A opowiem swoją, wstrząsającą, przyprawiającą o łzy, pełną zwrotów akcji i epickich efektów specjalnych historie.
Miałem w życiu wiele przeprowadzek. Jednak na dość długi czas usadowiłem się w Pile, gdzieś w centrum miasta. Mieszkanie miałem małe i ciasne, lecz nie narzekałem. Za oknem miałem słabo ruchliwą, jednokierunkową ulice, niedaleko kilka sklepów jak Biedronka, kawałek w inną stronę przystanek autobusowy oraz pocztę. Nigdy nie narzekałem na takie warunki. Pomimo, iż czasem było stanowczo za ciasno, to mieszkało mi się fajnie, a na te "miastowe" hałasy w ogóle nie narzekałem. Jednak później przeprowadziłem się na wieś, tyle że nie do jakieś wioski, tylko kurde na kraniec świata. Do drogi asfaltowej mam kilometr, z jednej strony pola, z drugiej las. Dom mam ogromny (salon mam większy niż całe poprzednie mieszkanie, a w moim pokoju można by urządzić bankiet dla 15 osób), jednak: internet jest do dupy, często znika lub szwankuje, jest na limit i nie pozwala grać przez neta, wszędzie jest w ciul daleko, więc o jakimkolwiek wychodzeniu np. do kina, z kolegami nie ma mowy, wszędzie jest błoto i bród, kury srają bez opamiętania, za płotem można znaleźć śmieciu sprzed chyba stu lat, wszędzie nieregularne krzaki, chwasty, bród i nieład, trzeba wykonywać "wiejskie" pracę, których szczerze nienawidzę i psują mi cały harmonogram dnia, muszę iść 3-4 kilometry na przystanek zarówno rano jak i wrócić po południu, wszystko w chacie kurzy się jakby stało na strychu i wiele innych. Jedyne plusy to większe mieszkanie oraz spokój, który swoją drogą nie był mi wcale potrzebny, bo w mieście dawałem radę.
Ta historia spowodowała, że strasznie nie doceniłem życie w mieście. Owszem, nie chciałbym mieszkać w centrum jakieś metropolii, lecz życie na wsi (a przynajmniej w tym kuriozalnym miejscu) przynosi więcej szkód niż pożytku. Na szczęście, za rok przeprowadzam się w znacznie lepsze warunki, lecz teraz nie jest zbyt ciekawie.
Dla mnie, najlepszym wyborem byłoby mieszkanie na obrzeżasz jakiegoś miasteczka, które jest blisko położone dość dużego miasta. Mam wtedy spokój oraz w miarę blisko do "miejskich atrakcji". Mieszkania w środku miasta nie przeżyłbym, a takie życie na odludziu różami obsypane nie jest.