Strzepałam z siebie tyle błota, ile mogłam. Normalnie przywołałabym wodę i się opłukała, ale w tych warunkach i tak nie miałoby to sensu. Pomogłam pegazowi wstać.
- Nie wiem... Jak na razie to próbuje zatopić tylko Canterlot. Może jakbyś zdjął zbroję, to byłoby ci łatwiej?
Umieściłem strzelbę w gnieździe na plecach i wziąłem ładunki.
- Tak jest. Mogę wziąć kogoś do pomocy?
(Tak z ciekawości... Gdzie Uran, Rayan i inni których umieściłem w podaniu?)
Zatrzymałam się kilka metrów od ogiera. Bałam się podejść bliżej, żeby również nie utknąć.
- Spokojnie, zaraz cię wyciągniemy! - zawołałam w jego stronę. Używając magii zaczęłam ciągnąć go w górę. - Nal, pomóż... Sama nie dam rady...
- Wiem, że sobie radzisz. Ale gdybym ci z czymś pomogła, to miałabyś więcej czasu dla siebie... I dla przyjaciółek. Poza tym, bardzo chętnie ci pomogę.
- Nie... Tylko... Spotkajmy się tutaj wszystkie o szesnastej. I... Byłabym wdzięczna, gdybyś... Mogła mi trochę pomóc... Wiesz jak trudno mi o tym mówić...
- Dobrze... To... Pójdę po Fluttershy, a ty po Rarity i Pinkie, dobrze? Chciałabym, żebyśmy wszystkie spotkały się tutaj o szesnastej, jeśli to nie problem... Applejack już powiedziałam...
Uniosłam uszy do góry, próbując określić z której strony dochodzi wołanie. Cały ten hałas wokół nie ułatwiał mi tego.
- Słyszę... To... Chyba stamtąd.
Ruszyłam w stronę z której dochodziło wołanie tak szybko, jak pozwalało mi na to błotniste podłoże.
- O zwierzętach... No... W większości takie jak tutaj, psy, koty, motyle... Ale niektórych nie ma, jak mantykor, czy smoków... Nie wiem co mogłabym powiedzieć, a wyliczanie wszystkich zbyt długo by trwało.