-
Zawartość
324 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Plothorse
-
-
Szedł przez moment w milczeniu. Na pytanie Strzałki odpowiedział po chwili:
-O szmerze jesiennych liści. O melodii górskiego potoku. O skrze poranka i bladej tafli księżyca... O tych wszystkich małych i pięknych rzeczach... które dają hart ducha, gdy się za nie walczy... i spokój, kiedy przychodzi za nie umierać.
Piętno nieznanych okrutników, pragnących zniszczyć to wszystko, przemknęło mu pod oczami, gdy zaledwie na chwilę je zamknął. Przemógł wzbierającą żółć, po czym wyjawił sokoła, stróżującego biegiem jego myśli, jako i torem działania...:
-Jeśli to dziś ma być ten koniec... chcę odejść z miłością, nie z nienawiścią na ustach.
Uśmiech gdzieś tam daleko czekających nań rodziców rozświetlił jego oczy...
-
Edit:
Dodanych zaledwie parę słów - po poście, w którym żadne nie zostało wypowiedziane. To właśnie, jak mniemam, sytuacja, o której wspomniał Lemuur, zezwalająca na niewielki ,,dodatek". I nic poza tym... drogie kuce, ten post jest przykładem tego, co rozumiem pod tymi słowami:
Rozmowy... Faktycznie, jest to wyjątek. Można normalnie reagować i odpowiadać, myślę, że nawet można w tej kwestii dopuścić kilka postów, ale tylko pod warunkiem, że nie jest ich za dużo, nie rozwijają czynności z pierwszego posta, no i mieszczą się w tych 30 sekundach.Partnerki ślepej słysząc słowa - czy to ze strachu, czy oburzenia, Poll uznał, że może odpowiedzieć. Z racji tego, że stał poza centrum wydarzeń - czy raczej w stosunkowo bezpiecznym jego punkcie, czytaj: w syrenim taborze... oraz tego, że w sumie znajdował się niedaleko tejże klaczy - bah, wszak dopiero co wraz z nią odczuł skutki bolesne wylecenia ze środka transportu samobieżnego...
-Nie mam nic naprzeciw. - rzekł doń spokojnie. Dopiero teraz bowiem zrozumiał o cóż Jej chodzi. Jej pierwsza wypowiedź z lekka go skonfundowała... - Czy chcemy wiedzieć, jaka to wizja? - spytał, nie posiadając tej niesamowitej umiejętności czytania w cudzych myślach.
Mm... jakoś nie żałował tego ostatniego.
-
Poll zza wagonu wyglądał, swego miejsca koło cieplutkiego ognia nie porzucając. Jakiś rzeźbiarz - artysta naprawdę postarał się, aby przelać życie w swe dzieło. Spoglądając na Shadowa, można było stwierdzić, że sztuka bywa czasem powalająca. Białogrzywy jednorożec jakoś nie potrafił się odnaleźć w magicznym kręgu nowoczesnej sztuki. Nasłuchując brzmienia mandoliny i słów Vivaciousa o kimś, kogo tu chyba nie było, zdecydował, że dobrze zrobi, przyczyniając się do rozwiązania tegoż konfliktu. Ach, z serca nie był pacyfistą, co by nie powiedzieć, pomimo całej czułości jaką w nim nosił.
Na cel swój wziął pojedynczą, skalistą bestyję. Z wysoka lecącą, bliżej Shadowa niż dalej... o ile taką odnalazł. Hah. Jak nie, to jakąkolwiek. Co będzie wybredny... Oczami ją uchycił, iskrę magii wydobył. Nie znał się na ofensywnych pośród czarów... lecz hej, co tam po nich! Równie dobrze można się zabawić i zwykłą lewitacją..
