Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. (night) Spoglądam na Abyssa znów powstrzymany od włączenia. - Umiesz programować i zmienić mu osobowość? Widzisz jakieś wystające elementy sugerujące broń? Nie. więc uruchomię go - rzekłem i uruchamiam robota ignorując już wszelkie próby kontaktu... chociaż na wypadek strzelbę będę miał w gotowości. Tak czy siak oczekuje co się stanie.
  2. (Night) Spojrzawszy na Ray'a odpowiedziałem. - W połowie masz racje. Nie patrzyłbym na coś co je moich kolegów, i strzyliłbym jeśli to byłby mutant albo potwór. Jeśli to byłby kuc... to bym oddał konserwę. Tego mnie uczono od kołyski i tego będę przestrzegał. Zabicie kuca, jest złym rozwiązaniem. Nasza bogini w takich wypadkach nakazuje się podzielić jedzeniem a nie strzelić do biednego kuca. Rozumiem cię całkowicie... lecz strzelanie w pierwszej kolejności to jest naprawdę złe rozwiązanie - powiedziałem po czym jeśli się da... uruchamiam androida. Może nam pomoże dostać się do środka.
  3. Ach jak ja kocham premiery nowych filmów. I ten strach przed spojlerami do czasu, aż pójdzie się do kina.

    1. Cipher 618

      Cipher 618

      Ja zawsze "odcinam" się od (przede wszystkim) internetu i TV. Radio też wyłączam. Pojechałem na poranny pokaz i nie żałuję. Dzięki temu w pewnym momencie doznałem :pinkieo:, a nie przeczytałem w necie, że ojcem jest listonosz :rapidash2:

  4. (Night) Siedzieliśmy wtuleni w siebie do czasu, aż nie wróciła ekipa. Następnie widać, że niechętnie, ale wyszłem z jej uścisku i rzekłem do... zaraz... ANDROID!? Nie... opanuj się... nie jaraj się, równie dobrze, może być uszkodzony. Tak czy siak spoglądam na Abyssa i kiwam głową. - Robot może się przydać... jeśli działa. Co do źrebaka, pamiętaj, że to tylko źrebak. Co byś zrobił na miejscu jego? Widzisz jedzenie a nie jadłeś być może od wielu tygodni? Powierzchnia to nie jest bezpieczna stajnia. Widać, że źrebak nie jadł nic od bardzo dawna, więc się nie dziwcie, ani nie osądzajcie go za jego zachowanie. Dałbym głowe, że każdy by coś takiego zrobił - rzekłem i podchodzę do źrebaka. Przyglądam mu się i się uśmiecham do niego... nie groźnie. Spoglądam na Flare. - Konieczne jest trzymanie go w tej bańce? Można już go puścić? - zapytałem się jej, nie odrywając wzroku od dzieciaka. Po chwili podchodzę do androida i sprawdzam jak go można uaktywnić.
  5. Spring Love CHolera... nie mam mimo iż chciałam pakować wszystko. A walić to. Usłyszawszy słowa ogiera wyjęłam te Muffiny i podałam je ogierowi po czym spojrzałam na Wino. - Ja podziękuje, gdyż nie piję takich rzeczy - rzekłam po czym wyciągam z torby swój prowiant i zaczynam powoli go jeść. Ciekawe co się dzieje z Azure'm, mam nadzieje, że pilnuje naszej "przewodniczki". Tak czy siak trzeba ich szybko znaleźć nim stanie się coś czego potem pożałujemy.
  6. Wszystko ładnie fajnie... prawie. Nie ma tutaj jednej ważnej informacji, czyli jak się dowiedział o wyprawie a w obecnej sytuacji dlaczego się na nią spóźnił.
