Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Plothorse

  1. -Rozumiem... - rzekł Wietrzyk, po czym zmiarkował cóż tym razem uczyniła Kropelka.

    Dostrzegając kładkę po drugiej stronie, poleciał ta, aby ułożyć ją z powrotem w poprzek szczeliny. Na wszelki wypadek sprawdził przy tym jeszcze szybko, czy aby winna utrzymać ciężar dorosłych kuców - czy nie jest aby spróchniała, bądź też... przez też przez kogoś uszkodzona.

    W to ostatnie jednak wątpił. Kropelka widocznie chciała opóźnić działania grupy, ale nie ją wytłuc... prawda?

    O ile wszystko poszło zgodnie z planem, a kuce zaczęły przeprawiać się na drugą stronę, zaproponował jej członkom:

    -Być może, aby zapobiec tego rodzaju opóźnieniom, udam się już odrobinę w przód... ot. na szpicę, by usunąć, bądź poinformować Was przed czasem o napotkanych przeszkodach... cóż na to powiecie? Spike, daj mi zerknąć na ten papier...

  2. Jejku... 30 minut na przeniesienie paru kucyków nad paroma Słonecznikami?

    Ponyland nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. :rainderp:


    I cóż w takiej sytuacji rzec można? Co można zrobić? Wietrzyk, wykonawszy wraz z pegazicami zadanie, ujrzał cóż to się święci. Wymienił z Pikusiem znaczące spojrzenie...

    -Zna drogę, prawda? - spytał.

    Gdy już wyruszyli dalej w trasę, starał się popatrzeć po ziemi, czy aby nie zarysowały się wyraźnie po niej ślady kopyt.

    - pegaz martwił się o nią. Miał już pewien plan, ale... musiał się jeszcze w paru kwestiach upewnić.

    -Nie jesteś chyba jedynym, zdolnym do korzystania z tej mapy, czyż nie? - dopytał jeszcze Pikusia.

  3. Pikuś spojrzała na mapę.

    No... w sumie nigdzie chyba nie stwierdzono jednoznacznie... :twilight3:


    -Zatem nie ma co zwlekać. Parę Słoneczników nas nie powstrzyma. - rzekł stanowczo Wietrzyk, rozkładając skrzydła - która pierwsza na przyczepkę? - spytał klacze dookoła.

    Stwierdził jednoznacznie, że cokolwiek ta mała miała w planach, jemu raczej nie przypadnie to do gustu.

    Zabrał się za przenoszenie grupy za barierą... wraz z resztą pegazic, o ile te zgodziły się z nim w tej kwestii.

    Miał zamiar stanowczo z nią porozmawiać po tym jak się to wszystko skończy. Coś takiego nie mogło ujść płazem...

  4. Kolejne kilka roślin padło na drogę

    Skoro to w Twoim mniemaniu mnóstwo... niech i tak będzie.

    Zakładam, że padły jedno na drugie, tworząc przez to coś w rodzaju tamy...


    -Cóż to za dziwy? Czy aby często tego rodzaju ,,opady" dręczyły tę krainę? - spytał Wietrzyk, pozorując niewiedzę. Nadal bowiem zależało mu na pokojowym rozwiązaniu konfliktu zaistniałego pomiędzy Kropelką, a resztą kuców.

    Podszedł nieco bliżej blokady. Trącił ją kopytem, sprawdzając, czy aby nie jest to luźno zwałowisko, które po pchnięciu z niewielką mocy, dałoby się sprowadzić do poziomu i przez to udrożnić ścieżkę... uważał przy tym na to, aby nie opuścić tego na siebie... gotował się do prędkiego odlotu w razie czego.

    -Mm... trza nam to obejść... chyba nie ma sensu nad tym Was przenosić, nie? - spytał w imieniu pegazów pozostałych członków grupy.

  5. - pomyślał, widząc jak to gibko uwinęła się z przebraniem.

    -Powiadasz...? - dopytał się tymczasem Spike' a -Chętnie i z nią pomówiłbym na ten temat... - rzekł Wietrzyk. Jego mowa została przerwana przez spadający drzewokwiat.

    Musnął spojrzeniem pyszczki kuców, zastanawiając się, czy aby nie są zaalarmowani tym stanem rzeczy... wątpił bowiem, aby do naturalnej kolei rzeczy należały wolno opadające ,,pnie" Słoneczników...

