Skocz do zawartości

Lordek

Brony
  • Zawartość

    213
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Lordek

  1. Twillight przypadła mi do gustu z prostego powodu. Był to pierwszy kucyk z Mane 6, jakiego zobaczyłem w serialu Taki w zasadzie ,,ojciec prowadzący''
  2. Lordek

    Moje rysunki

    No, powodzenia z rysunkami. Fajna zabawa, na pewno będę tutaj co jakiś czas zaglądał.
  3. Lordek

    Daj swoje foto :P

    Trololol, lordek i słit focia. Regulaminowo, z pomocą lustra.
  4. 1. Wymiary te prawdopodobnie egzystowałyby niezależnie od uniwersum pierwotnego. Rzeczywistość, od której odchodziłyby inne, po usunięciu paradoksu żyłaby swoim rytmem. Wydaje mi się, że inne także. 2. To esencja całego zła, jakie panoszy się po Wszechświecie. 3. Wydaje mi się, że... Gulp... Byłbym zdolny na takie poświęcenie, aby uratować pannę Hooves. 4. Jako Władca Czasu nie muszę się martwić ani o dom, ani o pieniądze. To była taka odskocznia, praca hartuje i uczy pokory, choćby i taka. 5. Jest bardzo nieśmiałą, lecz zarazem bardzo miłą klaczą. Urzekła mnie w niej, jej czułość i troska, jaką otacza inne istoty, kucyki i zwierzęta. Godne podziwu, jednak przez jej... Odwagę, nie nadawałaby się na asystentkę. 6. Nie ufam Discordowi, więc nie wiem czy można mówić o sukcesie. To chaotyczna i przewrotna kreatura. Trzeba mieć się na baczności. Aczkolwiek jestem pod wrażeniem tego, że chociaż na chwilę udało się go poskromić.
  5. Lordek

    Wspólna przygoda.

