-
Zawartość
1986 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Posealor zwany Pose
-
Ostrożnie wstałam, podeszłam do stołu, po czym usiadłam przy nim, oczekując w milczeniu na posiłek. Jak zawsze podczas czekania gapiłam się w okno.
-
- Nie, wszystko... W porządku... Po prostu... To było takie męczące... Bardziej niż myślałam... Czy... Mogłabym dzisiaj spać gdzieś na dole?
-
Nie mogłem wycelować w przeciwnika strzelbą, a mój pancerz nie wytrzyma długo takiego naporu. Nie byłem też w stanie zrzucić z siebie takiego ciężaru, więc szybko wyciągnąłem pistolet i zacząłem strzelać w jego bok. To była moja jedyna opcja.
-
Gdy znalazłam się już na dole od razu się położyłam na podłodze. Zejście na dół okazało się dużo trudniejsze, niż myślałam i chyba tylko cudem uniknęłam stoczenia się na dół.
-
Uśmiechnęłam się szeroko gdy dotarłam na górę. Przez chwilę naszła mnie ochota by pójść do pokoju i położyć się, ale burczenie w brzuchu przekonało mnie do powrotu na dół. Odwróciłam się i zaczęłam powoli schodzić na niższe piętro.
-
- Tak, będę. Podeszłam do schodów, spojrzałam w górę i zawahałam się na chwilkę. Wydawały się bardziej strome niż wcześniej. Podniosłam kopytko, postawiłam na pierwszym stopniu i zaczęłam się wspinać.
-
- Dobrze, to nie przeszkadzam i pójdę na górę... - zawahałam się. - Pójdę poćwiczyć chodzenie po schodach. - odwróciłam się i ruszyłam w kierunku schodów.
-
Stanęłam w drzwiach do kuchni. - Hej, nie masz nic przeciwko, że tym razem ci nie pomogę? Jestem wykończona...
-
Szłam dalej w milczeniu. Chwila, kiedy będę musiała powiedzieć o sobie zbliżała się coraz bardziej. Obawiałam się jak mogą na to zareagować.
-
Ruszyłam za przyjaciółką, obserwując księżyc. Po kilku chwilach odezwałam się cicho. - Applejack... To dlatego wtedy nie spałaś? Przed moim wypadkiem... Chciałaś mnie zapytać o to, co usłyszałaś, tak?
-
- Proszę, nie mówmy już o tym... Po prostu... Chodźmy do domu, to był męczący dzień.
-
Również się zatrzymałam. - Ja... Tak, trochę się gniewam, ale... Rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Poza tym, jestem twoją przyjaciółką, a przyjaciele sobie wybaczają. Nie martw się, ten incydent nie wpłynie na nasze relacje.
-
Ruszyłam za Applejack. - Nie, kanapki mogą być. Nie musisz sobie robić kłopotu.
-
- Tak, to dobre imię... - zastanowiłam się chwilę. - Chodź, wracajmy już do domu. Co na kolację?
-
- Hmm... To musi być... Coś mocnego... Może... Hardy? - spojrzałam na przyjaciółkę z uśmiechem. - Jak myślisz, Applejack? Dobre imię?
-
Tak, wiem, pisze, że zapisy zamknięte, ale zostawię podanie, a rozpatrzysz je gdy zrobi się miejsce, okej? [star Wars, Wojny Klonów] Imię: Oriel Cora Planeta pochodzenia: Korelia Rasa: Człowiek (Korelianka) Wygląd: Wysoka, szczupła, zielone oczy, długie do pasa blond włosy związane w warkocz. Klasa: Jedi Umiejętności: Dobre opanowanie techniki Soresu, a także defensywne umiejętności Mocy, jak uzdrawianie, wpływanie na umysły. Przyjaciele: Mara Ord, Natan Varik, komandor Well, Kal Nilar. Historia: Rodzice Oriel zginęli w wypadku, gdy ona miała cztery lata. Po tym wydarzeniu trafiła do sierocińca, a po kilku miesiącach, po spotkaniu z jedi odkryto, że jest silna w Mocy i zabrano ją, aby przeszła szkolenie. Podczas szkolenia, które przebiegało bardzo dobrze, zaprzyjaźniła się z dwoma innymi uczniami, Marą Ord i Natanem Varikiem. Gdy osiągnęła odpowiedni poziom, została przydzielona mistrzowi, otrzymując tytuł padawana, a po kilku latach została pasowana na rycerza. Parę miesięcy później, podczas wykonywania pewnej misji, została wezwana, by stawić się na Geonosis, ale nie dotarła tam na czas. Po tym wydarzeniu rozpoczęły się Wojny Klonów, a Oriel została wyznaczona na dowódcę oddziału klonów komandora Wella. Wymagania wojny sprawiły, że mimo młodego wieku sama otrzymała zadanie wyszkolenia padawana, którym był Kal Nilar. Typ gry: Jasna Strona Mam nadzieję, że jest dobrze...
-
- Aha... A... Mogłabym je nazwać? Proszę. Właściwie sama nie wiedziałam dlaczego chcę dać imię drzewu, wydawało mi się to trochę dziwne, ale gdzieś w środku czułam, że powinnam to zrobić.
-
Przyjrzałam się uszkodzeniom na drzewie. - Ou... Musiałam naprawdę mocno uderzyć... Nadal widać ślady. Czy... To drzewo ma jakieś imię?
-
- Nie wiem... Po prostu... Chcę. Odwróciłam się i wyszłam powoli ze stodoły. Już na zewnątrz spojrzałam w górę, próbując określić godzinę.
-
- Naprawdę, nie musisz przepraszać... Może... Przejdziemy się trochę? Pokażesz mi gdzie się przewróciłam, dobrze?
-
- Nic się nie stało. Rozumiem cię, pewnie myślałaś, że jestem jakimś changelingiem, czy czymś takim... Obiecuję, że... Jutro wam wszystko powiem.
-
- Ja... Tak, nie jestem z tego świata... Ale naprawdę nie mam złych zamiarów. Wyjaśnię ci wszystko, ale... Nie chcę się powtarzać, więc powiem wam wszystkim razem. Chciałam wam powiedzieć zaraz następnego dnia, ale ten wypadek... Rozwiąż mnie, obiecuję, że powiem tyle, ile mogę. Poza tym... Gdyby było coś niepokojącego, to Twilight by o tym powiedziała, prawda?
-
Zachwiałam się lekko, byłam całkowicie zaskoczona. - H-hej, co ty robisz? Rozwiąż mnie!
-
Chwyciłam mocniej sznur i zaczęłam ciągnąć z całej siły. Z jakiegoś powodu wózek wydawał się cięższy niż wcześniej.
-
Wykorzystałam tą chwilę, żeby nieco odpocząć. Mimo, że ciągnęłyśmy we dwie, to praca była bardziej męcząca, niż się spodziewałam.