-
Zawartość
1986 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Posealor zwany Pose
-
- Poczekajcie chwilę... Weszłam do stodoły i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to widły. Wzięłam je, mając nadzieję, że Applejack nie pogniewa się za to.
-
- W porządku. Podszedłem do Urana i pomogłem go podnieść, a następnie posadzić i zapiąć. Potem sam usiadłem na miejscu i się przypiąłem. - Orkiestra, masz jeszcze tą rakietnicę?
-
Położyłem Urana na podłodze i odsunąłem się, żeby zrobić miejsce Skalpelowi. - Uff... Jak dobrze, że wracamy...
-
- No... Dobrze, daj coś...
-
- Och... Nie, nie trzeba... Magia mi wystarczy... Ewentualnie w lesie coś znajdę.
-
- No... Dobrze. To chodźmy...
-
(Marina nie zdejmowała ochraniaczy po locie.) - Umm... N-na pewno chcecie to zrobić?
-
Rozejrzałam się. - Teraz... Nie wiem. Moc mnie tu przywiodła, ale nie wiem w jakim celu. Rozejrzycie się po okolicy, a ja pomedytuję.
-
- No... D-dobrze. Postaram się. Odwróciłam się i wyszłam z domu, kierując się do stodoły.
-
- Och... Nie, nie mogę puścić ich samych. Ale... Boję się...
-
- N-naprawdę tak myślisz? Więc... Co powinnam zrobić?
-
- Ale... Jak możesz tak mówić? Tu chodzi o WILKI! DRZEWNE Wilki!
-
- Ale... Ja się boję, że tym razem jednak wejdą...
-
- Applebloom i reszta... Chcą pójść do lasu... Polować na drzewne wilki!
-
- No tak... Nie mam czasu jej szukać, musicie mi pomóc!
-
As you wish. But later. Post#2: Jest ciąg dalszy. Poczytajcie sobie. Słodka Celestio... Proszę więcej nie pisać double-postów. Druga sprawa: temat będę miał na oku, bo za dużo tu jednozdaniowych postów, które nic nie wnoszą tutaj. Wystarczy, że przejrzałem kilka stron na krzyż. ~Emronn Postaram się, by to się nie powtórzyło. Przy okazji, dzięki za warna. ~ posealor Ściągnięty warn. W miarę możliwości proszę o edycję posta, zamiast pisanie następnego, chyba, iż aktualizacja jest na tyle znaczna, że tego wymaga. Miłego dnia. ~Emronn
-
Pobiegłam szybko do nich. - Twilight! Pinkie! Gdzie jest Applejack?
-
- D-dobrze... Zaraz w-wrócę... Pobiegłam galopem do domu i gdy tylko tam dobiegłam zaczęłam szukać... Kogokolwiek.
-
- Aha... R-rozumiem... Ja... Eee... Skoczę na chwilkę do domu i... P-pójdę z wami... D-dobrze?
-
- Ale... W-wilki? Nie boicie się? To jest... N-niebezpieczne...
-
- Hej. Nie możecie mi tego zrobić... P-proszę...
-
- H-hej... Obiecałyście, że wilki i niedźwiedzie dzisiaj darujecie...
-
- Okej, już... Podszedłem szybko i podniosłem Urana. Był cięższy niż sądziłem, ale dałem radę. Zarzuciłem go sobie na plecy tak, jak uczyli w akademii.
-
Odstawiłam lotnię na miejsce, ale ochraniacze sobie zostawiłam.
-
Wzięłam swoją lotnię i ruszyłam za nimi.