-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Raczej niewiadomo. Za to Capo jęczał, że go brzuch boli i ryczał, bo jest świadomy, co zrobił. Nie chciał ci nawet w oczy spojrzeć.
-
Przegiąłeś. Dashie ma na ciebie foch forever. Po kilkunastu minutach patyk poinformował cię, że Capo się budzi.
-
Dash nie odpowiedziała, tylko rzuciła w ciebie chmurą. Gdy już się z niej wygrzebałeś, po Dashie nie było śladu.
-
- Jak. Widać - odparła, nie przestając tłuc chmury, która w końcu się rozwiała. Wtedy Dash obrała za cel kolejną chmurę, większą i do tego deszczową. Przy okazji podlała czyjś ogródek.
-
- Czego? - warknęła, nie przestając okładać biednej chmurki. Na razie wyżywała się na chmurze, więc możliwe, że zostawi się w spokoju.
-
AJ i Pinkie były jeszcze nieprzytomne, ale Dash już tłukła jakąś chmurę ze wściekłością godną Lily, gdy się jej pada zabierze. Ona wszystko tłucze, jak nie betonową ścianę, to chmurę...
-
Ludziom nic się nie stało, a reszta powierniczek była tam na sto procent. Faruk powiedział, że gdzieś w tłumie mignęły mu grzywy opisanych przez ciebie powierniczek. Do tego dodał, że Capo powinien się niedługo obudzić, już zdrowy.
-
Ja, Pazurcia i Lukiarno, ale obecnie Pazurek biega po necie, bo obiecałam zrobić jej paczkę modów.
-
Stanęło na pizzy wegetariańskiej z mikrofali. Twilight jeszcze trochę pośpi, bo musi odespać ten strach z poprzedniego dnia.Lily wciąż zafochana, a Bolt zeżarł trzy kawałki pizzy i poszedł spać. Ghost i Shy zjedli po kawałku i wyszli w tylko im znanym celu.
-
Na szczęście obudziłeś się rano, w miarę wyspany. Twilight leżała obok, tuląc cię przez sen. Było około siódmej.
-
Śnił ci się ten cień. Tym razem była to wersja, w której nie dałeś mu swojej krwi i zabił Twilight. Następnie z jej zwłok wziął krew i odszedł.
-
W ogóle to sam jesteś zmęczony. Cały dzień jesteś na nogach, więc może wypadałoby się przespać? Lily wepchnęła Boltowi kaszkę w gębę, żeby się zamknął, więc nie musisz się martwić, że głodny.
-
Zablokowano dostęp do tych informacji. Może dlatego, że w tym momencie śpi, może dlatego, że zablokowała magią... Bo kto to wie?
-
Właśnie dostawali. Wszyscy zostali zrzuceni na kupę do kwarantanny i po kolei poddawani szczepionce. Lily wciąż była zafochana.
-
Po paru minutach Twilight była z powrotem w domu. Zarażeni leżeli nieprzytomni, rozsypani po całym mieście. Lily się na ciebie fochnęła za to, że jej nie zabrałeś, a Bolt chciał żreć.
-
- T-tak - powiedziała Twilight, wciąż wystraszona. Rana na jej szyi była dosyć długa, płytka, ale wypływało z niej sporo krwi. Do tego na jej krańcach zebrał się jakby szron.
-
Stwór nałożył sobie rzemyk na szyję, puścił Twilight i wręcz popchnął ją na ciebie. Następnie pobiegł w stronę oceanu. Poruszał się nienaturalnie szybko, a gdy dotarł do wody, nie zwolnił, tylko biegł po tafli.
-
Cień się nie ruszył. Jedynie mocniej przycisnął ostrze do gardła przerażonej Twilight. Pospieszał cię.
-
Im bardziej się do niego zbliżałeś, tym powietrze było zimniejsze. Gdy był już na wyciągnięcie kopyta, uniósł ci głowę ostrzem. Czułeś jednocześnie ukłucie i zimny jak lód dotyk cienia. Po chwili zabrał odnóże i pochylił głowę, po czym zdjął z szyi, dotąd niewidzialną fiolkę na czarnym rzemyku. Następnie wyciągnął ją w twoją stronę.
-
Odnóże, które dotychczas było wycelowane w grupę zarażonych uniosło się w twoją stronę i poruszyło się tak, jakby chciało, żebyś mu coś dał. Lub żebyś podszedł, zależy jak to odebrać.
-
Cień wciąż ją trzymał. Przycisnął ostrze trochę mocniej, a stróżka krwi się powiększyła. Wciąż czekał.
-
Twilight patrzyła ze strachem na ostrze. Cień się nie ruszał. Jakby czekał, aż coś zrobisz.
-
Cień tylko lekko przycisnął ostrze do szyi Twilight. Z tego miejsca powoli zaczęła spływać cienka stróżka krwi. Dookoła było cicho jak makiem zasiał.
-
Jednak jakby zarażonym nie o to chodziło. Chyba mieli po prostu was rozdzielić, bo nagle wszyscy zamarli. Twilight została złapana przez kuczy cień, taki sam, jaki zobaczyłeś w zamku Chrysalis, gdy szukaliście jej razem z Papillon. Tylko ten zamiast normalnych kopyt miał6 nóg zakończonych ostrzami. Tylnymi stał na ziemi, środkowymi trzymał Twi, a prawe, przednie ostrze trzymał przy jej gardle. Lewe trzymał wycelowane z grupę zarażonych, która cofnęła się i zebrała przy brzegu. Chyba nie chcieli sprzeciwić się cieniowi, bo tylko gapiły się na was, ale nie podchodziły. Głowa cienia była zwrócona w twoją stronę.
-
Najwyraźniej zarażonym chodziło jedynie o rozdzielenie was, bo nie próbowały cię położyć, ale odepchnąć. Twilight wciąż się cofała pod naporem idących na nią ogierów. W końcu ledwo widziałeś jej róg. Jednak zarażeni stali się jakby marionetkami, które miały ciebie odepchnąć od Twi.