-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Po jakimś czasie usłyszałeś ciche tup-tup-tup na korytarzu. Milly już się położyła.
-
I się ubraliście. I poczułeś się śpiący... Ziew... Deli jeszcze nie słychać na korytarzu.
-
Też dyszała. Otworzyła oczy i patrzyła na ciebie z uśmiechem. Następnie cię przytuliła. Ktoś, pewnie Turkus, był tak miły, że cię poinformował, że Deli się obudziła i idzie w stronę waszej sypialni...
-
Twoja żona pojękiwała z zamkniętymi oczami. Według moich obliczeń, to Twilight wkrótce...
-
Ujuj... Teraz, o ile mi wiadomo, minął tydzień, odkąd się dowiedziałeś, że jest Vindicuską... Nieciekawie... Milly zaczęła pojękiwać. I przypomnienie automatyczne o zabezpieczeniach, chociaż już pewno za późno...
-
Jęknęła. To zaczynajcie. Ciekawe, co by było, gdyby nagle Deli wlazła do pokoju.
-
Jednak się zdziwiła, tylko dopiero teraz zauważyła. Zamruczała. Jednak niezły prezent przed urodzinowy zrobiła ci Luna, nie ma co...
-
Zarumieniła się jeszcze bardziej. Uśmiechnęła. Dalej cię tuliła. Odwzajemniała pocałunki.
-
Zarumieniła się. No to się zaczyna... Obudźcie mnie, gdy skończycie. Wait, przecież ja mam pisać. No trudno.
-
Odwzajemniała pocałunki z uśmiechem. Może nie dałyby się złamać, ale to nie znaczy, że nie mogą być w niewoli.
-
Milly wtuliła się w ciebie i cię pocałowała. Wait. Czy to jest na miejscu, że ty się bawisz, a reszta żon jest w niebezpieczeństwie/niewoli?
-
Uśmiechnęła się i cię przytuliła. Tylko, że Delicate w sypialni siedzi...
-
Wzruszyła ramionami. Wciąż cię tuliła. Teraz policzmy, ile masz żon...
-
Też cię pocałowała. Też wzmocniła swojego Huga. No to chyba już rozwiązana sprawa.
-
Milly odłożyła sprzęt. Wstała. Następnie skinęła głową i lekko cię przytuliła.
-
- Turkus nam zakazał - powiedziała.
-
- Nic mi nie przeszkadza... Tylko... Dziwnie się czuję wiedząc, że masz inną rodzinę - powiedziała.
-
- Dzięki za propozycję. Nie wiem, czy skorzystam - powiedziała. Nie odrywała oczu od sprzętu.
-
Powiedziała, że Ok. Czyści swoją broń i pancerz. Deli usnęła.
-
Po jakimś czasie wszystkie miejsca zarosły. Teraz tylko musi dużo pić by odzyskać straconą krew. Udało się.
-
Na razie wszystkie kraje są terroryzowane, więc raczej nie pochodzi do szkoły... Mała krzywiąc się zjadła do końca dziwną galaretkę. Zauważyłeś, że zdjęła krzywiąc się bandaż. W miejscach pociętych zaczynały powoli rosnąć mięśnie, skóra i pióra.
-
Rano poczułeś coś na policzku. Delicate się w ciebie wtuliła. Dobra, czas chyba podać jej galaretę. I się pomodlić do Luny.
-
Śpi u was. Po swojej stronie łóżka. Już robi się ciemno... To czas spać. Jutro trzeba Deli podać dziwną galaretkę i modlić się, że uratuje jej skrzydło.
-
Może dzisiaj nawet spać z tobą. Jej stan nie jest może idealny, ale nie jest też makabryczny.
-
Powoli pod warstwą szkarłatu pojawiało się futerko. Przy skrzydle się krzywiła, ale jakoś pozwoliła je umyć. Pocięte i pogięte. W końcu je obandażowałeś i Deli wreszcie wyglądała jak Delicate.