    Wszyscy zgromadzeni przeszli do okazałego, położonego tuż obok kuchni, salonu. Był wystarczająco duży, aby pomieścić w swym wnętrzu gospodarzy i ich gości. Mimo tego panował tam lekki ścisk, który jednak nikomu z obecnych tam kucyków nie przeszkadzał. W końcu to były urodziny klaczy domu, nie wypadało jej niepotrzebnie kłopotać. Pośrodku pomieszczenia umieszczono stolik z okrągłym blatem. Ot, wystarczająco duży, aby dało się na nim postawić blachę z przygotowanym wcześniej tortem. Łakomie spoglądały na niego liczne źrebięta, stojące przed dorosłymi. Bez problemu dawało się wyczuć chęć do zabawy. W kuchni czekały już butelki z najprzedniejszym cydrem, jaki tylko można było dostać w Equestrii. W końcu nadeszła ta chwila. Ditzy, wraz z małżonkiem stwierdzili, że pokrojony smakołyk zostanie rozdany najmłodszym uczestnikom przyjęcia. Przyniesiono napoje, a także zadbano o muzykę. Dzieci wybiegły pobawić się na zewnątrz, w związku z czym pojawiło się miejsce na tańce. Pary zaczęły szalenie wirować. Kanonada dźwięków zdawała się wręcz rozsadzać przybytek. Po całym dniu zabawy zapadła noc. Wszyscy rozeszli się do swoich domostw. Dinky wraz z siostrą już spały. Nad miastem wisiał Księżyc. Pod drzewem rosnącym na tyłach domu, odpoczywało młode małżeństwo. Ditzy opierała swoją głowę na grzbiecie męża. -Ach... Lepszego życia chyba nie mogłam sobie wyobrazić. Dom, rodzina, spokój.... Czego chcieć więcej? - rzekła do Doctora. -Niczego kochana... Niczego... I tak skończył się ten dzień. I ja tam byłem, przysłowiowe miód i wino piłem. Co dalej działo się z parą? W swoim czasie sami nam to opowiedzą.
  6. -A więc, hehe... Dzień dobry? Nazywam się Doctor. - z niepewnością wskazał na siebie bohater. -O, Doctor? Jaki Doctor? - odrzekła istota. -Ech, znowu to samo... - mruknął pod nosem. - Po prostu Doctor. -Cóż... Miło mi cię poznać? Zapadła niezręczna cisza, którą przerywały tylko kopyta nieznajomego, uderzające rytmicznie w ziemię. Przez głowę Władcy Czasu przepływały dziesiątki różnych myśli. ,,Kim on jest?'', ,,Co tutaj robi?''. -Ekhm... A więc, jak ci na imię? Wybacz bezpośredniość, ale pierwszy raz widzę cię na oczy. - nieśmiało rozpoczął. -Eee... Ja? - oczy stworzenia ze zdziwieniem spoglądały na rozmówcę ich właściciela. -A, ja! Nazywam się Rusty. Rusty Pen. Pochodzę... Eee... Stąd. Tak, właśnie stąd -Aaa... Acha? Pozwól, że cofnę się o dwa kroki, żeby nie zagradzać przejścia mrówkom, które mogłyby chcieć tędy przejść. - rzekł dyplomatycznie Doctor. -O, jasna sprawa. Zdrowie i dobre samopoczucie małych istot to ważna sprawa. Właśnie szedłem do Zecory po pewien... Specyfik. Może zechciałbyś mi potowarzyszyć? -No, to mi raczej nie zaszko... Chwila! Ty znasz Zecorę? - ze zdumieniem zapytał Rusty'ego. -Zgadza się... Jednak zależało mi na tym, aby tylko ona wiedziała kim jestem. -Czy to przez tą interesującą deformację twarzy? - bohater zadał to pytanie z rosnacym zapałem. -Cóż... Tak, chociaż wolałbym o tym nie mówić. - ze smutkiem uciął temat. -Wybacz... Doctor rozmyślał. Dlaczego nie chciał mu zdradzić swojej tożsamości? Rozważał różne za i przeciw. ,,Idąc z nim, w końcu się tego dowiem, jednak może coś knuje? Buech... Myślałem, że w końcu zasłużyłem na urlop'' A więc dotarliśmy do końca wpisu. Jakie rozwiązanie wybierze Władca Czasu? 1) Wyruszy z Rustym. 2) Grzecznie odmówi, twierdząc, że ma wiele na głowie. 3) Zaprosi go do siebie, do Tardis.
  7. Doctor, powolnym chodem, zachowując należytą ostrożność, ruszył za wypatrzoną przez siebie postacią. Z ulgą zauważył, że obecne warunki pogodowe minimalizują ryzyko wykrycia - szedł pod wiatr, co uniemożliwiało temu stworzeniu ewentualne wyczucie bohatera. Po kilku chwilach minął linię drzew, cały czas uważnie przypatrując się nieznanej istocie. Nie miał ochoty zaprzepaścić szansy na kolejną przygodę, żałując jednocześnie, że nie ma z nim jego asystentki - panny Hooves. Przez jakieś pół minuty wypatrywał swojego celu, jednak nie mógł go dostrzec w leśnej gęstwinie. Na szczęście, przez jego pokraczne ruchy, bez problemu mógł zidentyfikować miejsce gdzie się znajdował, ponieważ zauważał wtedy wyraźne poruszenie gałęzi. Kontynuował więc swoją wędrówkę. Po jakimś czasie przedzierania się przez gąszcz, w końcu dotarł do wydeptanej ścieżki. Doctor z ulgą stwierdził, że obiekt poruszał się wzdłuż niej. -Cóż... Teraz, albo nigdy. Może po prostu jest wstydliwy. - stwierdził bohater, po czym rzucił się biegiem za nieznanym stworzeniem -Hej, ty! Stój! - zdecydowanie krzyknął. Ten prosty sposób zdał egzamin. Nieznajomy zatrzymał się, dzięki czemu władca czasu mógł spokojnie podejść i się przywitać. Jednak kiedy zbliżył się na mniejszą odległość, zauważył coś przerażającego. Twarz tego stworzenia była dziwnie zdeformowana, jak gdyby w wyniku jakiejś choroby. Był to jednak kucyk. Co stanie się dalej? Co zrobi Doctor? 1) Ucieka z przerażeniem 2) Starając się zachować spokój, rozpoczyna rozmowę 3) Zastygając w pozycji do walki, rozkazuje stworzeniu się zidentyfikować
  8. Ten sam kolega, po pytaniu o chronologię, stwierdził, że w tej serii nie zepsuję sobie zabawy czytając nie po kolei. Zobaczę jak wyjdzie.
