Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Plothorse

  1. [Ach, nareszcie zdobyłem od Różowej ten adres!]

    Drogie Inkie&Blinkie Pie

    Na wstępie Wam się kłaniam. Z odległych przybywszy lądów, niejedną pogłoskę słyszałem... o tym miejscu, jako i jego rezydentach. Od tego czasu, niczym ziarno ogniste w mym sercu, płonęła ciekawość, owoc wydawszy pragnienia sprawdzenia jak się mają sprawy w istocie. Dlatego też piszę... choć wiem, że ma mowa obcą, a zwyczaje innymi. Próbuję się dostosować, sobą nadal zostawszy... tymczasem jednak spytam... czy aby Wam nie wadzi... (1) Czy pozwoliłybyście, abym Was tytułował - chociażby powierniczkami głazonośnych rubieży?

    Darzę Waszą pracę wręcz umiarkowanie średnio-dużym zainteresowaniem! Potencjał ten wykorzystanym być musi... Raczcie zatem powiedzieć: (2) Jak pokaźny obszar zajmuje Wasza farma? (3) Jaka była historia, stojąca za jej powstaniem? (4) Jak wiele lat wstecz ona sięga? (5) Kim są najczęściej odbiorcy Waszych towarów? (6) Czy eksportujecie głazy, kamienie, kamulce i kamyczki także poza granicę Kucolandii, Equestrią zwaną? (7) Czy prowadzicie aktywnie jakąś reklamę waszych wyrobów? (8) Czy konkurencja w tej branży także zalicza się bezlitosnych? Zgaduję, że wasza farma kamieni zawdzięcza swą nazwę gatunkową istnieniu obfitych pokładów surowców na powierzchni ziemi... co zaś z tymi, które znajdują się pod nią? (9) Czy kiedykolwiek przeprowadziłyście z rodziną badania podpowierzchniowe, w celu sprawdzenia, czy aby teren nie pasuje na założenie kopalni? Z jakiegoś powodu nie sądzę, abyście potrzebowały myśleć o kwestii zmian w tej dziedzinie... jednakże, jak jest w istocie? (10) Czy teren farmy daje Wam perspektywę utrzymania w przyszłości? Mam tu na myśli zasobność terenu... (11) Czy posiadacie na swej farmie jakiekolwiek przejścia bezpośrednie w mroki podziemia? (12) Czy w miejscu Waszej pracy znajdują się może jeszcze skupiska materiałów, które być może do skał się nie zaliczają... a mimo to - są przez was zbierane, wykorzystywane, choćby i w celach komercyjnych? (13) Wspominałyście o najmowaniu robotników do pracy sezonowej... w jakim to zatem sezonie ich najmujecie? (14) Czy istnieje może jakiś szyld, symbol, logo waszej zorganizowanej działalności...?

    Nowy akapit, świeżości nieznanej herald... skromny, co słowa te pisze, pragnie oświadczyć - ten oto jest dla Was! Dlaczegóż w tym miejscu - spytacie? Bah! Najlepsze na koniec - marna to fraza, niegodna oddać powagi... dostojeństwo ostatnie przybywa, orszak swój przed się przepuściwszy... pragnę Was uhonorować, z moimi miernymi siłami... Najdroższe siostry babeczkowe, uczyńcie mi proszę ten zaszczyt, odpowiadając: (15) Czy sprawia Wam satysfakcję noszenie identycznych fryzur? (16) Czy to aby nie jakowaś norma, wprowadzona przez Waszych rodziców? (17) Czy może fryz ten dyktowany jest wymaganiami pracy na farmie? (18) Czy podobieństwo imion nigdy nie stało Waszym rodzicom i znajomym na przeszkodzie, gdy wołali jedno z Was z oddali... ot. gdy słuch po części zawodził, a uszy wychwytywały jedynie ostatni segment imienia? (19) Co sądzicie, o, niekiedy tak nazywanych, ,,żywych skałach", koralowcach? (20) Od jakiegoż to napoju preferujecie zaczynać swój dzień? (21) Jakie były Wasze ulubione bajki, zasłyszane w dzieciństwie? (22) Czy próbowałyście może na własne kopyto jakowejś wyprawy w nieznane, ot. tak dla samej przyjemności z niej? (23) Czy posiadacie w ogóle jakąś porę roku, w czasie której możliwym jest dla Was urządzenie takowej podróży - ze względu na brak konieczności pomocy w domostwie, czy też wokół niego? (24) Czy patrząc sobie w oczy, nie dostrzegacie czasem koloru słodyczy, na którą miałybyście ochotę? (25) Czy którakolwiek z Was lubi może tańczyć? (26) Próbowałyście może kiedykolwiek swych sił w balecie? (27) Co widzicie przed sobą, gdy zamkniecie oczy i pomyślicie o szczęściu? (28) Chodziłyście może kiedyś, jeszcze wraz z Pinkie, we troje, opatulone jednym szalikiem? (29) Próbowałyście już wspólnie udziału w jakimś rodzinnym konkursie?

