-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Nie wlazła. Pomachała, przyłożyła coś do szyby i uśmiechnęła się. Żółta minka z kartkówki z kształtów.
-
Jest dwunasta w dzień. Pospałeś sobie. Przez okno znowu zajrzała Deli. Tym razem w mundurku szkolnym. Według planu teraz ma długą przerwę.
-
Nie przyszedł. W końcu chory potrzebuje odpoczynku... Zzzzz... Śniła ci się zmieniona Deli z naprawionym mózgiem. Gdyby ktoś nie wiedział, że ją naprawili, myślałby, że to zupełnie inna klaczka. Gadała, rzucała zaklęcia... Zupełnie inna klaczka... Gdy się obudziłeś, na stoliku obok leżał talerzyk z sałatką od Bolta. Skąd wiem? Bo na karteczce obok pisało "Dla taty od Bolta". Koślawo, ale dało się odczytać.
-
Jest osiemnasta. Przez okno zajrzała do ciebie Deli. Uśmiechnęła się, pomachała i wróciła do reszty rodzinki.
-
Lucek uznał, że nie jego sprawą jest to oceniać. Powiedział, że idzie spać. Po chwili w umyśle usłyszałeś "Chrrrrr".
-
Deli uśmiechnęła się i podskakując podeszła do Twi. Obie wyszły z sali, zostawiając cię samego. W kopytku wciąż miałeś stokrotkę od Deli.
-
W jej rozumowaniu walczyłeś ze smokiem z bajki. Wygrałeś, ale trafiłeś do szpitala przez rany. Tak brzmi jej wersja zdarzeń.
-
Skrzeknął, gdy zdjęłaś bandaż. Rana się goi, ale widać, że są małe szanse na latanie.
-
Twi uciszyła cię pocałunkiem w usta. Gdy odsunęła się, zwróciła się do dzieciaków. - Idźcie się pobawić, tata musi odpocząć - powiedziała. Lily oraz Bolt wyszli. Deli została z tobą. Twi stanęła w drzwiach, czekając na nią.
-
Nie był zimny i oślizgły jak skóra węża. Był śliski, ale ciepły. Mały sam wlazł ci na ramię i usiadł tam.
-
- Tak bardzo, że wyrzucił wszystkie aparaty - powiedziała Twi. Wciąż płakała, ale już słabiej.
-
Gdy tylko ryba zniknęła z pola widzenia, maluch się uspokoił i podlazł do ciebie. Otarł ci się o nogę.
-
- Tydzień - powiedziała Twilight po chwili milczenia. Dopiero teraz zauważyłeś kroplówkę.
-
Niestety, trafiło na węgorza. Mały odskoczył do tyłu jak oparzony i zaskrzeczał. Następnie wtulił się w ścianę wydrążonego drzewa, byle dalej od węgorza.
-
W tym momencie do sali wleciał różowy motyl. Upuścił trzymany pergamin na twoje kolana i odleciał. Były w nim życzenia na szybki powrót do zdrowia od Papillon i Faruka.
-
- Niewiadomo - przyznała Twi. Bolt zaczął seplenić coś o przynoszeniu ci jedzenia, Lily coś tam mamrotała o jakimś kryminale, który ci przyniesie... Deli za to wylazła na chwilę ze szpitala, po czym wróciła z małą stokrotką w kopytku. Podała ci kwiatek.
-
Twilight leko się uśmiechnęła. Reszta podobnie. Deli tradycyjnie nie zrozumiała.
-
Lily wtuliła się w ciebie wraz z Twi, Bolt przytulił ci kopyto, a Deli jedno ze skrzydeł. Słodki widok. Ale smutny.
-
Twi przytuliła cię płacząc. Do sali przylazły dzieciaki. Bolt ryczy, Lily ukradkiem ściera łezkę, a Deli rozgląda się, bo nic nie rozumie.
-
Po paru minutach podniosła głowę. Policzki miała mokre od łez. Gdy zobaczyła, że nie śpisz, kolejne popłynęły po jej twarzy. - Prze-przepra-a-szam - powiedziała, szlochając.
-
Prawie usmażyła, ale nie zabiła. Zabiłaby, gdyby nie Lucek. Musiał się pochwalić, no musiał.
-
Problem. W jej śnie stała nad twoim grobem i płakała, więc to raczej średni moment. Obudzi się za kilka minut.
-
Było nie włazić przed wkurzoną Twi. Oberwałeś kulą ognia. Potem Twi tak się przeraziła, że chciała się pociąć. Capo za to tak się wystraszył, że aż wywalił wszystkie kamerki i aparaty.
-
Obok ciebie, pół siedząc na krześle, pół leżąc na twoim łóżku, leżała Twi. Spała, jakby leżała tu od dawna. Przy najmniejszym ruchu bolało cię całe ciało. W niektórych miejscach miałeś nagą skórę bez sierści. Za to całe ciało było poparzone w bandażach.
-
No i... Czy to było mądre włazić przed płonącą klacz? Najpierw zobaczyłeś kulę ognia lecącą w twoją stronę. Potem poczułeś ból. Potem ciemność... W końcu zobaczyłeś niewyraźny, biały, szpitalny sufit.