Skocz do zawartości

Lordek

Brony
  • Zawartość

    213
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Lordek

  1. Martwy temat. Wędruje do archiwum.
  2. Zeszliśmy z tematu ,,krótsza czy dłuższa wersja'' do podziwiania języków. Temat nieaktywny. Zamykam.
  3. Lordek

    Kucyki na YouTube

    Umarły wątek. Archiwum.
  4. Lordek

    Głosy

    Temat od dawna nieaktywny. Zamykam.
  5. 1. Niezmiernie ciężko jest to wytłumaczyć, odwołując się do zasad fizyki, które panują na Ziemi, i które przez setki lat kształtowały ludzkie poglądy na niecodzienne zjawiska. W najprostszych słowach, można rzec o czymś, w rodzaju wzajemnego przenikania się dwóch obiektów - w tym przypadku są to Tardis i materia organiczna, powiedzmy, że człowiek. Wehikuł zostałby przez niego dostrzeżony dopiero wtedy, gdy wyszedłby poza pole wyznaczające miejsce, gdzie on stoi. Coś w rodzaju nagłego zapłonu ,,Hej, mi się wydaje, czy za mną coś jest?''. 2. W odmętach sieci, którą ludzie zwą potocznie internetem. Są tam różnego rodzaju wyszukiwarki, umożliwiające odnalezienie interesujących nas rzeczy. Jednakże gorąco polecam rozmaite sklepy w tejże sieci, które zapewniają komfortowe przeżywanie przygód Doctora. 3. Na obecną chwilę są tą kucyki. W dalszym ciągu jestem w trakcie poznawania szczegółów dotyczących tej rasy i w dalszym ciągu mam liczne okazje do nauki coraz to nowszych ciekawostek odnośnie mieszkańców Equestrii. 4. Cóż, na obecną chwilę mogłoby być to odrobinę utrudnione, ale myślę, że mogę jednoznacznie na to odpowiedzieć. Po zadaniu sobie teraz tego pytania, dochodzę do wniosku, iż jednym z elementów, jakie pociągały mnie w Ziemianach, była ich... Wojowniczość? Nie w kontekście dokonań wojennych oczywiście, ale tego, jak podchodzą do życia, które traktują jak jedną wielką walkę o byt. 5. Traktowałbym to bardziej jako przydomek, który przyległ do mnie w tym świecie w związku z tym, że, jakby nie patrzeć, dorobiłem się eleganckiego zestawu kopyt, co umożliwia mi radosne patatajanie tam, gdzie tylko zapragnę. 6. To po prostu inny przydomek, jakim obdarzyli mnie ludzcy przyjaciele tacy jak wy. 7. Nic z tych rzeczy moja droga. Patrzmy obiektywnie. Teraz, kiedy sobie to chłodno przemyślę, dochodzę do wniosku, że tej londyńskiej dziewczynie, chodziło tylko o to, aby mieć swojego... Kosmitę do kochania? To niezbyt przyjemne. Musisz więc sama przyznać, że panna Hooves jest w przeciwieństwie do niej prawdziwym uosobieniem wszelakich cnót. 8. W tej chwili nie jestem w stanie wskazać takowego odpowiednika. Jeszcze nie namaściłem żadnego z miast na swoje ulubione. Ale jeżeli mamy patrzeć na spędzony w nich czas, to, jak na razie, przoduje Ponyville. 9. Ostatnio jest tutaj spokojnie jak makiem zasiał. Wręcz idealne miejsce na leniwy, wakacyjny tydzień. 10. Owszem, jednak w kwestii częstotliwości, muszę cię rozczarować. Dużo koncertuje, więc nie widuję jej często, a jeżeli mam być szczery, to nie znamy się też za dobrze. 11. Na samym początku, kiedy tutaj trafiłem, dosyć często zdarzało mi się o niej śnić. No, cóż... Minęły miesiące i przeszło. Myślę, że to kwestia mojego ogólnego zabiegania i natłoku nowych spraw. 12. Nie jestem w stanie się obiektywnie wypowiedzieć. Myślę, że czas pokaże jak poradzi sobie z zadaniami administracyjnymi w skali całego państwa. Może to być niełatwe, mimo jej wykształcenia. Pożyjemy, zobaczymy.
  6. UWAGA, udaję mądrego. Na chłopski rozum, żeby smalczyk się ściął, to trzeba zmniejszyć jego temperaturę. Więc powiem, że trzeba ochłodzić roztwór. Tutaj chyba nie trzeba opisu
  7. BOGACTWO

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [3 więcej]
    2. Ohmowe Ciastko

      Ohmowe Ciastko

      Śmierć śmierci.