    Ahhsshhh... mam jeszcze cały powóz pytań na podorędziu. Na dodatek jeszcze z kocioł i parę rondli... niemniej jednak, sądzę, że winienem się choć trochę powstrzymać... mam nadzieję, że nie napraszam się Wam się mymi pytaniami i żywię szczerą nadzieję, że będziemy mogli poznać się bliżej w najbliższej przyszłości..

    Pozdrawiam Was!

    Plothorse

  2. Pinkie spoglądała na swą przyjaciółkę, ukryta w krzakach. Jednorożcowata omniklacz była niedośmiechowana! Czas było działać! Niczym rozbrykane tygrysiątko, Różowa uczyniła to, co tygryski lubią najbardziej i hopsnęła na swą koleżankę, wywijając przy tym pociesznie swym puszystym ogonem.

    -Siemasz Twilight! Wiesz, że znam doskonały sposób na sprawdzenie, czy zdałaś!? Kotopultujemy się i sprawdzimy Twój test NIM Księżniczka to zrobi!

    Nim Twilight zdążyła zareagować, usadowiona była już na drzewie... przywiązanym do... Łaaaaaa! I poleciały.... wbiły się przez otwarte okna.

    Pinkie miała już na sobie swój szpiego - kostium! TAK! I już była przy kredensie! Nie, nie tym Kredensie... Tamten Kredens wyjechał. Właściwie była już wszędzie, jak to miała w zwyczaju czynić... niemniej jednak, chwyciła w swe kopyta kartkę leżącą na biurku i zaczęła czytać:

    -JEDEN! Czu pole interpolacji jest wprost odwrotnie proporcjonalne do fluktuacji antygrawitacji żołądkowej?

    -Ymmm... to chyba nie...

    -Zatem źle! Miałaś rację! Zawaliłaś!

    -... Co proszę? - spytała oszołomiona Twilight

    -Dokładnie tak! - rzekła Pinkie i na oczach swej przyjaciółki... rozpoczęła pożeranie Jej testu!

    -AAAAAH!

    -Nie ma testu, nie ma problemu, prawda?

    -Pinkie...!

    -A nie, w sumie to nie Twój sprawdzian. Twój pachniałby inaczej...

    -...

    I Pinkie ukazała test - nie zjedzony! Sztuczka... Różowa kontynuowała buszowanie, a Celestia patrzyła zza drzwi, uśmiechając się...

    -Pinkie.. sądzę, że nie powinniśmy tu być.. - powiedziała Twilight, starając się nadać sensowności tej bezsensownej sytuacji.

    -SMOOOK! - wrzasnęła Pinkie, wskazując na okno.

    Twilight otwarła oczy szeroko ze zdumienia, po czym zobaczyła ruszające się drzewa na horyzoncie. Chyba...

    -Ale jak to? Przecież nie powinny tu być... Pinkie, nie zdawało Ci się?

    -Nie, to na pewno coś takiego... wielkiego! I niebezpiecznego! I miało ogon! I kapelusz na głowie!

    I ruszyły tam razem. Na epicką wyprawę. Drżąc z podniecenia i takie tam, niepewne, czy zaraz coś nie zeżre Ponyville... czy jakiegoś tam innego miasteczka... jak to zazwyczaj w tego rodzaju światach grozi. Przedzierają się przez lasy Elfołazów, pola Krzakościsków, rzeki lawocieki, miodospady i tajemniczą wytwórnię tajemniczości... Jednakże, po godzinie szukania okazało się, że to świstak! Tylko, że zwalił pudło sreberek i dlatego góry się ruszały.... i dlatego było widać to z daleka... a dlaczego to zrobił? Jako, że Pinkie go o to poprosiła, naturalnie! A on za warunek stawił chodzenie w kapeluszu! Mistrz asertywności nauczył go zbierania swagu przed czarodziejkami, a Trixie odwołała audiencję... ach, w sumie, Twilight była na tyle zziajana, potarmoszona, rozogniona i zmęczona, że po wysłuchaniu relacji świstaka nawet się uśmiechnęła. Cieszyła się, że to koniec. I, że świata nie zeżarło! Wooohoooo! Tak bardzo się cieszyła, że Pinkie nawet nie miała Jej serca powiedzieć, że podczas tej wyprawy martwiła się kij razy oko o drzwi mniej niż podczas smęcenia po Canterlockim podwórku, z myślami wokół haniebnie zdanego na zaledwie 130% testu! Ach, jakże pięknie. Dookoła kolorowo i tęczowo, słonko świeci, a Twilight gapi się w chmury, myśląc, że w sumie fajnie, że są na świecie leniwe pegazy, bo w oczy nie nawala, gdy się w górę patrzy! Yay!

