-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Przerażony że coś Twilight też się stało też tam biegnę... szykuje się na ewentualny odskok i unik jej nagłych ataków pożądania seksualnego... Oby wszystko było w porządku bo nie wiem co zrobię...
-
Zaciekawiony sprawdzam badylem o co może chodzić... mam złe przeczucie co do tego i spodziewam się kłopotów... trzeba się upewnić przecież, nie?
-
Myje pozostałości, i wystawiam by się wysuszyły, a następnie teleportuje się do strażnika i wręczam mu podarunek dla Twilight i Capo... mam nadzieje że będzie smakować...
-
No to robię jak ustaliłem, daje boltowi jego i moją porcje, daje też Lily, potem pakuje porcje dla Capo i Twilight. Zorbie im jeszcze jakieś inne danie, i będę mógł wysłać im ten podarunek...
-
No to mam ciężarka w dosłownym znaczeniu... idę do kuchni i zaczynam pichcić owy budyń rozdzielając to tak żeby na każdego starczyło. Dla pewności, zachowam też po misce dla Twi, i Capo...
-
Przytulam Bolta...
- Spokojnie, przygotuje budyń i dostaniesz dwie porcje... ja i tak nie lubię budyniu więc będzie dla wszystkich dobrze... ok? - spytałem się małego. Wiem że przeginam gadając do dziecka...
-
Podchodzę i biorę owy proszek...
- Spokojnie... jak chcecie to mogę go wam zrobić... - powiedziałem patrząc się na maluchy z lekkim uśmiechem.
-
Westchnąłem. Jak by był jakiś sposób by pokazać że jestem dobry... ale nie.. oni i tak mi już nie zaufają... i mówię to szczerze. No nic, wracam do domku i czekam aż coś się stanie...
-
Szukam go badylem... trzeba jakoś przekonać ludzi że nie jestem potworem... dla nich. Ocaliłem ich przed śmiercią od Amerykanów, i dałem im nowy dom, a oni się mnie boją... dość chyba oczekiwana reakcja heh...
-
Jakoś głodny nie jestem za bardzo więc daje mu małą część kanapek a resztę zjadam szybko... po zjedzeniu sprawdzam czy jest coś dla mnie do roboty... jeśli cokolwiek znajdą dla kuca z umiejętnościami magicznymi...
-
Zamykam ją... czyli Luna miała racje... wszystko będzie zależeć od Twilight. No nic, wstaje i idę zrobić sobie i dzieciakom śniadanie, bo za moment będą wstawać... a znając Lily, głodna może się zachować jak ten szybki zombie...
-
No nic... mam czas... poszukam jej później, ale i tak będzie ją trzeba tutaj przenieść. Więc tak, znajduje sobie jakąś lekturę i czytam ją do rana... jeśli jakaś jest...
-
No to przenoszę sygnał najdalej jak tylko ta włócznia potrafi, i szukam ją z całej sił, a nawet jak się da to pod innej postaci... musi się udać, nie zostawię swojej matki tam gdzie jest...
-
Dziwnę... jak by umarła, to by badyl to wykrył, a tak to nie ma ani kszty sygnału... dla pewności... spróbuje przeskanować też i ten świat. Może małe szansę są, ale zawsze coś może dać...
-
Skanuje całą planetę w poszukiwaniu matki... trzeba ją namierzyć. Faruk myśli że nie żyje, ale ona się zemną kontaktowała na trzy dni przed przeniesieniem tutaj... ona może jeszcze żyć...
-
No to... sprawdzam czy w małej wiosce na północy Afganistanu, żyje jeszcze... moja mama. Po śmierci ojca odeszła od nas, gdyż była za bardzo załamana by żyć w naszym rodzinnym miasteczku. Teraz chce ją zabrać tutaj...
-
... jest coś co powinienem dawno zrobić... sprawdzam która godzina jest na ziemi. Muszę załatwić pewne dwie sprawy... jedna dotyczy tropu mojej mamy w Afganistanie, a druga... dość prywatna sprawa...
-
No nic, idę sobie znaleźć jakieś zajęcie w domu... posprzątać itp. Sprawdzam przy okazji która jest godzina... mam nadzieje że wszystko z Twilight i Capo będzie dobrze... nie mam zamiaru ich stracić.
-
Podnoszę głowę... więc wszystko działa jak na to zaklęcie powinno być... no to wstaję i sprawdzam czy dzieciaki też już wstały... spodziewam się najgorszego... nie wiem czemu, ale dobra.
-
Uśmiecham się... mam nadzieje że Twilight wypuszczą za niedługo... ale to wszystko dla jej dobra...
- Będę musiał już iść... odwiedzę cię jutro, i pamiętaj jedno. Koszmar, nawet jeśli jest najstraszniejszy, można go przemienić w przepiękny sen... - powiedziałem i ją pocałowałem... tak jakby...
-
Wiem to...
- Co chciałabyś zjeść następnym razem, jutro? - spytałem. Chce wiedzieć co mam ugotować jutro, a ciszę muszę jakoś zabić...
-
Siadam... przynajmniej się staram... strażnicy muszą mieć niezły ubaw... oni widzą jak klacz gada do siebie, a my widzimy jak mąż i żona rozmawiają... Luno, błogosław tą zajebistą włócznie, choć niekiedy jest naprawdę wkurwiająca...
-
Odwzajemniam niby tulenie. Ale plus w tym że moje ciało powinno być wypoczęte jak wrócę... ale strażnicy muszą mieć teraz miny... no chyba że wiedzą że tu jestem...
-
Jezus Mode Activated...
- Sny to tylko obrazy narzucone nam przez mózg... nie są prawdziwe. Każdy ma władzę nad swoim snem, niezależnie od jego typu. Nawet koszmar można zwalczyć od środka...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
CHOLERA JASNA!!! SZUKAM JEJ ZA POMOCĄ BADYLA! Ona teraz łazi sobie bezkarnie gwałci bogu ducha winne ogiery... jeśli jakieś spotkała... ale równie dobrze może to być zasadzka jej... badyl mi potwierdzi jedno z przypuszczeń...