Skocz do zawartości

Dolar84

Administrator Wspierający
  • Zawartość

    3975
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    110

Wszystko napisane przez Dolar84

  1. Możesz, nie musisz, nie gwarantuje że dotrę. Na tę sytuację pozwolę sobie przywołać i nieco zmodyfikować tekst z pewnego bardzo słabego filmu: "Witaj, autorze.... zagrajmy w grę!"
  2. Winowajcy ułaskawieni - nie będzie dyskwalifikacji za tagi Mogę przystępować do robienia listy opowiadań, sprawdzania ilości słów, czytania i oceniania - hurra!
  3. <kopu kop, kopu kopu kop> I kolejny konkursowy fanfik do którego powracam po latach - bo nie zostawiłem mu w temacie komentarza, shame on me! W każdym razie warto było wrócić - co prawda nie pamiętam które miejsce zajęła "Gra", ale jest zdecydowanie przyjemnym opowiadaniem - głównie przez to, iż non stop zaskakuje, tak więc w końcu nie wiemy już co jest realne a co nie. Osobiście stawiam, że prawdziwa była jedynie Twilight. Styl był dobry, treść ciekawa, a forma pozbawiona większych niedociągnięć - kolejny dowód na to, że Foly umie pisać Slice of Life i to z elementami komedii. A czy tu nadawałby się random... może. A może nie. Decyzja autora
  4. <kopu kop, kopu kopu kop> Ach, pamiętam to opowiadanie - jeżeli dobrze kojarzę, to był to Sakittowy debiut w konkursach literackich. Pamiętam również, iż bardzo mocno naciskałem by zajęło ono jak najwyższą pozycję, ale udało mi się doprowadzić je jedynie na trzeci stopień podium. Żałowałem tego, bo byłem nim oczarowany - tym lepiej iż przeczytałem je teraz po raz kolejny. Czy przetrwało niemal trzyletnią próbę czasu? Można powiedzieć że tak. To co w podobało mi się w nim najbardziej, czyli klimat, nieco kojarzący się z realiami "Diuny" pozostał ten sam. Mimo małej liczby słów (ach te stare progi konkursowe :D), autor zdołał przekazać sugestywny obraz wędrówki przez jedno z najgroźniejszych dla życia miejsc. Rozmowa bohaterów zarówno wtedy, jak i obecnie była dla mnie jedynie dodatkiem do tego właśnie ogólnego obrazu - niezłym dodatkiem, owszem, ale nic ponadto. Naturalnie, teraz, gdy mam na koncie przerobione znacznie więcej opowiadań widzę tu też pewne błędy z czego jeden można poprawić banalnie łatwo - wyjustować tekst :D. Brak też tu tego pięknego stylu, którym później raczył nas autor, choć może inaczej... on tu jest, ale jeszcze dosyć surowy, niewygładzony. Wystarczy porównać "Dysk Pustyni" z "Sądem nad Sędzią" by od razu dostrzec tę różnicę. W każdym razie fanfik nadal mi się podoba i zachęcam do zapoznawania się z nim - to tylko kilka stron, a warto.
  5. No i zamykamy konkurs - miło widzieć, że tym razem frekwencja dopisała :D. Oceny jak zwykle postaramy się dostarczyć do dwóch tygodni. Co do tej sytuacji powyżej - nie byłem w temacie, a teraz opowiadanie Falconka ma dwa tagi. Myślę, że możemy powstrzymać się od dyskwalifikacji, ale tylko pod warunkiem, że zgodzi się na to większość pozostałych uczestników konkursu - proszę o wypowiedzi w temacie, macie na to dwa dni. Edit: Analogicznie to samo tyczy się Lorda High Protectora, pod warunkiem że uzupełni brakujący tag w ciągu dwóch dni i zgodzą się na brak dyskwalifikacji pozostali uczestnicy konkursu. Decydujcie.
