-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Wyraźnie się skrzywiłem... - Co to było? Czułem się, jak by mi ktoś rozrywał skrzydło... - powiedziałem łapiąc za miejsce gdzie to skrzydło miało by być. Po chwili jednak powracam do normalnej postawy.
- Zrozumieliśmy... nie zawiedziemy ciebie.
-
Stajemy w rzędzie - Jesteśmy gotowi... - powiedziałem do niego. Zaraz się dowiem, co będzie naszą pierwszą misją. Kogo mamy uratować, co zniszczyć czy cokolwiek.
-
Złączam ręce i zaczynam nimi ocierać. - No to będzie rozpierdol... Dobra, jeśli gotowi, to idziemy do Turkusa po pierwszą misje - powiedziałem i idziemy do jego gabinetu... Sali tronowej... czy co on tam ma.
-
Wija dobieram Karabinek Briggs, Dwa pistolety, Wyrzutnie Rakiet... czyli standardowy ekwipunek Mechanika. Widać, że Turkus Eye ma ekwipunek i technologie oddziałów F.E.A.R... tak dla pamięci... sprawdzam czy ma także pojazdy.
- A czy Turkus ma tutaj pojazdy? Przydałyby się.
-
Cholera... nie patrzyć się w wiadome miejsca... Sprawdzam jaki sprzęt ma ten gość. Milly ma pewnie snajperkę... to nawet widać. Więc patrze co ma ten gość...
-
Biorę Karabin, i ubieram pancerz dowódcy polowego, po pewnie takowy jest. Spoglądam na Ekipę i sprawdzam co oni mają. Jeśli Turkus jest w całości taki jak ja... (Bo coś mi mówi, że mam po nim charakter i upodobania) to już wiem jaki będzie miała pancerz Milly... OSTRO ROZPRASZAJĄCY. DO tego maski muszą być.
-
- Dobrze... o pierwszej misji nam powiesz zaraz, więc idziemy po sprzęt - powiedziałem i z resztą ekipy idziemy do zbrojowni. Milly na przodzie... wciąż nie mogę uwierzyć, że jednak żyje.
-
- ... to co? Kto to jest, i jak można go pokonać? - spytałem się. Mam wrażenie, że zaraz usłyszę coś co mnie DOSŁOWNIE zwali z nóg. Więc słucham monologu Turkusa.
-
Odwracam się do Turkusa - Więc... co z naszym sprzętem. Potrzebujemy go, jeśli mamy walczyć z tym... właściwie kto to jest? - spytałem się go. Następnie z nim i resztą ekipy po sprzęt. A właśnie... ukradkiem sprawdzam, czy Mutacja Luny (Dwa członki) wciąż działa... coś tam czytałem, że powinna być... ale jakoś nie wieże.
-
- Czyli... wybaczasz i między nami jak dawniej? - Spytałem się z lekką nadzieją. Tak... już tak blisko... już prawie się udało... teraz czekać na odpowiedź.
-
- Wiem, że jesteś zawiedziona... że osobę którą chciałaś zabić była twym mężem - chwytam ją za ręce - ... Jednak... nie chcę cię znów tracić... wybacz... bałem się, że mnie rzucisz, a Turkus ci na 100% pokazał jak się zachowywałem po twojej śmierci. To jak? Sama mówiłaś, że idealni nie jesteśmy.
-
- To powiedz mi? Co miałem zrobić? Powiedzieć to kobiecie którą kocham i jednocześnie maniakalnie próbuje mnie dorwać? Gdybym ci powiedział, to bałem się, że nie pacząc na nasze wspólne chwilę, "zabijesz mnie i obedrzesz ze skóry a głowę nad kominkiem powiesisz" to twoje słowa. Albo w ogóle się nie spotykać, i patrzeć, jak mój lud umiera przez wasze ciągłe ostrzały i zabijanie cywili. Powiedz mi...
-
Westchnąłem...