    Pół godziny później natomiast, z jakiegoś powodu znalazła się za pomocą Różowej w... innym miejscu, gdzie spożyły watę kokosową. Miało być wesołe miasteczko, ale horda przeszmuglowanych przez 4-tą ścianę ponyson nie chciała sprzedawać waty cukrowej po okazyjnej cenie w dni świąteczne. Próbowali z wdzięczności oddać co mieli Pinkie za darmo! Tralalala. Ta natomiast nie mogła pozwolić na zepsucie naturalnego, nie budzącego podejrzeń wrażenia, budowanego od czasu dłuższego! Gdy wreszcie zegarek Pinkie wybił właściwą godzinę, wieszczącą ,,za pięć wyniki testu Twilight" użyła swej RóŻoWeJ magi~i aby sprowadzić ją krętymi ścieżkami z powrotem do zamku, co na kryształowych jamach się wznosi... tak, Canterlot, rzecz jasna! Wychodzą na dziedziniec, gawędząc wesoło, fioletowa już w ogóle nie myślała o tym co będzie... ważne było to co było teraz. Przyjaźń, Pinkamena i inne cukierki. Wróciła nieśpiesznie do Celestii, porozmawiała z wszechwładczynią kucoświata i umówiła się na poprawę, bo 130% było jej za mało.

    Końiec. :yay:

  3. Fakt... co do odmian Pinkie.

    Niemniej jednak, będę się upierał w kwestii kolorów. Blinkie mniej ma w sobie tradycyjnej odmiany szarości. Sierści Jej bliżej do rozjaśnionego kobaltowego, aniżeli do marengo... natomiast jej grzywa podchodzi pod matowy srebrny... nie stalowy.

    Tymczasem grzywa Inkie jest grafitowa (choć przyznam - póki nie przyjrzałem się Jej samej z kreskówki, sądziłem, że to antracytowy... bah, jako kolor pochodzący od nazwy skały, równie dobrze by pasował...) Jej sierść to dopiero typowy szary...

  4. Nightfallheart:

    Zdziwiłbym się, gdybyś oczekiwał. :fluttershy4: Choć i dresy nas na ulicach rozpoznają, więc... :aj3:

    Co do nieśmiałości: spokojnie. Liczba osób takowych w naszym gronie jest niemała, co daje nam stabilizację na pewnym poziomie oraz tendencję do motywującego wzrostu formy >

    Ostatnio mamy sporo nowych osób... prawie na każdy meet ktoś nowy przychodzi - dlatego też nie masz się co obawiać. Uśmiechnij się i nie przejmuj. :pinkie4:

    Chemik:

    Wedle życzenia.. >

  5. Mm... sądzę, że muszę się zgodzić z przedmówcami. Khain nie słynął z cierpliwości. :lol:

    Co jednak sądzicie o eldarskich proroctwach tyczących się jeszcze nie przebudzonego Boga Zmarłych, Ynneada? Podobno ma się ukazać wraz ze śmiercią ostatniego z Eldarów i być na tyle potężnym, aby pokonać Slaanesha... co jednak stanie się później? Będziemy mieli jeszcze troje Bogów Chaosu... ponowne burze w spaczni, uniemożliwiające podróż przez Immaterium? Rozłam Imperium Ludzi? Wskrzeszenie Khaina i Team Fight ala Khain&Cegorach&Ynnead VS Nurgle&Khorne&Tzeentch? Może jeszcze do party Imperator wskoczy? :rainderp:

  6. Wiesz... co do żarcia - weź - ale po to tylko, aby samemu z sił nie opaść. Meety potrafią trwać i wyczerpywać zarazem, natomiast same przerwy pomiędzy wizytami w jadłodajniach potrafią być spore. Szczerze, przyniesienia tam czegokolwiek nikt nie wymaga... mm... możesz wziąć siebie. W zupełności wystarczy. :rd9:

    Co do przełamywania lodów... cóż - ja na pierwszym ognisku piekłem chleb z czekoladą i Skittlesy w przerwach pomiędzy kiełbasą, niemniej jednak otwarłem się dopiero, gdy popróbowałem konwersacji z paroma osobami... żarcie to nie klucz. Raczej ozor bym w tej pozycji postawił. :rdwild:

    Co do tego, czy łatwo nas zobaczyć... no, na różowo ubrani nie biegamy, jako i sztandaru nie posiadamy. Niemniej jednak, jeśli spostrzeżesz stojącą w miejscu grupę osób z kucykowymi przypinkami... to raczej będziemy my. :fluttershy5:

  7. Bellamino... sądzę, że należałoby zaaktualizować fakty. Wcale nie trzeba się zbytnio męczyć. Przerzuciłem parę stron i odnalazłem min. dosyć szeroko rozprzestrzeniony CM Inkie. Daję jeden przykład, co by strony nie zaśmiecać...