  6. Hmm, Foley i fantasy... coś niespotykanego. Ale całkiem ożywczego, nie powiem. Co prawda te trzy rozdziały to tak naprawdę tylko wstęp do historii, ale i tak zawarto zarówno w nich, jak i w opisie opowiadania dosyć, by zainteresować potencjalnego czytelnika. Inny kontynent, inne realia, zagłada (nie wiadomo czy pełna) Equestrii... trzeba przyznać, że jest nad czym się zastanawiać. Czy jednak wszystko wyszło dobrze? No nie. Na pewno nie wszystko. Beware the spoilers! O ile sam pomysł, czy raczej jego zaczątek mi się podoba, to pierwsze wrażenie było nieco kiepskie. Mowa tu o pierwszym rozdziale, przy którym miałem nieodparte wrażenie, że był pisany na odpie.... znaczy, bez gruntownego przemyślenia i stosownej staranności. Głównie piję tu do formy - powtórzeń jest nasiane mnóstwo, z stylistyka często-gęsto zwyczajnie boli w mózg. Te pierwsze strony fanfika czytało mi się wyjątkowo ciężko. Na szczęście w kolejnych rozdziałach jest już zdecydowanie lepiej - widać że nastąpiło rozpisanie i wszystko szło zdecydowanie lżej - co jako czytelnik bardzo doceniam Również forma uległa zdecydowanej poprawie - powtórzenia prawie zniknęły, stylistyka również wskoczyła kilka poziomów wyżej. Zauważyłem, iż kilka osób przede mną nieco narzekało na opisy. Po części się z nimi zgadzam, jednak w mojej ocenie największym zarzutem jaki mam do tego opowiadania jest tempo akcji. Po prostu wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko - to co zostało opisane w 3 rozdziałach, można było zawrzeć w dwukrotnie większej ich liczbie, dając sobie dodatkowo możliwość lepszej kreacji świata. Nic nie stało na przeszkodzie, by opisać drogę bohaterki z jednego miasta do drugiego - naturalnie niekoniecznie rozwlekle, ale kilka akapitów na pewno przyciągnęłoby uwagę czytelnika - czy nawet nieco przedłużyć początkową podróż. To co zostało o niej napisane mogło wzbudzać sympatię czytelnika do uchodźców, ale nie musiało - uważam, że można było położyć na to o wiele większy nacisk. Owszem, to wszystko kosztem spowolnienia fabuły, ale należy pamiętać że to sam początek - do wielkich bitew dopiero dojdziemy, a czytelnika trzeba kupić od razu Sceny akcji, chociaż pisane bez wybuchów i wszechobecnej broni palnej wypadły całkiem dobrze - nie wiem czy super-realistycznie z punktu widzenia osoby machającej mieczem, ale to w sumie nieważne, bo dobrze (powtórzenie :P) się je czyta . Szczególnie wybija się tu bójka w karczmie - spodobał mi się motyw, że ktoś przyszedł na pomoc miejscowemu osiłkowi, a nie jakieś tam przybłędzie. Coś takiego widuje się rzadko, a przecież to rozsądne Przyznaję, iż z pewnym złośliwym rozbawieniem śledziłem jej perypetie, gdy najpierw trafiła do izby tortur, a potem nagle nastąpiło "ups! zmyłeczka-pomyłeczka, to tylko moi głupi podwładni!". Wygląda na to, że król za pośrednictwem klawiatury autora usiłuje wprowadzić w życie motyw dobry glina - zły glina. Absolutna klasyka - pytanie czy bohaterka da się na coś takiego całkowicie nabrać. Jej podejrzliwość na to nie wskazuje, ale jeżeli król jest tak szczwaną bestią za jaką go biorę (bez uzasadnionych powodów), to możliwe, że jakąś część przewału uda mu się jednak uskutecznić. Podsumowując zachęcam do kontynuowania tego fanfika - owszem, nie jest to Twój klimat i to widać, jednak na pewno nie wyszedł z tego jakiś koszmar. Mnie początek zaintrygował i jestem ciekaw jakie dalsze losy zaplanowałeś dla bohaterów, bo potencjalnych dróg i rozwiązań widzę tu milion. Szkoda porzucać na stałe coś, co może być naprawdę fajne, a przy okazji odłożysz giwerę i poćwiczysz nieco broń białą - przyda Ci się podczas inwazji zombi - w mieczu amunicja się nie kończy
  7. Bo nikt się nie spodziewa fanfikowej inkwizycji! A tak na poważnie po przeczytaniu kolejnego rozdziału pewnego opowiadania oskarowego poczułem, że muszę przyjąć coś krótkiego na widok czego mój mózg nie będzie chciał automatycznie eksplodować. A tu proszę! W każdym razie wybrałem dobrze - a dodanie tagu Comedy to świetny pomysł, bo nijak nie jest to "poważny" random - i dobrze.