Magią lewitacji uchwycił wspomniane gargulca skrzydła... z pełną świadomością zgubnego czaru wpływu... i pociągnął w dół, czy na bok, co by na kolegę swego wpadł. Powietrzna kolizja! Najlepiej od góry, co co by kulę śnieżną, lawinę utworzyć - a nuż się więcej nawinie! Wspólnym, słodkim ciężarem przygwożdżone, niechaj party~hardną sobie o podłogę..
-
Droga Koszmarko. Chciałbym w tym poście skonsultować z Tobą parę ważnych kwestii.
Po pierwsze - skoro Ty przepraszałaś za nie odpisywanie przez dwa/trzy dni, sądzę, że i ja powinienem. Przepraszam. Za powód podaję to, że jednego dnia zapomniałem... obiecywałem sobie uczynić to dnia następnego, tymczasem po przyjściu do domu byłem tak zmęczony, że po prostu ległem do łóżka i spałem do rana.
Obawiam się, że to nie ostatni raz, gdy coś takiego się przytrafia, biorąc pod uwagę to, że za dwa miesiące zaczyna się dla mnie matura... dlatego też mam prośbę. Czy mogłabyś odpisywać mi raz/dwa na dzień, lecz ~ tak obficie... szczerze, ciężko mi się wczuć w klimat tej sesji. Kilka więcej szczegółów lokacji, gest, parę słów od serca kuców, które żyją i czują... o to proszę. Staram się jak mogę w swych postach... ale czuję się niekiedy trochę tak, jakbym pisał poezję o piachu... nie proszę chyba o zbyt wiele? Pragnę, aby ta przygoda sprawiała przyjemność nam obydwojgu i jeśli masz jakiekolwiek zastrzeżenia do tego co, czy też jak piszę - nie wahaj się mówić, proszę.
Po drugie - widzę, że dużo trudu wkładasz w to, aby wyglądało to tak, jak w oryginale... jednakże, muszę to powiedzieć. Mam nadzieję, że Cię to nie zaboli... mogę po prostu jeszcze raz obejrzeć tę serię. Nie widzę większego sensu w czytaniu o niej... cały czas liczę na to, że utworzysz zupełnie nową historię, przeplatając charakter postaci znanych z własnymi wymysłami. Naprawdę, nie mam nic naprzeciw tego, abyś dodała coś od siebie. Wcale nie pragnę rutynowo trzymać się schematów - owszem, bardzo lubię G1, ale to nie oznacza, że nie widzę świata poza nim.
Polecę Ci w tej kwestii użycie któregoś z opcjonalnych tagów, które dopisałem specjalnie po to, abyś mogła po nie sięgnąć, gdy będziesz chciała urozmaicić historię... niezależnie, czy plemię Grandlesów miałoby się okazać zahipnotyzowanymi przez grającego na fujarce jamnika, próbującymi złożyć nas w ofierze Wielkiemu Waflowi... czy odnaleźlibyśmy w tym miejscu artefakt, będący olbrzymim robotem, na którym to wraz z bandą pastelowych kucyków ruszyłbym walczyć na Księżyc, w międzyczasie tworząc klona, zmieniając płeć i romansując z moją męską wersją... czy może, po zakończeniu akcji ze Słonecznym Kamieniem, zabawić się na porządnie, pijąc ze znajomymi słoneczne trunki i urządzając pijany maraton w powietrzu z hula-hop na karku... szczerze, cokolwiek.
Choćby miałaby to być i zwykła, ciekawa rozmowa.
-Powiadasz, królu...? - rzekł kapkę retorycznie, cicho, już do siebie, gdy to król przestał się nim interesować... ach, oczywiście, nie zapomniał choćby i sztywno, ale jednak ~ uśmiechnąć się w odpowiedzi na to ciepłe zapewnienie.
Tymczasem, pozostałe Grandlesy uznały za słuszne oznajmić kim to są...
- stwierdził po oświadczeniu grupy, z którą to mieli styczność.