  9. ''Fabuła oparta jest na historycznych XIII-wiecznych wydarzeniach – walce Republiki Nowogrodzkiej z ekspansją zakonów rycerskich. Akcja rozgrywa się w 1242 roku, już po bitwie ze Szwedami na Newie, co pozwoliło szerzej ukazać w filmie "niemiecki temat". Kulminacyjnym punktem akcji jest starcie zbrojne na powierzchni zamarzniętego jeziora. Jednakże Eisenstein nie przykładał wagi do prawdy historycznej. W scenariuszu fikcja przeplatała się z rzeczywistością.'' Krótki opis zaczerpnięty z internetu. Jak dla mnie ten film, mimo propagandowego ducha, należy do czołówki obejrzanych przeze mnie filmów, zarówno historycznych, jak i ogólnie. Zapamiętałem go głównie przez ścieżkę dźwiękową podczas kulminacyjnej bitwy (Peregrinus expectavi pedes meos in cymbalis). Oglądał ktoś? Jak wrażenia? A, oczywiście polecam, przyjemne dzieło
  10. Witam Chciałbym powitać Was w nowym wątku, zabawie. Jak możecie domyślić się z nazwy tego tematu, dotyczy on postaci tła - Doctora Whooves'a, podróżnika w czasie i przestrzeni z planety Gallifrey, który w niezbyt jasnych okolicznościach, trafia do Equestrii, gdzie dalej przeżywa wiele przygód. Jak ten wstęp ma się do tematu? Pozwolę sobie wytłumaczyć ogólne założenie tej zabawy: Założenie jest takie, aby stworzyć interaktywną historię, w której userzy mają bezpośredni wpływ na jej przebieg. Jak chcę to osiągnąć? Otóż, wyobraźmy sobie fragment tekstu, który dotyczy zwykłego dnia naszego bohatera. Każdy post ma otwarte zakończenie. Co to oznacza? Poniżej tekstu, będą widnieć trzy opcje do wyboru, dotyczące następnego posunięcia Doctora. Tutaj wkraczacie do akcji Wy, głosując na ten numerek, który najbardziej wam odpowiada. Po określonym czasie podliczam głosy i wybieram tą akcję, która cieszy się największym zainteresowaniem, przechodząc do kolejnego wpisu, zawierającego to rozwiązanie. Tyle słowem wstępu. Pierwszy wpis pojawi się jeszcze dzisiaj. A tymczasem - Pozdrawiam. P.S - proszę się nie dziwić używania kolorku w tekście. Otrzymałem pozwolenie na jego użycie Equestria, Ponyville. Właśnie skończyła się wiosna, która według niezmiennego od lat cyklu, ustąpiła miejsca kolejnej porze roku. Życie w miasteczku toczyło się właściwym sobie, powolnym rytmem. Źrebaki zrzuciły z grzbietów szkolne tornistry, a klasy opustoszały. Pogoda rozpieszczała mieszkańców. Oprócz niezbędnych deszczy, które zapewniały pegazy, na niebie nie dało się zauważyć ani jednej oznaki nadchodzącej niepogody. W całym miasteczku można było spostrzec, że po ulicach wałęsa się mniej kucyków niż zwykle. Nikogo to oczywiście nie dziwiło. Pora wakacyjna to czas wyjazdów i odpoczynku. Wiele rodzin opuściło na ten czas tą sielankową miejscowość. Nie wszystkim było jednak dane porzucić swoje dotychczasowe zajęcia... Niedaleko poza granicą miasta miało miejsce dziwne zdarzenie. Powietrze zdawało się wirować, dało się odczuwać jego podmuchy, które podrywały do góry nieliczne liście leżące na ziemi. Po kilku sekundach rozległ się nietypowy dźwięk, niepodobny do żadnego innego. Nie wytwarzała go żadna istniejąca w Equestrii machina. W końcu, w epicentrum tego niecodziennego spektaklu, pojawiła się niebieska budka. Przez chwilę panowała cisza, przerwało ją jednak skrzypnięcie otwieranych drzwi. Z obiektu wyszły dwa kucyki, jeden był szary, z bąbelkami na boku, zaś znaczek drugiego stanowiła klepsydra. Druga istota miała jasnobrązowe umaszczenie. - Ha, ha! Doktorze, to było niezwykłe! Ko by pomyślał, że pierwszą muffinkę na świecie wynaleziono właśnie w ten sposób? - Cóż... - rozpoczął Doktor, ścierając z siebie coś, co wyglądało na ciasto. - Cieszę się, że wyprawa ci się podobała panno Hooves. Tym razem obyło się bez komplikacji, otarć, złamanych kończyn i strat materialnych... -Huh? - Derpy, przekręcając głowę, wpatrywała się w swojego towarzysza swoimi zezującymi oczyma, starając się domyślić o co mu chodzi. -Nieważne. Więc, skoro wróciliśmy, to może chciałabyś odwiedzić przyjaciół? Po ostatnich... Ekscesach muszę nieco posprzątać w Tardis. Nie wątpię, że chciałabyś pomóc, jednak wiem, że dawno nie widziałaś bliskich sobie kucyków. - rzekł bohater, chcąc odpocząć jakiś czas od towarzystwa swojej wesołej asystentki. -Oczywiście! Dziękuję doktorku! - radośnie wykrzyczała, po czym podeszła przytulić Doktora. - Wrócę za parę godzin. Tylko nie odlatuj beze mnie! - dodała powoli się oddalając. -Nie ma sprawy, obiecuję. Kiedy szara klacz zniknęła mu z oczu, ze zmęczeniem usiadł na ziemi, opierając się o swoją budkę. -Huh... Ta klaczka potrafi kucyka rozładować z energii... Nie dane mu jednak było zająć się swoimi sprawami. Na skraju lasu, niezbyt od niego oddalonego, zauważył ruch. Nie było to jednak żadne z leśnych zwierząt. Ruchy tego stworzenia były pokraczne, a kroki głośnie. Nawet z tego miejsca można było usłyszeć głośniejsze tupnięcia. Doctor uważnie zaczął się przyglądać nieznanej sobie istocie... 1) Doctor porzuca dotychczasowe czynności i wyrusza śledzić to dziwne stworzenie. 2) Bohater ignoruje zjawisko i wyrusza dokonać porządków w Tardis. 3) Po głębszym namyśle, kucyk wyrusza przyłączyć się do Derpy, aby poznać jej przyjaciół. A więc to tyle, zapraszam do lektury i wzięcia udziału w zabawie
  11. No, zabieram się za ,,Świat Dysku''. Kolega polecił mi ,,Wiedźmikołaja'', więc od niego rozpoczynam. Napiszę takie małe ,,sprawozdanie'' jak skończę.
  12. Lordek

