-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- Za kilka minut przeniosę nas do Canterlot, więc mamy chwilkę by nacieszyć się swoim towarzystwem, bez żadnych przeszkód... prócz jednego - powiedziałem patrząc na ową kałuże...
- Nie powinniśmy się szybko wykrwawić... z tego co wiem, płytkie rany mogą się z czasem same zagoić... ale u ludzi, u kucy to nie wiem jeszcze...
-
Podchodzę i ją tulę a chwilę później całuję... też mi tego brakowało, nawet chyba bardziej. Po tej słodkiej scenie, chyba bo niektórzy (mój mózg) nie zgadzają się z tym, sprawdzam za ile włócznia się naładuje...
-
- Przetrwałaś ostatni etap... teraz trzeba się dostać do Canterlotu... - powiedziałem patrząc na nią... - Wiedziałem że ci się uda wytrzymać ostatni etap... Kochanie - dodałem z uśmiechem
-
Jest szansa... teleportuje się z ciałem Twilight do Luny i pokazuje jej że Twilight przetrwała ostatni etap choroby... na całe szczęście. Mam nadzieje że mają jeszcze to antidotum i wszystko będzie jak dawniej...
-
Wiem że już jej nie ucieknę... jedynie co teraz mogę zrobić to przesłać moje przeprosiny do Luny że dałem się złapać... wiem że już nie ucieknę, wiem że już jestem skończony...
-
- CHOLERA! - krzyknąłem i jedynie co mogłem zrobić to zacząć uciekać... najszybciej jak tylko mogę... jeśli trafię w ślepą uliczkę... to oznacza koniec i się wtedy dobrowolnie oddam... jeśli nie... to dalej spierdalam...
-
- Twilight... - powiedziałem chcąc do niej podejść ale wiem że tym samym pogorszył i sam się udupił jednocześnie. Luno, kurwa gdzie jesteś, potrzebujemy cię teraz...
-
Jeśli jest jakaś kryjówka to do niej wskakuje... jeśli nie... to muszę być gotowy do obrony przed atakiem... przesyłam Lunie położenie i wiadomość o tym, że za parę chwil wiadomo co się może stać.
- Twilight... teraz mnie już nie obchodzi to czy jesteś na to chora, czy nie...
-
- Wybacz mi, proszę - powiedziałem i niechętnie strzelam w nią pociskiem ogłuszającym... dla jej dobra... musi wytrzymać... inaczej będzie źle... Mam tylko jeden strzał, i dzięki niemu wyłączy się kamuflaż więc spudłować nie mogę...
-
Podchodzę do niej z aktywnym kamuflażem... sprawdzam przy pomocy badyla ile ten stan powinien się utrzymywać u Twilight... muszę wiedzieć jak długo mam wytrzymać w niewidzialności...
-
Wciąż biegnę za nią, przesyłając Lunie moje aktualne położenie co kilka sekund... nie mogę jej zgóbić... nie teraz kiedy mnie najbardziej potrzebuje... obiecałem że w godzinie próby nie ucieknę a będę przy niej trwać, i słowa kurwa dotrzymam.
-
Ona sobie zrobi krzywdę... też wychodzę z krzaków, chyba w gorszym stanie, i dalej za nią biegnę. Kurwa... kolczaste krzaki jakoś przebolałem jak coś trudniejszego się trafi to zacznę się wkurwiać...
-
- Twilight, przestań uciekać... - powiedziałem desperacko i też wskakuje w krzaki nie mając zbytniego wyboru... teleportować się nie mogę, bo to ma swój limit po tym jak z dobre pół godziny szukałem sygnału matki i dwadzieścia minut sygnału Twilight.
-
Teleportuje się na dół i ją dalej gonie... muszę ją pilnować by nie zrobiła komuś krzywdy... co prawda przyjemnej, ale wciąż kurwa krzywdy. Poza tym muszę ją pilnować przed niebezpieczeństwami...
-
Staram się jakoś ją złapać, patykiem, magią, i już pierdolę na infekcję. Nie mogę pozwolić by zginęła... nie może ona zginąć, nie pozwolę na to...
-
- Twilight... - krzyknąłem za nią, wiem że to głupie posunięcie, lecz nie pozwolę by ona zginęła skacząc w dół... to pewna śmierć.
- Nie rób tego...
-
Włączam sobie niewidzialność i biegnę za nią... jednak wciąż mnie można dotknąć więc uważam na nagły atak Twilight... matko, oby nic się jej nie stało. Walcz Twilight, z tego co zrozumiałem to już ostatnia faza...
-
- Dobrze... - powiedziałem i przed teleportem mowie... - wszystko się uda, ale jeśli nie... nie, na pewno się uda. No to lecę - powiedziałem i robię sekwencje teleportacji (Wypowiadam czar w myślach, zamykam oczy, przenoszę się i otwieram oczy po przeniesieniu)
-
- Włócznia Lucjena, powoduje że mogę zabrać do 10.000 kucy z sprzętem za jednym zamachem, tylko muszą zamknąć oczy, bo takie ostre światło będzie że ślepota na godzinę... nie że coś wiem... to co? Mam sam iść, czy też się zabieracie?
-
- Mniej więcej po środku Lasu Everfree. Na ułamek sekundy się pokazała, ale to już jakiś trop - powiedziałem spoglądając na Lunę. Aż tak się daleko zapuściła? Kurwa, spory kawał...
-
Salutuje...
- Jak każesz - powiedziałem więc cały czas molestuje patyk by wyszukał Twilight, choć by najmniejszy ślad jej energii. Nie może być daleko, a jeśli jest, to trzeba się śpieszyć...
-
Więc kurwa przestaje... skoro to nic nie da... spuszczam głowę...
- Więc... jak ją znajdziemy? Ona mogła się udać dosłownie wszędzie... - powiedziałem spoglądając na Lunę... zaczynam się bać. Jeśli ona jest na wolności, to istnieje ryzyko że będę potęcjalnym... nie, to rzekomo działa na tego kogo ona widzi, więc póki mnie nie zobaczy, jest git.
-
- Jak to się kurwa zdarzyło, to pomieszczenie nie mogło chyba nawalić. I CZEMU TEN PIERDOLONY BADYL NIE DZIAŁA!? - wrzasnąłem poddenerwowany. Kurwa badylu proszę cię, daj mi potrzebne informacje bo zaraz się zabije...
-
Wciąż szukam jej sygnału za pomocą badyla... kurwa, ona nie mogła by zniknąć od tak, to musi mieć jakieś wytłumaczenie logiczne, KURWA MUSI! Pomieszczenie jest anty magiczne, więc nie mogła by od tak sobie zniknąć... bez... pomocy...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Obejmuję ją w takim razie... wiele przeżyliśmy razem, sporo mieliśmy kłopotów, i sporo było odwiedzin w szpitalu, ale wciąż jesteśmy razem, na dobre i złe. Nie ma co, ona naprawdę musi mnie kochać skoro to wszystko razem przeszliśmy bez ani jednej kłótni...