Spoglądając na pogrążone w konwersacji trio oraz konsternacji resztę kucowatych... a przynajmniej Strzałkę - uznał, że lepiej uczyni, dołączając do tych ostatnich. Zbliżył się do Strzałki, zrównał z nią krok. Przez chwilę szedł w milczeniu... potem jednak spytał, dosyć cicho ~ jako że to miejsce ze swą wszechogarniającą ciszą otwierało wszystkim uszy.
-Masz ochotę porozmawiać...? Teraz, w taki dzień?
To była... propozycja. Tak normalna jak zaproponowanie poczęstunku herbatnikami, a jednocześnie tak pełna powagi jak japoński ceremoniał herbaty.
-
(Niestety) ponownie offtop:
Proszę Cię, Redsky. Nie czyńmy z tego flame war-a. Jestem w stanie zaakceptować to, że nie możesz przeczytać tych paru słów, które do Ciebie zaadresowałem. Mogę zrozumieć to, że chcesz inaczej patrzeć na regulamin, sugerując się zaledwie jego fragmentem. Jednakże, nie narzucaj swojej wersji innym. Proszę Cię, nie pisz więcej, ponieważ nic w tej sprawie nie zdziałasz, a czynisz bałagan w temacie.
Jeśli koniecznie czujesz potrzebę dalszego jałowego pisania do mnie, zapraszam na pw. Proszę Cię teraz tylko o ład w tym miejscu.
-
W całości (niestety konieczny) offtop:
Przykro mi, że nie doczytałeś przykładu poniżej, Redsky. Przenalizuj jeszcze raz to co nadesłałeś oraz tę, przykładową turę Lemuura:
- GM - Nagle pojawia się kilka bestii, w dodatku okazuje się, że kuc 3 jest zdrajcą i współpracuje z tymi potworami.- Kuc 1 - Rzucam się na kuca 3 i próbuję ciąć go mieczem.
- Kuc 3 -
- Kuc 2 - Ej, kucu 4, widzisz to co ja widzę? - mówi do towarzysza po czym rusza do walki.
- Kuc 4 - Owszem, widzę... - odpowiada, biegnąc w stronę bestii u jego boku. < jak pisałem, dialog jest wyjątkiem. Bo... Bez sensu byłoby specjalnie czekać na post opisujący turę, by pociągnąć rozmowę... >
- GM - Podczas, gdy kuc 2 i kuc 4 ruszyli w stronę potworów, kuc 1 spróbował ciąć kuca 3 mieczem.
Masz prawo w swoim poście zareagować na wypowiedź innego gracza jako coś dokonanego. Nie pozwala Ci to jednak na napisanie większej ilości postów. Nie zaprzeczę, że komunikacja w drużynie jest ważna... jednakże, nie zawsze jest możliwa. Przecież nie przeprowadzisz chyba rozprawy sądowej, nie opowiesz historii swego życia w czasie jednej tury? To system akcji-reakcji, gdzie czas Ci przeznaczony jest wyznaczony w realnych granicach.
Nie widzę na razie jakiegokolwiek pogwałcenia regulaminu.Szkoda - jako, że ja widzę postacie, które wykonały kilka akcji w różnych postach. Przejrzyj jeszcze raz, jeśli mi nie wierzysz.
-
Drogie kuce, ogarnijcie się... w regulaminie jasno i wyraźnie określone jest, że macie prawo zareagować na wypowiedź oraz przygotowania do czynów... nie czyny same w sobie. Przysługuje Wam jeden post na turę. Ta zasada nie została wprowadzona bez powodu:
Po pierwsze - nie możecie założyć powodzenia akcji, ponieważ nie Wy o tym decydujecie.
Po drugie - osoby nie mające dosyć czasu, w tym i nawet prowadzący, tracą szansę na uczestnictwo w rozgrywce. Czy taki ja, dla przykładu, powróciwszy do domu tak zmęczonym, że od razu poszedłem spać... mam się rano przedzierać przez cztery strony ,,dialogu" i reagować na każdy post z osoba?