  7. (Night) Spoglądaliśmy na siebie z uśmiechem po czy złączyliśmy się w pocałunku który z przyjemnością odwzajemniłem. Kurwa wczoraj się martwiłem kogo dostanę do ekipy, bo ojciec wolał mi niespodziankę strzelić, a tak to tego wieczora mam fajną klacz z "Bronią Masowego Rażenia" jak to ojciec i nawet matka też tak skomentowała. Matka raczej żartobliwie ale ojciec nie... potem jak wychodził to wyjebał się na schodach z czego się śmiałem... bo on też się z takiej sytuacji śmiał jak się wyjebałem na strzelnicy. Nie mniej ta minuta która trwała, dla mnie i dla niej pewnie też zleciała ona bardzo długo... co mi się podobało. Po chwili kiedy oderwaliśmy swe usta on rzekła, że "to miłe" uśmiecham się i odpowiadam. - Miłe, to mało powiedziane. To było cudowne. Poczekajmy teraz na nich. Boje się pomyśleć co się działo pod naszą nieobecność. Uśmiałbym się gdyby jakimś cudem przyprowadzili źrebaka albo robota. Albo jedno i drugie - powiedziałem i zaśmiałem się cicho. Po chwili siedzimy wtuleni w siebie i czekamy na przybycie ekipy.
  8. KougatKnave3

    [Sesja] Wyprawa z Chrysalis

    Idąc przez miasto, Lilea spoglądała na nie z niemałym podziwem. Pierwszy raz była w miejscu w którym jest tyle istot żywych i czuła się przez to nieswojo. Każda Driada Brzozowa spędza życie samotnie, a tylko przez jeden dzień w roku był jakiś kontakt w postaci Obchodów Nocnego Światła. Bardzo piękne święto kiedy to siostry śpiewały razem Pieść Nocnego Światła, ku nadziei na wieczne życie lasu które chroniły. Wciąż w gotowości miała swoje czary na wypadek niespodziewanego ataku alchemików rządnych jej serca. Podczas wędrówki do miejsca gdzie zmierzała razem z resztą żywych istot zastanawiała się i pilnowała by nie zgubić listu który napisała ku pomocy jednego z młodych istot które spotkała. Kodeks nakazywał odzywać się tylko do istot godnych tego, a Królowa nie spełniła wymagań by Lilea się do niej odezwała. Dlatego napisała list, by mogła się przedstawić i jednocześnie nie mówić nic. Nie mniej sądzi, że przyda się wyprawie gdyż Driady mają naturalną zdolność Kartografii, przez co może być niezwykle pomocna w wyprawie mającej na celu odkrywanie nowych lądów. Po chwili weszli do komnaty i wszyscy usiedli, co ona też zrobiła. Dostali wszyscy jakieś dziwne karty na których były napisane jakieś słowa, z czego niektóre były znane Lilei. Z tego powodu od razu ją odłożyła i czekała na rozpoczęcie. W międzyczasie zorientowała się, że samica "kuca" który miał wypustkę na czole przyglądał się jej bacznie. Lilea nie przejmowała się tym, lecz wciąż była czujna na wypadek nadchodzącego zagrożenia. Zorientowała się, że ta samica się przedstawiła i dziwne coś o różowym kolorze pomachało, więc to oznacza, że rozpoczęło się przedstawianie. Wyciągnęła z torby wyżej wspomniany list i podała go królowej gdzie powinno być napisane. "Przykro mi z powodu takiego przedstawienia, lecz kodeks zakazuje się odzywać siostrą, chyba, że ufamy danej istocie. A my przestrzegamy go jak istoty żywe oddychania, czy coś podobnego. Nie mam imienia, lecz małe istoty które należą do twojego gatunku, nazwały mnie Lilea, one też mi pomogły napisać ten list. Przybyłam na te ziemię by wspomóc was swoimi zdolnościami natury i jako Kartograf, czyli do tworzenia map. Może piszę koślawo ale rysować umiem tak, że rzekomo mogłabym zostać malarką. Nie mniej mam jedną prośbę. Jeśli chodzi o moją nagrodę jeśli takowe istnieją to poprosiłabym o... dom. Swój straciłam dawno temu przez Alchemików z "Equestrii" czy jak się ona nazywa. Zabiły moje siostry i zniszczyły las w którym mieszkałam. Nie proszę o zemstę, gdyż ona jest sprzeczna z moją egzystencją, lecz proszę o pomoc w znalezieniu domu po wyprawie. To jest moja prośba" Po podaniu listu, czeka na odpowiedź władczyni.