    3. Fisk Adored

      Fisk Adored

      Śmierć to tylko początek :D

    4. Ganz

      Ganz

      Albo koniec, zależy w co kto wierzy :D

  8. Lordek

    Shingeki no Kyojin

    Okej, co mamy? Ludzkość w głębokim zadzie, jeżeli ktoś śledzi na bieżąco mangę to wie, że jest w nim tak głęboko, że aż wystaje z ust. Dodajmy imba antagonistów, rewelacyjnie oddane stany emocjonalne randomów i postaci drugoplanowych, jak i części głównej trójki. Dlaczego części? Po raz kolejny stykam się z czymś charakterystycznym dla gatunku shonen - niesamowicie przerysowany główny bohater. Naprawdę, czy w każdym anime muszę oglądać gościa obrażonego na cały Wszechświat, chcącego pokazać jaki to on jest potężny, po czym dostaje po tyłku żeby nabrać pokory? Przerabialiśmy to tysiąc razy. . Od siebie dodam tylko tyle, że mam nadzieję na świetnie poprowadzone postaci zwiadowców, jak w komiksowym oryginale. No, chyba starczy. Tak czy siak anime przednie, miło ogląda się ludzkość, która mimo beznadziejnego położenia, nie zwycięża w epickim stylu. Wreszcie coś realistycznego - jeżeli mają dostawać, to po całości, a wunderwaffe niech nie ogarnia na początku. Imba ścieżka dźwiękowa. No i całość zalatuje nutką steampunku, naprawdę nutką.
  9. Moi mili, mamy sytuację niecodzienną! Po długim czasie oczekiwania, zastałem zaskakujący rezultat Waszego głosowania. Jest to sytuacja patowa, w której najchętniej wybierane opcje, pierwsza i druga, zrównały się pod względem ilości zdobytych głosów. Jak głosi stare, polskie przysłowie - gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. W związku z tym, pójdziemy tym tropem, wybierając ostatni numerek. Słońce zgodnie prażyło zgromadzone na stadionie kucyki. Wszędzie dało się wyczuć woń potu, który spływał po grzbietach strudzonych sportowców. Mieli teraz chwilę przerwy w czasie, gdy ich lider, zapewne instruktor albo trener, był zajęty ekspresywnym wyrażaniem siebie, krzycząc na zdezorientowanego Doctora oraz jego towarzysza - Rusty'ego. -Huh, może być nieciekawie. Rusty? - rzucił do swojego kompana. -Tak Doctorze? -Pozwól, że ja to załatwię. Stój cicho, w porządku? No to do dzieła... Podszedł do nadchodzącego, białego kuca. Odchrząknął znacząco, po czym przeszedł do działania. Nie miał ze sobą swojego papieru psychicznego, jako, że przez swoje roztargnienie, zwyczajnie zapomniał go zabrać z Tardis. Zmuszony był improwizować. - Witam, jestem Doctor. A, proszę nie przerywać, uprzedzę pańskie pytanie. Po prostu Doctor. Kuc wybałuszył oczy, nabrał czerwonego koloru, po czym wyraził swoje zdanie na ten temat. -Jajco mnie interesuje kim ty do siana jesteś rekrucie! Co to za dezercje, co to za powroty na stanowisko?! Będziecie robić pompki aż umrzecie, wy nędzne gryfie wyskrobki! Co się tak gapicie, do roboty! Bohater jeszcze raz, tym razem z bliska, przyjrzał się rozmówcy, po czym aż przetarł oczy ze zdziwienia. Okazało się, że był to nikt inny, jak Shining Armor. -Nie, ja nie mam po prostu pytań. To, co się tutaj dzieje, zakrawa na jakiś obłęd. - pomyślał z przygnębieniem, po czym spojrzał w książęcą twarz. -Przepraszam, chyba nie zrozumiałem. Jacy rekruci? Jakie szkolenie? -Durnia z siebie stroisz? A może wyglądam ci na idiotę?! Ale niech będzie, może cierpicie na amnezję. Są i tacy. A więc, do waszych wiadomości, jesteście na szkoleniu rekrutów Gwardii Imperialnej Kryształowego Imperium. Regiment 6, pułk 18, kompanie numer 4. Jeszcze jakieś pytania? Czy też może łaskawie rozpoczniecie wykonywanie ćwiczeń? - zakończył, jednocześnie odsłaniając przypasaną w kłębie pałkę. - Herp, no to się porobiło. Pytanie tylko, co dalej? Kolejny dzień, kolejne kłopoty. Dotarliśmy do końca kolejnego wpisu. Tradycyjnie pozostawiam głosowanie. 1) Jak pan książe przykazał, ruszą robić swoje. 2) Spróbują uciec byle dokąd, byle dalej. 3) Będą liczyć na nieoczekiwany zwrot akcji, robiąc setki pompek.
  10. Lordek

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Cyg, tak offtopując, to na skrzyżowaniu Prusa z Kościuszki jest, tak jakbyś chciał ponadprogramowo wpaść.
  11. Lordek

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Nie widzę głosów przeciw, więc raczej tak.
  12. Lordek

    Rekrutacja do Big Sistah!