Po trzecie - syf nie do ogarnięcia... łączy się to z punktem drugim. Szczerze, ludzie... jak to wygląda? Jeden post na trzy dni jest także po to, abyście przemyśleli to, co chcecie uczynić i nie pisali byle czego.
W ramach protestu reaguję wyłącznie na pierwszy, nadesłany w danej turze przez każdego gracza, post. Krótko i treściwie:
-Niedoświadczeni i krótkowzroczni. - rzekł Poll. Po wywróceniu/zatrzymaniu dyliżansu oraz ujrzeniu, jak to klacz morska wyrzuca płonącą szmatę, przymierzył się do oparcia o pojazd, wystawienia naprzeciw ognia kopyt i ogrzania ich. - Takimi przymiotnikami Was określę, nie pragnąc użyć bardziej dosadnych słów. Obronicie się przed jedną grupą, zginiecie naprzeciw całego świata. Zamiast działać, pomyślcie... i dajcie szansę temu, kto rzeczywiście ma w tej sprawie coś do powiedzenia. - zakończył swą wypowiedź delikatnym ruchem głowy wskazując Shadowa.
-
Nagle zza rogu wyskoczyła grupa stworzeń przypominających żywe, wyschnięte kawałki Smrula.
Przyznam, że nie przyszło mi do głowy tego rodzaju porównanie... acz zgodzę się, że gdyby pominąć kwestię koloru byłoby ono najzupełniej trafne... mnie się co najwyżej kojarzyły z ziemią, czy błotem. Ot. z goblińskim żywiołem...
<Łuoł.>
Na to do końca nie był przygotowany... co prawda kuce morskie także, ale... to w końcu kuce morskie! To leży chyba w ich tradycji...
Przyszło mu jednak do głowy, że w tak odosobnionym miejscu, stworzenia te mogą cieszyć się znacząco mniejszą częstotliwością odwiedzin - i przez to pozwolić sobie na dłuższą składankę bez ryzyka starcia gardeł.
Aż zastanowiło go to, jak Strzałka cofnęła się przed nimi na wspomnienie o mamie...
- przyznał przed sobą szczerze.
Starając się nie zepsuć dobrego pierwszego wrażenia, postarał się jednak w miarę szybko przekazać gnającą ich w te ciemne progi potrzebę:
-Niezwykle nam miło... słyszeć o gotowości o pomocy tak... pełnych zalet istot. Istotnie, przybyliśmy tu w konkretnym celu, nie w odwiedziny na herbatkę... czy moglibyście nam wskazać drogę ku Słonecznej Dolinie?
Zerknął na Pikusia oraz Kropelkę. Aż miał ochotę dodać ,,którą to już przebyli..."
-
Co do fica... gdy tylko ukończę historię mego OC. Póki tego nie uczynię, trzymam się zasady nie czytania jakichkolwiek fanficów, co bym nie czuł się tak, jakbym kradł komuś pomysł w razie jego aktualnego wykorzystania w dziele, które tworzę...
Co do kuca... tak. Tą właśnie, jedyną i niepowtarzalną Star Catcher. Zgodzę się, że generacja, z której pochodzi nie należy do najbardziej udanych, niemniej jednak, wpadła mi w oko i serce. Dlatego też... proszę.
-
Porównując początek oraz koniec tematu, muszę powiedzieć, że jeśli chciałaś osiągnąć ,,kucykowość" postaci, to zdecydowanie Ci się to udało.
Co nie zmienia faktu, że ,,końskie" kucyki bardzo mi się tu podobały.
Na wyróżnienie zasługuje tu także min. Wielka i Potężna Trixie, wylegująca się na jednorogiej obezskrzydłej eks-protagonistce serialu.
Przejrzałem połowę tematu ~ z przyjemnością w wolnej chwili uczynię tak i z resztą.
