-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
- Bolało, ale tata przyszedł. Sposób Lily - podpowiedziała. Jakie wiadomości od Delicate dostawiałeś, które pozwoliły ci na namierzenie jej?
-
- Idę zawołać mamę - powiedziała, po czym poszła do sypialni. Wait, what?
-
Dobra, uspokoiła się. Do tego kątem oka zobaczyłeś Deli idącą gdzieś z igłą... Samą igłą, bez nitki.
-
- To widać, że nie próżnowałeś, gdy mnie nie było - prychnęła i wyszła. No ładnie.
-
Zamarła. - Czyli... Ile masz dzieci? - zapytała z mordą barana. Czyli tępą.
-
- Wiadomo tylko, że Cesarz będzie się żenił z niejakimi... Luną, Rarity i Twilight Sparkle - powiedziała. Tyle wiecie.
-
Mała chyba średnio uwierzyła. Odłożyła książkę na miejsce i wyszła.
-
Zdziwiła się, czemu jej mama tam jest. W końcu przeczytałeś jej książeczkę, a mała zaczęła wypytywać, dlaczego, skoro tam jest jak teraz, nie ma tam jej tatusia, ani jego przyjaciół.
-
- Ale kiedyś może jej to zniszczyć życie. Też powinna mieć rodzinę, pracę, dzieci... - powiedziała. Po chwili mała wróciła, trzymając... O zgrozo... Książeczkę My Little Pony dla ludzkich dzieci.
-
Milly usiadła w pobliżu. Słuchała, jak czytasz Delicate bajki. Dopiero gdy mała zniknęła za regałami podeszła do ciebie. - Ona nie jest za duża na takie rzeczy? - zapytał.
-
Kiwnęła głową i się uśmiechnęła. Zrozumiała i się cieszy. No to czas spędzić z nią trochę czasu.
-
Zgodzili się. Delicate dalej gapi się na ciebie z oczekiwaniem. I co tu jej powiedzieć...
-
Kiwnął głową. - Więc możecie się przygotowywać. Jutro o dwunastej zapraszam na jego posesję.
-
- Właściwie, jest jeden sposób... Cesarz uważa żony za część majątku. Więc jak myślisz? Jak zamierza pokazać, że należą do niego? - zapytał, spoglądając na ciebie.
-
- Musicie sobie dać radę - powiedział. - Może z drobną pomocą starej, dobrej, pasiastej znajomej - dodał i napił się soku.
-
- Więc idźcie je odbić i przy okazji zabijcie cesarza. To zakończy to szaleństwo. Możliwe, że będziesz musiał użyć czegoś, czego nie chcesz... - powiedział. Pewnie chodzi mu o tę moc wymuszania posłuszeństwa na włóczni.
-
- Całe miasto Los Santos jest wymarłe. Wojownicy tego cesarza wygnali wszystkich. Najprawdopodobniej ma siedzibę w jednym z najbardziej luksusowych domów - powiedział Turkus. Dał Delicate kanapkę pokrojoną na kawałki. Mała zaczęła jeść, nie spuszczając z ciebie wzroku.
-
Była tam Rarcia uwiązana na sznurku ze strachem w oczach. Luna szła po piasku ze śladami bata na bokach. I Twilight. Twi zapierająca się, ciągnięta na sznurze w stronę łóżka. Deli usiadła na krześle obok i wlepiła w ciebie oczka pełne nadziei.
-
Ten popijał sok pomarańczowy. - Powiedzmy, że mam dla ciebie kilka zdjęć - powiedział i rzucił kopertę na biurko.
-
Lekko się uśmiechnęła i wstała. No to udowodniłeś, że nie jesteś jak Galax. Galax wszystko odkładał na potem.
-
- Ale tata tak mówi jak drugi tata... - powiedziała cicho. W jej oczach pojawiły się łzy. Chyba chodzi jej o Galaxa... Rzeczywiście, był z Dashie i mówił to samo...
-
- Mamy nie ma... Tata z inną... - powiedziała cicho, nie odrywając wzroku z podłogi.
-
Siedzi sobie na korytarzu za drzwiami ze ślepkami wlepionymi w ziemię. Prawie ją uderzyłeś drzwiami, gdy wychodziłeś.
-
Nie miałeś żadnych snów. Obudziłeś się tak samo, jak wczoraj, o piątej. Z jedną różnicą. Delicate nie było obok.
-
Wszystko ok ze skrzydłem. Ma je złożone, nie piszczy, że boli, nic. Wlazła obok ciebie na łóżko.