Lotu, lotu, lotu... Machu, machu, machu! Weeeeeeeeee... Jeb. Wyjebałeś się w dach, przy czym rozwaliłeś go i trafiłeś przez sufit do biblioteki. Powoli zszedł z ciebie efekt Smoczymiętki.
Nawet, jeśli są, to tego po sobie nie okazują. Ktoś ci przyniósł śledzie w sosie koperkowym. Wieczorkiem znowu musiałeś znaleźć ryby dla Night. Potem przytachałeś drewna by zrobić ognisko, coby zimno nie było.
W sensie któ- zzzzzz... Obudziłeś się rano. Night jeszcze śpi, ale instynkt w tych sprawach siedzi cicho. Mówi tylko, że wypadałoby znaleźć dla samicy jedzenie.
Trochę smutno, że nie możesz z nimi zjeść śniadania w domu, ale szanują twoją decyzję. A tu nagle... Po chodach zleciał po potknięciu się, Spike. Znalazła się zguba.
Lucy podobno gdzieś pojechała w sprawie, że ciebie nie ma, Papillon w ogóle tu nie ma, Lily nie w domu, Spike jest kilka domów dalej, Rarity u siebie siedzi i nikt nie chce jej wypuścić. Zieeeew...