Tak przy okazji ~ do kogo przytula się Swizzle na ostatnim rysunku?
Tak na marginesie...
przyjmuję zamówienia
Umm... no to ja miałbym taką niecodzienną prośbę...
Narysowałabyś Star Catcher z G3 w stylu G1?
W dowolnej pozycji, może być w leżącej, skoro tak bardzo ją sobie upodobałaś.
Pwetty Pwease, neko-chan...?
-
(Przegapiłem gdzieś zezwolenie na używanie kolorów przez osoby spoza ekipy forum, czy też po prostu parę ze zgromadzonych zapomniało o regulaminie?)
Umm...no wiesz, ja na przykład należę do ekipy ;] ~Bellamina
Edit: Dlatego też bardzo wyraźnie zaznaczyłem, że parę ze zgromadzonych, a nie wszyscy.
Niestety, miałem to nieszczęście stać niedaleko ,,Medyka". Dosięgły mnie zarówno jego ciche słowa, jak i bezmyślne wrzaski. Nazywający innych psycholami, jako jedyny spośród zgromadzonych zachowywał się w sposób, czyniący go godnym tego miana.
Przynajmniej dotychczas.
Pocierając uszy z niesmakiem, odpowiedziałem klaczy morskiej... teraz dopiero, co by nie wcinać się innym w wypowiedź:
-Ja skorzystam. Znowu zropiały mi kopyta... - tu przyjrzał się im dokładniej - a nie, tylko zgniły... w każdym razie - lepiej dowartościować ten pojazd użytecznością, póki to jeszcze możliwe. Nie sądzę, aby zbyt daleko zajechał...
Przystanąłem przed dyliżansem. Przesunąłem głowę na boki, do przodu, w tył... Na moment usiadłem, zasłaniając kopytem raz jedno, a raz drugie oko. W chwili obecnej niedowidziałem na jedno. Drugim tylko nie rozpoznawałem kolorów...
-Szczerze powiedziawszy, wątpię, aby reszta drogi okazała się równie przyjazna i ugodowa. To kraina śmierci... łatwiej tu wejść niż stąd wyjść.
Zastanowiło mnie, czy przywita nas wkrótce Cerbuś... kiwając się z lekka, wdrapałem się dosyć niezdarnie na owe cudo techniki. Zaburzenia błędnika w kij przeszkadzały...
-Klima jak z wakacji nad morzem... - rzekł do Shadowa, poprzez drgający uśmiech wykasłując na ramię pojedyncze krople krwi oraz innych fluidów z układu oddechowego - ...zaiste, słodziaszczo.
-
Saucy:
Przy okazji - uznałem, że nieco odsyfię tę galerię. Trochę mnie to kosztowało, nie powiem... ale chyba warto było:
Powtórki:
15 - 22
33 - 66
44 - 86
73 - 86
78 - 90 (choć tu akurat pierwsza z zaprezentowanych wersji jest zdecydowanie mniejsza, dlatego też ją polecałbym wykasować)
59 - 101
33 - 108 (to tylko inne wypełnienie... nie tak, jak powiedzmy - w wypadku Pinkie uśmiechającej się nad działem imprezowym, gdzie to zostało dodane rozbudowane tło)
101 - 108
Nie działające posty:
2, 6, 11, 15, 20, 29, 30, 41, 59, 88, 98, 100, 101, 106
Arty wyłącznie z Pinkameną, bez Pinkie:
6, 26, 34, 36, 42, 55, 78
Bardzo ,,ciekawy" obrazek, nie mający chyba nic wspólnego z założeniami tej galerii:
8
Posty bez obrazków:
10, 46, 56, 80
Cosplay:
26
-
Domine... uśmiechnięty użytkownik forum, znający je na wskroś i wykorzystujący podle tę wiedzę, aby jak najbardziej napsuć krew w żyłach pozostałym użytkownikom, bez ponoszenia konsekwencji prawnych.