    Aerozol. I krokiety, krokiety są dobre. Może trochę bigosu. Nie, wróć, to podanie. Dlaczego powinienem uczestniczyć w tym programie? Ekscentryczna osobowość pełna radosnego chaosu przyda się wszędzie. Jako, że ostatnio pcham się z pisaniną wszędzie, gdzie tylko się da, praktycznie w tym samym czasie (wibbly wobbly timey wimey stuff), uważam, że kolejne doświadczenie, w którym mógłbym sprawdzić sam siebie, nie jest głupim pomysłem. No i wygrana, najbardziej kolokwialny powód. Wszyscy w jakimś stopniu grają z tego powodu, więc mam wrażenie, że dopisanie tego do tej krótkiej listy, nie jest głupie. Pozdrawiam Big Sistah
  13. -Magiczne pojedynki... Magiczne pojedynki? Tak. MAGICZNE pojedynki. Zrozpaczony bohater zakrył twarz dłońmi, po czym wykonał proste, matematyczne obliczenie. Arena była zbudowana na planie idealnego, niczym nieskażonego, koła, czy też okręgu. Dawało to równe 360 pochodni okalających ściany. Zakładając, że Kage, likwidując lecące pociski, dla przypomnienia, tylko te, lecące od frontu, a więc 45 stopni na lewo od kierunku szarży oraz 45 stopni na prawo. Daje to unicestwioną jedną czwartą lordkowego arsenału ognia. Oponent lekko się zdziwił, kiedy, po jego nagłej teleportacji, trafiło go pozostałe, nieco ponad 250 pocisków. Kiedy mag się obrócił, słysząc potężną eksplozję za swoimi plecami, zastał zabawny widok - otóż, jego oponent, został wbity w ścianę, a żeby było jeszcze bardziej zabawnie, był on obrócony do góry nogami. Jakby nie wiedział, co właściwie mu się stało. Korzystając z jego niedyspozycji, Lordek przeszedł do następnego aktu w swoim spektaklu. -Cementus Betonium. - rzekł spokojnym głosem, po czym skierował dzierżony miecz w kierunku ziemi, po czym z rozmachem go w nią pchnął. Żelastwo, czy też raczej stalastwo, zniknęło w obłoku światła, od którego promieniście zaczęły rozchodzić się nieregularne pęknięcia. nie objęły one swoim działaniem całego pola bitwy, jedynie okrąg o promieniu kilkunastu metrów. -Hmm... Zasadniczo mam dziwną, nic nie wnoszącą nazwę, robię jakieś dziwne rzeczy i pęka od nich podłoga... Jak mógłbym to wykorzystać...? - zwrócił się sam do siebie w myślach. Co zakrawało na jakiś rodzaj paranoi, lub choroby psychicznej. Postanowił skorzystać ze starej, dobrej improwizacji. Powstały twór rozbił na setki małych kamieni. Siłą telepatii ułożył z nich elegancką, całkiem sporą stertę. Teraz przyszedł czas na główną część ataku. Jeden z kawałków gruzu chwycił w dłonie, po czym zmielił go i uformował ładną figurkę... Dużej jaszczurki? Ostrożnie odłożył ją na dół. Po czym skierował wyprostowane dłonie w kierunku kupy, skoncentrował się. Ot, po prostu, sam na sobie, na swoim wnętrzu. Nic szczególnego. Pozwoliło mu to jednak skumulować w obłoku mocy cząstkę samego siebie, którą, nieznacznym pchnięciem, wysłał naprzód. Dotarła ona do miejsca przeznaczenia, łącząc się w jedność z kamieniami. Wtem, stało się - ożywiły się one, po czym zaczęły lewitować wokół epicentrum, w którym zniknął miecz. Nagle, w jednym momencie, ruszyły w swoim kierunku. Potężne uderzenie sprawiło, że, z małą pomocą Lordka, przeistoczyły się w ogromną wersję małej figurki. -Ha, udało się! Gruzilla! Jeszcze jedna sprawa... - uniósł dłoń do podbródka, po czym pstryknął go palcem, co wykrzesało iskry, które nieustraszone poleciały do chowańca. Teraz zaklęcie było gotowe. -Do ataku nieustraszona Gruzillo! Ognia! Ogromna kula ognia pomknęła w kierunku ogłuszonego Kage'a, a Lordek usiadł i zaczął myśleć o niebieskich migdałach. Och, a odrzut wystrzału rozbił bestię w drobny mak, czy też raczej pył.