    Kontynuując podróż wzdłuż wyznaczonego szlaku, zwrócił się ponownie do Spike' a:

    -Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na moje drugie pytanie. - zaznaczył delikatnie. Czuł bowiem, że może być kluczowe i dlatego nie mogło zostać pominięte...

    Obserwując uschnięty słonecznik na szczycie wzgórzą, począł się zastanawiać, jaki to motyw - poza oczywistym sprzeciwem wobec ograniczeniom - kierował ową panienką...

  6. Leeth.

    Moim zdaniem, elegancja, prostota i słodycz tego ciastka pasują do Fleur, słynnej modelki ~ a wszak u takowych częściej podziwiane są te przymioty, aniżeli egzotyczny powab. Można je dowolnie przystroić, nie zatracając przy tym esencji oryginału. Niczym modelka, jest wszechstronne. To piękna baza, na której można wesprzeć wiele niezwykłych konstruktów.

    Leeth symbolizuje na tym forum tego właśnie kuca i z tej racji ciastko to Jej się należy.

  7. Biedne kucyki. Ze wszystkich roślin jadalnych dali im akurat tak zarąbiste... słoneczniki. I nie mają jak tego łuskać, bo wszak w G1 wyłącznie Perła oraz Jej córka znały czar lewitacji. :lol:

    Przy okazji:

    Gwiazda (odc. pilotowy Luna) (ang. North Star) – pegaz koloru różowego. Jej grzywka jest fioletowa, a kokarda na ogonie niebieska. Jej znaczkiem jest róża kierunków i niebieska gwiazda. Mówi z brytyjskim akcentem. Ogon jest taki sam jak grzywa. Oczy Gwiazdy są niebieskie. Jej grzywa i ogon są proste. Dosyć niecierpliwa.

    Wygląda na to, że oboje mieliśmy rację. Jej imię zmieniło się już w trakcie serii.


    -Cieszy mnie to. - odpowiedział pogodnie Lunie -Las Cieni... brzmi słodko inaczej. - tu się wzdrygnął -a to, zgaduję, Aleja Słoneczników? Wije się tędy jakaś ubita ścieżka? - spytał, próbując jakowąś dostrzec pomiędzy jednorako wyglądającymi roślinami.

    Po tym jak, zapewne, zagłębili się już pomiędzy owe nad wyraz wyrośnięte kwiaty i powrócili do podróży kolumną - z racji braku miejsca i potrzebą kluczenia - czy jakąkolwiek inną formacją... zerknął ponownie... czy owy krzak nie zmienił się teraz w coś innego. Nie był przekonany, czy podobne tutaj dostrzeże.

    Zwrócił się ponownie do Pikusia:

    -Nie chciała tańczyć na równi z innymi, a mimo to spróbowała wystąpić na scenie? - Wietrzyk zdziwił się. Słyszał, że gwiazdy demonstrują swój protest tzw. ,,chorobą sceniczną", odmawiając występu, ale żeby w ten sposób... nie, to było niecodzienne... a co najmniej niezwykłe. -Z pewnością nie chciała źle... może starała się upiększyć występ, wierząc, że tak wyjdzie lepiej? - spytał, sądząc, że to logicznie tłumaczyłoby Jej postawę.

    Zastanowił się głębiej nad tą sytuacją, po czym - po jakimś czasie - zadał jeszcze jedno, ważne pytanie:

    -Proponowaliście Jej może występ solowy? Taki, w którym to mogłaby się samodzielnie wykazać?

  8. Wietrzykowi zadrżały uszy po usłyszeniu nazwy figury tanecznej. Niemniej jednak, uznał, że to nie najlepszy moment na ujawnienie swej pasji. Był przecież w środku rozmowy o przewinach klaczki... poniekąd o uznaniu jej winy, bądź nie - prawie jak na sądzie.

    Niemniej jednak, sędzia musiał wziąć wiele kwestii pod uwagę, dopiero zaznajomić się z wielowątkowością, wielostronnością sprawy... i podjąć wyrok wcale nie prawomocny.

    -Piruet? Czyżby pomyliła się podczas występu? To chyba jeszcze nie powód do krzyku...? Przecież... nie zrobiła tego specjalnie, prawda? -próbował stanąć w jej obronie.

    I wtem dotarli do skraju kwiecistego lasu. Pegaz odchylił głowę, próbując sięgnąć wzrokiem ich szczytów.