Od tworzenia OC-ków, które na pozór są bardzo ładne... lecz pod koniec ich pięknej, rozbudowanej historii okazuje się, że i tak zmieniające się w pożerające słońca alicorny o kolorach wywołujących ataki apopleksji oraz epilepsji - i to bez animacji! Poprzez wysyłanie ludziom emotikonek min. w komentarzach w profilu, twierdząc, że tak bardzo ich lubi! w ilości niewystarczającej do uznania za spam, ale wystarczającej aby obrzydzić nadmiarem słodyczy! Wklejanie w awatar i sygnaturę wszelkich obrazków, ukazujących ogólnie hejcone tematy, jak choćby G3.5... oj, Domine potrafiłby...
-
Ala - mięsny tort, wyglądający jak korona?
BALERON KING!!!
-
Tum-du-dum!
Na tle świetlistej korony, co palcami swymi opalenizny bynajmniej na plaży kucom nie dostarczała, zjawia się niezidentyfikowany, pinkastyczny obiekt latający! Oto przybyła w swym bitewnym balonie, pani przestworzy, wieszcząc rychłą zmianę pogody kucom, wtulonym w ręczniki.
Rura! Wielkie, teleskopu ramię... nadciągą... Nadciąga huragan!
I bynajmniej nie dmucha... ssie! Ssie potwornie, zawodząc przy tym straszliwie! Burzą się fale, wiatr wyje niczym wilk niemorski!
Plaża znika w paszczy, brzuchu potwora! Kolejne jej warstwy znikają, ustępują... aż wreszcie Pinkie dowiedziała się, gdzie Angel bawił się z Mane 6 w żywe babki z piasku...
-
Zegarmistrz, czy arameje?
Hmmm... wiem! Dżem! Będzie miał zestaw do muzyki eksperymentalnej oraz zabezpieczania pokrywek!
-
Up&away.
W tym temacie dodam tylko, Drzewko, że to nie początek.
Reforma edukacji...
-
Wietrzyk zaniepokoił się brakiem odpowiedzi i zdecydował, że jak tylko wyjdzie z jaskini i będzie mógł się odwrócić, sprawdzi w nowo odnalezionym blasku jak to reszta się trzyma. Tak też uczynił.
W razie czego pomógł także w wyłażeniu z owego tunelu... może nie tyle z racji boleści i zesztywnienia kończyn po przechadzce w tak pokracznej pozycji, jako że krótką się zdawała - a nawet Kropelka nie narzekała. Bardziej... zdecydował się to uczynić z grzeczności. O ile tylko swoją pozycją jedynie nie zagradzał przejścia...
Rozejrzał się też po miejscu do którego przybyli. Cóż ciekawego można w nim odnaleźć poza ziemią i skałami? Co mogły kryć Grandlesy... o ile nadal tu były?
Jego niechęć do nich została jednak po części zwalczona, gdy to ciepło ognia dotarło do jego skóry, a blask przegnał grobowe mroki.
Uznał, że ewentualną rozmowę pozostawi, przynajmniej póki co, tym, którzy już gościli w tych progach...
EDIT: 24 reputacji. 444 posty. Razem 4 czwórki.
Czas na dziką zmianę stylu profilu! ^^
-
W tej chwili pożałował, że nie wziął ze sobą jakiegoś patyka, czy choćby i kawałka słonecznika. Poprosiłby Pikusia o przyrządzenie oddechem pochodni.
Wietrzyk, z braku lepszej alternatywy, nadal trzymał się wytyczonego szlaku, podążając w ślad za Kropelką. Starał się trzymać stosunkowo blisko - atmosfera tego miejsca była mu obcą, wszak w podziemie tak głębokie chyba po raz pierwszy zstępował - niemniej jednak, nie za blisko. Perspektywa dostania ogonem po twarzy także jakoś mu się nie uśmiechała.