  14. -Podpowiedź? Wspaniałe wsparcie z Twojej strony otrzymałem już wcześniej przyjacielu. - rzekł z zaintrygowaniem, gładząc czule swój amulet, wyobrażający czarną źrenicę na czerwonym tle. Oko Terroru. Tak, istotnie, bohater zdał sobie sprawę, że smoczy heros sam włożył mu w dłonie potężną broń przeciwko sobie samemu. To, co w starożytnych czasach, w innym wymiarze, przyniosło zgubę Wielkiemu Horusowi, właśnie miało ocalić Lordka, od zdominowania przez przeciwnika. -Wyrwa w rzeczywistości... A więc przejście do Osnowy. Dobrze, niech i tak będzie. Widząc zmierzający w jego kierunku pocisk, postanowił nie marnować ani chwili dłużej. W końcu popis, jaki zamierzał wykonać przed Stachulem, był nie lada gratką dla konesera magii chaosu. Z ciała maga zaczęły się wydobywać purpurowe smugi. Było ich osiem. Oczywiście ich liczba to nie przypadek. Z ogromną prędkością uderzyły w taką samą ilość punktów, na planie idealnego koła wokół teatru zmagań. Powstałe rozbłyski energii ruszyły ziemią w kierunku epicentrum, gdzie za kilka chwil miał dotrzeć atak nieprzyjaciela. Dla obserwatora, który znajdowałby się nad tym miejscem, wyglądałoby to na coś, w rodzaju gwiazdy. Lordek uklęknął na jedno kolano, jednocześnie przykładając dłoń do miękkiej gleby. Po ułamku sekundy, w centrum tworu, wyrosła lodowa ściana. -Jeżeli chcę definitywnie pozbyć się zagrożenia, muszę być pewien, że różnica temperatur będzie odpowiednio wysoka. Tuż przed momentem zderzenia, zbliżył kciuk do swoich ust i nagryzł go, utaczając kroplę krwi, która spadła na naziemną konstrukcję w tym samym momencie, kiedy pocisk i lód zlały się w jedność. Brak stabilności smoczej kuli zainicjował powstanie wyrwy w rzeczywistości, która, poprzez czar człowieka, została ustabilizowana, tworząc portal do dominium Chaosu, w który dziarsko wkroczył. Wrota zamknęły się tuż za nim. W jednej chwili znalazł się poza czasem i przestrzenią. Poza areną i walką. Niemniej jednak, poprzez wciąż istniejący krąg, posiadał kontakt z wymiarem rzeczywistym, mogąc w każdej milionowej części sekundy wrócić, w wybrane przez siebie miejsce w jego obrębie. Jako, że wszystkie prawa fizyki traciły tutaj na znaczeniu, miał praktycznie nieograniczoną ilość czasu do tego, aby przygotować się do powrotu. Powrotu w wielkim stylu. Jako, że jego dzisiejszy rywal, posiadał naturalny pancerz w postaci swoich łusek, postanowił ponownie okryć się swoją świetlistą, gotycko-barokową zbroją, pozostawiając jednak nieskrępowane orężem dłonie. Postanowił zupełnie powierzyć swój los magii, a nie sile stali. Skumulował energię w rozpostartej dłoni, celem wykonania misternego uderzenia ,,z karata'', które miałoby szansę odnieść jakiś efekt, pomimo grubej warstwy naturalnego, łuskowatego pancerza. W końcu stało się. Za plecami Stachula pojawił się Lordek, emanujący potężną energią Chaosu, który zdawał się wręcz wylewać z jego dłoni. Nie dając czasu na reakcję, wymierzył cios prosto w potylicę. Przeciwnik nie był jednak w ciemię bity, zdążył odskoczyć, przez co uderzenie chybiło, a cały impet przyjął na siebie obojczyk. Rozległ się donośny trzask. Mag, tak szybko jak tylko mógł, oddalił się od sparing partnera. Zauważył coś z zadowoleniem. -HA! Złamany obojczyk! To osłabi Twój obojczyk!
  15. W istocie. To był pięknie zapowiadający się dzień. Od ładnych kilku godzin Lordek, mag młodo wyglądający, jak na swoje lata oczywiście, szczęśliwie hasał po rozległej, ciemnej kniei. Wędrując od drzewa do drzewa stwierdził, że popełnił jeden zasadniczy błąd. Jego orientacja w terenie, niewspomagana czarami nawigacyjnymi, dorównywała przeciętnemu czajnikowi. W porywach. Mocno wiejących porywach. Zamiast, jak na cywilizowanego człowieka przystał, wejść na leśną arenę razem ze smoczym oponentem, stwierdził, że zrobi bardziej majestatyczne wrażenie, nadciągając od przeciwnej strony lasu. -Założę się, że kiedy ja tutaj błądzę, ten cwany jaszczur robi z tej naturalnej architektonicznej perełki matki natury drugi park jurajski. W zasadzie... Czym do licha jest park jurajski? - myślał, dziarsko pokonując kolejne krzaki Jego