-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Zrób to co podpowiada ci serce lub instynkt. To będzie moim zdaniem najlepsze rozwiązanie na tą chwilę.
-
Po krótkich namysłach postanowiłaś wyjść ze swojej "celi" i udałaś się do kogoś, kto mógł ci pomóc. Kogoś, kto miał już do czynienia z takimi rzeczami, czyli Twilight Sparkle. Po chwili marszu poczułaś się słabo, lecz nadal wytrwale stawiałaś kopytka ku Ponyville. Jednakże przez tą nieuwagę zderzyłaś się z pewnym znajomym ci z biwaku kucykiem. Był to Darkness, który pochodził jak zawsze miał przy sobie swój łuk. - Nic ci się nie stało? - zapytał po czym pomógł ci wstać. - Nie wyglądasz najlepiej - powiedział po chwili. < Wygląd: http://sphotos-h.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc7/483270_389594407814049_1270967867_n.jpg (Don't Smile) >
-
Jak zawsze po chwili byłeś, a raczej stałeś przed drzwiami prowadzącymi do twojego domu.
-
Kolejna nieprzespana noc dawała się we znaki. Byłaś osłabiona, a na nogach trzymał cię tylko wcześniej zrobiony prysznic, lecz jest to tylko krótkotrwały efekt. Jedynym sposobem była Twilight, która podobno już miała do czynienia z podobnymi przypadkami. Może warto ją oto zapytać?
-
Prysznic i zimna woda... te codzienne rzeczy były dla ciebie chwilą relaksu i rozbudzenia po ciężkiej i najczęściej nieprzespanej nocy. Po tej czynności czułaś się rozbudzona, a nawet jako tako wypoczęta. Szybko więc się wytarłaś i wyszłaś do swojego salonu. Na zegarze widniała godzina 9:23.
-
< 2000 post w sesji > - I to dzięki tobie - powiedziała po czym pocałowała cię w polik. Razem siedzieliście tam i się przytulaliście, aż Smoothy nie musiała iść do ratusza. - To kochanie... będę za około godzinę. Możesz się rozgościć jeśli chcesz.
-
Przytuliłem ją. - Wiesz... tęskniłem za tobą... - to były jedyne słowa jakie powiedziałam, a następnie pocałowałem ją.
-
Twilight usilnie próbowała zniszczyć bańkę uderzając w nią kopytkami, lecz nie przyniosło to żadnego rezultatu i tylko z obrażoną miną usiadła na podłodze i zaczęła w nią patrzeć. Celestia natomiast podeszła do ciebie i objęła cię skrzydłem (). - Auroro... To nie Twilight wina, a wiem, że strata przyjaciela to wielki cios oraz smutek. Musisz jednak zrozumieć, że każdy z kucyków ma trudny okres. Ja miałam, ty pewnie będziesz też miała, a Twilight przechodzi go aktualnie. Nikt nie powiedział, że będzie to coś dobrego. Musimy po prostu czekać, aż ta złość wyparuje z niej i mieć na nią oko, jednakże ty musisz odpocząć, więc daje ci wybór. Możesz odpocząć lub mi pomóc.
-
- To już od ciebie zależy co chcesz - powiedziała wzdychając. - Ja nie mogę kazać ci zaprzestania z nią kontaktu.
-
- Rozumiem - powiedziała z lekkim uśmiechem i wypuściła cię z uścisku. - Mam nadzieję, iż w przyszłym tygodniu wyzdrowieje i będę mogła wrócić do pracy.
-
- Nie powiedziałem, że zostaje. Uratowałaś mnie, więc muszę ci się odwdzięczyć - ruszyłem z gotowym łukiem za nią. - Jestem gotowy - powiedziałem po chwili.
-
- Ano dobrze - powiedziałem z uśmiechem dając jej kwiaty. - Proszę. To dla ciebie jako przeprosiny i podziękowania za wszystko.
-
- Nie znajdziemy na to tak szybko odpowiedzi to jestem tego pewny, lecz pamiętaj o jednym. Jeśli ktoś jest z nimi to jest przeciw nam. Nawet jeśli to ktoś nam bardzo bliski. Nie będzie to już kucyk, którego znamy tylko bestia, która zrobi wszystko aby ciebie zjeść.
-
- Czuję się przy tobie spełniona... Cieszę się z tego powodu i mam nadzieję, iż będzie tak zawsze... Ja, Ty i wspólne mieszkanie.
-
- Ja poznałem Ich dopiero dzisiaj i też mam powody by ich nienawidzić. Są... okropne, straszne i obrzydliwe jednocześnie. Mam nadzieję, iż uda się nam wydostać bez szwanku. Nie wiem dlaczego ale cię polubiłem. Może to przez fakt, iż jesteś jedyną normalną osobą jaką spotkałem, a może to przez to, iż mnie uratowałaś.
-
Na zegarze widnieje godzina 14:20
-
Ban bo dużo piszesz.
-
- Cóż... jest niedaleko, ale możemy z niego to i owo wziąć. Miałem tak miecz i halabardę, która niegdyś należała do mojego przodka. Może się nadać.
-
Applejack odpowiedziała ci uśmiechem po czym bez słowa patrzyła się w twoje oczy.
-
- Wymarzone, ale złe i pozbawione miłości. Moje zadanie polegało na kierowaniu drobnymi grupkami złodziei na konwoje oraz ograbianie ich.
-
- Jesteś pewna, że teraz mamy to zrobić? Pierwszy raz o nie wiadomo ilu dni stanąłem na kopytach, lecz jeśli goni nas czas to nie warto zwlekać.
-
Była to prawdopodobnie pałacowa komnata. Świadczył o tym wystrój sali jak i sam Shining Armor, który siedział przy biurku i coś robił.
-
Kolejna nieprzespana noc to od jakiegoś czasu był dla ciebie standard. Ledwo mogłaś chodzić, z powodu zmęczenia, które cię dręczyło ale całe czas miałaś koszmary, które z czasem się nasilały, a brutalność w nich była coraz to większa i zawiła. Gdy tylko zamykałaś oczy widziałaś rzeczy, które nigdy nie powinny się zdarzyć, a jednak się wydarzyły... i to w twoim umyśle. Czułaś, iż przestawałaś być bezpieczna nawet we własnym domu, a to co było dla ciebie bliskie wydawało się obce. Byłaś już dorosła, lecz to co się działo mogło przyćmić nawet najbardziej odważne kucyki.
-
Postanowiłem się do niej podkraść. Gdy już mi się udało zwróciłem jej uwagę po przez zasłonięcie jej oczu.
-
- Też jest na górze. Jeśli chcesz to mogę ją przyprowadzić - powiedziała z lekkim uśmiechem kończąc opiekać ostatnie kawałki jabłek. - A ty się częstuj.