  9. - Ich wojna trwa na północy. Poza lodowymi pustkowiami są jakieś Pustkowia wulkanów gdzie mieszkają "wielkie i zue stwory". Utrzymują linię, lecz kraj słabnie przez tą wojnę więc logicznie brzmi, że za jakiś czas może się ten front załamać jak nie znajdą wsparcia. Myślę, że moglibyśmy im pomóc... mamy pancerze wspomagane z którymi nawet Szpony Śmierci mają problemy z przebiciem, co wyrównuje szanse, mamy Vertibirdy, broń plazmową, a nawet Paręnaście grubasów z cholernym zapasem Minigłowic do nich. Przychodząc do nich wprowadzilibyśmy do tych stworów "demokracje" jak to RNK zwykło mawiać - zaśmiałem się lekko.
  10. (Night) Uśmiechnąłem się kiedy dowiedziałem się, że spodobał się jej mój pomysł. Przydałby nam się robot jako wsparcie, niekoniecznie militarne. Z robotem u boku było by prościej. Na przykład jak ich słynna siła była by prawdą, to mógłby nam otworzyć te drzwi. Mógłby pomagać nam w zbieraniu zapasów, a ja mógłbym się od niego nauczyć samych schematów i zasad działania robotów. To było by coś. Nie mniej muszą one mieć też jakieś źródło zasilania. Tak czy siak powinno się opłacić posiadanie kompana robota. Po chwili kiedy uciekłem wzrokiem, na nieszczęście to zauważyła i... się zaśmiała miło. Wtuliła się we mnie bardziej i ostrzegła mnie, że "bo jeszcze może skorzystać z niej". Cały czerwony a moje serce bije szybciej niż do tej pory. Wdech i wydech... spokojnie Night, będzie dobrze. - Oj, ale ja nie mam nic przeciwko - powiedziałem "grzejąc" ją mocniej. Oczywiście chodzi mi o uścisk. Teraz bardziej śmiało spoglądam jej w oczy i mówię. - Wręcz przeciwnie. Kiedy będzie trzeba, oddam ci resztę swego ciepła - rzekłem z uśmiechem do niej. No... widać już... jeszcze chwila a możliwe, że... TO się stanie... NIE CHODZI MI O TO ZBOCZEŃCY! Chodzi o coś... wcześniejszego... z głowami.
  11. [Night] Klacz usiadła koło mnie i zaczęła mówić o spaniu. W sumie, też byłem zmęczony. Cały dzień szliśmy i mieliśmy jeszcze potyczkę z Złakami, które dla mnie wyglądały jak Zombie z komiksów ojca. Też bym chciał by było tam łózko, albo nawet więcej, lecz nie napalam się na to, bo równie dobrze może się okazać, że w środku DOSŁOWNIE nie ma nic. Ja jednak liczę na jakieś zapasy jak broń, amunicja, leki czy najlepiej Mapa. Po chwili poczułem coś na moim barku... głowa klaczy. Mimowolnie się zaczerwieniłem, ale jak to ojciec mawia "Zawsze trzeba kontratakować, a jak się nie da, to wycofać i przegrupować, by dopiero wtedy przypuścić szturm". Więc Kopytem... obejmuje ją i tak sobie siedzimy, ona z swoją głową na moim barku, a ja ją obejmując. Usłyszałem po chwili jej słowa. - Nie chciałbym stracić kolejnych członków wyprawy. Nie mniej wiem, że bardzo trudne to będzie zważywszy na te okolice. Nie mniej... u mnie codziennością były patrole po Jaskiniach poza Stajnią by powstrzymywać potwory przed wejściem do naszego domu. Dla mnie akcja jest codziennością, lecz preferowałbym jakąś spokojną pracę. Może to dziwnie zabrzmieć ale... zafascynowały mnie roboty. W naszej stajni ich w ogóle nie było, a w większości rzekomo istnieją. Od zawsze chciałem się zajmować i studiować robotykę, lecz nasza stacja tego nie oferowała. Jednak możliwe, że na pustkowiach są one