    <Łuooł... kto by pomyślał, że takie istnieją? Ciekawe czy to naturalnie występująca odmiana, czy też powstała poprzez wpływ magii...?> -przyszło mu do głowy. Niemniej jednak, nie spytał o to. Był przecież zaangażowany w ważną dyskusję z Pikusiem, nie czas było na dewiacje.

    -Jesteśmy na dobrej drodze? - rzucił pytanie ku ogółowi kuców, skoro byli teraz w tej chwili tak blisko, że konwersacja na ten konkretny temat była niebezpieczną...

  9. -Ucieczka z domu? Jak to? Czyżby ją źle traktowano? -spytał, choć widać było, że wątpił, iż odpowiedź będzie właśnie taką.

    - domyślał się innej odpowiedzi... -

    W ogóle zastanowiło go, czy przypadkiem jej talent... jej uroczy znaczek nie był przypadkiem związany z podróżowaniem... przed sobą miał Lunę z Różą Wiatrów na boczku.

    - zaczął sobie z wolna przypominać figurę różowej klaczki, jak przez mgłę ~ stojącą na dziedzińcu... -

    -Czy to raczej chęć poznawania...? - dodał jeszcze -zapewnialiście jej, jak mniemam, godziwą dawkę rozrywki po tym, jak wróciła?

  10. {400 post. Na equestriańskim forum w Ponylandzie. To dobre miejsce na taki post....}


    Wietrzyk szedł dalej spokojnie, jak gdyby dyskutowali o czymś nieistotnym - o tyle, o ile byłoby to dozwolone w chwili takiej jak ta. Skinął głową, dając znać, iż zaakceptował fakt przedstawiony mu przez smoczka.

    -Dlaczego więc kuce upierają się przy tym, by nie puszczać ją na wyprawę? - spytał, nie mogąc tej kwestii pojąć -Chyba nie jest tym razem bardziej niebezpieczna niż wtedy... czy coś jej się stało?

    Pomilczał jeszcze chwilę, dając mu czas na odpowiedź. Zerknął przy tym jeszcze, czy aby ,,flora" nadal za nimi wiernie podąża.

    -Z takim wigorem chyba sił jej starczy na jedną godzinę marszu? - dopowiedział, starając się stłumić cień uśmiechu na twarzy.

    -stwierdził, wspominając jak nie tylko udała się na wyprawę wbrew woli opiekunów.... lecz i tak żywo wierzgnęła, sprzeciwiając się smoczkowi...

    -Właśnie... nie było nam dane przedstawić się... zwą mnie Wietrzykiem - a Ciebie?

  11. (Około miesiąca temu zobaczyłem pierwszy raz w życiu wszystkie po kolei. :twilight3: Wesołe miasteczko? Somnamula, pierwszy i jedyny z odcinków, w którym to wystąpiły kuce płci męskiej...

    Dzwon wolności... występuje w ,,Powrocie Tambelonu". 4-częściowym odcinku z Grogarem. Jesteś pewna, że nie oglądałaś...? To, moim zdaniem, jedna z lepszych części... może Ci podeślę link? Na, bodajże kucykowej, wikipedii jest spis wszystkich odcinków z linkami do filmów na yt.)


    -Och, wybacz, proszę. To było niechcący. - rzekł Wietrzyk, podlatując do Smoka i zabierając go z grzbietu Zefirka. Odlatując z nim tak, jakby chciał przenieść go w miejsce, w które uprzednio stał, szepnął mu na ucho:

    -Szczerze, siłą tu nic nie wskóramy. Mnie nie zna. Pozwól, że się tym zajmę.

    Więcej nie miał czasu mu przekazać. Postawił go na ziemi przed grupą, gdzie to służył jako przewodnik. Poczekał na jego odpowiedź, przygotowując się już do powrotu na wyznaczone miejsce w orszaku... mając nadzieję, że smok nie będzie miał obiekcji... i równie bardzo bojąc się, że ich mieć nie będzie.

    - próbował się pocieszyć choć tym...

  12. (Możesz mnie zadziwić wiedzą o trzecim sezonie G1 , jako że wyłącznie z tych odcinków wiedzy mi brakuje. Teraz mi tylko zgadywać ~ Słoneczny Kamień, Dzwon Wolności, czy też Tęcza Ciemności... )

    -Huh...? - Wietrzyk zdziwił się.