  8. Urocze opowiadanie, nie powiem, urocze Aż szkoda, że nie zmieściło się w limicie konkursowym, bo na pewno dostarczyłoby sporo punktów Sposób w jaki Totenkopf zmienia część Ponyville w niezdobytą twierdzę jest świetny, dlatego że tak naprawdę jego pracodawczyni nie ma absolutnie nic do powiedzenia - nie ma to jak konstruktywna paranoja u ochroniarzy. Przyznaję, że szczerzyłem się prawie za każdym razem, kiedy główny bohater z niezachwianą pewnością w głosie przedstawiał kolejne usprawnienia jakie wprowadził do zamku najnowszej księżniczki. Niemal spodziewałem się stworzenia jakiejś "linii Alicorna" otaczającej całe Ponyville! Oczywiście wytropiłem również kilka drobniejszych usterek w tekście, ale ku mojemu zadowoleniu nie było ich dużo - dotyczyły praktycznie wyłącznie kwestii stylistycznych, ale też nie były to jakieś straszliwe przewinienia. Ot, drobnica. Opowiadanie mogę z czystym sumieniem polecić
  9. Po pewnym (zbyt długim) czasie powracam by zostawić komentarz na temat kolejnej Szeptanej Opowieści. Tym razem moją ofiarą padła "Legenda Trusty Branda". Nie zawiodłem się - to mogę powiedzieć z miejsca. I po raz kolejny stwierdzam, że co jak co, ale klimat w tych opowiadaniach stanowi ich najmocniejszą stronę - opisy są na tyle sugestywne i plastyczne, że bez problemu przywołują przed oczy obraz spokojnej wioski, rozwijającego się uczucia, by po chwili zmrozić nas do szpiku kości, gdy wraz z bohaterami przebijamy się przez śniegi w drodze do ziemi obiecanej. Całość utrzymana jest w konwencji, która zdecydowanie kojarzy mi się z baśnią - taką w europejskim stylu, więc nie spodziewajcie się za bardzo super-szczęśliwego zakończenia. Ale to dobrze. Bardzo dobrze. Wszystko co u jest pasuje do siebie i mam nieodparte wrażenie, iż jeżeli opowiadanie zostałoby zakończone słowami "żyli długo i szczęśliwie", to fanfik mógłby stracić nieco swojego posępnego uroku. Kreacja bohatera jest typowa dla tego typu pisania. W innych okolicznościach można by się kłócić, iż to postać za idealna - dobra, honorowa, kochająca, stanowcza, dzielna i tak dalej. Jednak tu, skoro mamy do czynienia z taką a nie inną formą, to takie przedstawienie Trusty Branda procentuje, oj bardzo procentuje. Naturalnie znalazło się również troszkę niedoskonałości - jeżeli chodzi o stylistykę, to widać, że celowo została zmieniona na potrzeby opowiadania, jednak zdarzyło się momentami z tym przesadzać, przez co kilka zdań wygląda nieco groteskowo. Krótko mówiąc są przekombinowane. Miejscami swój ohydny łeb podnosiły również powtórzenia, których nawet przy maksimum dobrej woli nie dałoby się uznać za celowe zastosowanie środka stylistycznego. Na szczęście jednak tych błędów nie jest dużo i choć tam gdzie są drażnią, to nie mają aż tak wielkiego wpływu na odbiór całości. Kolejna dobra opowieść - kto nie czytał ten trąba! Gorąco zachęcam do sięgnięcia po ten tekst - i inne też. Tym bardziej, że kolega autor po raz kolejny dobrał świetnie pasującą do opowieści ścieżkę dźwiękową.
