Znalazłeś go w tym samym jeziorku, w którym ostatnio próbował się utopić. Leżał na dnie. Ale, co dziwne, dookoła głowy miał bańkę z powietrzem. Obok jeziorka leżała wręcz góra butelek. Wszystkie były puste. Pod wodą, obok Capo leżał jeszcze sześciopak, do tego jedna otwarta, z której właśnie pił. Zajeżdżało alkoholem na kilometr. Do tego było to to gryfie gówno, co po trzech butelkach kładzie gryfa. A tu było o wiele, WIELE więcej, niż trzy...