    Miał ku temu powody... nie co dzień widzi się wszak kuca tak wstydzącego się pokazać ,,nago"... czy też smoka, zainteresowanego podbieraniem sukienek takowego... to było nie tyle zastanawiające, co podejrzane...

    - zdecydował... skoro został całkowicie zignorowany. Zastanawiało go, czy teraz owy źrebak coś powie... kiedy to już został zaopatrzony w to, czego chciał... czy też teraz po prostu wróci do zamku... w co jednak wątpił.

    -Nic się nie stało, już lecę. - odkrzyknął Lunie na spokojnie, widząc jak to owa różowa wraz ze smokiem tak szybko zostawili go w tyle. Poleciał ku grupie, choć wcale nie aż tak szybko. Zerknął przy tym w kierunku owych krzaków. A nuż...

    PS: kolejnych odpisów ode mnie spodziewaj się dziś dopiero koło 17.

  13. Wiesz... pamiętam dobrze ten film. :rd5: Obejrzałem go jeszcze dodatkowo w wersji polskiej, po tym jak Ci go wysłałem ~ ot. będąc zafascynowany tym, jak brzmiała polska wersja głosów tychże kuców...

    W ogóle sądziłem, że zaprezentujesz coś spoza kanonu ~ utworzysz jakąś nową opowieść, mieszając elementy obu światów... teraz jednak widzę, że chyba planujesz mnie zaskoczyć jakąś dramatyczną odmianą standardowej historii, skoro tak się jej z początku trzymasz... :rd6:


    - pomyślał Wietrzyk, uznając, że był to znak dla niego... aby mógł podziałać nieco bardziej na własną rękę - spokojny o to, że jego ewentualna, z lekka przeciągająca się nieobecność, zostanie logicznie wyjaśniona... w razie czego.

    Pegaz westchnął, wstał i ruszył za nią.

    -Dobra... odegram teraz rolę okropnego, bezczelnego dorosłego, który będzie za Tobą łaził i nie da Ci spokoju... tego chcesz? Może zaszczycisz mnie chociaż chwilą rozmowy? Szczerze, nie planuję zawracać Cię z tej drogi...

  14. Torba była raczej za mała.

    Oh kaman. To nie jest żaden argument...

    1:28

    I... nie. Nie czytałem Twojego, jako i jakiegokolwiek fanfica, zgodnie z zasadą, którą się kieruje (Nie liczę wersji alfa fica, którego poprawiałem na prośbę znajomego z forum ~ jako że za fic to w moich oczach nie uchodziło.) Nie mam zamiaru przeczytać niczego, póki nie napiszę historii mego OC. Jeśli bowiem użyję w niej czegoś, występującego w innych dziełach, przynajmniej będę miał czyste sumienie, że to moja własna praca. Takie elementy mają skłonność do powtarzania się - wiem to z doświadczenia, które wyniosłem z pisania KP na PBF-ach... I... tak, tą samą zasadą kieruję się, nie czytając historii cudzych OC. To, niestety, jedyny skuteczny sposób, jaki dotychczas wynalazłem...


    Wietrzyk usadowił się na ziemi, wierząc, że dalszy pościg nie ma sensu. Przynajmniej póki co. Zerknął, czy aby oddalił się od kuców odpowiedznio daleko, aby mówić bez ryzyka posądzenia go o zaburzenia psychiczne. Postarał się streścić sprawę szybko i zwięźle:

    -Wiesz... mógłbym teraz powiedzieć innym, że tu jesteś... bah. Sam Cię do nich przyprowadzić... ALE nie chcę tego robić, bo mogę się postawić w Twojej sytuacji. Mnie rodzice dopiero niedawno puścili na wyprawę... mogę zrozumieć to, że Ci na niej zależy. Jednakże... jeśli tak Ci zależy na pójściu wraz z nami... czy nie pozwolisz sobie w tym celu pomóc?

    - westchnął w duchu, mając nadzieję, że choć w połowie nie będzie miał racji.

  15. - pomyślał Wietrzyk. -

    -Idę na stronę. - rzekł pegaz wyjaśniająco -zaraz Was dogonię. - to powiedziawszy, rozłożył skrzydła i poleciał w kierunku krzaków, ot. jakby miał zamiar najzwyklej w świecie załatwić potrzebę...

    Sprawdził przy tym jak duża jest owa torba, którą otrzymał... W razie czego... zmieściłby się do niej maleńki źrebak?

