Jedno, wielkie YAY i tyle. Wszystkie klacze, oprócz Lucy i plus Milly cię przytuliły. Dom jest obrabowany i pusty, więc raczej nie ma, po co tam wracać.
Wszyscy jedli. A tak przy okazji... Zauważyłeś, że ze stołu zniknął alkohol... Podejrzane. Deli zjadła, ziewnęła i zwinęła się w kłębek na twoich kolanach.
Nic nie mówi. Siedzi cicho, jak reszta. Delicate cię przytuliła. Przypomniałeś sobie o ranie na ramieniu. Teraz krew spływa na ziemię. Ty też jesteś zmęczony i głodny. Turkus gdzieś się ulotnił.
Twój braciszek się ukrył gdzieś w Teheranie. Żyje. Ale dopiero teraz zauważyłeś Deli. Zdyszaną, zmęczoną, głodną i pełną różnych skaleczeń. Niektóre były w plasterkach, inne nie.
Przeżyje. Chyba. Na razie, to niech lepiej ktoś mu zalepi rany i odłoży go gdzieś. Musi się przespać. Do tego musi pić wodę. Żeby "przeczyścić system" z tego gówna.
Milly przyłączyła się do waszego przytulaka. No to teletubisie: TULIIIIIIIMYYYYYYYYYYYY! Kątem oka zauważyłeś, jak Deliciągne za nogę czerwony kształt.
Ledwie ściągnąłeś maskę, poczułeś, jak tuli cię Twilight. Poczułeś jej łzy na ramieniu. Luna i Rarcia też cię przytuliły. Jedynie jedna klacz wciąż leżała na podłodze.
Twilight patrzyła z nadzieją na Turkusa. Jednak po chwili znowu spuściła wzrok.Ona chyba jest najbardziej załamana i najmniej chce się mścić na cesarzu. Który, tak BTW, ma jeszcze jakieś 10 sekund życia...
Nie taki wielkolud. I prawdę mówiąc, to rzeczywiście się jakby skulił. Bubble pokazał Deli, by zakryła oczy. Mała posłuchała. Bubble najzwyczajniej skoczył na Cesarza i wbił mu szpilkę w gardło. Ten zaczął charczeć, zrzucił lalkę, zostawił Capo i padł. Kona na podłodze.
Niestety. Cesarz zakrył Capo'em całe swoje ciało. Drzwi powoli, cicho się otworzyły. Stała w nich Deli. Bubble stał na tylnych kopytkach na klamce. Chyba gdzieś zostawił czapkę.