  10. Tym razem słowo "Koniec" możecie dodawać dowolnie - nie liczy się do liczby słów tak samo jak tytuł, tagi nick autora. Piszę tutaj bo dostałem już PW z takim pytaniem. Natomiast wszelkie przypisy już się liczą normalnie.
  11. Mooooordecz! Brak gore to nie brak krwi. To brak nadmiaru krwi.
  12. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  13. Tak jak większość moich projektów jest w stanie bliskim zgonu, ale żyje. Zważywszy na fakt, że teraz chronologicznie jest "The Incredibly Troubled Mind of Rainbow Dash" to właśnie to tłumaczę, i jestem mniej więcej w połowie - a wlecze się to bo zwyczajnie nie wyrabiam z czasem. Staram się po trochu dodawać przełożoną treść, ale daleko mi do dawnej szybkości - niestety, życie tak działa że zżera czas. Mimo to prace trwają.
  14. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  15. Foley, nie przypominasz sobie jak wyglądały starsze edycje standardowe? Tam niemal nigdy nie było tematów, same tagi. I tak, hulaj dusza
  16. Dla jasności - Comedy jest zakazne tak jak gore i clop. Opowiadania mają mieć dwa tagi. Nie jeden, nie trzy tylko dwa. A na ten pomysł wpadł Hoffman a nie ja
  17. Ostatnia edycja specjalna nie poszła zgodnie z planem, tak więc po raz kolejny uruchamiamy standardową. I po raz kolejny zakazujemy pewnego tagu, bo jesteśmy źli, paskudni i w ogóle. No ale dzięki temu powinno być nieco ciekawiej. Przejdźmy zatem do standardowych punktów. 1. Limit słów - 1000 2. Wyznaczone tagi: dwa dowolne. Naturalnie oprócz zakazanych standardowo [Gore], [Clop] oraz wybranego specjalnie na tę edycję czyli [Comedy] - tym razem dajemy Wam okazję poćwiczyć nieco mniej humorystyczne podejście do tematu. 3. Opowiadanie musi być w klimacie MLP 4. Termin oddawania prac: 19.06.2016 5. Po oddaniu prac nie można dokonywać w niej żadnych poprawek - proszę o wyłączenie w google docs opcji komentowania/edycji. 6. Przed przystąpieniem do pisania proszę o zapoznanie się z Regulaminem. 7. Prace które przekroczą limit słów, będą korzystały z zakazanych tagów lub będą miały nieprawidłową ich ilość, zostaną przysłane po terminie lub zostaną poddane korekcie przez osoby trzecie podlegają dyskwalifikacji. 8. Zwycięskie opowiadanie zostanie opublikowane w Equestria Times. 9. Przystępujący do konkursu akceptują w całości powyższe postanowienia oraz regulamin. Skład sędziowski - Hoffman, Dolar84 Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania, to zadawajcie je w temacie - na pewno udzielimy odpowiedzi. Póki co nie zostało nam jednak nic innego, jak życzyć Wam powodzenia w pisaniu. Liczymy na prawdziwy wysyp prac Let the chaos begin!