  16. (Gdzieś musiały go na ciepło przyrządzić. :tiacake: Mmm... chyba muszę się pogodzić z faktem, że nie dowiem się cóż to za panie mam w kompanii... :unsuresb:)

    Rozpoczęli wędrogę... pegaz dostosował się do stąpających po ziemi, rezygnując póki co z latania na rzecz chodu.

    - pomyślał Wietrzyk spoglądając w kierunku Smoczyska.

    Postarał się w tym czasie odnaleźć kogoś, kto nie wydawał się aż nazbyt przybity tą sytuacją, ni za bardzo zaangażowany w jakąś czynność... nie uśmiechało mu się milczeć przez ten czas ~ zwłaszcza jeśli podróż zapowiadała się na co najmniej kilkugodzinną.

    Tymczasem, dostrzegł ową Pinkie Pie smużkę. Zastanowiło go to. Spytał najbliższej mu klaczy:

    -Nie mieliśmy na stanie osobowym jakiegoś różowego Włochatka, prawda?

  17. I Wietrzyk do nich dołączył.. o ile owe kuce pozwoliły sobie pomóc. Martwił się tym, że nie będzie w stanie nakreślić granicy pomiędzy uprzejmym zaoferowaniem pomocy - na co czasu nie było i wyglądałoby wręcz śmiesznie, a wzięciem ot. tak któregoś z kuców pod swe skrzydła... posłużył się tu krótkim słowem - pytaniem: ,,pozwolisz"?, skierowanym ku ruszającym wraz z nimi w drogę...

    O ile nie nastąpiły jakiekolwiek komplikacje... to któż mu się trafił ,,na przyczepkę"?

    I kto w ogóle oprócz tych trojga pegazów zaangażowany był w ową misję ratunkową...?

    Postarał się zmiarkować swe siły - tzn. zdecydować, czy po przeniesieniu pierwszej z klaczy, nie mógłby sobie pozwolić i na przeniesienie smoczka przy okazji - nie pragnął bowiem obarczać towarzyszek dodatkowym balastem, a czas naglił...

  18. -Dziękuję... - rzekł Wietrzyk, przyjmując torbę z łap smoka. Sprawdził jej wagę oraz zawartość... pobieżnie - nie miał zamiaru wysypywać teraz znajdujących się w niej rzeczy - o ile takowe tam były. Zresztą, domyślał się zawartości... nitrogliceryny i takich tam... Następnie narzucił ją na grzbiet.

    Domyślał się, że niewiele pozostało do odejścia... czy też odlotu.

    - pomyślał, mając na uwadze, że to misja na czas -

    -Ruszamy? - rzucił w stronę ogółu zgromadzonych.

  19. Wietrzyk podążył za Luną. Przyjrzał się dokładanie kucom, które - z tego co sądził - miały zamiar wziąć udział w podróży. Wtem zauważył ogniopluja.

    - pomyślał zdumiony pegaz - - poprawił się, biorąc pod uwagę fakt, iże to stworzenia o menu zależnym od rasy - a tych wszak było ho~ho i jeszcze trochę... - - uświadomił sobie... wreszcie.

  20. właśnie czytam :yay:

    Słodko. To piękna książka... chyba byłem w Twoim wieku, kiedy sam się za nią wziąłem... :twilight3:


    -Chcę. - odpowiedział prawie natychmiast, tak spokojnie i beznamiętnie zarazem, że aż jego samego to zdziwiło.

    Przygotował się do umieszczenia odcisku swego kopyta na kartce, domyślając się, iże wymaganym był tu znak jego świadomego podjęcia się uczestnictwa... nie żeby sądził, że ktoś stąd go po nim rozpozna, ale... tak. Zrobił co trzeba, po dopisaniu się do listy - nieważne czy to przez niego, czy Lunę.

    -Wyruszamy natychmiast, jak mniemam? - spytał pegazicę.

    Jednocześnie począł się zastanawiać jak wyglądać będzie posiadacz owej łapy, której to odcisk dostrzegł... oraz tego, kto jeszcze wchodził w skład grupy.

  21. Wietrzyk, dostrzegłszy tę sytuację, doświadczył mieszanych uczuć. Co prawda zgadzał się z wypowiedzią Luny, domyślając się niebezpieczeństw, jakie wyprawa tak daleko mogła za sobą nieść... niemniej jednak, współczuł małej. Postawił się w jej sytuacji... jako, że wcale nie tak dawno temu mógł i on być uznawanym za młodego. Taaak... dopiero ta wyprawa była sygnałem, że się zmieniał.