    Dołączona grafika

    Moim zdaniem pasuje nawet bardziej niż tamten. :derp2:

  8. Jak dla mnie... Inkie jest bardziej szara. Szara jest od kopyt aż po koniec pyska. Natomiast Blinkie jest szara zaledwie mniej więcej od zada po kopyta i od czubka łba po szyję. Natomiast szary kojarzy mi się z głazami. Głazy z farmą głazów. Dlatego też Inkie bardziej oddaje nastrój tradycji rodziny Pie. I stąd jej głazowata popularność. Co się zaś tyczy trzecioplanowych postaci... właśnie dlatego fani tak wiele z nich wyciągnęli, że mieli praktycznie wolną rękę przy ich kreacji. To prawie Tabula rasa... rzecz jasna, i pod bardziej rozwinięte postacie da się mnóstwo podpiąć... niemniej jednak, częściej obserwuje się w fandomie odwzorowywanie raczej utartych schematów zniekształcających obraz postaci... wszak niewiele pokusiło się o Applejackienę/Twilightienę, prawda? <Żesz... ale to brzmi...>

  9. Drogi Discorsie. Przepraszam za ewentualne pomylenie kolejności. Wszak być może chodziło Lemuurowi za rozpropagowanie samej Samotni, a tymczasem w odzewie ku temu wezwaniu... na jego oczach... zacząłem buszować w dziale alter ego jego podopiecznej. Dosyć dziwna, z lekka kontrowersyjna sytuacja, nie sądzisz? :aj3: Dlatego też wolę uprzedzić... że na wszystko przyjdzie czas. W razie czego. Co do planowania... taaak... bez przygotowania ciężko jest niekiedy nakierować współgraczy na taką, a nie inną decyzję. :ivXRI: Niemniej jednak... zawsze można zmieszać stare pomysły z nowymi... przedstawić je kiedy indziej... nic straconego. :wrWgR: Co do samego Szaleństwa... nie wypowiedziałem się chyba jeszcze za bardzo na jego temat. Otóż... gra wydała mi się poniekąd zbyt krótka... tak, to między innymi powód, dla którego zdecydowałem się ją przedłużyć. :twilight3: Szczerze - 3 pytania i finał? Krytyka... co do poziomu trudności chyba nie mogę mieć jakichś pretensji, jako że w dużej mierze był on generowany przez jakość wypowiedzi graczy. Prawie jak na konkursie... podobało mi się to, niemniej jednak liczyłem - zwłaszcza w finale - na coś, co ustawi graczy nieco bardziej naprzeciw nim samym. Postawi ich przed koniecznością dyskusji, mentalnej walki, choćby i mającej podjudzać do użycia broni, której było tam tak wiele... ot. ukaże niebezpieczeństwo wewnątrz niebezpieczeństwa - skoro był tu już przedstawiony taki potencjał... z jej Różowością spoglądającą na to wszystko nie tyle z góry, co z boku, komentującą zmagania, zaogniającą konflikt i śmiejącą się złowieszczo z boku. :crazy: Mm... być może spodziewałem się za bardzo wersji z poprzedniego szaleństwa (tak, przejrzałem, bodajże, część archiwum..) Byłem przygotowany na znacznie większą rywalizację i jej mi tu brakowało... w ogóle - wywodzę się z PBF-ów, w których, dla przykładu... moją 4 - tą walką (ze zdarzających się często) jest już pojedynek na śmierć i życie z innym graczem... z czego on machał kataną... a ja wygrałem, po utłuczeniu go skrzynką i przegryzieniu mu gardła. Taaa... :RmpP9: Co do misji Wesołej Kompanii... oraz shippowania Pinkie/Lovable... hmm... może zabawa w stylu ,,Randka w ciemno"? :5jsSt: Mm... posyłanie OC na spędzenie jednego, romantycznego dnia z nieznanym kucem w celu sprawdzenia czy aby do siebie pasują...?

  10. -1 puszka skondensowanego, słodzonego mleka. 300 ml.

    -1 paczuszka orzechów włoskich - całych

    -1,5 szklanki mleka.

    -0,5 do 1 szklanki mąki pszennej.

    -kilka łyżek miodu (polecam gryczany choć i inne się nadają. To raczej kwestia gustu.)

    -1 mocno miętowa miętówka. Ew. dwie przeciętne.

    -2 jaja.

    -Trochę wrzącej wody.

    -Szczyptę soli.

    Gotujemy mleko w puszce w rondlu z wodą. Zaznaczam - nie otwierając puszki. Około godziny do półtorej od zagotowania cieczy. Dłuższy czas nie zaszkodzi, byle nie przekroczyć go za bardzo... W czasie gdy oczekujemy na karmel, bierzemy pojedynczą szklankę mleka i wrzucamy miętówki wedle upodobania. Dolewamy trochę gorącej wody, aby szybciej się rozpuszczały. Asystujemy w tym procesie, mieszając. Byle nie nazbyt entuzjastycznie - wszak chcemy uniknąć zbędnego sprzątania... prawda? Jak się uda i z tym i z mąką to git. Jakkolwiek, to zaraz. Dodajemy miodu do mleka, ale dopiero gdy już mocno wystygnie (nie chcemy utracić witamin, prawda?) Na spokojnie z tym zdążycie, nie narażając się na dodatkowe mieszanie - ot. osobno dla miodu i miętówek. Te ostatnie długo się rozpuszczają.