    Wspólna przygoda.

    W tej chwili mogę stwierdzić jedno - nasza niespodzianka się udała. Moje bąbelkowe szczęście było zaskoczone, jak gdyby zupełnie zapomniała co to za dzień. Goście także spisali się na medal, zręcznie przygotowując przyjęcie i ukrywając się w zakamarkach domowej kuchni. Dopisywał nam także fart, Derpy nie była jeszcze w pełni obudzona, więc nie zauważyła tych wszystkich zmyślnych dekoracji. Gratulacje należą się także Dinky, która tego poranka była wyjątkowo spokojna. Podszedłem spokojnie do mojej żony, trzymając w pysku bukiet kwiatów. Ditzy cała się rumieniła, na jej pyszczku było widać rumieńce zakłopotania. Wyglądała przez to bardziej uroczo niż zwykle. Podałem jej moje specjalne zamówienie z kwiaciarni, po czym rozpocząłem przemowę. - Derpy! Moja asystentko, żono i matko mojego dziecka! Dzisiaj, w dniu Twoich urodzin, zebraliśmy się tutaj, aby uczcić kolejny rok, który spędzasz z nami. Jak możesz zauważyć, nie tylko ja i Dinky wzięliśmy w tym udział. Są z nami nasi znajomi i bliscy przyjaciele. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie moje słowa mogą brzmieć sztucznie, lecz zwyczajnie muszę to powiedzieć. -spuściłem na chwilę głowę, zbierając myśli. Ha! Zachciało mi się improwizacji zamiast przygotowanych życzeń... - Jesteśmy ze sobą już wiele czasu, doczekaliśmy się potomka, prowadzimy spokojne, szczęśliwe życie. To wszystko dzięki Tobie. To Ty jako pierwsza mnie spotkałaś i zaakceptowałaś jako towarzysza, później zaś założyłaś ze mną rodzinę. Czego mogę Ci życzyć? Zdrowia, pomyślności, przychylności dla przyjaciół i powodzenia, powodzenia w nadchodzących latach, które zdają się być dla nas świetlaną przyszłością. Kocham Cię. Ba! Kochamy Cię wszyscy! Ja, Dinky i reszta tu obecnych. Dziękujemy Ci za wszystko! Wtedy, chóralnym okrzykiem, zakończyliśmy wstęp do przyjęcia głośnym okrzykiem - ,,Wszystkiego Najlepszego!''
  13. Lordek

    Whooves'owy wieczór.

