-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Podchodzę do niej z szatańskim uśmiechem z zamiarem zg... Nie! Jebie się po głowie...
- Po co tutaj przyszłaś... mogłem cię teraz zgwałcić a potem zabić, gdybym się nie opanował - powiedziałem.
-
Fabryka ma to samo co mój dom. Czyli jest po mojej stronie... czyli pozostawiam iluzje, mnie rozklejającego się a następnie w niewidzialnośći zachodzę Lunę od tyłu.. NIE W TYM SENSIE ZBOCZEŃCY JEDNI! By ją powalić i przykuć.
-
/\_/|___________________________________________ (zatrzymanie akcji serca). Parzę na nią przerażony. Ona zawsze jest po stronie swojej siostry, więc jest tutaj tylko z jednego powodu. FORMACJA PANCERNIKA!
- Nie BIj... Nie BIj... Nie BIj... Nie BIj... Ja nie chciałem.
-
No to biorę latarkę i świecę w tamtym kierunku... pewnie to matka chce mnie nastraszyć czy coś. Ale mam wrażenie... że to nie mama.
-
Czemu ja kurwa nie mogę zasnąć? Pierdole, wstaję i idę robić tego robota... może podczas pracy dane mi będzie zasnąć.
-
Poczucie winy... dwa razy zdradziłem... matko, to już się robi niedorzeczność. Jutro powiem Lucy, że takich rzeczy będzie koniec... że nie można od razu faceta do łóżka zaciągać. Wpierw kolacja, romantczny nastrój, itp... dopiero później jak się uda to do łóżka.
-
- Jak ty... z resztą, nie ważne - powiedziałem i ruszyłem by mieć to już za sobą... heh, chyba Celestia to przewidziała.
-
- Umowa to umowa - powiedziałem do Lucy. Nic nie mówić Twi, Lucy wie, żeby nie mówić... jak powie... to na serio, będę spierdalał na ziemię. Więc wstaję i odwracam się w kierunku wiadomego pokoju.
-
Więc pałaszuje jedzonko swoje jak bym od dawna nic nie jadł... dwa dni na breji z celi i kaktusach, to można zgłodnieć poważnie...
-
Podchodzę do niej...
- Skąd ty masz kanapkę? - spytałem się niemal zaskoczony tym co ona je. Serio, kanapki się nie spodziewałem.
-
- Dobra... do następnego razu - powiedziałem i teleportuje się spowrotem do kryjówki... i szykuje się na atak Lucy. Ja się jej zaczynam bać...
-
- Obiecuje ci... za jakiś czas się to skończy i będziemy znowu szczęśliwą i kochającą rodziną... obiecuje ci to - powiedziałem i ją pogłaskałem po grzywie... ona wie, że nigdy bym jej nie okłamał, ani zwiódł w pole.
-
Przytulam ją...
- Spokojnie... jak to się wszystko skończy, to ci przeczytam całą twoją biblioteczkę bajek... dobze?
-
- Tak... coś mam przeczucie, że będzie specjalnym dzieckiem. Przyszłość coś mu przyniesie... i to nawet każdy ci powie. Zaraz będę musiał iść... wpadnę za niedługo... i trzymajcie się...
-
Więc też kładę kopytko... ciekawe o co jej może chodzić. Tak czy siak, jestem szczęśliwy, że mogę być z moją rodzinką... nie ważne, że jestem poszukiwany... muszę pilnować czasu.
-
Biorę dzieciaka i patrze na niego... patrzę na niego z dumą. Dobrze, że chociaż jego nie pobili... wtedy to by już tutaj Celestia była by główną Antagonistką.
- Czy ktoś jeszcze cię wspiera, Kochanie? - spytałem się Twilight...
-
Podchodzę do Twi i ją całuje...
- Uśmiech do góry... już niedługo będzie wszystko jak dawniej. Obiecuje ci to - powiedziałem. Po pocałunku, przytulam ją...
-
Tule ją.
- Nie chciałem by to tak wyszło... naprawdę. Twilight, nie smuć się. Jeśli mój plan wypali, to już niedługo znów będziemy razem... i nareszcie twój ojciec mnie zaakceptuje... poradzicie sobie? Jak by były problemy, to was wesprze...
-
- Wytłumaczę ci coś... jestem poszukiwany, przez moją głupią niewyleczalną chorobę. Ale nie przejmuj się, przecież będę wpadał jak teraz, czyli w postaci tej klaczy... Celestia wie, że nie lubiłem być klaczą, więc się nie skapnie. Mam plan jak to wszystko naprawić... lecz będę musiał na jakiś czas pójść w cień... zniknąć.
-
Przez chwilę daje się im tulić...
- Dobra, wystarczy. Mam wam coś do zakomunikowania - powiedziałem po czym idę do salonu z dzieciakami. Siadam na fotelu i spoglądam na Twi.
- Przeczytałaś list, i rozumiesz czemu podpisałem ten papier?
-
Odwzajemniam obydwoma.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę na wasz widok - powiedziałem po czym zawołałem dzieciaki, by się też mogły przywitać.
-
Wchodzę drzwi i zamykam je. Kiedy wejdzie Twilight podchodzę do ukrytego komputera w ścianie i włączam Polę Maskujące Magii, by wyglądało na to, że wszystko jest po staremu. Odetchnąłem z ulgą.
- Mamy 40 minut - powiedziałem pojawiając się spowrotem.
-
- Przyjaciółką Pani Twilight. Mogę wejść? - spytałem się. Modlę się by mnie wpuściła, muszę się z rodzinką... byłą rodzinką spotkać. Nie ważne jak bardzo jestem poszukiwany.
-
Więc przenoszę się koło mojego domu, tak by mnie nikt nie zobaczył. Następnie pukam w drzwi, mając nadzieje, że otworzy je Twi.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- A skąd mam mieć pewność, że mnie nie zaatakujesz? - powiedziałem patrząc się jej w oczy... muszę się upewnić... wiem, że mnie by nie skrzywdziła... ale muszę się upewnić.