Luna pewnie o tym wie, bo znając życie będzie chciała ze mną spac... jak pozostałe... więc będzie musiała załatwic do budynku. BTW... skąd ja ją kurwa wytrzasnę?
Mam tyle ryb, że starczy dla mnie, mamy i Night. Więc zajadamy się rybami. Spike pewnie wytłumaczył im pewnie jak działa Instynkt i czemu jestem tutaj przykuty... mimo iż chciałbym wyjśc.
Aha... spoko... Więc jeśli Delicate chce się położyc koło mnie to pozwalam. Obejmuje ja skrzydłem i zasypiam. Teraz czekac aż się zdecydują na moją proźbę.
- PRAWDZIWY Allan. Okazało się, że jestem pierwotnie Smokiem - tłumaczy to. - Co do obiadów, to zawszę można na Górze Chillad postawic większy dom... gdzie bym się zmieścił.
Tłumacze im całą historię, jak to było. Jak się wyklułem i w tym samym momencie zobaczyłem Twi, jak dorastałem pod Okiem Apokalipsy, i moją śmierc z ręki wrogich smoków jako jeszcze piskle. Resztę już znają.
Spoglądam na Infinity. - Chodzi ci o TEGO Apokalipse który okazał się moim RODOWITYM ojcem? Nie żyje. Drago gdzieś pewnie tu łazi i stara się mnie zabic za to pierwsze. Musisz go zabrac, on mówi, Że Apokalipsa to wzór do naśladowania.
Więc podnoszę się i używam zapalenia, podlatuje do nich i ląduje koło nich. - Witajcie moje skarby - powiedziałem. Po chwili wytłumaczam im kim jestem.
Uśmiecham się na widok jaj. Następnie kładę się na swoim miejscu i czekam aż wrócą. Staram się tak ułożyc by mnie nie zobaczyli. Nasłuchuje, czy schodzą tunelem, czy czekają na zewnątrz.
Więc idę do jaskini i siadam koło Night i czekam. Ciekawe jak zareagują na to, że jestem rodowitym smokiem. Ciekawe czy Rarity też raczą przyprowadzic...
Więc idę z Twi na zewnątrz. - Wezwij wszystkich tutaj, ale nie mów im o mnie. Wolę im sam powiedziec. Wybacz, że nie jestem dla ciebie idealny w tej postaci... ale poraz pierwszy nie czuje dziwnej pustki... Spika też by wypadało poinformowac.
Pod domem powinna byc jaskinia. Lądujemy tam. W niej jest też jedno z Wielu ukrytych wyjśc ewakuacyjnych. Miał to byc taras widokowy... ale zrobi się go na gniazdo smoka. Więc wysadzam wszystkich i zaczynam budowę gniazda.
- Aha... rozumiem... - powiedziałem torchę zawiedziony i lecę dalej w ciszy, przyśpieszając trochę. Ja tu robię za przewodnika, więc ja na przodzie pewnie jestem.