    Doktorze, pozwolę sobie coś zasugerować. Jak dobrze wiesz, panna Hooves jest wielką fanką muffinek. Zapewne to wiesz, więc w tej chwili pewnie się zastanawiasz jak Ci to może pomóc. Pozwól, że odpowiem - wycieczka edukacyjna. Wyślij Derpy... Hmm... Powiedzmy na zakupy, a w tym czasie wyrusz w przeszłość, do momentu kiedy upieczono pierwszy z tych niesamowitych przysmaków. Wróć po swoją asystentkę, a następnie, wiedząc gdzie masz się udać, udaj się z nią tam, pod pretekstem wyprawy historycznej. Powinna być wniebowzięta będąc świadkiem narodzin swojego ulubionego dania.
  14. Moja droga. Wydaje mi się, że takie pytanie pojawiło się już wcześniej. Niemniej jednak odpowiem ponownie - mój cutie mark pojawił się na mym boku tuż po regeneracji w kucyka.
  15. Ja tak troszeczkę z innej beczki. Szukam mikrofonu pojemnościowego, zastanawiam się pomiędzy Behringerem C1-U, a Sinn 7Mpod. Behringera miałem przyjemność używać, ale właściciel mnie przestrzegał przed tym, że po jakimś czasie użytkowania pojawiają się różne problemy. Orientuje się ktoś?
  16. Droga panno Cheerilee. Mam pewne nietypowe pytanie, które towarzyszy mojej wędrówce po ścieżce edukacji. Nikt mi na nie nie odpowiedział, a nurtuje mnie ono. Dlaczego 3,14? Przedmioty ścisłe napawają mnie lękiem. Jeżeli to pytanie panią zażenowało - zrozumiem.
  17. Lordek

    Airsoft

    Dużo osób poleca na początek zwykłe okulary BHP, wytrzymałe są. Ja generalnie biegałem w zwykłych, polskich ,,desantach'' jeżeli chodzi o buty. Nie są mistrzostwem, polecam Protektor Grom, albo Magnum Elite Spider 8.0 jeżeli jeszcze gdzieś je można złapać po obnizonej cenie. Mam przyjemność używać teraz tych magnumów.
  18. Lordek

    Airsoft

    Byłbym zapomniał, odnośnie SVD właśnie. Mamy miejscowe maniaka, który kupił SVD do tuningu ,,tak bardzo jak tylko się da''. Po prostu żeby osiągnąć tyle FPS ile się da. Po konwersji gazowej doszedł do liczby około 700 fps. M.I.C.H do którego strzelał po prostu popękał. Naprawdę, asg bywa przerażające. Co jeżeli ktoś nieodpowiedzialny wziął takie coś na strzelankę? Zwłaszcza, że już spotkałem się parę razy ze stwierdzeniem ,,moc jaka chcesz, tylko odpowiedzialnie strzelaj''. A co jeżeli taki ktoś po prostu nie trafi tam gdzie celował? Naprawdę, masakra.
  19. Lordek

    Airsoft

    Ja się strzelam od 3 lat Do tej pory używałem dwóch replik: Cm.028A, czyli kakacza - wymieniana komora Hop-Up, i obecnie stockowe G36C od JG. Jeżeli się nie wykruszę z Airsoftu, to planuję przezbroić się na SR25 i robić za parasnajpera.
  20. Okej, niech to będzie... (werble)... YARVINLE KRETYN... CRETIN. Tak.
  21. Lordek

