Patyczek pomógł tylko w jednej kwestii. Powiedział ci, że możesz uwięzioną Twilight spokojnie przenosić, wtedy sieć się nie zmniejsza. Jednak musisz to robić na grzbiecie lub w kopytach, bo siatka jest odporna na magię...
Nic, nic i jeszcze raz nic. Alicorn zacisnęła zęby, gdy sznurek zabarwił się na czerwono od jej krwi. Jeśli tak dalej pójdzie, Twilight zmieni się w mielonkę.
Nie mogłeś za nic ich przeciąć. Zupełnie jak pajęczą nić (podobno mocniejsza od stalowego sznurka). Dodatkowo, kurczyła się także przy każdej próbie przecięcia.
Chyba jej niewygodnie w tej sieci. W końcu z każdą próbą oswobodzenia Twi, sieć się zaciskała. Twilight skrzywiła się, gdy sznurki zaczęły jej się wrzynać w skórę.
Nic. Celka nie śpieszyła się, gdy szła do ciebie. Wręcz w ostatniej chwili dostała promieniem ogłuszającym i padła na ciebie. Lekka to ona nie jest. Za nią zobaczyłeś dyszącą Twilight w sieci. Twoje więzy się rozpłynęły, ale jej zdawały się zawężać, im bardziej się szarpała.
Celka chyba ma jakiś szósty zmysł. Z prędkością światła obróciła się i wystrzeliła siecią z rogu. Nadbiegająca Twilight straciła rozpęd, odrzuciło ją w przeciwną stronę i uderzyła w drzewo.
Celka machnęła rogiem. Lina rozciągnęła cię na plecach. Kątem oka zobaczyłeś jakiś błysk za Celką, ale jej wielki tyłek klacz ci to zasłoniła. Alicorn uśmiechnęła się tryumfująco.
To masz przejebane. Gdy tylko przecinałeś linę, ona się zrastała. Celka uspokoiła się i powoli do ciebie podeszła. Choroba odcisnęła się na jej wyglądzie. Miała brudną grzywę i sierść, a majestatyczny chód został zastąpiony przez człapanie, przypominające skradającego się wilka.
Nie zdążyłeś strzelić. Celka skończyła tworzyć linę i zarzuciła ją na ciebie. Lina jak żywe stworzenie oplotła ci kopyta i róg, blokując dostęp do magii.
Noga wciąż była unieruchomiona. Celka wciąż unikała. Tymczasem oberwałeś w lewą przednią nogę. On również została unieruchomiona. Zobaczyłeś, że Celestia w biegu tworzy w powietrzu coś na wzór liny...
I znowu klapa. Celestia postawiła tarczę (TARCZA, SZMATO!) i posłała w twoją stronę kilka pocisków. Jeden z nich trafił cię w prawą tylną nogę. Powoli się unieruchomiła.
- Z pownością - odpowiedziała. Następnie kawałek jej grzywy na czole przeistoczył się w jej tiarę. Nawet nie zauważyłeś, że przy ludziach jej nie nosi.
- Miło słyszeć, że ludzie tak interesują się Equestrią - powiedziała spokojnie Luna. Jej pióro do pisania zmieniło się w skrawek granatowej mgiełki, który wtopił się w jej grzywę.
Aktualnie Luna coś pisała. Nie wiadomo, co, bo litery znikały, gdy tylko je napisała, do tego w dziwnym języku. Nie zauważyła cię lub nie dała po sobie poznać, że wie o twojej obecności.
Jakoś żyje. Najwyraźniej nie mówiła ludziom, kim jest, żeby jej jakoś wyjątkowo nie traktowali. Ogólnie dla tych wcześniej zarażonych zbudowano jakby blok, w którym każdy kucyk miał swoje mieszkanko.
Można śmiało powiedzieć, że odkąd cię zobaczyła. Jednak zdała sobie spraw, co to za uczucie, dopiero gdy ją pierwszy raz pocałowałeś. Więc masz spokój od mózgu.