Gryf zignorował twoje słowa.
- Wyłaź - rozkazał i cofnął się z drzwi, trzymając Deli przed sobą. Jednak, gdyby próbowali go obezwładnić, mieliby szanse jakieś 40 %. Gryf był umięśniony, jakby jechał na dopingach.
I uśmiech może ci zleźć. Gryf uniósł przed siebie to, co trzymał. Lub raczej kogo. Jego łapa trzymała Delicate za kark. Siła gryfów pozwoliłaby mu na rozdarcie jej skóry i zmiażdżenie kości w sekundy. Mała była nieprzytomna.
Co jakiś czas są patrole, więc możecie na jednym zdobyć zbroje. Jednak... Możecie też pójść za strażnikiem do lochów... Na przykład, za tym, co to właśnie tam idzie.
Twi jest w lochu gryfów z Boltem. Tylko z Boltem. Velvet pokłoniła się i wyszła.
Twi jest w lochu gryfów z Boltem. Tylko z Boltem. Velvet pokłoniła się i wyszła.
Król powiedział, że nic nie zrobi Twi ani dzieciakom, chodziaż wyczułeś nutę sarkazmu. Najwyraźniej matka Twi uznała, że mówi prawdę. Król powiedział, że ma do ciebie sprawę najwyższeh wagi, która wymaga takich środków.
Po paru minutach byliście w stolicy. Matka Twi uniosła torebkę, jakby czegoś tam szukała.
- Co teraz? - szepnęła, wciąż grzebiąc w torebce. Właśnie, okazało się, że zostałeś szminką.
Fire wzięła swoje skrzydło. Musiała rozwinąć je łapą, bo była za słaba. Następnie przycisnęła je do rany. Ból... Jednak błoniaste skrzydło powinno zatamować krwawienie. Klacz rozejrzała się, by zobaczyć, czy jest może jakieś bezpieczne zejście z dachu.
Słowo "pokraka" nie jest miłe. Od razu poczułam, że go raczej nie polubię. Stanęłam, by wyglądać pewnie i śmiało. Warknęłam na niego. Na pewno go nie polubię...