    Ulubiona broń

    Nóż M.O.D RazorBack Nóż bojowy, przeznaczony do samoobrony w ekstremalnych sytuacjach, a więc w skrócie mówiąc, do zabijania. Ostrze jest wykonane ze stali 154CM, głownia typu tanto. Nóż ten uzyskuje dzięki temu charakterystyczny, właściwy tylko sobie wygląd. Bardziej przypomina wygięty, zaostrzony gwóźdź, niż klasyczny nóż bojowy. Długość głowni jest wystarczająca, aby dosięgnąć organów wewnętrznych człowieka, a samo ostrze jest wzmacniane w specyficzny sposób, poprzez kąpiel w ciekłym azocie (krio-hartowanie). Umówmy się - nie jest to nóż przeznaczony dla survivalowca. Jeżeli nie jest się wyszkolonym operatorem, to lepiej zostawić go w domu, aby ozdabiał półkę. Nie sztuka wyrządzić człowiekowi poważną krzywdę takim narzędziem. Nie miałem przyjemności trzymać go w dłoni. Wystarczy mi moja wierna, poczciwa MORA, która towarzyszy mi podczas wyjazdów w teren. 30 złociszy za fajny nóż to nie dużo. Mimo wszystko RazorBack, to chyba perfekcja, jeżeli chodzi o noże bojowe.
  22. 1. Regenerować mogę się tylko w chwili śmierci, niemniej jednak, mogę wykorzystać jej energię do leczenia obrażeń ciała. 2. Jedyne co mogę na obecną chwilę powiedzieć to to, że jaskinia wydaje się być wytworem Discorda, jedynie iluzją, podobnie jak to, co alternatywna wersja mnie tam zobaczyła. 3. Owszem, jednak nasze priorytety zasadniczo się różnią. Celem jego działania jest chęć kontroli nad Wszechświatem. Jego działaniami nie kieruje chęć czynienia dobra, dlatego nim gardzę. 4. Zapewne kiedyś się za to zabiorę. Słyszałem o eliksirze miłości, jednak wolałbym z nim nie eksperymentować. Kto wie jakie rzeczy mogłyby się wtedy wydarzyć? 5. W tym świecie istnieje zasada, że ludzie nie mogą istnieć. W związku z tym, aby posiadać jak najmniej humanoidalną formę, czasami pojawiają się u mnie skrzydła. 6. To zależy, niektóre epoki historyczne przypadły mi do gustu, więc zdarzało się, że odwiedzałem je parokrotnie. 7. Ja jestem tam, gdzie tworzy się historia, nie widzę powodu, by jej spisywać, skoro jestem świadkiem procesu jej narodzin.
  23. Lordek

    Alicorny

    Poprzez powiązanie tą ,,boską cząstką'', Alicorn może być poniekąd w stanie znać przyszłość kuca, u którego ten gen przejawiałby aktywność. Jeżeli panująca uzna, że kucyk jest ,,godny'', to kieruje jego losem tak, aby w końcu przyjąć go do grona Alicornów. Jeżeli księżniczka uznałaby, że stanowi on zagrożenie, to zwyczajnie bo wygaszała jego aktywność. Wydaje mi się, że taki gen mógłby przejawiać aktywność u Starswirla Brodatego. Nie został on Alicornem, jednak jako, iż poświęcił się drodze magii, a więc nie miał tendencji do działań destrukcyjnych, nie wygasiła mu aktywności genu. Można więc przyjąć, że stanowi on też niejako bonus do posiadanych zdolności w takim wypadku (najpotężniejszy czarodziej w historii Equestrii) Chaotycznie napisane, zdaję sobie z tego sprawę, jednak mam nadzieję, że jest to dosyć jasne
  24. Lordek

    Galaktyka

    ''nie opuści nikogo w potrzebie'' ''nielojalna'' Huh? Nie poprawiaj na siłę. Zastanów się na spokojnie, bo takie kwiatki potem wychodzą
  25. Lordek

    Alicorny

    Cóż. Załóżmy, że Alicorny żyją już od bardzo dawna. Powiedzmy, że były przed kucykami. Stworzyły trzy znane nam rasy kuców, jednak jednocześnie obciążyły je genetycznie tym czynem, w związku z czym, każdy kucyk ma w sobie ukryty, czy też raczej ,,uśpiony gen''. Jako, że jest to ta cząstka Alicornów, czyli poniekąd ,,boska cząstka'', to potrafią one przewidzieć, czy dany kucyk ma w sobie potencjał, do operowania tak znaczącą mocą. W związku z tym potrafią zainterweniować i, że tak się wyrażę, wciągnąć takiego delikwenta do ,,rodziny''. Czy powoduje to nieśmiertelność takiego kucyka? Wątpię. Jednak na pewno zostaje obdarzony długowiecznością, wykraczającą poza rekordy długowieczności wśród mieszkańców Equestrii. Nieśmiertelność zostawmy czystej rasie Alicornów. I have no idea what I've wrote
×
×
  • Utwórz nowe...