-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Nie... Sprawdzam ile pozostało do stworzenia tego robota... bo już mnie te myśli męczą. No chyba, że ona zaproponuje, ale to się nie wydarzy... po przeniesieniu NMM do ciała robota, cza iść spać.
-
- I nie dziwie się. Z tego co wiem, to Celestia nie ma na mnie nic prócz wykrycia mej magii której już tam nie ma. Więc nie może pokazać dowodu, a to, że strażnicy wkroczyli do Federacji i mnie złapali na samym skrzyżowaniu w Centrum Los Santos... to raczej nie stawia nikogo w pozytywnym świetle.
-
- Jak Celestia i ogólnie cała Equestria zareagowały na to... wiesz... na moje aresztowanie - spytałem się Luny. Ciekawi mnie jak to wszyscy przyjęli... wiem jak to Twi i dzieciaki przeszły, ale inni mnie ciekawią.
-
Odgonie jak NMM dostanie się do Ciała tego robota... martwi mnie ta cisza Luny. Spoglądam na nią.
- Czemu tak cicho siedzisz... może pogadamy? - spytałem się jej. Rozmowa nas zbliży... albo i nie, czas zobaczy jak to się wszystko wyjdzie na karcie, czy na biało, czy na czarno.
-
Więc prowadzę ją do stołówki i daje jej to co dzisiaj maszyna zrobiła... może nie są to rarytasy... ale zapewnia wypchany brzuch do następnego obiadu jutro... Po nałożeniu, niosąc obie tace, siadamy przy obojętnie jakim stoliku i podaje jej wolną porcje.
-
Więc odpinam jej kamizelkę i zwijam ją by się nie pomięła... na później się przyda. Prowadzę Lunę do stołówki gdzie zjemy coś... na obiad.
- Jesteś głodna? Zbliża się pora obiadu - powiedziałem i ruszyłem z nią do stołówki.
-
Wstaje i spoglądam na Lunę...
- Chodź idziemy na górę... - Powiedziałem i podszedłem do wyjścia... spojrzałem na nią. - Nie zaatakujesz mnie? - spytałem się. Mam zamiar, ściągnąć jej tą kamizelkę która sprawia, że nie może używać magii.
-
Nie teraz... teraz to trzeba czekać na to ciało. Siadam koło Luny.
- I co... wierzysz mi teraz? Nie będziesz opętana przez NMM... dostanie ciało Robota i nie będzie ci podskakiwać - powiedziałem patrząc w jej oczy.
-
Podchodzę do NMM.
- Za godzinkę będziesz miała ciało... to tego czasu posiedzisz sobie we mnie, oki? - spytałem się NMM. Mam nadzieje, że się zgodzi... bo na prawde się chyba lubimy jak przyjaciele... matko...
-
Wrzeszczę do Lucy.
- A JEST W STANIE JĄ PRZYNAJMNIEJ URUCHOMIĆ? BO POTRZEBA TEGO CIAŁA! - wrzasnąłem do Lucy. Nie musi być kompletne to ciało, wystarczy by biało tułów i głowę.
-
- Spokojnie - powiedziałem po czym kucnąłem w stronę krzaków gdzie NMM poszła,
- Chodź tutaj... - powiedziałem. Staram się jakoś ją tutaj przywołać, bo zdaje się, ze nie ma wobec mnie złych zamiarów. Nawet słodko tak leżała.
-
- Chyba że... NMM po czasie spędzonym w Allanie, wykształciła... poszłuszeństwo i rozwagę. To już nie jest Prawdziwa NMM. To jest już coś podobnego do niej... Pamiętam, że Rade tworzył jakiegoś robota kobietę... LUCY, SPRAWDŹ CZY RADE SKOŃCZYŁ TEGO KOBIETO-BOTA!
-
- Wybacz... to co trzymam to NMM... we trójkę ją zniszczymy... ale będziesz musiała mi pomóc powstrzymać gryfy. Celestia ci nie uwierzy, tylko powie, że staram się cię omamić, ale to nie prawda. Nie umiemy kłamać, podziękuj Papillon.
-
- Może to ci poprawi humor - powiedziałem i wbijam jej kopyto w brzuch... nie by ją zranić, moje kopyto przeniknie przez nią i wyciągnie NMM. Potem jak ją wyciągnę to wołam Lucy.
- Trójka Alicornów da radę zniszczyć NMM. Ty, Lucy i Ja...
-
Spojrzałem na nią pytająco.
- Może... co? - spytałem się przekrzywiając łeb. Nie rozumiem, może tak, może nie, może nigdy JEST WIELE PO MOŻE. Musze wiedzieć konkretną odpowiedź.
-
... Niech będzie jeszcze zemną.
