Znowu pora niekucykowa a ja zasiadam do komentowania (kiedy zaczynałem nie było jeszcze piątej). Ponownego. Moja pierwsza cudowana ściana tekstu została przypadkiem skasowana co zaowocowało rykiem wściekłości i potokiem wyrazów powszechnie uważanych za wulgarne, tudzież nieprzyzwoite... Ale przejdźmy do rzeczy.
Zakończyłem lekturę rozdziału pierwszego i już wiem, że do kolejnej części podejdę z niesłabnącym zainteresowaniem. Poziom znany z prologu (jak to brzmi) został co najmniej utrzymany, a wielu miejscach podniesiony zdecydowanie wyżej. Ale czas zająś się "samym sednem" przejdę więc bezzwłocznie do swoich przemyśleń na temat formy i treści.
Swoje rozważania rozpocznę od formy. Tekst jest wyjątkowo przystępny i pochłania się go z naprawdę niesamowitą szybkością. W żadnym miejscu nie poczułem znużenia lub znudzenia i z ciekawością czekałem na kolejne wydarzenia, pasąc oczy opisami kolejnych scen. A choć w pewnych momentach sposób pisania drażnił mnie w sposób straszliwy to jest to jedynie wynikiem używania przeze mnie innego stylu przy własnych tekstach i w lekturach które zwykle sobie dobieram, a w żadynm wypadku nie jest to spowodowane słabym poziomem autora - kto tak twierdzi jest heretykiem i niezawodnie czeka go stos. Co do błędów to wyłapałem w pewnym miejscu literówkę (i teraz Decaded mi suszy głowę, żebym ją odnalazł, a ja głupi zapomniałem ją zaznaczyć) a w drugim błąd logiczny - bohaterowie jadą powozem by po chwili wysiąść z pociągu (wiem wiem czepiam się ). Oprócz tych drobniutkich potknięć liczba zastrzeżeń wynosi równe zero.
Przejdźmy do treści. Historia zbudowana jest inteligentnie i z pomysłem. Akcja dzieje się szybko, (może nawet trochę za szybko, bo zebranie drużyny w pierwszym rozdziale to prędkość zbliżona do tej którą osiąga światło. Ale to podejście subiektywne - ja lubię jak akcja jest nieco rozciągnięta, żeby nie rzec rozwleczona) wydarzenia następują lawinowo i wszystko ładnie się zazębia nie pozwalając czytelnikowi nawet na chwilę nudy a nawet wytchnienia. Opis życia kucyków po ekstremalnych wydarzeniach wspomnianych w prologu napisany jest naprawdę przyjemnie. Nie wdajesz się w niepotrzebne szczegóły a opisujesz wszystko co jest ważne i może wzbudzić zainteresowanie czytelnika. A stworzone postacie? Po prostu miód malina. Już nie mogę się doczekać jak będziesz rozbudowywał poszeczególne charaktery.
Teraz opiszę kilka rzeczy które szczególnie mnie ujęły podczas lektury.
Po pierwsze (primo) - postać Zegarmistrza. Jego kąśliwo-ironiczny humor i rozbrajająco szczere komentarze potrafią wywołać nie tylko lekki uśmiech ale również wybuch szczerego śmiechu lub wręcz rechotu. No i to jego optymistyczno-samobójcze dążenie do wyznaczonego celu. Postać fenomenalna. Jestem oficjalnym fanem!
Po drugie (również primo) - wejście Archera. Jego "wizyta domowa" to było naprawdę coś. A jego wyszukane maniery w połączeniu z radosną możliwością czynienia zagłady tworzą prawdziwą mieszankę wybuchową. W tej postaci tkwi potencjał prawie tak wielki jak w Zegarmistrzu i jestem pewny, że jeszcze o nim usłyszę.
Po trzecie (dla odmianu - primo) -tu odniosę się do wypowiedzi Zegarmistrza po pierwszym spotakniu Archera i Libry. Krótki tekścik, który jednak spowodował, że śmiałem się naprawdę długo i serdecznie z powodu powiązania go z pewnym starym dowcipem. Chodzi mi oczywiście o wypowiedź: "A mógł zabić..." Nie wiem, czy pomysł na to przyszedł z dowcipu o którym myślę, ale jeżeli tak to masz u mnie dodatkowy plus.
Podsumowująć mamy tutaj świetnie napisany zalążek powieści przygodowej z elementami świetnego choć nienachalnego humoru i historią która daje Ci niesamowite wprost możliwości. Będę śledził dalsze losy bohaterów z niesłabnącym zainteresowaniem.
Zaś co do komentarza Margrabiego Decaded-a:
Do trybu Grammar-Nazi już przywykłem i choć wkurza nadal to jestem za niego wdzięczny
A co do użycia słowa, które może zostać niezrozumiane przez młodsze pokolenie - cóż, zwykle tak jest że starsi przekazują młodszym wiedzę, a ci jeżeli są mądrzy to korzystają z okazji i przyswajają. Nie mówię, że zacznę używać tylko i wyłącznie języka z dawnych lat, ale pewnych przyzwyczajeń nie mam zamiaru zmieniać.