zmagania z florą przybierały na sile. Nawet niezbyt biegłe oko, jeszcze mniej biegłego w obserwacjach człowieka, żeby było weselej, niewidomego, dostrzegłoby trzęsący się las, wprawiany ruch, przez spacerującego przez niego oszołoma w spodniach i gustownej pikowanej przyszywce. Lubujący się w psionice człek, z nieodłącznie wiszącym na szyi amuletem, zaczął wręcz wrzeć ze złości i irytacji. Dosłownie. Z jego nieokrytej głowy zaczęły wydobywać się kłęby pary. Kiedy zebrała się ich pokaźna ilość, stwierdził, że fajnie byłoby je kreatywnie wykorzystać do walki z tym buszem. Skumulował energię zrodzoną z jego wściekłości na okoliczności przyrody, dodając odrobinkę mocy, z głębi swojego umysłu, po czym skierował ją do palca wskazującego prawej dłoni. Takowym, niczym ołówkiem, narysował w powietrzu przed sobą okrąg, o jakichś dwóch metrach średnicy. Następnie lekko dmuchnął w jego kierunku, a twór, niczym kopnięty, ruszył naprzód z oszałamiającą prędkością, rozrzucając drzewa i krzaki na wszystkie możliwe strony, co sprawiło Lordkowi niebywałą radość. Wreszcie mógł bezproblemowo dotrzeć na arenę. Na miejscu przywitał go smoczy oponent, który nie przejął się zbytnio falą uderzeniową, która przybyła przed człowiekiem. -No, on raczej na strachliwego nie wygląda. Zobaczymy jak to będzie. - uspokoił sam siebie w myślach. Po paru chwilach, pokryty łuską przeciwnik, rozpoczął swój atak. Wyglądał klasycznie, jednak mag wiedział, jakie radosne komplikacje go czekają, jeżeli ze spadającym płomieniem zetknie się choćby fragment jego ciała. Bardzo lubił pokrywającą go skórę, więc postanowił, że nie ma czasu do stracenia. Splunął w górę, a spadający wytwór jego ślinianek podzielił na dwie części samym spojrzeniem, potęgą umiejętności wykonania zeza rozbieżnego. Ciecz przeleciała ładny kawałek drogi, po czym upadła, wsiąkając w glebę. Nadeszła pora na drugą część lordkowego przedstawienia. Niczym gwiazda teatru z Holywoodstein'u, przyłożył obie ręce do ziemi, jakby chciał zostawić w nich swój odcisk. -Niegasnący płomień? Ciekawe, wszystkie niegasnące płomienie, jakie do tej pory widziałem, okazywały się tracić swoją właściwość, po odcięciu dostępu do tlenu. Sprawdźmy więc... W jednym momencie, poprzez ślinę w glebie, nawiązał kontakt z drzemiącym w niej żywiołem wody. -Ej, woda, chodź. Pobaw się z nami. -Chędoż się bucu, nigdzie nie idę. -No, skoro nie chcesz... W tym momencie tchnął moc w ziemię, a z miejsc, gdzie jego płyny ustrojowe zlały się w jedność z Matką Ziemią, wytrysnęła woda, tworząc coś na wzór łbów legendarnej Hydry. Lordek pokierował swoim orężem dłońmi, iskra po iskrze, zamykając w wodnych objęciach deszcz niegasnącego ognia, który, jak gdyby pierwszy raz słysząc o prawach fizyki, zgasł, pozbawiony dostępu do gazowej postaci pierwiastka o uroczej nazwie - tlen. -Czas na mój ruch. Pstryknięciem palców pozbył się zalegającej w przestrzeni masy wodnej. Nie dając rywalowi czasu na reakcję, klasnął w dłonie, a kiedy je rozpostarł, był już właścicielem eleganckiej lunety. Chwycił ją odwrotnie, niż powinno się to prawidłowo robić i spojrzał na unoszącego się w przestworzach Stachula. Najpierw na jedno skrzydło, a potem na drugie. Wyglądały zabawnie drobno poprzez odwróconą lunetę. Kiedy Lordek odjął ją od oka, okazało się, że czar zadziałał, a rozmiar narządu lotniczego oponenta zmienił się z rozmiaru ,,bardzoxxl'' do ,,chybaspadam''. Żeby spadający Staś nie czuł się zbyt bezpieczny, bohater ponownie chuchnął, a z pary wydobywającej się z ust, uformował kilkanaście lodowych pocisków w kształcie kolców, obniżając gwałtownie ich temperaturę, po czym posłał je prosto na przeciwnika.