W międzyczasie, zerknął także za siebie, o ile to było możliwe. Sprawdził, czy kolumna postępuje równo i czy kogoś przypadkiem nie zabrakło. A nuż kogoś klaustrofobia zdjęła tuż przed wejściem i nie dała szansy na wyrażenie obiekcji?
-Wszyscy tam w porządku, póki co? - powiedział głośno, czy też cicho zawołał... był przekonany, że echo tu nie śpi.
-
Z kropelką żalu w sercu, że z wody czarem się żegna, za Kropelką ruszył właściwą. Sądził, że dobrze uczyni, jeśli zrobi miejsce pozostałym, wkraczającym tu kucom.
- pomyślał -
Uznał jednak, że za późno, by się cofać.
-Czy długi będziemy iść tym tunelem... nim natkniemy się na Twoich znajomych Grandlesów? - spytał Kropelkę.
Podziemia chyba były mu trochę nie w smak...
-
Ojejku. No... to ja tu napisałem wyjaśnienie... w razie gdybyś miała ochotę...:
Kopyta zadźwięczały wesoło, pióra zanuciły melodię sfer.Pobiegł. Następnie poleciał - jego skrzydła, uderzając specyficznie o powietrze, wydawały dźwięk, niczym melodię.
Kojarzysz może talent Medley?
Ot. jego marna, niepełna podróbka...
Wędroga!Wędrówka oraz droga... no, z pewnością chociaż to zrozumiałaś.
Czas pieśni tułaczy, którym tu - tam zaledwie.Podróż mu się nie dłużyła, nie odczuwał upływu czasu, niczym Ci, którym na to życie schodzi.
I ruszył poprzez Słoneczników rzędy, łatkę na cerze świata.Spoglądając z lotu ptaka, porośnięte pola na farmach wyglądają niczym łatki, przyszywane do ubrań... czyż nie?
Żwawo, chyżo, ochoczo, niczym bryzy tchnienie.Tu nie metafora, a porównanie. Nic tu nie ukryłem, jedynie wymieniłem cechy jego lotu... przyrównując je do tak związanej z nim odmiany wietrzyku nadmorskiego.
Ciało mknęło, po równi na skrzydłach z nadziei i pierza.Leciał, pchały go do przodu jednak nie tylko skrzydła, lecz i nadzieja... pragnienie ocalenia kucyków.
Wśród kuców żywej tęczySą kolorowe, nieprawdaż?
igraszek niesyt gorzki, ciśnień ileś dzień i miejsce na karb wesołości złożyły.Czuł brak entuzjazmu, śmiania się bez powodu itd., który to tak często towarzyszył dotychczas kucykom... i wiedział, że spowodowane jest to splotem tak okropnych, niecodziennych wydarzeń.
Czuł, bladł, milczał.I wyczuwając atmosferę, nie odzywał się..
Rozkwitły szybokwiat kroplowy! Natury majestatycznej łzocieku urwisko!Wodospad...
Gdzież ślepię kamiennego olbrzyma?Maleńkie - na tle olbrzymiej skały - wejście do jaskini, niczym do trzewi potwora... Moria.
Gdzież poniżej ust klepsydry brzemienna katorgą rasa?Z ustami klepsydry jako jej środku, przez który przesypuje się piasek - dół oznacza czas, który już minął... kiedy to, w przeszłości, Grandlesy doświadczyły wielkiego żalu, ogromnej straty - ich domu, królestwa...
Rozogniony purpurowym momentum,Ta chwila bardzo wzburzyła jego emocje... a purpura tak często kojarzona jest z ogniem, wyrażającym żywiołowy, dziki nastrój...
wyczekiwał znaku, co w głąb otchłani zawieść ich miarkował...Czekał aż ktoś go zawiadomi, gdzie znajduje się ukryte wejście...
Haaah... kiepski pomysł z tego rodzaju postami?