    Gdy już osiągniemy jednolitą ciecz, bierzemy mąkę i wrzucamy ją do rondla. Zaznaczam - nie całą. Wpierw ostrożnie, z połowę szklanki. Dodajemy jaja, sól oraz zawartość miodowo-miętowego mleka (osobiście polecam do picia, choć wystarcza z łyżeczka miodu + minuta mieszania z miętówką). Nie zgadniecie co dalej... tak, mieszamy. I to bynajmniej nie ozorem. Do osiągnięcia jednolitej konsystencji. Ma się ciągnąć, trochę bardziej niż ,,lekko". W razie wątpliwości co do stanu skupienia - czynimy podobnie jak sprawdzając, czy makaron do spaghetti jest przyrządzony al dente:

    Spada praktycznie od razu = makaron niedogotowany/mikstura nazbyt płynna = gotujemy makaron dalej/dodajemy mąki.

    Nie spada = makaron przegotowany/mikstura nazbyt ciastowata = /dodajemy mleka.

    Spada dopiero po chwili = akurat!

    Jakieś kwadrans przed planowanym skończeniem gotowania karmelu należy rozpocząć rozgrzewanie piekarnika. 190 stopni.

    Otwieramy puszkę z karmelem Karmel powinien się z lekka ciągnąć, podobnie jak wcześniej przygotowana mikstura, jednakże nieco mniej. Konsystencję właściwą osiągnie dopiero po chwili ostudzenia. Nie czekając jednakże na to, wlewamy około 1/5 zawartości rondla do salaterki, którą umieszczamy w lodówce, natomiast kolejną 1/5 mieszamy

    Następnie bierzemy orzechy i nurzamy je w naszej ciastowej masie, tak aby pokryła je szczelnie, choć nie grubo. Nie zalecam robienie z tego ,,ładnych kul". Nieregularny kształt orzechów jest ważny, ubytki przydadzą się później. Czekamy, aż z nich skapie... a przynajmniej przestanie kapać z dużą częstotliwością Umieszczamy orzechy na blacie, pokrytym papierem do pieczenia. Niechaj stoją, jeśli to możliwe, pionowo. Jednakże, w razie gdyby były oporne, nie należy rozpaczać. ,,Leżące" można przewrócić na drugą stronę już w czasie pieczenia.

    Wkładamy nasze orzeszki w cieście do pieca. Czekamy aż się mocno zarumienią. W tym czasie zaczynamy podżerać karmel z lodówki, ponieważ zaczyna nam cieknąć ślinka w czasie obserwacji wypieku słodyczy, a karmel z puszki jest nadal na tyle gorący, że parzy usta w przypadku próby konsumpcji... a wszak nie każdy ma cierpliwość dmuchać, prawda? Zresztą, istnieje także inny powód ku temu. Karmel w otworzonej puszce zacznie ziębnąć i zmieniać stan skupienia. Nam potrzebny jest cieplutki i dosyć płynny.

    Po wyjęciu orzeszków należy je pokryć w karmelu, podobnie, jak wcześniej uczyniliśmy tak z ciastem. Wpłynie on we wgłębienia na orzechu, sprawiając, że będzie możliwe umieszczenie go na orzechach w większej ilości bez mało apetycznego ,,opływania nim". Należy pamiętać o tym, że jest on tu kluczowym elementem słodzącym wypiek. Taak... w każdym razie - krymorki są już wreszcie gotowe.

    Można się delektować zarówno nimi samymi.. jako i będącymi w towarzystwie herbaty, ciemnej czekolady, czy bitej śmietany - zależnie od gustu. Niezależnie od Waszego wyboru - życzę smacznego!

  11. Zainteresowała mnie, jeszcze za czasów rozpoczynania zabawy z Eldarami, pewna kwestia tycząca się ich Panteonu... jako i walki dnia powszedniego. Otóż, przeżyli nam dwaj bogowie - Cegorach oraz Khain. Z tym, że ten pierwszy się ukrył, a drugi został rozszarpany na strzępy. Niemniej jednak, nie zabity (czyt. nie pochłonięty przez zmęczonego tytaniczną batalią Slaansesha) Skoro, wedle tego co mówi kodeks, wszystkie fragmenty Khaina osiadły wreszcie w uriorytowych rdzeniach Światostatków, to czy nie byłoby możliwe... ponowne złożenie eldarskiego Boga Wojny? Wszak jego duch jest nadal żywy, objawia się w każdym z Awatarów, które przyszły na świat z jego szczątków.