  16. Lordek z zakłopotaniem zerknął, jak jego pierwotny plan na szybkie zwycięstwo obrócił się w nicość. -No, plan był niezły, a wyszło jak zwykle. Trzeba się bardziej przyłożyć. - uśmiechnął się do siebie w myślach. Rozważania przerwał niezbyt miły i niezbyt przyjazny widok. No dobra, to co widniało przed jego oczami było przerażające - szalona szarża Kage'a, wymachującego swoim półtorakiem we wszystkie możliwe kierunki. Jakby tego było mało, zaklęte w nim błyskawice, potęgowały uczucie niepokoju oraz to dziwne swędzenie w potylicy. Bohater sięgnął dłonią za głowę w intencji podrapania się, co miało, przynajmniej w teorii, przynieść jakiś genialny pomysł. Takie było założenie. Heros skierował swój wzrok na oręż oponenta, a następnie na swoje pazury. Zestawienie nie wypadło zbyt korzystnie dla maga. Palce drapiące skórę głowy zaczęły pracować coraz szybciej i szybciej. Wreszcie, w otchłani jego umysłu, zaświeciła się przysłowiowa żarówka. -Chce miecze? Dostanie miecze. Na ułamek sekundy przymknął oczy, czując, jak magia wypełnia każdy zakątek jego ciała. Misterna zbroja zaczęła się jarzyć delikatnym światłem. Powolnym i dokładnym ruchem skierował dłoń do szponu, który objęty został złotą poświatą, która, stopniowo, przeszła w tradycyjny, czerwony płomień. Oręż zaczął się deformować - stopniowo się kurczył i rozkurczał, aby ostatecznie przyjąć postać miecza. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zwykły, przeciętny kawałek żelastwa. Jednak nie był to koniec transformacji. Bohater rozwarł powieki, a w głębi jego błękitnych oczu można było ujrzeć dwa, dziarsko żarzące się ogniki. Moc wypełniła całe pomieszczenie jasnymi strugami, wyłaniającymi się z ciała maga, a narzędzie walki ponownie rozpoczęło przeistaczanie. W gwałtowny sposób zwiększyło swoje rozmiary. Przeciętny wojownik musiałby używać obu rąk, aby nim władać. Wykonany był z nieskazitelnej stali, rękojeść oplatał czerwony materiał. Jelec, wyobrażający orle skrzydła, górował nad klingą. Całość wieńczyła głowica w kształcie dzioba. Zarówno osłona dłoni, jak i przyrząd ,,mordobijący'' wykonane były ze złota. Jak szaleć, to szaleć. Ponownie zerknął na oręż przeciwnika. -Właśnie! Bajeranckie zaklinanie! Też chcę coś takiego! - krzyknął w myślach. Z ustami rozwartymi w uśmiechu spojrzał na ostrze. Zawartość ogników w jego wzroku spadła do zera, jednak rozgorzały na nowo w broni, która zajaśniała potężnym płomieniem. Spojrzał na szarżującego Kage'a. Uznał, że zwykłe starcie stali może być niewystarczające. Wyciągnął dłoń, po czym wykonał pełen obrót. Z każdej, z okalających arenę pochodni wyłoniła się kula ognia. Złapał swój miecz oburącz, po czym z pełnym impetem ruszył naprzód, z zamiarem wykonania mocarnego pchnięcia. Równocześnie do ataku ruszyły ogniste pociski. -Hy, no to się zaczęło!
  17. -O, błyskawice. W zasadzie to jedna. Nienajgorzej. Przynajmniej nie będzie trzeba się rozładowywać na samym początku. - pomyślał bohater, z zaciekawieniem spoglądając na lecący w jego kierunku pocisk, a jeszcze większą atencją obdarzając dzierżony przez Kage'a półtorak. Wyglądało na to, że ten kawałek srebra, mógł wyrządzić nielichą krzywdę potencjalnemu oponentowi. Tak się złożyło, że to Lordek miał tę przyjemność... Nie, wróć. Miał tę nieprzyjemność, aby sprawdzić jego ostrość. Na chwilę obecną jednak miał na głowie większe zmartwienie, ponieważ nadciągający żywioł elektryczności zamierzał trafić w niego jak piorun w rabarbar. W jego mózgu szare komórki, w ciągu ułamków sekundy, toczyły ze sobą zawzięte kłótnie, jak zażegnać niebezpieczeństwo. ,,Trzepnij go młotkiem, młotkiem!'' stwierdziła jedna. Druga zawołała ,,Jesteś głodny, idź stąd.''