Postaram się wymyślić coś innego, jeśli tego sobie życzysz.
Był rozrzewniony widokiem monumentalnego dzieła żywiołu, który tak kochał. I tu, na stałym lądzie stawił sobie pomniki... Przez gładką twarz Wietrzyka przemknął cień uśmiechu, nawet w tak czarną godzinę.
Zawierzył swej pierzastej koleżance. Niemniej jednak, z przyjemnością wylądował, pozwalając, by strumień opatulił jego nogi swym wieńcem.
Ruszył bez strachu poprzez grzywiastą ścianę wody, powoli, uginając się pod jej ciężarem. Pozwolił, by choć na chwilę spłukała z jego ciała troski.
Przekroczywszy próg nieznanego świata, otrząsnął się i przetarł oczy. Cóż to miejsce ich witało?
-
Kopyta zadźwięczały wesoło, pióra zanuciły melodię sfer. Wędroga! Czas pieśni tułaczy, którym tu - tam zaledwie.
I ruszył poprzez Słoneczników rzędy, łatkę na cerze świata. Żwawo, chyżo, ochoczo, niczym bryzy tchnienie. Ciało mknęło, po równi na skrzydłach z nadziei i pierza.
Wśród kuców żywej tęczy igraszek niesyt gorzki, ciśnień ileś dzień i miejsce na karb wesołości złożyły. Czuł, bladł, milczał.
Rozkwitły szybokwiat kroplowy! Natury majestatycznej łzocieku urwisko!
Gdzież ślepię kamiennego olbrzyma? Gdzież poniżej ust klepsydry brzemienna katorgą rasa?
Rozogniony purpurowym momentum, wyczekiwał znaku, co w głąb otchłani zawieść ich miarkował...
-
Ten oto obrazek ukazuje się w pudełeczku podręcznych emotikon, częściowo ukryty za oknem do pisania tekstu...
(Spalcie go na stosie, proszę. Właśnie pozbawił mnie pisanej z werwą, epickiej ściany tekstu... )
Edit: Widzę, że ktoś już zareagował. Dziękuję za pomszczenie mej pracy.
-
Wietrzyk rozejrzał się po zebranych. Zdecydował, że pierwszy wypowie się w tej sprawie:
-Chyba nie zaszkodzi spróbować, prawda?
Spoglądając na reakcję Pikusia, zrozumiał, iże zdecydowanie droga ta nie była urojeniem klaczki...
-Gdzież ten wodospad? Prowadź, proszę... - odpowiedział, mając nadzieję, że na co dzień ukazywany przez Kropelkę temperament nie obniżył na tyle zaufania grupy do niej, że zaprzepaści to ich szansę na podążenie nią.
Podążył śladem źrebaka, trochę dziwnie czując się jednak z tym, że w kopytach dziecka powierza los wszystkich.
EDIT:
Daaaw:
Equestria_Ponyland: Przygoda... (by Plothorse)
w Nightmare
Napisano
I król Grandlesów rzekł:
-To magiczna komnata, w której Bogowie spuszczają nam meble z sufitu...
Spoglądając na cudo, skrzętnie przez naturę kryte w miejscu takim jak to, Wietrzyk zaniemówił.
- uznał -
Uśmiechnął się z lekka. Jego troski stoczyły się poniekąd na bok, oślepione glorią tego miejsca.
-Ściany istotnie mają uszy - rzekł żartobliwie do Strzałki -Świat podsłuchał nas i wmieszał się do rozmowy.
Przyglądał się zafascynowany owym kryształkom...
Podążył wzrokiem także po ziemi... sądząc, że być może mógłby odnaleźć jakąś niewielką pamiątką, która byłaby mu kojącym amuletem podczas czarnej godziny... przypominając miejsca tak piękne jak to.
Zwrócił się do króla Grandlesów:
-Czy to jedyne takie miejsce w tutejszych podziemiach?