- Więc, jak... mogę w każdej chwili wyjąć NMM i ją zniszczyć na twoich oczach, ale będę cię potrzebował. To jak? Pomożesz mi - powiedziałem patrząc się na nią. Co ja gadam, oczywiście, że mi nie pomoże...
-
Podniosłem kopyto by coś powiedzieć... zwias...
- Eee... tego... kurwa, sam nie wiem... moją wadą jest ta jebana chcica. Kiedy Allan był na tyle durniem by lecieć po tą dziwkę, zwaną Rainbow Dash, i sam się dał zarazić Nimfomanią, to nie pozbył się jej dostatecznie... JA JĄ KURWA WCHŁONĄŁEM... lecz nie zarażam. Według moich obliczeń... kiedy dostałbym nowe ciało, nie miałbym już takiej chcicy... ale nie wiem, za mało to badałem.
-
- Bo bałem się, że nie będziesz chciała mi pomóc i... odrzucisz mnie. Allan kocha Twilight, a ja ciebie. Można nas rozdzielić, lecz to wymaga śmierci tego ciała... ale wiem, że to ciało ma niewykorzystane Zmartwychwstanie... daje ci obietnice, że zaraz po wykonaniu mojego planu... strzele se w łeb - dla demonstracji zrobiłem pistoletem bez naboi gest, przykładam do głowy, mówię "Paf" i odkładam go. -
-
Westchnąłem...
- Allan, dwa dni przed opętaniem przez NMM znalazł coś... konkretnie spisek. Pewien Gryfi Możnowładca, planuje odbudować Imperium Gryfów które istniało 400 lat temu. Chce zabić przy tym wszystkie alikorny. W tym ciebie i Twilight. TO ciało było od dawna podzielone na dwa fronty i miały inne zainteresowania. Allan, czyli ta dobra strona jest miły i uprzejmy, lecz łatwy na sugestie i byle jaką retorykę. Ja, Galax, czyli ta złą strona, jestem przeciwnością. Narodziłem się wraz z śmiercią tego skurwiela Abdula, ojca tego ciała. Jeśli chodzi o miłość, to oboje jesteśmy do tego zdolni. On Kocha Twilight... nie wiem czemu... a u mnie wyszłaś ty... nawet nie wiesz jak na Allana to wyszło. W jego pierwszych dniach, po ty jak wysłał list do Celestii, myślał, że ty go odbierzesz. Wtedy się ciebie bał najbardziej... głównie przez tą biedną kafelek w sali tronowej. Kiedy mówił, że "Zrobisz z niego tapetę" to ja dodawałem "... Ale od pięknej Istoty", potem sam nie wiedział o co chodzi. Gryfy chcą władzy, jak zwykle, ale Allan nie wiedział jak zrobić tak by one już nic nie wywinęły... wiemy, że coś planują, lecz nie wiemy co planują.
-
Więc robię wszystko by jej ulżyć, SPRAWDZAM CZY NIE UCIEKNIE I NIE ZABIJE MNIE. Potem przenoszę ją na chwile do ogrodu pod ziemią gdzie zrobię coś ala księżyc by mogła powrócić do normalnego stanu. Siadam koło niej na ławce...
- I jak, lepiej?
-
Więc wysłano dyplomat. Nagle jeden z Cylonów, złapał jakieś dziwne transmisje... pochodzą one z księżyca Saturna. Cylon je odtworzył byś mogła ich posłuchać, bo zakładał, że się przydadzą.
- "Do układu wkroczyły Gethy... sporo tych statków... jednak nie oznakowanych"
- "A czy to na pewno Gethy? Nie wydaje mi się, że by w ogóle były tam jakieś Gethy. Powróciły do układu Quarian, i tam zostały. Mam wrażenie, że one czegoś chcą"
- "Nie bądź dzieckiem"
To wszystko co usłyszeliście.
-
Spuszczam na dół wzrok... spoglądam na nią...
- Allan już dawno nie żyje... poświęcił się by móc powstrzymać zagrożenie... pozostało tylko jego Alter-Ego... Lord Galax - powiedziałem i podchodzę do Ceili.
- W czym miałby ci pomóc, Hymm?
-
Więc otwieram w dachu PANCERNĄ szybę by trochę księżyca mogło ją popieścić. Jak to nie pomoże, to oznacza, że mnie życie nienawidzi. Więc jak to pomoże to idę sprawdzić jak RADE sobie radzi w tworzeniu.
-
Więc robię wszystko by miała ułatwione zadanie, by szybko i sprawnie mogła przejąć nad nią kontrole. Mam nadzieje, że nie będzie komplikacji... musi przejąć kontrole do jutra.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Jedyne wolne łóżko... raczej połowa łóżka to moja... kurwa dylemat... westchnąłem.
- Jest problem... bo nie wiem gdzie będziesz spać, czy wracasz do Canterlotu - powiedziałem spoglądając na nią. Ciekawe co wybierze, ma możliwość powrotu do domu.