-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Jak co dzień podczas wojny. Słuchaj... razem z patykiem ustaliliśmy, że to nasza ostatnia wojna. Później już się nie będziemy angażować... - powiedziałem do niej z uśmiechem.
-
Zamykam książkę i odkładam córeczkę do kojca. Postanowiłem... porzucam walkę, i patyk też się będzie z tego cieszyć. Ta wojna z USA będzie moją ostatnią wojną... ostatnia bitwa... ostatnia walka. Potem fairant na zawsze.
-
- Tak... tu jest plostokąt - powiedziałem z uśmiechem. I dalej powinno być już z górki. Ten sposób zadziałał ostatnio, i zadziała tym razem, gdyż inaczej uznam, że los serio się na mnie uwziął.
-
Rozpoczynam starą taktykę. Robię tak by poczuła się pewnie, gdyż jak się czuje pewnie to bardziej stara się rozpoznać owy kształt i jej to wychodzi. Tak więc robię i zobaczę jakie będą skutki.
-
Heh... podchodzę do Deli i tłumaczę jej, że robię to dla dobra wszystkich i, że on robił wiele złych rzeczy przeciw dobrym rasom. Jeśli mi uwierzy, to biorę ją do domku na czytanie i lekcje kształtów i czytać jej, informując strażników by mieli typa na oku i uważali na niego, zamykając jego cele na 5 spustów.
-
Daje jej jakiś znak by poczekała kilka minut aż skończę pracę... jeśli mi się uda, to wracam i wdzieram się do mózgu z zdwojoną siłą, tak by nie zabić przesłuchanego. Jeśli nie... dalej tłumaczę.
-
Podchodzę do niej i wynoszę ją z pomieszczenia. Patrze na nią z przekonaniem. Łańcuchy blikują magie tym bardziej komunikacyjną. Nic się nie stanie... i tak jego los już przesądzony jest.
- Za chwilkę ci poczytam, złotko. Tatuś pracuje.
-
Patrze w stronę spodziewając się Twilight... tak by mnie życie znów udupiło. Ono mnie lubi upokarzać i niszczyć psychicznie... przyzwyczaiłem się... gdyż nic już sensu nie ma.
-
Patrze się na to bez namiętnie. Już mnie nic nie może wystraszyć, zniszczyć psychicznie... i tego typu. Za czę sto się to powtarza. Kręcę głową.
- Możesz se robić co chcesz... nie złamiesz łańcuchów. W sumie, nawet ciesze się, że pokazałeś swoją prawdziwą twarz... więc... będziesz współpracował? Mogę tu siedzieć cały dzień, i nigdy nade mną nie zatriumfujesz. Możesz co jakiś czas się wyrywać moim mocą ale wiem, że wkońcu się złamiesz... nie ma idealnej istoty - powiedziałem po czym wracam do czytania w myślach... tym razem dla niego z bólem (Działa jako przeciwwaga i nie będzie mógł się skoncentrować na wyzwoleniu), a łańcuchy UTRZYMAJĄ go. Sam o to zadbałem projektując je i tworząc. Cztery miech mi to zajęło.
-
- Wiem co sobie myślisz... ale wiem co robicie. W tym świecie jesteście intruzami, niechciani. Jednak... jesteście zazdrośni... zazdrościcie, że ktoś dostał coś lepszego od was. Nawet odpowiadać nie musisz... wiem, że to prawda. W końcu... sam u was służyłem przez pewien czas.
-
- Naprawdę jesteś żałosny... myślisz, że podbijając inne kraje dostaniecie nowy dom? - rechoczę - oj mam Deja Vu... a no tak. Powiedz mi... czemu atakujecie, molestujecie, gwałcicie i inne sprawy w tym świecie.
-
Więc robimy tak... skoro jest człowiekiem to znaczy że jest podatny na moc patyka... więc, robimy przestawienie.
- Skoro nie chcesz nic powiedzieć... to sam sobie to zabiorę - powiedziałem po czym przy użyciu patyka wchodzę do jego umysłu by przebadać jakie ma informacje. Nie daruje amerykańcom, lokalizacja ich baz... WSZYSTKO!
-
Widać że to wszystko przechodzi poza logikę, gdyż Twilight mi mówiła że nie da się skopiować magi i dać do istot nie magicznym, w tym wypadku ludzi. TO musi być technologia. Przesłuchuje go NAWET przy użyciu siły i patyka.
-
Idę więc z Amerykańcem do medbay by go przesłuchać. Trzeba się dowiedzieć jakim cudem oni to zdobyli... gdyż nie mogę tego zostawić.
-
Przeszukuje pomieszczenie i stacje uwalniając mojego i lecząc Amerykanina. Później go będzie trzeba przesłuchać. Trzeba będzie przeszukać stacje w poszukiwaniu tej siły, gdyż nie mogła się stąd teleportować.
-
- Teraz już widzisz, czemu USA trzeba się pozbyć. Przynajmniej z władzą - powiedziałem po czym niechętnie ruszam pozbyć się wszystkich Amerykanów. Skoro Generator nie działa, portal też poszedł. Więc USA nie ma dokąd uciec. Idę do odgłosu wystrzału.
-
Czyli pozostało nam 40 sekund życia. Generator poszedł w cholere, przez co grawitacji nie ma. A skoro generatora nie ma, to znaczy że systemy podtrzymywania życia, też poszły w cholere.
-
Miałem racje... życie mnie nienawidzi. Najważniejsze by naprawić generator bo bez niego skończy się nam powietrze i inne potrzebne instalacje.
-
Halo... jest tam ktoś?... gówno widzę. Jedynie Twilight, która już pewnie zrobiła oświetlenie w rogu. A włócznia? Pewnie nie potrafi... no chyba, że ją podpalę, ale by jej się to nie spodobało. Robię coś by jakoś widzieć w ciemnościach i idę pomóc przy naprawie generatora.
-
Westchnąłem...
- Po części się spodziewałem tego - powiedziałem po czym sprawdzam jak poważny jest wybuch. Nie wybili rdzenia na szczęście... czemu tak mówię? Bo wtedy byśmy sekundę po wybuchu latali po statku.
-
- Nie zniszczymy ich kraju... lecz zrobią to samo co Rosja polsce. USA tutaj stanie się autonomią, która jest zależna od Japoni, Chin, i FPA. Nie zniszczą kraju.
-
Uśmiecham się do niej. Może jednak zrobiłem rozsądnie...
- Zdajesz sobie sprawę, że zrobiłem to dla dobra wszystkiego tutaj... znaczy na tamtej planecie - wskazałem na planetę gdzie jest Equestria i Federacja.
-
- Nie jesteś... zła? Ale wczoraj... wczoraj - nie mogłem znaleźć słów jakimi mógłbym siebie opisać. Matko jestem żałosny... naprawdę żałosny...
-
- Zawiedziona... ucieka... - w moich oczach się pojawiają łzy i wstaje szybko a następnie tule ją mocno. Nie chce by mnie zostawiała... teraz... zwłaszcza teraz.
- Nie zostawiaj... mnie...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Zrozumie jak dorośnie - powiedziałem po pocałunku, patrząc na Lily. No nic, jest już późno i trzeba się kłaść spać. Siadam na łóżku i z lekkimi obawami zasypiam tuląc Twi.