  18. Witamy ponownie! Zgodnie z tradycją (niechcianą) trafił nam się drobny poślizg. Jednak po raz kolejny udało nam się pokonać wszelkie przeciwności i dostarczyć Wam kolejny numer Equestria Times. Na dodatek zdecydowanie większy niż poprzedni - w sumie od pierwszego wydania zdołaliśmy osiągnąć średnią 20 tekstów na numer. Nieźle, co? Tym razem jak zwykle dostarczamy Wam recenzji fanfików, pewnej ilości artykułów fandomowych i felietonów, a także nieco rzeczy spoza świata pastelowych taboretów. Naturalnie nie należy zapominać o takich rzeczach jak wieści, opowiadania konkursowe czy wreszczie komiksy po raz kolejny dostarczone przez SoulsTornado. Tyle słowem wstępu - zapraszamy do lektury! Dolar84
  19. Przyznaję, że widzę to podobnie - ostrzeżenie nie było moim pomysłem i sam z siebie bym go nie dał, no ale skoro ktoś poczuł się urażony to miałem obowiązek zareagować. Edit: A co do "atmosfery obozowej" to cóż... w tym wypadku pretensje do zgłaszającego - karaj dłoń a nie miecz
  20. Zostałem poproszony, by zwrócić Ci uwagę, że użycie słowa "ignorant" jest obraźliwe i krzywdzące. Jako że to nie jest jakaś poważna obraza, to poprzestaniemy na upomnieniu słownym - postaraj się na przyszłość nieco łagodniej dobierać określenia, dobra?
  21. Uważam, że określenie tłumaczenia "rzemieślnictwem" jest mocno krzywdzące. Owszem, na pierwszy rzut oka można tak pomyśleć, lecz wystarczy wgłębić się w niektóre teksty, żeby dostrzec iż jest to bardziej sztuka niż nauka. Naturalnie jest w tłumaczeniach masa rzemieślnictwa ale tak samo jest z pisaniem, nie uważasz? I naturalnie nie mam zamiaru powiedzieć że pisanie jest łatwe - a kysz z taką herezją Pomysł na logiczną, spójną a jednocześnie zaskakującą fabułę to rzeczywiście coś, co sprawia iż pisanie jest trudne. No i naturalnie - bez pisarza nie ma tłumacza. A teraz ciekawa rzecz - czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, że ktoś oprócz Cholewy tłumaczy Pratchetta? Owszem, na pewno byłoby to przetłumaczone bez błędów jeżeli zabrałby się za to ktoś dobry (Łoziński zgiń przepadnij!) ale na pewno nie miałoby w sobie tej magii. Cholewa jest prawdziwym artystą jeżeli chodzi o przekład i to kreatywnym jak jasny gwint - żeby się o tym przekonać wystarczy przeczytać kilka książek Sir Terry'ego w oryginale... nie tylko język, ale i mózg można sobie na tamtejszym słownictwie połamać. Przejdźmy teraz do gierek słownych - ich przekład jest podwójnie zdradliwy. Po pierwsze - samo ich przekładanie prowadzi do... niecenzuralnych komentarzy, gróźb karalnych pod adresem autora oraz chęci wyrzucenia komputera przez okno. Po drugie - wielu z nich nie można a przynajmniej nie warto przekładać dosłownie. Bo cóż z tego, iż przełożymy coś, co jest powszechnie znane w kulturze anglosaskiej, skoro polski czytelnik ni w ząb się nie połapie o co tyle szumu? I tu właśnie wchodzi kreatywność - albo trzeba umiejętnie zastosować polski odpowiednik, a jeżeli takiego nie ma (częściej), to należy cały problem jakoś sprytnie obejść, żeby jednocześnie zachować wierność oryginału i sprawić że czytelnik rzecz zrozumie i go ona rozbawi/przestraszy/zaintryguje/co-tam-ma-jeszcze-zrobić. A tego w oryginalnym tekście nie ma i nikt tego przed tłumaczem nie zrobił - to wyłącznie jego broszka. Nawiąże jeszcze do tego o czym wspominałem w poprzednim poście, czyli o różnicach w stylu. Posłużę się kilkoma przykładami z własnych tłumaczeń (bo znam je najlepiej i zrobię sobie przy okazji bezczelną autoreklamę :D): "Goodbye my friend" - Na pierwszy rzut oka zwyczajny, prosty w przekładzie Sad. Problem w tym, że autor w chwili jego pisania miał 12 lat i to strasznie widać po tekście. Należało więc metaforycznie wleźć w skórę tak młodej osoby i odpowiednio to przełożyć - styl, słownictwo, itp. Kto czytał moje rzeczy, wie że lubię tu i ówdzie sypnąć jakimś archaizmem lub innym dziwnym słowem a tu nie było o tym mowy, choć z tego co pamiętam w jednym czy drugim momencie nawet by jego użycie pasowało. "Winningverse" - tłumaczenie tych opowiadań (tak, wiem