. Kolejna dała mu radę, która wydawała się mieć najwięcej sensu. ,,Hmm... To może tafelki? Tafelki są fajne.'' -Faktycznie, to może być zabawne - uśmiechnął się do siebie w myślach. -Może spróbuję dodać coś do tego. Jak pomyślał, tak zrobił. W wolnej od pazurzego brzemienia dłoni, tak prędko jak tylko mógł, wykonał gest. Jako, że nie miał o takowych pojęcia, ograniczył się do strzepnięcia palcami. Na dłoni pojawił się błękitny płomień. Wyprostował rękę, celując w błyskawicę. -Puszki Okruszki! Ha! Płomień zniknął, jednak, do jakichś piętnastu metrów naprzód, pojawiło się tysiące, mikroskopijnie cienkich, aczkolwiek o sporej powierzchni, tarcz z czystej energii, o kolorze przywołanego płomienia. Stało się, piorun natrafił na pierwszą, przebijając się przez nią, nie czyniąc tej osłonie jednak żadnej krzywdy. Można to było porównać do półprzepuszczalnej membrany. Na tym polegała cała radość tej techniki. Pokonując kolejne warstwy, atak miał wytracić impet oraz energię, która równomiernie wsiąkała w każdą następną taflę, które uzyskiwały w ten sposób elektryzujące właściwości. Wyliczenia Lordka były idealne. Kage'owy szturm zakończył się na ostatniej z osłon. Przyszedł czas na fazę drugą. Bohater pstryknął palcami. To, co uratowało mu życie, zostało rozbite na niezliczone miliardy miliardów, jeszcze bardziej mikroskopijnych, ostrych jak brzytwa odłamków. Jakby tego było mało, były one przesiąknięte zaabsorbowaną energią. Gwałtownym gestem dłoni pokierował je do ataku, w ostatniej chwili zmieniając ich kierunek. Poszybowały we wszystkie strony, tworząc wokół oponenta szczelną kopułę, emanującą błękitem. Mag zacisnął dłoń w pięść. Na ten sygnał, jego armia ostrzy runęła prosto w kierunku przeciwnika.
  18. Kolejny radosny i słoneczny dzień. Nie, wróć, przecież to sala. Arena. Arenosala. Aerozol. Mniejsza o to, grunt, że jest jeszcze jakieś radosne miejsce na Ziemi, w którym można miło i przyjemnie spędzić czas, przypalając sobie wzajemnie brody. Czasem także wąsy. Zepchnijmy jednak kwestię owłosienia twarzy na dalszy plan, przechodząc do małego opisu jednego z uczestników walki. Było to tylko jedne z dziesiątek innych starć odbywających się w minionych dniach, jednak Lordek nie zamierzał traktować go powierzchownie. Chodziło o prestiż, chodziło o pieniądze. I kobiety. No, cóż... O kobiety może troszeczkę mniej... Lub wcale. Wchodzący do sali, wyglądający na góra 35 lat z małym haczykiem mag, odziany był w proste, dwuczęściowe ubranie. ''Szaty są jakieś dziwne i smutne, a także plączą się pod nogami. Nie lubię, kiedy coś plącze się pod MOIMI nogami.'', jak zwykł mawiać heros. Bez problemu można wywnioskować, że kieruje się on względami praktycznymi. Po wejściu na miejsce nadchodzącej batalii rozejrzał się naokoło, aby sprawdzić, w jakich warunkach przyjdzie mu walczyć. W blasku pochodni okalających tą scenę, będącą świadkiem wielu walk, błysnął amulet na jego szyi. Właściwie, to nie błysnął, ponieważ wykonany był on z dawno zapomnianego, bardzo niezwykłego, jak i jeszcze bardziej matowego materiału. Był okrągły, miał może półtora cala średnicy. Przedstawiał czarną źrenicę, na krwistoczerwonym tle. Całość okalała złota obwódka, czy też obramowanie, nadając całości niezwykły wygląd. Nie była to zwykła błyskotka, czy też raczej matówka, a, jak wspomniano wyżej, artefakt. Jakie było jego zadanie? Proste - miał wzmacniać potencjał psioniczny właściciela. To chyba dobry moment na przedstawieniu dziedziny magii, jaką parał się bohater. Psionika - szeroko pojęta. Umysł i jego potęga to świetna sprawa. Za pomocą tej siły mógł kreować ogniste kule, pancerze oraz oręż z czystej magii i wiele innych. Nic nie było straszne zmarszczkom na jego mózgu. Taki rodzaj magii miał jeszcze jeden plus. W przypadku braku czasu na inkantację zaklęcia, mógł go użyć wyłącznie za pomocą swojej woli. Jednak nie ma czegoś za nic. Czar użyty w ten sposób miał mniejszą moc, niż użyty z pełną koncentracją i wypowiedzeniem formuły. Jako, że za chwilę miał przetestować swoje umiejętności, stwierdził, że wypadałoby się okryć czymś skuteczniejszym w zakresie ochrony, niż swoje wysłużone ubranie. -Light Armor - po tej krótkiej inkantacji, ciało