    Sądził, że źle byłoby wtrącać się do cudzej rozmowy... dyskusji.

    Owa lista przykuła jego uwagę.

    Uznał, że Strzałka zapewne zajeta jest już organizacją drużyny Pierścienia, zatem darował sobie pytanie Jej. Zdecydował się w inny sposób zapewnić sobie dopływ danych. Przemknął obok Luny, zapuszczjąc skrycie żurawia do owej karteczki. Ot. jakby jego wzrok najnaturalniej prześlizgnął się po niej. Chwilowo milczał, sądząc, że najlepiej będzie poczekać na rozwój wydarzeń...

  22. Cofnął się natomiast z lekka, gdy to Strzałka krzyknęła tuż przy nim.

    <Łoł. Trafiłem na organizatorkę... czy może nawet... przywódczynię? No nieźle. Mogłem spytać jakiegokolwiek kuca... a zabrałem czas akurat Jej...>

    Wyprawa...

    Miał rację. Po to właśnie się tutaj zbierali.

    Zaczął się zastanawiać, czy aby nie pragnął zgłosić się na członka grupy. Co prawda - nie znał tego terenu, a jego umiejętności chyba nie były jakimiś nadprzeciętnymi... niemniej jednak, czuł, że oczekiwania tu nie zniesie.

    - zdecydował, biorąc już pod uwagę, że nawet nie wie dokładnie jaka droga prowadzi lądem ku krajowi Słonecznych Kuców. Fakt, ogarniał mapy... lecz te, których zadaniem było pomóc w wyznaczeniu bezpiecznej drogi żeglugi - nie podróży lądowej...

    Przygotował się w duchu do wystąpienia na ochotnika. Drżał z emocji i bał się... słowa ,,ekipa specjalna" miały bardzo profesjonalny wydźwięk... niemniej jednak, zdecydowany był się zgłosić.

    - zagrzewał się w duchu do czynu..

  23. (,,Gdzie jogurt pożera Ciebie, a nie na odwrót..." W razie czego... Koszmarny suflet? Krwiożercza maślanka? Serek homogenizowany o jeden raz za wiele? Coś trzeba wymyślić, by nie powtarzać ,,Smrul" bez końca... czyż nie? :rd6:)

    - stwierdził Wietrzyk, odnosząc się do bajkowego nastroju, który towarzyszył temu miejscu do... paru minut temu?

    Nie wyglądało na to, aby Smrul nadciągał zbyt szybko... w obliczu takich okoliczności, pegaz na spokojnie zlokalizował Strzałkę ~ z racji tego, że przed chwilą miał ją na widoku, po czym zbliżył się do niej. Jednakże, nim się odezwał, spróbował wybadać ją wzrokiem ~ czy aby nie ma teraz na głowie czegoś poważniejszego niż konwersacja z ledwie poznanym przybyszem... w razie czego odważył się spytać:

    -Strzałko...? Powiedz, proszę - o co tu chodzi? Czy coś takiego nękało Was już w przeszłości, że działacie tak szybko? Kto to w ogóle nasłał? I dlaczego wszyscy są... tutaj? - spytał, bowiem nie mógł się oprzeć wrażeniu, że bezpieczniej byłoby im na jakiejś wyżynie... fakt ~ to był ich dom i czuli potrzebę strzeżenia go... niemniej jednak, skoro przygotowania zostały zakończone, ich obecność tu była chyba zbędna...

    Po chwili dodał jeszcze:

    -...wiadomo Ci coś na temat... jakiejś ekipy... ruszającej po Kuce Słoneczne? - uzupełnił tę wypowiedź przechyleniem z lekka głowy, zaopatrzonej w pełni pytające spojrzenie.

    Jakoś nie czuł potrzeby wyjaśniania gdzie o niej usłyszał...

    Zaczął się przy tym zastanawiać, czy przypadkiem wszystkie kuce nie zostały zgromadzone w tym miejscu tylko po to, aby wybrać przedstawicieli do owej grupy... no bo po cóż innego wszyscy mieliby tu właśnie przebywać...? Czyżby zamierzali wspólnie rzucić jakiś urok...?

    - pomyślał Wietrzyk ze smutkiem.

×
×
  • Utwórz nowe...