że zalegam z rozdziałami, zły ja i w ogóle mam się brać do roboty) to jednocześnie czysta żywiołowa radość i koszmarna tortura. Radość dlatego, że opowiadania są świetne, a tortura, iż jest to diametralnie inny styl od tego który sam lubię i stosuję. Na przykład tak podstawowa rzecz jak narracja - osobiście nie przepadam za pierwszoosobową a tu inaczej się nie da. Do tego wyjątkowo lekki styl autora - sam kiedy piszę to używam raczej przyciężkiego pióra, więc ten przekład nie jest dla mnie łatwy. Nie wspominając już o grach słownych i innych wynalazkach - niektóre osoby miały sporo radochy, kiedy potrafiłem dwa dni bić głową w mur, bo blokowała mnie jedna kwestia, którą trzeba było jakość obejść. Ilość tego typu pułapek jak slang (póki co znalazłem amerykański, angielski i szkocki) jest tak niemal tak duża jak w niektórych książkach Sir Terry'ego P. "Minuette's Lesson" - jedno z najcięższych pod względem przekładu opowiadań, przynajmniej dla mnie. Dlaczego? Bo jest w nim sporo ogólnie ujętej techniki. Nawet nie chodzi o słownictwo, bo to zawsze można sprawdzić, ale właśnie o styl. Autor pisał to tak, że szlag mnie trafiał przy tłumaczeniu i pamiętam, że bardzo długo się przez nie przegryzałem. "Background Pony" - a tu mamy zaiste niepowtarzalny styl pewnego leniwca z Florydy. Shortskirtsandexplosions to prawdziwy czarodziej jeżeli chodzi o pisanie a styl tego fanfika jest... niepowtarzalny. Po prostu. Choćby próba jego oddania w tłumaczeniu to jest coś, co spokojnie mogę porównać do pracy takiego jednego co go Syzyf wołali. Nie-do-zrobienia. Mógłbym wymieniać jeszcze sporo, ale dosyć tego reklamowania W każdym razie zupełnie nie mogę się zgodzić z podaną przez Ciebie analogią, że praca tłumacza jest jak praca kopisty. Czy może inaczej - taką analogię można zastosować do niektórych tłumaczy, ale wyłącznie do tych złych, którzy wrzucają całe zdania do google translatora. A takich naprawdę, ale to naprawdę nie chcemy widzieć. Tutaj się zgodzę z Tobą Spidi, że takie rzeczy jak Past Sins to absolutny fundament. Owszem, można tego fanfika nie lubić (pozdrowienia Cahan, Zodiak :D), ale nie można odbierać mu jego wartości - w końcu było to jedno z pierwszych o ile nie pierwsze potężne fandomowe opowiadanie, które zyskało tak olbrzymią popularność. Sam go nie nazwę genialnym, bo według mnie solidnie nadgryzł je ząb czasu, ale mimo wszystko lubię czasami do niego wracać. Niestety nie mogę tego powiedzieć o tłumaczeniu, które zdecydowanie nie należy do tych dobrych. Mogłoby takie być, gdyby niektórzy wzięli się za robotę i je poprawili - to naprawdę jest do zrobienia, a co więcej ten fanfik na to bez dwóch zdań zasługuje. Foley - każda dyskusja taka jak ta w pewien sposób jest rozruszaniem działu. Więc proszę nie marudzić, nie zamykać się w sobie i pisać dalej a nie poprzestawać na jednym poście. Przy okazji - uroczy sarkazm, doceniam, doceniam Nie marudź - trwa dyskusja, nie warto z niej uciekać. A poglądy wymieniane są cały czas - przykład to te kilkanaście postów powyżej
  22. Tu nie chodzi tyle o jakieś kwestie prawne, a raczej o zwyczajną uprzejmość. Poulsen się nadygał żeby przetłumaczyć opowiadanie? Tak i to bardzo. Wypadało więc go o to zwyczajnie zapytać. Mates tego nie zrobił i teraz nie może nagrać nic więcej posiłkując się tym tłumaczeniem - jego pech. A wystarczyło pomyśleć... A co do kwestii "pisanie a tłumaczenie" to była już poruszana kilkukrotnie. Moje zdanie pozostaje niezmienne - tłumaczenie jest cięższe od pisania. Fakt, nie trzeba wymyślać własnej historii, ale za to należy w miarę możliwości dostosowywać się do stylu autora opowiadania - a to potrafi być strasznie trudne, szczególnie jeżeli samemu pisze się w zupełnie innym stylu. Historia tak naprawdę dla tłumacza jest ważna o tyle, że powinien się jej trzymać - zdarzało mi się już trafiać na kwiatki, gdzie tłumacz próbował na własna rękę "ulepszać" opowiadanie i dodawał coś od siebie, lub wycinał spore części tekstu "bo mu nie pasowały". Do takich bym strzelał. Z ciężkich kalibrów.
