-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Jeszcze chciała pojeździć. A Lily bawiła się w szpiega. Podglądała sąsiadów.
-
Po paru minutach zaciekłej bitwy wreszcie bandyci zginęli, a kilku uciekło. Navis stała chwiejąc się i dysząc. Z jej skrzydła ciekła mocno krew. Jednak klacz, nie zwracając na nie uwagi, ruszyła w stronę obozu. Wyglądała, jakby za chwilę miała upaść, jednak była tak uparta, że chyba prędzej się wykrwawi. Oprócz skrzydła, miała też ranę na prawym tylnym kopycie.
-
Twilight się uspokoiła. Deli śpi? A gdzie tam! Cały czas cieszyła się przejażdżką na tobie. (bez skojarzeń)
-
Deli całe szkolenie przespała. Około 20 wróciłeś do domu. Prosto na wkurzoną Twi. Będzie ochrzan za zabranie Delicate z domu. Twi się zamartwiała podczas szkolenia, gdzie ona.
-
Strzelali coraz lepiej. Ale zaraz... Dopiero gdy dotarłeś na miejsce, zauważyłeś, że pod twoim skrzydłem wciąż trzyma się śpiąca fioletowa kuleczka...
-
Pospałeś sobie za wszystkie czasy... Aż do szesnastej... Obok leżało już śniadanie w formie hotdoga. Deli była przyklejona do ciebie. Taka słodka kuleczka pod twoim skrzydłem...
-
Dobiegłaś. Wtedy do akcji wkroczyła Navis. W każdym kopycie dzierżyła sztylet. Rzuciła się na grupę bez strachu. Była nienaturalnie szybka, a jej sztylety stanowiły jedynie rozmazane kształty umazane krwią. Każde cięcie kończyło życie bandyty. Właśnie obserwowałaś taniec sztyletów i śmierci, coś, co każdy kucykowy wojownik pragnąłby zobaczyć. Do czasu pierwszego trafienia. Kula przebiła skrzydło klaczy na wylot. Jej ruchy wyraźnie zwolniły. Mimo wszystko, klacz słabła z każdym trafieniem. Nie mogła lub nie chciałaunikać kul.
-
Skinęli głowami. Poczułeś się padnięty. 4 rano, a ty nie spałeś ani minuty.
-
Po paru minutach hakrzy już pracowali. Średnio im szło. Jak coś, to macie jeszcze tydzień przed pełnym zregenerowanem Nightmare Moon.
-
Odmowa dostępu. Podaj hasło. A rano jeszcze hasła nie było!
-
Było powiedzieć ludzom, gdy budowali. Pancerne i antymagiczne szkło. Co jeszcze?
-
Problem znowu. Szkło nie pękło. Sam nie dasz rady.
-
Ujuj... Komora zamknięta, gaz wpuszczany. Czas trwania: tydzień.
-
Problem, że jesteście jeszcze w bazie na księżycu. A odgłosy dochodzą z pomieszczenia z maszyną.
-
No to masz hełm i tulącą cię Delicate. W domu wszyscy śpią. I dup. Usłyszałeś odgłos wciskanych klawiszy. Głośne tu te klawiatury.
-
Mała uśmiechnęła się i usiadła. Następnie cię przytuliła. - Tata - powiedziała z radością.
-
Ano, jest. Teraz masz pewność. Deli po paru chwilach coś wymruczała i otworzyła ślepka. Spojrzała na ciebie.
-
Wszystko idzie dobrze. Ta godzina zeszła ci na monitorowaniu stanu Delicate. Po jej upłynięciu gaz został odciągnięty, a drzwi odblokowane.
-
Magia. Zgodziła się. Po chwili już była w domu. Jej organizm żądał snu, więc musiała iść spać.
-
Jakaś godzina. Na szczęście, NMM nic nie wyłączyła, oprócz snów. Deli już sama się uspokoiła.
-
Czułeś obecność duszy. Jednak, gdy tylko Lucek miał wkroczyć do akcji, wycofała się. Zniknęła.
-
Dobre sny przestały być generowane. Deli ma teraz naturalny. Nagle klawisze zaczęły same się wciskać. "Nie powstrzymasz mnie!" - rozległo się w twoim umyśle.
-
Osunął się na podłogę, śpiąc. Deli w pomieszczeniu przewróciła się na drugi bok. Wiadomo, że lekarz zdążył wyłączyć dobre sny. Lub coś się popsuło, bo Deli miała smutną mordkę i coś mruczała przez sen.
-
Lekarz wstał, chrapnął i znowu podszedł do klawiatury. Wyglądał, jakby lunatykował.
-
No i polecieliście razem. Zauważyłeś od razu, że lekarz z zamkniętymi oczami wciska klawisze na klawiaturze. Leczenie Deli zaraz zostanie przerwane. Skąd wiesz? Bo na ekranie pojawił się komunikat: "Zakończenie może grozić..." bla bla bla.