i przy odrobinie szczęścia mógłbym się nauczyć i zacząć zarabiać. Myślę by po tym wszystkim, jak znajdziemy "ziemie obiecaną", to wyruszę właśnie na pielgrzymkę... by spełnić swoje marzenie i stać się Konstruktorem Robotów. Gdybym tylko jednego mógł dostać - zaczęła we mnie rosnąć ekscytacja nikt nigdy nie widział mnie tak "podjaranego". Mam też nadzieje, że znajdziemy jednego w tym domu. Po chwili westchnąłem. - Ojciec zawsze się śmiał mówiąc "Roboty i inne mechy to zajęcie dla kujonów, którym mój syn nie będzie! BĘDZIE ON SZEFEM OCHRONY A POTEM PRZEJMIE KONTRO..." nie skończył, bo go matka wtedy walnęła patelnią mówiąc "nie bluźnij". Matka była szczęśliwa, że chciałem iść za marzeniami, lecz widziałem przez chwilkę, że miała nadzieje, że będę kapłanem. Wybacz mamo, ale nie jestem aż tak wierny - rzekłem z uśmiechem a potem spojrzałem jej w oczy. No... trzeba przejąć inicjatywę. Tak więc... do dzieła. - A co do ciepła, to w razie wypadku będę mógł cię ogrzać... - rzekłem cały czerwony uciekając wzrokiem. Wiem, miałem patrzeć w oczy, ale to zbyt... wiecie.
  12. Ja poproszę o Rise of the Argonauts
  13. Więc Spasee'i wraca na scene i tam czeka, aż przyjdą pierwsi goście. Całą czwórka powinna znajdować się na niej i oczekiwać tego samego. Jednak Spasee'ia wciąż nurtowało wiele pytań. Czemu spytał się wtedy panny Heart o te igrzyska? Nie wiedział czemu w ogóle przychodzą mu do głowy takie pytania. Nie mniej, będzie lepiej jak nie będzie już o tym wspominał, bo szef jeszcze go wyśle na przegląd... a to bolesne doświadczenie.
  14. [Night] Obszedłem kilka razy dom nie wierząc w to co widzę. TEN BUDYNEK NIE MOŻE BYĆ KURWA IDEALNY! MUSI MIEĆ JAKĄŚ SŁABOŚĆ! NIE MA KURWA BUDYNKU IDEALNEGO! Tak czy siak po 10 obejściu domu spoglądam na Infortunie. Mi już opcje padły, jeśli ona nie ma pomysłu... tak czy kurwa siak, wystrzeliwuje Flare. - Mi już opcje padły. Jeśli masz pomysł, to słucham. Ja wystrzeliwuje flarę - powiedziałem, ładując swój róg by użyć czaru flary. Mam nadzieje, że ekipa jest poza jaskinią. Po naładowaniu, kieruje róg w niebo i go wystrzeliwuje. Następnie siadam i czekam na odpowiedź Infortuni. W najgorszym wypadku może któryś z ekipy będzie miał pomysł. - Usiądźmy gdzieś. Trochę potrwa zanim tu ekipa dojdzie.
  15. KougatKnave3

    [Zapisy] FE: Przepowiednia

    Nightmare powiedziała, że jak podasz dobry sposób na dojście do ekipy to możesz dojść. No i jeszcze dobre KP ~Najtmyr
  16. [Night] Spojrzał na swoją kolbę. W sumie i tak nie była potrzebna. Spoglądam na Infortunie i rzekłem. - Jak na tyle lat, całkiem nieźle się trzymają - powiedziałem i zacząłem się rozglądać. Czekajcie. Jeśli domek jest na podwyższeniu, możliwe, że znajdę dziurę w podłodze przez którą wejdzie któryś z nas. Nie mniej po paru minutach lustrowania domu, mówię. - Rozejrzyj się za Alternatywnymi drogami wejścia do budynku - rzekłem i sprawdzam.
  17. (Spring Love) Było zimno jak cholera. Wyjście z portalu naprawdę mnie zmyliło. Tak czy siak sprawdzam czy wzięłam te olejki do pancerza. Jeden z nich dawał czasową odpornośc na mróz. Jeśli go mam, to mogła bym go dać Hardshellowi. Wtedy on by mógł nas zawieść do tamtego miasta nie obawiając się zimna. Szukam go.
