-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Ja przytulam ją mocniej i odpowiadam całusem... teraz zobaczymy jak odpowie... mam nadzieje, że w korzystny dla nas sposób. Więc czekam jak Milly odpowie na moją odpowiedź...
-
Westchnąłem. - Mogłem się spodziewać. Tak czy siak, nie zmieni tego nic. Jesteś moją, żoną a ja twoim mężem. Oboje nie zginęliśmy... znaczy, ja tylko na chwilkę... ale to wciąż znaczy, że jesteśmy razem. Nawet Capo po tobie płakał... choć nie wiem, czy dlatego, że umarłaś, czy nie zdołał cię w porę zaliczyć, czy z obu, nie myślę o tym. Tak czy siak... zaczniemy od nowa? Wierz mi... może obecna rodzinka jest... specjalna, ale da się z nią wytrzymać... Capo ma nawet stałą dziewczynę, więc wiesz... zmieniają się czasy.
-
- Wiem... chciałem przetrzymać to... chciałem by to uczucie minęło, jednak... nie dało się. Ona była ZA bardzo do ciebie podobna. W kilku chwilach nawet myślałem, że to ty... Ghost uświadomił mi w podziemiach pewnego miasta... że ciebie już nie odzyskam, że straciłem cię na zawsze. Pogodziłem się z tym, że nigdy już cię nie zobaczę. Więc postanowiłem zaryzykować. A tu się okazuje, że moja żona, żyje i nie dawała mi znaku życia... czemu? Nie wiem.
-
Westchnąłem. - Możemy teraz otwarcie pogadać... powiedz mi co ci leży na sercu, nic nie stoi nam na drodze. Chodzi o to, że od urodzenia byłem w PLR? To ci przeszkadza?
-
- Co zrobisz... po tym wszystkim. U mnie wciąż jesteś mile widziana - powiedziałem do niej z uśmiechem. Druga wspólna rzecz. Oboje mamy hopla na punkcie czystego wyposażenia.
-
Więc zatroskany ojciec. Systematycznie podaje jej wodę. Następnie idę szukać Milly i od razu się pytam jak się z tym czuje... wciąż jesteśmy małżeństwem... więc muszę się jej spytać.
-
Patrzę na to z nadzieją... mam nadzieje, że nie spieprzy się w połowie drogi. Proszę, proszę, proszę proszę, proszę, niech się to uda, BŁAGAM!
-
Więc wstaję tak by nie obudzić Milly i podaje Deli jeśli się obudzi galaretkę. Mam nadzieje, że pomoże, nie chce by znów cierpiała przez kolegów w szkole.
-
Więc kładę się i obejmuje Deli. Mam nadzieje, że ta galareta wypali. Nie chce by z Deli znów się nabijali... jak to Turkus rzekł. Ona jest najważniejsza dla mnie, nawet od rodzonej matki...
-
Więc... sprawdzam czy Milly z nami spać będzie. Tak czy siak, Deli będzie. Jestem jej ojcem i musi dzisiaj być przy mnie. TAk więc Sprawdzam czy Milly już śpi.
-
Z uśmiechem ją tulę... i sprawdzam czy jej stan pozwala wyjść poza ambulatorium, a o łaźni nie wspomnę. Milly i tak jest na mnie obrażona... więc, pewnie spać ze mną nie będzie dzisiaj chciała.
-
Więc powoli ją biorę do łazienki i zaczynam myć. Ciekawe co myśli sobie Milly o Delicate... i co porabia reszta. Milly się nie tego pewnie spodziewała, ale... nie musi z nami być.
-
Więc siedzę z nią cały dzień... ciekawe czy Milly przyjdzie. Tak czy siak, zajmuje się nią do czasu, aż trzeba będzie jej podać tą galaretkę. Mam nadzieje, że będzie dobrze.
-
- Dobra... widać nie ma tulenia, że żyje - powiedziałem trochę smutny i robię według instrukcji Mamusi. Robię tak by się najadła i Napojiła a następnie idę na strzelnice, by poćwiczyć.
-
Prowadzę matkę do Deli i czekam, aż coś zrobić lub zdiagnozuje. Czekam z niecierpliwiony na wyniki. Mam nadzieje, że Deli będzie do uratowania... nie wiem, co by było bez jej skrzydła.
-
Więc udajemy się w miejsce gdzie wiadomo mamy dojść do domu Turkusa.
- Ciesze się, że znów cię widzę, mamo. Zaufaj mi, u mojego Pracodawcy nie stanie się wam krzywda. To dzięki niemu w końcu żyje... lecz... widzisz, że wróciłem do dawnego wyglądu.
-
- O... obawiam się, że to nie możliwe. Jej stan jest poważny, a przeniesienie jej, tylko jej zaszkodzi. "Mój Pracodawca" uratował już rodzinę królewską z Kryształowego Imperium, więc nie musisz się nas obawiać. "Nasz Wspólny Przyjaciel" gwarantuje, że zagrożenie wkrótce minie.
-
Otwieram swój hełm. Jak mnie tata nie rozpozna, to się zaśmieje.
- Witaj... jest problem z Delicate, i "Alicorn który patrzy" pozwolił mi przyjść po pomoc do ciebie. Czy mogłabyś nam pomóc? - spytałem się jej. Mam nadzieje, że tak.
-
Więc wchodzę do sali tronowej i czekam na swoją kolej. Nie pozna mnie, bo w hełmie... ALE NA STO PROCENT BĘDĘ MIAŁ ESKORTĘ. Ah... ta technologia F.E.A.R.
-
- Dobra... pojadę tam sam... będzie łatwiej - powiedziałem po czym czekam na ostatnie słowa Turkusa przed moim wyjściem, potem wychodzę tak by trafić blisko domu mojej matki i ojca.
-
Zamykam pudełeczko... - Lecę po matkę. Wiadomo gdzie ona teraz przebywa? - Spytałem się Turkusa. Mam nadzieje, że wszystko z nią w porządku. Wiem, że żyje bo zabić moją matkę to trudne zadanie jak nie wybrany dotknąć Lucy w Formie włóczni.
-
- Zostawię nanity, jeśli się dowiem gdzie można znaleźć najbliższego DOBREGO lekarza... chyba że... moja matka. Ona była Lekarką w Wiosce kiedy byłem mały... w bandażach i medycynie była równie dobra co w duszeniu... znaczy tuleniu mnie.
-
Westchnąłem. - To co mam zrobić? Odciąć skrzydło mojej córce, bo zanim znajdę odpowiednią do tego osobę, to skrzydło będzie już do wyrzucenia. Już raz była okaleczona, nie chce by była taka znów... powinieneś mnie rozumieć skoro mnie obserwowałeś.
-
- Dzięki ci... masz u mnie dług - powiedziałem i pobiegłem z strzykawką do Deli a później aplikuje ją w jej rozszarpane skrzydło, modląc się, żeby się udało. Proszę, proszę, proszę.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Odrywam swoje usta... - To... co teraz? - spytałem się patrząc na nią z uśmiechem. Capo... thix wielkie. Całe 8 lat mi wmawiałeś, że jej nie zobaczę, a teraz się z nią tulę...