- No tak. Nie powinnaś się bać i trzymać się z nami. Bo w kupie siła! - krzyknęła z radością i spokojnym krokiem ruszyła w stronę lasu. Sweete Bell i Scootaloo dość niechętnie ruszyły za nią.
Stałem jeszcze chwilę w miejscu po czym bez słowa udałem się do domu. Tam rutynowo położyłem się na kanapie i zacząłem leżeć i patrzeć w sufit. Czekałem na cokolwiek co sprawiłoby, że wstanę.
- Tak wiem, że to dziwne. Nawet się nie znamy ani nic. Sam nie wiem może to dlatego, że czujesz wieź z jabłkami. Ja również pochodzę z rodziny posiadającej sad białych jabłek. To wszystko jest takie pokręcone i nawet się nie zdziwię jeśli uznasz mnie za wariata.
- Nie wiem jak to powiedzieć, lecz żywię do ciebie pewne uczucie. Sam nie wiem kiedy, jak i dlaczego, lecz myślę, że to coś znaczy. Tym uczuciem jest miłość - odpowiedziałem z lekką pewnością ukrywając zdenerwowanie.
Robiło się coraz ciemniej, a ty ponowne udałeś się do Darka. Zapukałeś drzwi i ponownie zanim ci otworzył dało się usłyszeć obijanie o siebie szkła.
- To znowu ty? Co tym razem?