Dokładnie. Wystarczy pierwsza lepsza przewlekła choroba = szukaj kogoś, kto cię zaakceptuje takim jakim jesteś i jakim będziesz. A to za przeproszeniem jest cholernie trudne. Cóż. Moje założenie jest takie, że ludzie chcą być z "normalnymi", takimi jak oni. Przez swoją chorobę straciłem kumpli, nawet tych najbliższych - kumpli z podwórka. Ot, ktoś raz na ruski rok wpadnie, ale tylko dlatego, że coś im trzeba. Nie chcę takich "znajomych". A ci nowi? Gdy dowiadują się o chorobie nabierają dystansu, a ukrycie jej jest bardzo trudne. Szukanie "tej jedynej" wybiłem sobie z głowy. Zbyt wiele razy moja choroba rozwalała nawet najbardziej obiecującą znajomość. Słowa nie oddają tego, jak bardzo nienawidzisz samego siebie gdy wszystko rozwala się przez leki które przyjmujesz. Wśród znajomych trudno to ukrywać, w związku nie można. Koniec końców jesteś sam, bo nie jesteś nie jesteś "normalny". Taki jaki jak wszyscy. Dla mnie jedyną szansą jest ktoś, kto choruje na to co ja. A to trudne.