    Ot. gdyby zebrać te wszystkie Światostatki razem... ciężkie do wykonania, zaiste... lecz to wszak nie prymitywna rasa. Choćby po części mogłaby się przemieścić poprzez Pajęczy Trakt (inną sprawą to, że rdzeni statków by nie wynieśli z ich obrębu) Nawet gdyby to nie było możliwe, ta cierpliwa, prawie nieśmiertelna rasa, zgromadziłaby się wreszcie - wcześniej czy później.

    Jedynym szkopułem wydaje się być kwestia Światostaków, które przepadły już po upadku... czy to za sprawą Tyranidów, Chaosu, czy czego innego... niemniej jednak - jak sądzicie? Czy ta, dzierżąca niemalże nekromantyczne zdolności rasa, nie byłaby w stanie wskrzesić Kaela Mensha Khaina?

  12. :twiblush2: Powiem tyle... gdy rozpoczynałem ,,przedłużanie zabawy" miałem tego nieco inną wizję... nakreślone plany wycieczki po działach forumowych, niczym na sesję RPG... wpierw wizyta w świątyni kanapki, później prośba do Bonbon o wypieczenie miętówek w karmelu, co by za doświadczeniem Twili skitrać jakiś chmurolot i udać się w wędrogę, poprzeplataną dziczyzną equestriańską, przygodami dnia codzienego wagabundów i łowienia dzikich smoków na wyżej wspomniane słodycze. Takie tam... wiecie, wyobrażałem sobie zorganizowanie całej sieci poddziałów w każdym z działów kucykowych i nie tylko... w których to zarządzający wcielaliby się w rolę swoich postaci i realistycznie odgrywając ich charaktery, uczestniczyli w zabawie - czy to pomagając, przeszkadzając, rozmawiając, dezinformując, czy nawet wyruszają razem z grupą w podróż. Taaaak.... tylko, że Pinkamena zwiała - a tego nie przewidziałem. :rd11: Zwaliłem początek, przyznaję przed samym sobą. Dzierżąc poczucie zawiedzenia grupy, przedłużenie zabawy wydało mi się nieco.... sztuczne i nazbyt spontaniczne. Ot. niczym wpół wypieczony pomysł, który zamiast ujrzeć światło dzienne, winien nadal grzać się w piekarniku. Sądziłem też, że sama zabawa dostarcza poszczególnym osobom miernej ilości satysfakcji. Cóż... nie spodziewałem się innego odzewu. Jestem pozytywnie zaskoczony, niemniej jednak planuję przyszłym razem nieco staranniej do tego podejść. Co do reklamy i odświeżenia działów, Lemuur - na mnie możesz liczyć... zacząłem wczoraj, choć co prawda nie wiedziałem czy chodzi Ci o samą samotnię... dlatego zacząłem od Pinkie, planując zabawić na farmie, a skończyć tu... w razie mej pomyłki, czy czegoś nie teges, przepraszam. :flutterblush: Jest na pewno parę spraw, o których jeszcze chciałem wspomnieć... jednakże, czas przerwy mnie ogranicza. Spodziewajcie się odzewu/editu.
  13. Zgadzam się poniekąd z przedmówcą. To efekt zarówno jej talentu, jako i doświadczenia. Zapewne na Farmie zaczęła, a później.. hah! Eksperymentowała. To by pasowało do jej charakteru. Jak wiadomo, nie każda impreza każdemu pasuje. Monotonia także zabija zabawę. Nasza kochana, randomiaszcza landryna, zapewne, miała okazję przetestować całą gamę różnych rodzajów imprez. Wie co kogo może ucieszyć... a przynajmniej się tego domyśla. Nawet jeśli nie trafi do końca, nadrabia to swoim charakterem/zachowaniem, prawie, że wymuszającym uśmiech na twarzy. Ot. jak szpieg, co napotkawszy wroga, który spostrzegł niedoskonałość przebrania... stara się grą swych słów zamaskować, zataić, wytłumaczyć logicznie, czy nawet odwrócić uwagę od wszelkich, budzących wątpliwości szczegółów. Choć sama Pinkie jako szpiega być może swego powołania nie odnalazła... niemniej jednak, wydawać się może, że ze swą niesamowitą czujnością mogłaby za takiego uchodzić. Ot. pytanie... Apple Bloom? ,,Czy można mieć dwa CM?" Cóż... Pinkie, przynajmniej według mnie mogłaby mieć etat jako... nie, bynajmniej nie szpieg. Jako inżynier. Mnogość działających wynalazków, które jest w stanie sklecić z pozornie niezbyt zdatnych do tego elementów jest zadziwiająca... jak choćby te, które ukazała w odcinku z Glidą... kij z tym, że i bez nich by się obyła - co pokazała, goniąc Dashie w czasie swych urodzin. Trochę jak orkowa magia z Warhammera 40k... może nawet nie wie jak to robi, lecz jej podświadome przeczucie... ot. różowy zmysł daje jej do zrozumienia co musi połączyć, by działało... co o tym sądzicie? Czy Pinkie nadawałaby się do zawodu inżyniera?

