-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Po półgodzinie, Nat wyszła cała mokra, w ręczniku. Spojrzała na ciebie, i wróciła spowrotem do pomieszczenia. Po kilku minutach wróciła już ubrana. Spojrzała na ciebie zawstydzona.
- Wybacz... przyzwyczaiłam się, że sama mieszkam.
-
Nie zasypiaj.... nie zasypiaj... musisz wytrwać do jej przybycia... w końcu to twoja żona. Będę tak siedzieć póki nie przyjdzie... Wytrwam... WYTRWAM! JESTEM NICZYM CZŁOWIEK ZE STA... ZZZzzz...
-
No to idę im poczytać bajeczkę. Po ukołysaniu ich, siadam na fotelu i czekam na powrót Twiligh. Kiedy przekroczy prób... z złą miną... będę skończony. NAPRAWDĘ SKOŃCZONY!
-
Więc modlę się do wszystkiego, by nie odkryła niczego co mnie wiąże z tym zamachem. Nie mam zamiaru uciekać z kraju, z powodu jakiegoś dowcipu... który lekko przesadziłem.
-
Jak widać... nikt za bardzo się do mnie nie pofatygował. Tak więc wstaję i idę przed bar, i spoglądam na Karczmarza. Już półtora dnia temu mi się pożywienie skończyło, więc jestem głodny. Ale staram się tego tak bardzo nie okazywać, by nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi. Wciąż jednak mam wrażenie, że mnie ścigają dalej, nawet tutaj.
-
O kurwa... jak się dowie od kogo te gazy, to już pójdzie z górki. Trzeba to jakoś namieszać... nie mam ochoty na karę, zwłaszcza od żony. COKOLWIEK ROBIĘ BY NIE DAĆ SIĘ WYKRYĆ.
-
Zaczynam się martwić... sprawdzam gdzie jest, gdyż nie podoba mi się to. Pewnie jeszcze siedzi w szkole i szuka poszlak... które zatarłem.
-
- Dobrze... jedzenie nadchodzi - powiedziałem po czym idę im zrobić coś do jedzenia. No cóż, póki Twi nie wróci będzie spokój, jak wróci to znając życie będzie temat o tej bombie.
-
Uśmiecham się na ich widok, po chwili siadam na moim fotelu i czytam sobie coś oczekując na powrót Twilight. Muszę udawać że nic nie wiem o tej bombie.
-
Idę sprawdzić co u Deli. Pomszczona została moja córka, ojciec byłby zemnie dumny. Od zawsze mi powtarzał, że zemsta musi być dobrze zaplanowana, ale możemy ją wykonać tylko wtedy kiedy twoi bliscy ucierpieli przez kogoś.
-
Więc biorę dzieciaki do domu, i jak będzie bezpiecznie, to pytam się im jak się podobał numer... bo moim zdaniem trochę przegiąłem. Informuje je także jeśli nie wiedzą, że mają wolne od szkoły.
-
Wracam szybko do dzieciaków i czekamy na Twilight udając roztrzęsionych. Teraz trzeba pomyśleć na kogo by tu zwalić, bo taktyka "Ale Takie To Już Było" nie zadziała w takiej sytuacji.
-
Powiadam maluchom o problemie z Twi. Jeśli ona znajdzie szczątki to będzie po nas. Dzieciakom da kare, a mnie przygniecie do ziemi i po... NIE KURWA! CAPO SPIERDALAJ Z MOJEGO UMYSŁU! Mi zrobi coś gorszego. Tepam się do szkoły w masce gazowej i zabezpieczam kule, potem ją wynoszę jak najdalej stąd.
-
O KURWA!!! Informuje dzieciaki że idzie mama... jeśli nie zdążyłem wyleczyć dzieciaków, to powoduje u siebie te same objawy, i jak Twi nas zobaczy to je usuwam tak samo jak dzieciakom i robię im i sobie bański. Wysyłam im wiadomość by nic matce nie mówiły.
-
Po wejściu do karczmy, spoglądam za potencjalnym zagrożeniem, atakami z ukrycia. Tak, wszystko wygląda dobrze, a poza tym oni nie zaatakowali by w takim miejscu. Za dużo światków. Nagle zauważam idealne miejsce dla mnie, za grzbietem była ściana, mało światła i dobry widok na wejście do karczmy. Uśmiechnąłem się na sam jego widok po czym podszedłem do owego miejsca i usiadłem przy nim.
-
Robię im coś co im pomoże. Potem patrzę na nich wzrokiem takim jak bym powiedział "Tylko nie mówcie mamie". Serio, jak się dowiedzą że to ja stworzyłem bombę, to mam przejebane.
-
Przy okazji załatwiłem dzieciakom wolne. Załatwiłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Idę po dzieciaki sprawdzić jak się mają po akcji Terrorystycznej.
-
O kurwa... staram się go jakoś zatrzymać. BĘDĘ MIAŁ POWAŻNY PROBLEM! ZACHCIAŁO MI SIĘ W TALIBA BAWIĆ! JAKOŚ MUSZĘ UNIESZKODLIWIĆ TEN GAZ!
-
Trochę przegiąłem... sprawdzam gdzie leci dym... muszę sprawdzić czy muszę uciekać z kraju czy nie. Mam złe przeczucia co do tego, raz zachciało mi się być dzieckiem i mam efekty.
-
No to spieprzam od zasięgu wybuchu. Oby nie było wiatru, bo dla Ponyville była by śmierdząca sprawa. Ty dopasowałem słowo do sytuacji... nieźle.
-
Ostrzegam ją by uważała z tym gazem. Mówię jej że to od Ghosta, a ona wie o jego "talencie". Teraz muszę się wywiązać z umowy, lecę do domu po ten kawałek dla Capo co go skampiłem, i niosę go w zapachoszczenej powłoce do szkoły. Kiedy Capo tu przyleci wpieprzyć lazanie... KA BOOM!
-
Podchodzę do Bolta i proszę go by zawołał siostrę, i nie mówił że tu jestem. Mam dla nich niespodziankę i zlecenie zemsty za Deli. Powinni się zgodzić.
-
Plus kuce w promieniu pół kilometra... e tam żartuje. Więc idę do szkoły gdyż przerwa powinna już trwać od dłuższego czasu. W kamuflażu szukam Lily i Bolta.
-
- A co w tym złego? A co byś postąpił gdyby to twojego dzieciaka się uczepiła reszta szkoły i spowodowała u niego wymioty? Proszę zrób to... dla przyjaźni. Ewentualnie jak chcesz to możemy też tam Capo podrzucić i też się znajdzie w polu rażenia.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Więc wstaję i po posprzątaniu kuchni idę robić dzieciakom śniadanie, no chyba że już splądrowały lodówkę. Jeszcze będę musiał pójść później do Capo i Ghosta... rok temu odbyła się ważna sprawa. Wysyłam im SMS, że wieczorem spotykamy się u mnie (Capo mieszka w LS, a Ghost z Fluttershy w Ponyville) gdyż muszę coś z nimi omówić.