  18. (Violet) Ukłoniłam się do Szefowej z uśmiechem i powiedziałam - Jak słońce, pani - i odwróciłam się. Następnie rzekłam do podmieńca. - Nie sądzę, że to wina "Żłobka" jak to ująłeś. W twym słowie czuć sporo pogardy, lecz pamiętaj. Nawet nowicjusz może okazać się wart. Nie lekceważ nikogo - rzekłam i ruszyłam w stronę Pani Mysthery. Mam nadzieje, że ten plebs co atakuje szybko się podda. Mam ochotę wrócić do biblioteki i kontynuować studiowanie tamtejszych ksiąg. Nie mniej ciekawe jak będzie mi się służyło pod rozkazami tej osoby do której idę. Może ekipa będzie bardziej znośna od tej. Nie mniej muszę to ścierpieć... nienawidzę tego oddziału. Walczę dla zła, bo mój fach jest zakazany u tych dobrych... i ta strona daje mi większą wszechstronność w działaniu. Mimo iż umiem władać kosą, to jednak wolę walkę na dystans. Walka tym orężem to bardzo piękna sztuka... można powiedzieć, że walka to dla mnie taniec... i tak też to wygląda.
  19. (Night) Cały czas na nią patrzyłem. Jak się pytam kogoś to zawsze się na niego spoglądam. Uśmiechnąłem się do niej, a następnie powiedziałem. - Moja strzelba ma wytrzymałą kolbę, więc raczej powinna wytrzymać. Ewentualnie, możemy się schować a ja z ukrycia wystrzelę w kłódkę, czym unikniemy odłamków. Nie mniej chciałbym by drzwi zachowały się w jak najlepszym stanie. Kolby mi nie szkoda... bo i tak używam magii... więc mogę spróbować - powiedziałem i wyjmuje strzelbę - Odsuń się - rzekłem po chwili, by potem walnąć kolbą w kłódkę, tak by się otworzyła.
  20. (night) Uśmiechnąłem się na widok domku. - A ja głupi spodziewałem się jaskini. A tu taki dom się trafił. I do tego jeszcze nie otwarty. POMYŚL CO TAM MOŻE BYĆ! - powiedziałem podekscytowany. - Jedzenie, amunicja, broń. Wszystko. Musimy to jakoś otworzyć - powiedziałem za zachwytem, a potem po uspokojeniu się, z powagą. Trzeba to jakoś otworzyć. Spoglądam na moją klacz... na towarzyszkę i się pytam - Masz jakiś pomysł? - spytałem się, sam myśląc.
  21. (Night) No, przyjęła i nie będzie mi tu marznąć. Zajebiście. Teraz rozglądać się za kryjówką... trzeba znaleźć coś gdzie będziemy mogli odpocząć. Usłyszałem słowa przez które lekko się zaczerwienilem. Zaczerwieniłem się bardziej jak poczułem coś na moim policzku... matko... spojrzałem po chwili zakłopotany na nią. - N... nie ma... za... co. Bbbbardzo ddziękuję - powiedziałem i zacząłem się rozglądać za kryjówką dla ekipy... choć kurwa idę za blisko.