  14. Droga Pinkie! Pomysł z kolejką górską jest wyśmienity - to muszę Ci przyznać. Niemniej jednak, kombinacja pił i toporów, którą podałaś może zaowocować odrobineczkę zbyt głębokim peelingiem... co w połączeniu z lawą i miotaczami ognia może poskutkować opalenizną! Nie żeby było to coś złego dla kuca... ale dla Gummy' ego!? Och, nie! Widziałaś kiedyś brązowego aligatora? Przecież one są zielone... niebieskie i fioletowe w żółte kropki... ale żeby brązowe!? Tak być nie może! To naruszenie starożytnego krokodylego kodeksu honorowego, NIE zezwalającego nieoparasiolonym łuskowcom na noszenie barw czekoladowo-świąteczno-kwaśnych w dni powszednie! Zastanów się, czy naprawdę chcesz ryzykować poczucie honoru swego ulubieńca... jestem przekonany, że z Twoją pomysłowością nie będziesz miała problemu ze zmianą planów wystroju i dekoracji... jeśli chcesz, mogę nawet pomóc w przygotowaniach. Przyniosę moje eksperymentalne, żelkowe balony. Cóż Ty na to, Różowa?

  15. Samo przetrwanie jest jak najbardziej możliwe wewnątrz pajęczego traktu - sieci będącej po części światem materialnym, a po części osnową. Światostatki Eldarów są najzupełniej samowystarczalne i bezpieczne wewnątrz niej. Bah! Już jest tam jeden na trwałe skryty - sekretna ,,Czarna Biblioteka" Eldarów. Sam roześmiany Bóg Eldarów - Cegorach, był w stanie się tam ukryć przed Slaaneshem, zatem z pewną pomocą Arlekinów, pozostali Eldarzy nie powinni mieć problemów z ukrywaniem się tam. Jeśli Ci ostatni byliby w stanie zapieczętować wejścia do traktu, zapewne mogliby tam żyć nawet gdyby wszechświat zeżarł Chaos. Rzecz jasna, ta dumna rasa raczej szczezłaby, aniżeli skazała się na tego rodzaju więzienie, jeśli nie widziałaby w tym przyszłości... a wgląd w nią, co by nie powiedzieć, mają...

  16. To... piosenka, nie amv?

    Przyznam szczerze, że zapowiadała się obiecująco, jednakże... ciężko mi było przejść aż do końcówki. Dokonałem tego wyczynu i waham się pomiędzy wystawieniem średniej, a dobrej oceny. Ma swe dobre, acz i kiepskie chwile... Lecz ten posmak.... mm... może nie ta nuta? Kto wie, może komu innemu przypadnie bardziej do gustu...? Pozostałym użytkownikom forum polecam sprawdzenie tego i skonfrontowanie z moją opinią

    Tymczasem, coś ode mnie... takiego... niecodziennego:

    Princess Tutu ~ Hold me now

    http-~~-//www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=3NDnqGrgDpk

    Czytałem mangę, anime obejrzałem zaledwie fragmet. Na amv natrafiłem przypadkiem. Muszę powiedzieć, że wersja statyczna oraz animowana różnią się pomiędzy sobą fabułą...

  17. Battle Royale

    Ameryka nie dał kocicy spaść na cztery łapy. Nomp... ostra sieka. Nie to co w drugiej (nie masz bata na faceta z żelazną pałą. Kij Ci w oko, Broly!) Tam rozgrywka była... wyrównana? Jestem zadowolony z mej postaci. Nie jest jakaś okropnie potężna, nie broni się też tak dobrze jak taki Broly, niemniej jednak, pasuje do mego, preferowanego stylu walki... min. polegającego na stawianiu szybkości ponad siłę. (rozwalił mnie jednak jednak powolny powrót z przestworzy: ,,Nie! Ja do niego nie wracam!" Trzecia walka: ,,wrzuć monetę!" I łudź się, że pokonasz tego bossa. :lol:

    Shounen hero vs Shoujo hero

    Biedna czarodziejka... od razu przypomniałem sobie czemu z mych ,,Megamanów" zrezygnowałem. Ze względu na to, że nie mogła atakować (zbyt często) obszarowo jak np. taki Guts, ciężko jej było prowadzić tę batalię. Taa...

