-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Myślał to indyk o niedzieli. Bez jakiejkolwiek pomocy nie było mowy o wyciągnięciu różdżki. Była ona wciśnięta za mocno, a ty nie dość, że nie możesz się za bardzo wyginać to jeszcze ta noga cię okropne boli.
-
Klaczka jeszcze chwilę krzyczała i próbowała zwabić jakiegoś zwierzyńca, lecz na próżno. Nawet krzaki się nie poruszyły gdy ona próbowała zrobić cokolwiek. - To na nic. Wracajmy - rzuciła krótko, a w jej głosie można było czuć zawiedzenie.
-
- Dobra zabiłeś już jakiegoś orka? Bo sądząc po twoim wyglądzie co ciebie ktoś poharatał. Przynajmniej możemy mieć pewność, że miękka ci** z ciebie nie jest - powiedział jeden z łowców orków.
-
- Chyba jednak nic z tego nie będzie - pomyślałem odwracając się jeszcze raz. Widząc krew na jej kopytku cofnąłem się i stanąłem obok nie. - Może lepiej to zabandażujemy? Nie wygląda to groźnie, lecz ból to ból.
-
Uśmiechnąłem się po czym podszedłem do niej i delikatnie przytuliłem. Do ucha wyszeptałem "Kocham cię" po czym puściłem ją i skierowałem się powoli do wyjścia.
-
< życie to jeden wielki wątek > - Cóż nie chcę nadużywać twojej gościnności, więc chyba powoli będę się zbierać.
-
Mogłeś zauważyć tutaj dwóch łowców orków, o których opowiadał ci Butch. Mierzyli cię tylko wzrokiem.
-
- Inne czy te same to sobie poradzimy!
-
- No raczej nie - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Jeśli chodzi o to co wczoraj powiedziałem to ja sam nie wiem. Znam cię zaledwie kilka dni, a to wszystko tak się potoczyło.
-
- To może odłóżmy to ciasto. Za dużo niespodzianek jak na ciasto.
-
- Hyrdry żyją na bagnach, a mantycory grasują nocą. Nie martw się! Będzie dobrze!
-
- No właściwy kucyk we właściwym czasie - usłyszałeś jednego z najemników. - Miło, że jednak chcesz się z nami wybrać.
-
Dokładnie sprawdziłem co to jest wyjmując rzecz z buzi. - Chyba jednak wypieki to nie jest ich specjalność - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
-
Przed barem stało już kilka uzbrojonych po zęby kucyków. Mieli przy sobie topory, miecze, kuszę, buławy i inne groźne i ostre bronie.
-
- Dziękuje - powiedziałem z uśmiechem biorąc talerz z szarlotką.
-
- No pachnie ładnie. Coś czuję, że nadajecie się - powiedziałem z uśmiechem w stronę klaczek.
-
Apple Bloom wyrwała się. - Jak to co? Muszą tu najpierw przyjść! - krzyknęła aby ponownie zwabić wilki.
-
- A kto by nie życzył? W końcu marzeniem każdego ucznia to nauka z nią u boku - powiedziała z uśmiechem.
-
- Ładnie mieszkasz - powiedziałem zrównując krok z Applejack.
-
Gdy poczułem zapach uśmiechnąłem się i dalej podążałem za Applejack.
-
Po kilku minutach marszu dotarłyście na jakąś małą polane. - Hej! Tu jesteśmy! - zaczęła krzyczeć Apple Bloom.
-
- To nie dobrze. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.
-
- Z wielką chęcią - odpowiedziałem uśmiechając się i ruszając za nią.
-
- Nie ma problemu. Zawszę to jakiś powód aby nie spędzić całego dnia przy książkach w domu - powiedziałem z uśmiechem.
-
- No to wspaniale - powiedziała Apple Bloom dumnym głosem ruszając w las. Scootaloo i Sweete Bell również postąpiły tak samo.