- Myślałem, że Turkus ci powiedział. Pamiętasz, misje w której mieliśmy zabić Prawdziwego Przywódce PLR? - spojrzałem na nią. - Ten prawdziwy Przywódca... wydawał ci rozkazy. Nie nazywam się Allan Johnson... tylko Allan Al-Bashir. Prawdziwy Leader PLR...
-
Odwracam się do Turkusa - Więc... potrzebujemy sprzętu, jeśli ma nam się udać - powiedziałem - Dopracowana ekipa. Amerykańska Snajperka, Niemiecki Haker i Irański Leader... widzę, że ciekawie się będzie pracowało.
-
- Ciebie też kojarzę... raz zaoferowałeś nam pomoc, jednak podczas wykonywania zlecenia, zapora USA zniszczyła ci komputer. Wybacz... ja i mój brat, podaliśmy ci złe koordy.
-
- Wybacz za to... po prostu... myślałem, że cię nie zobaczę - i całuje ją lekko i odwracam się do tego chłopa... - Jak cię zwą?
-
- To... że cię tam wysłałem... od tamtego czasu... czuje się winny... - powiedziałem i puściłem ją. - ... i za to, że mam już rodzinę... a mówiłem ci, że będzie celibat po twej śmierci...
-
Powoli wstałem w takim samym tempie podchodzę do niej i lekko ją popycham by sprawdzić czy jest prawdziwa... jest... inaczej... bym nie był AŻ tak wystraszony. Po chwili z impetem ją tulę.
- Wybacz... Wybacz...
-
Cholera... patrzę na nią w szoku... i siadam z wrażenia na krzesło... którego nie ma więc siadam z impetem na podłodze... moja dupa... i lekko się cofam.
- M... Milly? Ale... ty... nie żyjesz od 8 lat... - powiedziałem lekko wystraszony... ZAJEBIŚCIE! THE WALKING DEAD IN REAL LIFE!
-
Eee... oślepłem... przypatruje się jej dobrze by dowiedzieć się kto to jest... jest mi znana... ale nie wiem kto to... cholera... moja pamięć. Więc... kto to jest?
-
- Posrało cię? Chodzi mi o ich bezpieczeństwo. Jeśli wrócę... i powiem im o sobie, to ten mój morderca dowie się i znów wróci... a drugi raz nie mam zamiaru umierać. Trzeba coś innego wykombinować - powiedziałem zastanawiając się.
-
- ALE WYGLĄD... nie jestem Allanem jakiego pamiętają... a poza tym, kiedy rozniesie się wieść, że zmartwych wstałem, to odrazu będę na celowniku, jak reszta mej rodziny. Nie chce ich narażać... i dobrze to wiesz.
-
- TYLKO MNIE NIE SŁUCHAŁA. Mój ojciec był poprzednim właścicielem, a nie wspominała mi o tym by mój ojciec coś takiego robił. Nawet za czasów kiedy go nienawidziłem. Poza tym... nikt go już nie powstrzyma. Ja jestem martwy... i raczej nie wrócę do domu... a nawet jeśli... to nie mam w nikim pomocy - wskazałem na swój wygląd...
-
- Mogła nie posłuchać... MOICH ROZKAZÓW W POŁOWIE NIE SŁUCHAŁA, A U INNYCH SŁUCHAŁA BEZ SZEMRANIA. Tylko mnie tak traktowała... u poprzednich... u Galaxa wykonywała wszystko, nawet jeśli czyny były gorsze od czynów Hitlera. A u mnie, to niekiedy odzywa "Nie chce" "Nie mam Czasu" i "Półgodziny... muszę dospać". Nie gadaj, że nie miała wyboru... bo miała...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Ból, jakby ktoś rozrywał mi skrzydło na strzępy... ale nie ważne... minął. Więc mamy ruszyć niezwłocznie? - spytałem się go. Pewnie tak... bo czuje, że coś się święci.