  22. (Night) Uśmiecham się do niej. Zatrzymuje się na chwilę i rozglądam uważnie. Następnie ściągam Kamizelkę (Podstawowy pancerz Ochrony KAŻDEJ Stajni), a potem koszulę która była "w Zestawie", następnie okrywam nią klacz, z lekkim zawstydzeniem. - Powinno pomóc - rzekłem. Zakładam spowrotem kamizelkę i ruszamy dalej. Po chwili mówię - Pierwszy raz słyszę, prócz słów matki oczywiście, jak ktoś mówi, że jestem Przystojny. To ja się powinienem dziwić. Urodę masz taką, że przebijasz Kosmicznie te klacze które ojciec często chciał mi podrzucić, i to nie jest żart - rzekłem. Spojrzałem jej w oczy. - I nie ważne czy masz swoje "Fatum" czy nie. Zawsze znajdzie się ten który przetrzyma dla ciebie zmasowany i potrojony atak twojego "Niewidzialnego Przyjaciela", tylko i wyłącznie dla tego, by być z tobą - rzekłem mówiąc wyraźnie o jej Pechu, którego jeszcze nie widziałem. Ona... zaczyna mi się podobać nawet bardzo. - I wiesz, musi być taki ogier. Jak to Matka mówiła "Druga połówka nie musi być koniecznie tam, na drugim końcu globu. Może być ona bliżej i w miejscu w którym się jej nie spodziewasz". Zawsze mi to mówiła kiedy tatuś się wtrącał w tych sprawach - Nie mniej wciąż przy okazji rozglądam się za miejscem na kryjówkę. - To, że też nie miałem "laski" przy sobie, jak to koledzy z Ochrony mówili, powodowały ataki śmiechu i docinki. Nie przejmowałem się tym gdyż jak za dziecka jestem przekonany w Prawdomówność słów mojej matki... nie bez przyczyny jest Najwyższą Kapłanką.
  23. (Violet) Spoglądam z zaciekawieniem na moją szefową. Ciekawe co się stało, może gryfy nas zdradziły, może Rebelianci nasz zaatakowali. Kto wie, ale zapewne się zaraz dowiem, gdyż moja kochana szefowa mnie oświeci. Po krótkiej chwili, spoglądania na nią mówię. - Zaatakowali nas. Tylko nie wiem kto - powiedziałam spokojnym głosem.
  24. (night) - Nie miałem nigdy Klaczy. Z dwóch powodów. Pierwszym był Ojciec, który "sprawdzał przeszłość" KAŻDEGO kogo przyprowadziłem do domu, a potem dokładna kontrola. Po drugie... jakoś nigdy nie miałem odwagi podejść do żadnej - powiedziałem lekko zakłopotany. Czyli nie ma... ciekawe, że aż tak powiem. - Co nie znaczy, że ojciec nie próbował... zwykle tylko dla swojej korzyści. Nie można było tego nazwać związkiem... raz się spotykaliśmy i mówiliśmy nie. Ja z powodu, że "Chce sam znaleźć tą jedyną", a one zazwyczaj z powodu mojego wyglądu odmawiały. To oznacza, że bogiem piękności nie jestem - zaśmiałem się na moje słowa. - Ale nie... nie mam i nie miałem klaczy nigdy. Zbyt nieśmiały na to jestem, jak mówiłem - powiedziałem. Kichnęła wcześniej. - Jest ci zimno? - spytałem się z troską.
  25. (Night) Zaśmiałem się cichutko - Byłbym wdzięczny - rzekłem z uśmiechem do niej. Nastaje cisza... po kilku minutach napadła mnie myśl. No... milszej osoby nie spotkałem. Uwagi Ojca o tym bym uważał na każdego członka ekipy mam gdzieś, Flare, Abyss... Infortunia... oni są dobrymi kompanami... jak na razie. Jednak Abyss mnie zdenerwował. Jakim on cudem się dostał do Ochrony? Przecież ten śmiech nie pochodził od osoby normalnej. Że kogoś mi takiego przydzielili. Nie mniej dobrze jest. A to, że straciliśmy kompana... to inna sprawa. Nie mniej... - Wiesz... Cieszę się, że wydostałem się ze Stajni. Patrząc w niebo wciąż z automatu zadaje se pytanie "gdzie sufit?", mimo iż wiadomo jaka jest odpowiedź. Prawda, jest tu sporo niebezpieczeństw... jak nam mówili. Ale... nie jest tak źle. Przynajmniej dla mnie - rzekłem. W niej jest coś co sprawia, że się uspokajam... że złość z automatu ucieka i biegnie w nicość. Lubię ją... nawet bardzo. - A jak się ty trzymasz? Zostawienie Rodziców i swojego ogiera musiało być trudne - dodałem po chwili. Musi mieć. Nie wierze by taka klacz jak ona, nie miała kogoś... specjalnego.
×
×
  • Utwórz nowe...