Pokemon: I choose you
"I choose you" ("Wybieram cię!") to 20 pełnometrażowy film o pokemonach. Aż się prosi...
Oglądałem go jakiś czas temu, ale nie byłem jeszcze miłośnikiem serii... I prawdę mówiąc zapomniałem co się tam działo. Właśnie dlatego postanowiłem odświeżyć sobie pamięć i obejrzeć go jeszcze raz, ale tym razem jako "pokezjeb" No co... Trochę dystansu do samego siebie nie zaszkodzi. No, ale wróćmy do tematu, który interesuje ze dwie osoby na forum. "Wybieram Cię!" to idealny film na start. Początek to na dobrą sprawę pierwszy odcinek serialu zrobiony na nowo. Kilka kolejnych scen tłumaczy inne aspekty serii oraz dalsze losy protagonisty. Ot, coś w rodzaju podsumowania pierwszego sezonu.
Głównym bohaterem jest Ash Ketchum, który w swoje dziesiąte urodziny ma stawić się u profesora Dębowskiego (Oak) żeby odebrać swojego pierwszego pokemona. Niestety spóźnia się, i zostaje mu pikachu, który może i jest "elektryczną myszą", ale zachowuje się jak kot. To on decyduje czy da się w ogóle dotknąć, czy nie. Ba, w przeciwieństwie do innych "kieszonkowych stworków" nienawidzi przebywać w swoim własnym pokeballu (nikt nie wie dlaczego). Jak nie trudno się domyślić, początkowo pikachu nie darzy swojego nowego opiekuna zbytnią sympatią: nabija się z niego, razi prądem i ma centralnie w "wydechu". Co prawda wszystko zmienia się w trakcie dosłownie jednej sceny, ale ma to sens. No, ale nie ma co streszczać filmu. Powiem tylko, że nasi bohaterowie w towarzystwie nowo poznanych przyjaciół wyruszą w daleką podróż aby odnaleźć legendarnego pokemona... Tak... Dziesięcioletni gówniarz wyrusza sam, bez opieki. Taki już urok tej marki
Fabuła jest zaskakująco dobra i jako tako trzyma się kupy. Jeśli ktoś nie zna serii, to może mieć drobne problemy z ogarnięciem tego wszystkiego. Nie będą one jednak na tyle duże, żeby uniemożliwić zrozumienie całości. Jedną z największych zalet jest zdecydowanie jakość animacji (jak na tego typu film). Niektóre sceny naprawdę robią wrażenie, zaś walki cieszą oko. Drugą zaletą jest fakt, że niesamowicie irytująca "Drużyna R" zalicza jedynie krótki, gościnny występ, zaś bohater nie jest skończonym idiotą. Nie mógłbym nie wspomnieć o cholernie wzruszającej końcówce, która jest jednak dość idiotyczna. Tak... "Wybieram Cię!" oferuje "Najgłupszą Najbardziej Wzruszającą Scenę" jaką kiedykolwiek kiedykolwiek widziałem. Tak się bowiem składa, że...
Wady? Prawdę mówiąc, to ciężko znaleźć mi duże minusy. Musiałbym czepiać się na siłę, a nie chcę tego robić. Jedyne co kiedyś mi przeszkadzało, to same założenia serii: dziecko wyrusza w świat bez opieki, żaden trener nie odnosi obrażeń od pobliskich eksplozji i takie tam... No, ale co tu dużo mówić. Serial powstał na bazie gry i nie dało się tego uniknąć. Albo się to zaakceptuje, albo nie.
Podsumowując - "Pokemon: Wybieram Cię" to świetny film, który polecam absolutnie każdemu. Świetna odmiana i powiew świeżości po tych wszystkich animacjach Disney'a
Ocena: 8/10
Zwiastun
Wersja z napisami na cda (dubbing też jest, ale ssie)