-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Deli po odrzuceniu znów rzuciła się na ciebie, tym razem chwytając cię za tylne kopyto. Rany zadane przez nią płonęły żywym ogniem. Nóż wciąż leżał obok.
-
"Nightmare Moon się opiera. Wytrzymaj jeszcze trochę" - usłyszałeś w głowie głos Luny. Wtedy poczułeś potworny ból, gdy Delicate wbiła ci zębiska w lewe kopyto. Po prawej stronie miałeś nóż leżący na szafce. A jak mówiła Luna, wszystko, co tu się zdarzy, może stać się rzeczywistością. Możesz umrzeć, ginąc we śnie.
-
Gdy uniknąłeś pierwszych ciosów, Delicate-potwór zmienił cel. Znowu stanął nad Twilight i wgryzł się jej w kopyto. Twi o dziwo się nie obudziła.
-
Po chwili mała wstała i kulejąc podeszła do was. Następnie obnażyła kły i rzuciła się na ciebie. Obok, na toaletce leżał nóż.
-
Nie pozostało ci nic innego, jak uderzyć Delicate. Malutka odleciała kilka metrów i uderzyła w ścianę. Zaczęła płakać. Spojrzała w twoją stronę ze spojrzeniem "Dlaczego to zrobiłeś?".
-
W jednej chwili znalazłeś się w sypialni. Obok ciebie smacznie spała Twilight. Wtedy do pokoju przyszła Delicate. Coś tu nie tak, za spokojnie tutaj... No i się zaczęło. Deli nagle zasyczała jak potwór i skoczyła na Twilight. Obnażyła ostre jak sztylety zębiska.
-
Śniło ci się, że mały uciekł od ciebie, gdy się dowiedział, że zabiłaś kilku jego pobratymców. W końcu zatłukłaś kilka Straszliwców... Obudził cię zapach pieczonego mięsa.
-
- Połóż się, wtedy cię uśpię - powiedziała Luna. Jej róg zaczął błyszczeć.
-
Mały położył się tam i zasnął po chwili. Słodko wyglądał we śnie. Ziewnęłaś... Dzień pełen wrażeń i zabitych smoków za tobą...
-
- Mam zaklęcie - powiedziała Luna. - Tylko teraz któreś z was musi zasnąć i walczyć z koszmarami na tyle, by przywołać Nightmare Moon.
-
Trochę zaskrzypiało, ale jakoś odsunęło się od ściany. Obudziłaś przy tym smoczka, który rozejrzał się dookoła, zaniepokojony.
-
Spał sobie na kocu. Oddychał spokojnie, nie zdenerwował się. Poczułaś zmęczenie przez tą całą walkę. I do ciebie wreszcie dotarło: masz smoka w pokoju.
-
- Wiem. Rozmawiałam ze Stoickiem. Zaczynasz za dwa dni - powiedziała, wyciskając jeden z opatrunków. Po paru minutach wszystkie były już czyste.
-
- Nie, dziękuję - odpowiedziała i podeszła, pomóc ci z opatrunkami. - Czkawka znowu mówił, że go trafił. To już szósty raz wmawia całej wiosce, że mu się udało. - westchnęła.
-
- Astrid rzeczywiście dała dzisiaj z siebie wszystko. Gdyby to było na smoczym szkoleniu... - powiedziała matka, kończąc zupę. - Kilka smoków ubił też Sączysmark. Było jeszcze kilku innych młodych wikingów, ale nikt nie ubił, czy nawet nie zranił tyle, co ubiła ta dwójka.
-
Matka też zaczęła jeść. - Niezbyt dobrze, prawie pół wioski spalone, a magazyn ogołocony - powiedziała pomiędzy łyżkami zupy. Nie słyszałaś żadnych odgłosów smoka z pokoju, więc jest dobrze.
-
Po paru minutach zupa była gotowa. W tym samym momencie wróciła również zdyszana mama. Trzymała kosz z resztkami opatrunków. - Cześć, córciu - powiedziała.
-
(dzięki, policzę kasę ) Na imię smoczek pokiwał łebkiem. Gdy przyniosłaś mu baraninę, w pierwszej chwili rzucił się na nią, ale potem się uspokoił i spojrzał na ciebie zawstydzony. Zaczął powoli jeść mięso, co chwila zerkając na ciebie, czy mu go nie zabierzesz.
-
Nie, już na zewnątrz ucichło. Smoczek potrząsnął łebkiem na znak, że jest samcem. Wtedy ci się przypomniało, że jesteś straszliwie głodna. Zresztą, smok też musi być.
-
Maluch jeszcze raz potrząsnął łebkiem. Chyba nie. Przy tym zaczął wąchać opatrunek na skrzydle. Nie gryzł go, nie drapał, tylko wąchał.
-
I jesteście u Luny w komnacie. Bolt jeszcze żarł przy tym ciastka.
-
Mały otworzył paszczę i wyciągnął z niej jęzor. Następnie najzwyczajniej w świecie polizał nim oko. Potem lekko potrząsnął głową.
-
Wpierdzieliliście całą lodówkę, a Bolt dalej głodny... Dobra, trza na spotkanie was tepać.
-
No i zaraz po wywaleniu zaczęło ci burczeć w brzuchu. Maluchom i Twilight też. Została wam jeszcze godzina do wizyty u Luny.
-
Mały obudził się i spojrzał na ciebie swoimi wielkimi ślepiami. Wyglądał, jakby zrozumiał każde twoje słowo. Wydał dziwny dźwięk, który lekko przypominał zmieszanie skrzeku z mruczeniem.