-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Nie wiem... nie wiem jak wam dziękować... gdyby nie wy... pewnie umarłbym tam z wycieczenia... albo z głodu - powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem... i wyciągam kopyta by ją przytulić... ale szybko je chowam... wiem, że stroni od takich rzeczy.
-
- Kiedy będzie mogła wyjść? - Spytałem się odetchnąwszy z ulgą. Dobrze, że nic jej nie jest. Dzięki niej, teraz jestem wolny. - Co z moją... Oprawczynią - powiedziałem. Mam na myśli Rarity.
-
Uśmiecham się - Ale czemu jest w tej kuli? - spytałem się Luny. Trochę dziwnie tak wygląda... bezbronna i taka krucha... patrze na to z niepokojem. Dawno jej nie widziałem.
-
Biorę Tabletkę i popijam wodą. Następnie uśmiecham się na widok Luny... ciesze się, że po tym epizodzie z Galaxem nie przestała mnie lubić... zwłaszcza za to co jej Galax zrobił.
- T... tak. Mam tyle py...pytań. Jak... mnie... znaleźliście? - spytałem się słabym głosem. Matko... trochę im to zajęło, nie ukrywam...
-
Zaczynam się rozglądać i patrzę na tą kulę. Następnie wołam, przywołuje lub cokolwiek, by się go spytać co z tą kulą i czemu widzę tam Delicate... przypomina chomika w plastikowej kuli.
-
Niestety... za późno...
- Z... p... źno... - zdołałem wyjąkać... jestem za słaby by ruszać kopytami jeszcze, ale staram się je podnieść trochę... matko... 4 miesiące przykuty do łóżka i gwałcony bez ustanie...
-
Uśmiecham się lekko na ich widok i wciąż zjadam porcję które matka mnie karmi. Więc... jestem w domu... jak na razie to nie sen... widać, że z oczu zaczynają mi lecieć łzy...
-
Staram się ją jeść... pięknie... czuje się jak jakiś Niepełnosprawny, że wszyscy muszą się mną opiekować. I Like This. Staram się otworzyć oczy i zobaczyć kto jest przymnie... kto stoi koło mnie...
Nie chcieliśmy urazić żadnych niepełnosprawnych czytających te sesje. Nie bierzcie tego na poważnie, gdyż to zdanie zostało tutaj użyte z braku wyboru. Przepraszamy za to słowo.
-
Ja wciąż nie mogę nic zrobić... jestem zbyt wychudzony, zmęczony i głodny. Jedynie co mogę robić, to słabo oddychać i cicho pojękiwać, ciężko mi teraz mieć cały czas otwarte oczy... ja... nie wytrzymam...
-
Patrzę na niego... mimo iż go nienawidzę... jestem mu wdzięczny... wciąż jednak za słaby jestem. Głodny... karmiła mnie tak bym mógł przetrwać, ale jednocześnie bym nie mógł uciec w razie czego... wiec jestem trochę wychudzony. Nie mam nawet sił by mówić... Więc nie mogę zrobić, żadnej reakcji, prócz wolnego i słabego oddychania... nie wiem, jak długo już pociągnę...
-
Westchnąłem. Pewnie podirytowana, więc będzie bolesny numerek. Zamykam oczy i obracam głowę tak by nie widzieć kto przychodzi... udaje nieprzytomnego, to zwykle na nią działa uspokajająco... ale i tak łzy lecą mi z oczu...
-
Westchnąłem... straciłem już jakąkolwiek nadzieje, na pomoc... ratunek... już raczej nie przyjdzie... jak ja... tęsknie za dzieciakami i Twi... chciałbym je zobaczyć... ale nie mogę...
-
Czuje się... słaby... zaraz... padnę z wycięczenia... za dużo razy... resztkami sił walczę o wolność, i stawiam opór... tylko już tyle mogę zrobić... nie uda mi się uciec.
-
Płyn na twarzy, już zdążył zejść... otwieram oczy... i patrzę na nią załamany z wypływającymi łzami. Jak bym mógł coś powiedzieć, to znów bym powtórzył "Czemu" Albo "Ufałem Ci"
-
Robię cokolwiek... COKOLWIEK BY UCIEC! Nie chce... ale... wiem, że mnie znajdą... to ostatnie miejsce do którego się udałem... na pewno mnie znajdą... a wtedy... zapłaci...
-
Jęknąłem. Nawet przez zamknięte oczy łzy mi przeciekają... nie rozumiem... błagam... zostaw... ja nie chce... robię cokolwiek... wiercę się, uciekam biodrami...
-
Znów się tak czuje... tym razem przez najlepszą przyjaciółkę... po moich oczach zaczynają spływać... łzy. Tak, to jedna z bardzo niewielu rzeczy które potrafią mnie przyprawić o płacz... gwałt na mnie albo na moich bliskich.
-
Przed jej zakneblowaniem powiedziałem z załamaniem - Czemu... - potem już miałem zajęte usta. I znowu to samo... i tak dzień, w dzień co dziennie to samo przez najbliższy... nieokreślony czas.
-
- Dobrze... więc ostatnie pytanie możemy darować - powiedziałem i spojrzałem w okienko - Mogę zabrać ją do stołówki by mogła napełnić żołądek? W końcu obiecałem jej to.
-
Nie bądźcie śmieszni... ona nigdy na to nie była chora, a gdyby była to bym teraz ja miał niepowstrzymaną chcice. Czekam na to co się stanie... ale podobnie się zachowuje jak podczas tego.
-
- Miło mi... - powiedziałem z uśmiechem. - Mieszkasz gdzieś niedaleko, od miejsca gdzie się spotkaliśmy, czy w jakimś większym skupisku, kucy - spytałem się. Standardowa procedura... jeszcze to i następne pytanie i będzie wolna.
-
Więc się całkowicie odprężam i czekam na to co się stanie... więc... znów się to dzieje... jak widać, nie potrzebnie jej wybaczałem... tylko wtedy uśpiłem swoją czujność...
-
- "Nie poradzi sobie z ewakuacją?" Sama nie wiesz co mówisz. Ta fregata już nie raz zaskakiwała. Ten statek łącznie zniszczył trzech żniwiarzy, z czego jeden sam dosłownie wraz z Gethami rozpieprzył obronę cytadeli. Na solówie zniszczyliśmy potężny okręt Zbieraczy, a potem ich planetę macierzystą. Ten statek może i jest mały, ale wiele razy manewrowałem nim tak, że powinni mi odebrać licencje na pilota Fregaty.
- Zgadzam się z Jokerem. Gdybym wiedział, że możemy stracić Normandie, nie wysyłałbym Ekipy Alenko. Ale twój plan jest dobry, lecz koloniści nie wsiedli by do waszych statków - powiedział Hackett.
- Są nieprzewidywalni, i nie cierpią syntetyków jak wy. Zostaliby na planecie, nawet jak by nad ich głowami latało by nawet z 20 żniwiarzy. - dodał Major.
-
Więc zaraz zaczną mnie szukać. Lucy pewnie beze mnie nie pójdzie, więc będzie POWAŻNY problem. Staram się uwolnić z kajdanek... czymkolwiek, inaczej tu zostanę... nie wiadomo ile.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
No to wyciągam kopyta by ją przytulić... potem ją szybko puszczam... - Jak się trzymała reszta dzieciaków, pod mą nieobecność? - spytałem się jej. Na razie, Luna jest moją jedyną skarbnicą informacji...