    Naruto ninja clash:

    Ciekawe spotkanie... niemniej jednak, to nie jednostronna rozgrywka przyciągała uwagę, a tło... a separatyści się dziwią, czemu w takim tempie droidy naprawcze tracą. :rainderp:

    Btw: Hmm... a zatem dożyłem usłyszenia tu utworu, który znałem. :yay:

  18. Miło mi to słyszeć. :rariderp: Mam prośbę. Przygotujcie już swe Karty Postaci, na tyle ile jesteście w stanie (i tak część trzeba będzie przedyskutować na miejscu. Niemniej jednak, to już nie winno zająć zbyt wiele) :cadance: Zastanówcie się, proszę, zwłaszcza nad swoją pracą (obowiązki, kontakty z innymi itd.) rodziną oraz miejscem zamieszkania. Nie musicie rozpisywać wszystkiego szczegółowo. Możecie na przykład podać po prostu ogólny zarys/zakres osób, z jakimi się spotykacie, a ja już coś przygotuje (w przypadku rodziny np. jedna wredna siostra na gracza. Ja już się zajmę wprowadzeniem stosownego armageddonu.):ajawesome: Po prostu potrzebuję wiedzieć dla kogo coś tworzę nim to stworzę. No i jak to zrobię... po prostu, w pewne kwestie przyjemniej wprowadza się poprzez sytuacje naturalnie występujące. Oczywiście, stary, dobry, latający fortepian zawsze gotów jest przyjść z pomocą... niemniej jednak, za pierwszego zwiastuna nadchodzącej zagłady lepiej robi budyń orzechowy, przyrządzany przez ukochaną sisotrzyczkę w Waszym czepku pływackim.:RAevk: Ostrzegę lojalnie, że planuję zapodać Wam dziczyznę, panowie. Wiem już, że co najmniej jeden z was będzie uważał za sukces samo wyjście z własnego mieszkania. :cGfSS: Niemniej jednak, zwykłego żywota (wcale nie oznacza to - szarego i nudnego!) także tam nie zabraknie. No i w razie jakichś ,,ale" dacie mi znać, a ja się poprawię na kolejne sesje. Ta..

  19. Rozumiem że nikomu się nie chce iść o 13:00 na kabaty jutro.

    Powiedz to mnie, który jeszcze teraz odrabia pracę domową na jutrzejszy poranek oraz wstaje o 6:00, byle ją skończyć. Przełożyłem lekcję, na wcześniejszą godzinę aby zdążyć. Mm... chyba jednak chce mi się iść. :rainderp:

    Edit: No dobra.. o 5:00.

    Choć nie powiem, ziąb nadal nieco trzyma. Sam najlepszego zdowia nie jestem... Uważam, że spotkanie/pójście gdzie indziej nie byłoby złym pomysłem. Tylko ile osób jeszcze zdąży przeczytać i przyswoić korektę w planach...? Oto jest pytanie.

  20. Swoją drogą, że Plothorse jeszcze sam nic nie skomentował :P?

    No zobacz... hipsta. Raz żem nie skomentował i zobacz co się z tematem stało. Mea culpa. :qKFPC:

    Dream Team (?) vs Shinryu

    Ciekawe... to rzeczywiście wyglądało jak walka z bossem. Zaletą tej walki było to, że dało się porównać obrażenia poszczególnych postaci nieco obiektywniej niż zwykle. Pod koniec, Ragna buzował energią, nie ma co. Kofeina na czterech przelana na jedną osobę, kek.

    Ta Miku pod koniec... :lol: ,,chłopaki... ja się już z wami nie bawię..."

    Cadence vs Discord

    To była dopiero walka!

    Od samego początku ziała wręcz akcją! Kto by pomyślał, że Księżniczka Miłości tak stylowo potrafi się bić! Iście różowy pas Hoofstyle' a... I ten finisher z asystą Sharmora pod koniec pierwszej rundy - miodzio! Więcej takich! Gdy Bóg Chaosu w 0:53 wywalił ją w powietrze, sądziłem, że to jej koniec... a tu taka kontra! Mąż użyty w charakterze maczugi! :cadanceawesome: Ten special na długo pozostanie w mej pamięci...

    Lecz co by nie powiedzieć, Discord ostro się wkurzył w drugiej rundzie. :trogcord: Ten ostrzał gumą balonową z trzynastokołowca dał się Kredensowi we znaki... co prawda, w 1:24 co poniektórzy mogli podnieść głowy z nadzieją, jednakże... Chaośnik nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa. Latający na Trixie Spike, rzygając bekonem, dopełnił dzieła zniszczenia...

    Runda finałowa! Księżniczka Miłości nie miała lekko... trawa zmieniająca się w tęczowe tentacle to jedno... Discord ujeżdżający napojoną kawą Pinkie to drugie. :pinkie3: Niemniej jednak, to co uczyniła Cadence pod koniec, dało mi jasno i wyraźnie do zrozumienia dlaczego naprawdę Hasbro uczyniło Ją alicornem, a nie zwykłym jednorożcem... :5jsSt:

    Więcej takich bitew! :N9EAZ:

×
×
  • Utwórz nowe...