-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
- Uspokój się już. Chodź - powiedziała. Wtedy znowu poczułeś ból rozrywanego skrzydła. Tym razem trwał trzy sekundy. Potem minął.
-
- Dobra, idźmy już, skoro tak chciałeś - powiedziała. No tak, wy tu gadu gadu...
-
- Dziwnie, spotkać ukochaną osobę po tylu latach i dowiedzieć się, że ma inną rodzinę - powiedziała. Helikopter już czeka.
-
No to wróciliście do sypialni, by pogadać w cztery oczy. Niezręcznie jest.
-
Nie ma jej. Już chyba zjadła śniadanie. No to czas ruszać...
-
Nie do kuchni, tylko do głównej sali. Kanapki z dżemem, z szynką, z serem... Co chcesz, to weź. Do tego sok pomarańczowy.
-
Po jakimś czasie się obudziła. Delikatnie wymknęła się z twoich objęć i wyszła z pokoju. Tobie nie chce się już leżeć. W przeciwieństwie do mnie.
-
A jednak nie. Śpi. Kto o takiej porze się budzi?! Jednak ty się rozbudziłeś. Nie ma mowy, że zaśniesz.
-
Obudziłeś się o piątej rano... Konkretniej obudził cię kolejny napad bólu w skrzydle. Minął w ciągu ułamka sekundy.
-
U ciebie było podwójne łóżko... A w nim już śpiąca Milly. Tobie coraz bardziej chce się spać.
-
- Niestety... Nic... - powiedziała, spuszczając głowę. Ujujuj... Ziew.
-
Dalej gapiła się na ciebie jak na ducha, ale skinęła głową. Zacząłeś czuć zmęczenie...
-
Wlepiła w ciebie spojrzenie. - Przecież... Ty... Nie żyjesz... - powiedziała cicho. W jej oczach widziałeś narastające przerażenie.
-
- Witaj... Czujemy się... Ok... Faruk, tak? - zapytała matka. Zamknęła książeczkę i włożyła do szafeczki nocnej.
-
Byli już w pokoju z podwójnym łóżkiem. Ojciec drzemał, a matka przeglądała jakąś książeczkę.
-
Pomyślał przez chwilę, po czym kiwnął głową. Więc... Teraz na ratunek rodzince. Ale najpierw się najeść i spać.
-
- Pewnie w waszym domu - powiedział. - Ale to też oznacza... Że wie, że żyjesz - dodał. - Inaczej nie marnowała by energii na wysyłanie tego.
-
Kiwnął głową. - Wiesz, co to oznacza? - zapytał, spoglądając w twoją stronę. Wziął łyk soku.
-
- Twoje dawne ciało przetransformowało się w obecne. Propo tych napadów bólu... Mogą to być odczucia innej istoty. Kogoś, kto znał cię na tyle dobrze i ma na tyle silną moc mentalną, by je przesłać - powiedział. Pomieszał łyżeczką w szklance soku pomarańczowego z lodem.
-
- Dobrze. Milly pokaże wam pokoje - powiedział Turkus. Wciąż siedział zamyślony w gabinecie.
-
Pokręcili głowami. Wszyscy są cali. I wtedy ponownie poczułeś ból rozrywanego skrzydła. Odszedł tak szybko, jak nastąpił.
-
Wojownicy zaczęli się przedzierać przez ruiny pobliskiej piekarni. Niedużo czasu zyskaliście. Mech powoli się cofa do helikoptera.
-
Wraz z mechem strzela do wojowników z daleka. Niedaleko już ląduje helikopter.
-
- Nie ma sprawy - odpowiedziała Milly. Mała jednorożka zamknęła ślepka i zasnęła.
-
Odetchnęli z ulgą. Dobra, teraz ich stąd zabrać i wiać.