-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Więc... jak się tutaj znalazłaś? - spytałem się Laury.
-
- Choć Laura - powiedziałem i zrobiłem jak kazała Twilight.
-
- Dobra. Ja biorę Ghosta, ktoś będzie musiał wsiąść Capo. Pozostaje jeszcze Pinkie.
-
- Dobrze że przynajmiej nie ma otwartych ran - biorę go na plecy i razem z Laurą idę do Twilight.
-
Kiedy wyjdą podchodzę do celi i otwieram ją i sprawdzam stan zdrowia Capo.
-
Biorę Laurę i się chowam tam gdzie mnie nie znajdą.
-
- Dobra idziemy go szukać - powiedziałem... mówię jej po drodze jak ten idiota wygląda i sam zaczynam go szukać.
-
- Dobrze. Laura, idziesz ze mną szukać mojego kolegi?
-
- Znalazłem ją w Lochach. Nie mogłem jej tam zostawić na pastwę Podmieńców - powiedziałem do Twilight.
-
- Czyli pochodzimy z tego samego świata. Ja się urodziłem w Kanssas City jako syn bogatego Szejka Iranu Irmana Al-Bashira. Jestem Nalan Al-Bashir, ale wole jak namnie mówią Allan. Chodź za mną - powiedziałem po czym prowadzę ją do Twilight.
-
- Zaraz... gdzie ty się urodziłaś? - Coś mi mówi że albo amnezja albo... była człowiekiem.
-
- Lochy w Canterlot. Idziemy? - spytałem się Laury.
-
Za przekaźnikiem Macedonia Lambda Prime - Adam Volsky (peros81)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
- Już idę - powiedziałem i pobiegłem czym prędzej do doków sprawdzić co się stało. Jak znów rozwalili coś w kodiaku to normalnie zabiję. -
- Są tutaj moi przyjaciele i księżniczka. Chcesz się do nas przyłączyć? - spytałem się klaczki.
-
- Dziękuje... Jak masz na imię? Bo ja Allan.
-
- Czyli... wierzysz mi? - spytałem się poprzez łzy.
-
Siadam na zadzie, i zaczynam płakać... gdyż mam o co.
-
- Nie jestem podmieńcem. Proszę, gdybym był jednym z nich to byś już dawno leżała pobita w klatce, ale tego nie zrobiłem. Bo nie jestem Podmieńcem. Proszę, zaufaj mi.
-
- Proszę... nic ci nie zrobię - powiedziałem po czym zacząłem ją delikatnie głaskać by się uspokoiła.
-
- No to ruszmy dupy, bo nie mam zamiaru tutaj spędzić kolejnych chwil - powiedział po czym razem z Fassterem wyszedł z pomieszczenia.
-
- Proszę. Obiecuję ci na mój własny honor że nie pozwolę że coś ci się stanie. Zostając tutaj, jesteś bardziej zagrożona. Chce ci pomóc. Proszę - powiedziałem wyciągając kopyto do niej.
-
- Hej... nie musisz się mnie bać. Jestem Allan, a ty? - spytałem się Klaczki.
-
- Witaj mała - powiedziałem po czym otworzyłem klatkę. - Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
-
(Źrebak?) Podchodzę bliżej klatki i baczniej się przyglądam klaczce.
-
Więc teraz mi pozostaje szukanie Capo The Zjeb. Oby był w lepszym stanie.