  23. No tak. Co prawda pod względem ilości edycja zdecydowanie rozczarowała, ale na szczęście ten zarzut nie ma odniesienia w stosunku do jakości. A chociaż tym razem nie trafił się tekst o statusie "perełka", to zwycięzcy do niego naprawdę niewiele brakowało. Żeby nie przedłużać już przechodzę do rzeczy: I miejsce Arkane Whisper z opowiadaniem "Emanacja" II miejsce Foley z opowiadaniem "Trixie musi umrzeć" Obu uczestnikom serdecznie gratuluje No i cóż - nie sądzę, by ten wynik był dla kogokolwiek zaskoczeniem - znaczy się spośród tych, którzy czytali obie prace W każdym razie myślę już nad kolejną edycją i mam nadzieję, że tym razem frekwencja będzie nieco większa Edit: Wiedziałem że o czymś zapomniałem! Recenzje jak zwykle powstały i można zapoznać się z nimi tutaj.
  24. No i koniec. Cóż - w końcu pojawił się konkurs na którym frekwencja była słabsza niż na specjalnej edycji gore (tam były 3 opowiadania). Patrząc teraz, powinienem był dać nieco więcej czasu - tak o dwa tygodnie. No, ale nic - przeczytamy, ocenimy i za jakiś czas wrzuci się kolejną edycję Może tym razem frekwencja dopisze nieco bardziej
  25. No i się doczekaliśmy - w końcu krew się leje. I to jak! Opis inwazji oraz pierwszych potyczek jest naprawdę wyborny. Czuć klimat bombardowania, walki w błocie i szalonych szarż wojsk Nipponu (nadal postuluję zmianę na Neighpon :D). Na dodatek bardzo przyjemne w odbiorze opisy urozmaicane są krótkimi, za to sensownymi dialogami, które jeszcze dodają atmosfery. Za ulubioną część tego rozmiaru uznam chyba pierwszy atak grzęznącej w błocie broni pancernej - może niezbyt dynamiczny, może tak naprawdę nie działo się wiele, ale świetnie pokazało, iż przewaga techniczna to nie wszystko i zarówno atakujący jak i obrońcy mogą popełniać masę błędów. Czy czegoś brakowało? Powiedziałbym że tak - brakowało mi tego typu opisanej potyczki podczas walk w mieście. Może w jakiejś sytuacji, gdzie oddział Nipponu wpada w zasadzkę wojsk Siny i jest masakrowny (naturalnie się odgryzając). Albo opisów drużyny starającej się przedostać z jednej ulicy na drugą pod czujnym okiem snajpera. To co dostaliśmy było fajne, ale mogło być jeszcze lepsze i jeszcze bardziej klimatyczne. Forma się poprawiła, skorupiaków nie stwierdziłem, a jedynie trafiło się kilka drobniejszych pomyłek. Czekam na więcej.
×
×
  • Utwórz nowe...