-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Jestem tutaj. Śpij spokojnie, a ja postaram się naprawić twoje skrzydło - powiedziałem i ją usypiam, następnie... biorę się za leczenie skrzydła. Jeśli będzie trzeba, to użyje implantów.
-
Głaskam ją po głowie. - Spokojnie - powiedziałem po czym podpinam ją do aparatury która polepszy jej stan. - Sposób Lily? Co masz na myśli - Zainteresowałem się.
-
Jak wrócimy to NATYCHMIASTOWO biorę ją do sekcji medycznej i zaczynam ją badać. Mam nadzieje, że skrzydło będzie do uratowania. Więc po powrocie, idę w mówione wcześniej miejsce. Z Milly lub bez.
-
- To ja kochanie... - powiedziałem po czym biorę ją na ręce, jeśli pozwoli. Następnie idę z nią do helikoptera. I kładę ją na jednym z siedzisk, by potem wrócić do kryjówki.
-
- D... Deli - Spojrzałem na nią załamany. Przykucam przy niej - T... to ja... Tatuś, pamiętasz obrazek który narysowałem? To ja... twój tatuś - powiedziałem cofając się lekko by wystawić ręce by mogła do mnie podejść... jak mi uwierzy.
-
Podchodzę tam i spoglądam tam. Po drodze staram się ich przekonać, że to ja... choć wciąż wiem, że wyglądem ich nie przekonam. Powoli, otwieram szafkę by zobaczyć co tam jest.
-
- To ja... Allan... otwórzcie proszę - powiedziałem ściągając maskę. Następnie czekam aż otworzą, jak nie... to staram się wciąż tam dostać.
-
Ląduje i wychodzę - Czekajcie... zaraz wrócę - powiedziałem i wchodzę do środka... jednocześnie uważając na Lamarra, a jego też szukam. Podchodzę do drzwi i pukam.
- Halo...
-
Kontaktuje się z Milly. - Co się dzieje? Nie ma ich tam? Z tego co wiem, powinni tam być - powiedziałem. Tak czy siak, ląduje by zabrać ekipę. Potem się wznoszę i czekam na odpowiedź.
-
Przynajmniej Paliwo zaoszczędzimy. Szukam miejsca gdzie mogę ich posadzić, a następnie się wznoszę i czekam na rozwój sytuacji. Sądząc po godzinie... Capo i Ghost też tam powinni być.
-
- Wszystko gra... musimy jak naprędzej iść po moją... rodzinkę. Dzisiaj ja pilotuje - powiedziałem i idę do kokpitu, i szykuje Helikopter do Lotu. Twilight, Luna i Rarity wiedzą jak wyglądałem za człowieka... więc powinny mnie od razu rozpoznać.
-
Upadam na ziemię i chwytam się na za tamto miejsce i wydałem głośny dźwięk. Bolało i to ostro... wstaję i opieram się o ścianę...
-
Chwytam ją za rękę i patrzę w jej oczy - Dzięki temu co się stało... wiem jak rozpoznać gniew. Wiem... jesteś na mnie obrażona. Ja to czuje... ja to wiem, bo cię znam jak nikt inny.
-
- Mogłaś mi dać jakiś znak... chyba, że ci Turkus zabronił. Ja... chciałem być ci wierny, lecz... wybacz, po prostu, byłem załamany, że cię nie spotkam już nigdy więcej... że przeze mnie zginęłaś... nawet po poślubieniu Twi... czuje ból po twojej stracie.
-
- Słuchaj... mam wrażenie, że nie za bardzo się cieszysz z obecnej sytuacji. Możesz teraz mi powiedzieć, jesteśmy sami - powiedziałem patrząc w jej piwne oczy. Nie zmuszam jej.
-
Przed ruszeniem podchodzę do niej. - Możemy zamienić słówko w cztery oczy? - spytałem się. Jeśli tak, to idziemy w ustronne miejsce, jeśli nie, to wsiadamy do Helikoptera.
-
Więc jem i sprawdzam ukradkiem czy jest tutaj Milly. Będę musiał z nią pogadać po posiłku... w końcu... jest moją żoną tak jakby... byliśmy zaręczeni i wzięliśmy ślub, a skoro żadne z nas nie umarło... ja umarłem, ale nie na stałe... to oznacza, że nasze małżeństwo wciąż aktualne.
-
Heh... wstaję i idę sobie zrobić coś do jedzenia. Coś mam wrażenie, że... ona nie za bardzo cieszy się z naszego spotkania po latach. Idę do kuchni zjeść sobie coś.
-
Więc... obejmując Milly, czekam aż się wybudzi... była rannym ptakiem... co dawało jej czas na zastawienie pułapek, głównie na Capo. Więc czekam, aż się obudzi.
-
Kurwa... trzeba się definitywnie udać po Deli. Sprawdzam co z Milly... mam przeczucie... że coś na mnie spogląda... mała ciekawostka nie na Temat... albo na Temat. Milly była... WIELKIM TROLLEM... kochała żarciki. Zbereźne lub nie.
-
Podnoszę rękę do góry by przeklnąć Turkusa... ale pierdole, za bardzo zmęczony jestem. Kładę się do łóżka i zasypiam. Jutro mu trochę pogrożę... a on mnie rozsmaruje na ścianie. Tak czy siak... idę spać.
-
- Do życzę dobrej noc - powiedziałem i teraz idę do kwatery... boje się co tam zastanę. Jeśli Turkus jest na serio taki jak ja... pewnie pewną panią... która jest w obecnej mej ekipie...
-
- Dobra... zostawię was... jutro z rana udajemy się po Twilight... jakieś wieści o nich? - spytałem się jej. Mam złe przeczucia, że proste to nie będzie...
-
- Turkus mnie przywrócił... - Powiedziałem. I JEDNOCZEŚNIE WYSYŁAM INFO DO TURKUSA, BY TAK MÓWIŁ... bo raczej w wersje z niewykorzystanym Zmartwychwstaniem nie uwierzą - ... Wiem... jestem piękny... i skromności mam mało... ale wróciłem. Jutro udajemy się po resztę rodziny.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Idę do Turkusa i informuje go o stanie Delicate, a potem pytam się, czy może coś poradzić, czy mam szukać jakiegoś lekarza. Modle się by umiał coś zrobić.