Lordka spowiły gęste, powiedzmy, że kłęby światła. Reszta rozgrywała się w jego umyśle, którym mógł wpłynąć na to, jakie kształty przybierze jego nowy pancerz. Zdecydował się na swoje ulubione, bo w zasadzie i jedyne, rozwiązanie. Potężna zbroja, wyglądająca na wykonaną ze złota, zdobiona barokowymi ornamentami wyobrażającymi orły. Najbardziej imponujące były te, które siedziały na jego naramiennikach. To, że był wykonany z czystej energii miało tę zaletę, że nie krępowały jego ruchów tak bardzo, jak tradycyjnie wykonywane pancerze. Nie odział hełmu. Stwierdził, że wystarczy zwykłe pole siłowe, aby nie zawężać swojego pola widoku. Przyszedł czas na oręż. Klasyczny kostur został zostawiony w kącie. Zamiast niego, w miejscu, gdzie powinna być prawa dłoń, pojawił się imponujący szpon, złożony z czterech, lekko zakrzywionych pazurów. Tam, gdzie się one łączyły, widniał klejnot, emanujący magią, który pozwalał wykorzystywać oręż, tak jak zwykły, poczciwy kijaszek. Druga ręka pozostał nieskrępowana, aby wykonywać zawiłe, magiczne gesty. Całość dopełnił ukłon, skierowany w stronę oponenta, Wielkiego Kage'a. - Twój ruch przyjacielu.
  19. 1. Prawdopodobnie tak, jednak należy brać pod uwagę, że wypadołoby tworzyć z atomów różnych pierwiastków, aby całość miała ręce i nogi. Z atomów gazu byłoby raczej ciężko coś stworzyć. 2. Ciężko mi powiedzieć. Jeżeli mam być szczery, to wolałbym zdeponować taką maszynę w Canterlot, aby nie dostała się w niepowołane kopyta. Wypadki chodzą po kucach. 3. Szczęście dla każdego, bezpieczeństwo w Equestrii oraz nielimitowane masło dla kucyków. 4. Wszechświat i czas są piękne, wszystko co tylko można zostało odkryte, właśnie jest odkrywane lub będzie odkryte. Odpowiedzią na twoje pytanie będzie - tak. 5. Nie, jednak z każdym dniem kusi mnie coraz bardziej, aby jej o nich opowiedzieć. Oczywiście ugrzecznioną wersję, tam, gdzie będzie to niezbędne. 6. Myślę, że byłaby o nich zazdrosna. 7. Nie, Rose nawet się do niej nie umywa, z całym dla niej szacunkiem. 8. Sympatyczna klacz, opiekuje się miejską biblioteką tak, jak powinna. 9. W zależności od sytuacji. Nie mam ulubionego sposobu przechowywania śrubokrętu. 10. Obecnie dwunaste. 11. Nie, muszę Cię rozczarować. Zwykła zbieżność cutie marków. 12. Nie miałem z nią od dawna kontaktu. W dodatku pobyt w Equestrii raczej nie ułatwia mi zdobycia takiej wiedzy. 13. Każdy ma jakąś fobię, nieprawdaż? Ale to, skąd ona się wzięła, to historia na inną, dłuższą chwilę. 14. Zachowuje się w porządku wobec innych kucyków, nie mam powodu, aby jej nie lubić, czy coś. 15. Nie miałbym innego wyboru. Byłbym jej to winien, chociażby za nasze wspólne przygody i zaufanie, które w sobie pokładamy. 16. Jeżeli by podrosła - dlaczego by nie? 17. Och, to by było straszne. Przede wszystkim okryłbym ją czymś ciepłym, żeby nie leżała przemarźnięta w samych pończochach. Następnie musiałbym usunąć z niej masło. Nie chciałbym, żeby stężało, co niewątpliwie spowodowałoby trudności z jego zmyciem. Potem bym ją przytulił, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. 18. Wspominałem już o tym parę razy. Moje ciało musi być jak najmniej humanoidalne, ponieważ w tym uniwersum ludzie nie istnieją. Stąd moja zmiana w kuca oraz to, że czasem pojawiają się u mnie skrzydła.
  20. Lordek

    Pytania do Rainbow Dash

    Droga Rainbow. Gdybyś czytywała literaturę fantastyczną, to jakie uniwersum byłoby twoim ulubionym?
  21. Lordek

    Zapisy

    Lordek się zapisuje. Osoba trzecia nalegała, jest ode mnie spora wyższa i jakieś kilkaset procent bardziej brodata i nordycka, więc nie oponuję i piszę to oto zgłoszenie. Aczkolwiek, żeby nie było zbyt pusto, chciałbym dodać, że ładna dzisiaj pogoda.
  22. Lordek

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Dopisać proszę. Przejdę się znowu.
×
×
  • Utwórz nowe...