-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Jakąś historyczną. Cokolwiek tak do przeczytania.
-
Ork wydawał się robić to samo. Obserwował cię dokładnie i ze spokojem.
-
Twilight siedziała na fotelu i rozmawiała o czymś z Cheerilee.
-
Zapukałem zwracając jej uwagę. - Witaj Twilight. Chciałbym wypożyczyć książkę. Jeśli to nie problem oczywiście.
-
Bez najmniejszych ociągań udałem się w stronę biblioteki.
-
- Ona mnie śledzi? - zapytałem sam siebie w myślach udając się do biblioteki. Jeśli dopisze mi szczęście to Applejack tam nie będzie, a Twilight mnie nie będzie wypytywała o nic.
-
Ork nie podszedł do ciebie tylko czekał na twoje ruchy.
-
Applejack podniosła głowę i spojrzała na ciebie. - Tak? O co chodzi?
-
Twilight siedziała już tam ponad 5 minut i nadal nie wychodziła.
-
Tak jak pomyślałeś tak też zrobiłeś, lecz ork chwycił cię i uderzył tobą o ziemię po czym rzucił w stronę drzewa. Nie było mu do śmiechu.
-
Schyliłeś się po czym próbowałeś uderzyć orka w twarz. On jednak był sprytniejszy i skontrował twój atak łapiąc cię i rzucając na ziemię.
-
Ty wyszedłeś, lecz Twilight jeszcze tam została.
-
- Może trochę dłużej, ale kto wie.
-
< Taa wiem, że nie było> - Nie było? A co się działo? To ważne dla mnie.
-
Weszłaś na górę i skierowałaś się w stronę pokoju Applejack. Gdy weszłaś zauważyłaś ją leżącą na łóżku i patrzącą się w sufit.
-
< liczy się wszystko to co było w poprzedniej sesji. > - Czyli od ciebie też nic się nie dowiem.
-
Ork próbował uderzyć się lewym sierpowym prosto w twarz.
-
- Sądząc po jej wyglądzie to dość mocne przeziębienie. Wystarczy leżeć i odpoczywać.
-
Przyszło ci do głowy, iż Applejack może ci zrobić posłanie lub coś innego na czym mogłaś spać.
-
Topór opadł, a ty zrobiłeś unik i wbiłeś pożeracza w pancerz orka. Nawet tak ostra broń ledwo przebiła go, a ork nawet się tym nie przeją tylko chwycił go i wywalił za siebie. To samo zrobił ze swoim toporkiem i teraz nikt z was nie miał broni w rękach.
-
- Też chciałabym to wiedzieć.
-
Ork po jakimś czasie wstał i podszedł do ciebie. Dotknął końcówką topora twojego czoła po czym uniósł broń w górę. Chciał rozpocząć walkę, którą mógł wygrać tylko jeden...
-
< I' am a GOD! > Minuty mijały, a ty siedziałaś pod oknem, patrzyłaś w księżyc i rozmyślałaś co dalej.
-
- Co się właściwe wczoraj stało? Pamiętam grę w butelkę i pocałunki, a potem już nic.
-
Ork po dłuższym oczekiwaniu westchnął po czym usiadł. On ma czas tak samo jak ty.