-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Twi zachichotała słysząc porównanie. Po chwili do sali wleciał mały motylek, który podał Twi kartkę. Alicorn ją przeczytała i mocno się zarumieniła.
-
I całus brutalnie przerwany przez zegar na zewnątrz, który wybił trzynastą. Twi aż podskoczyła na łóżku, ale po chwili się uspokoiła.
-
- Prawda - mruknęła i pocałowała cię. Zauważyłeś nad jej głową motylka trzymającego jemiołę.
-
- Mamy dużo czasu - powiedziała Twilight. - Do Cadence się też z początku nie przekonywali, dopiero gdy usłyszeli, że to księżniczka i moja była opiekunka, wtedy zmienili zdanie.
-
- Wiem to, ale oni uważają, że i tak mam na ciebie uważać... - przewróciła oczami i cię przytuliła. - Shing Armor w ogóle nie ma dostępu do pergaminu bo stara się opanować straże w Equestrii i jakoś rozstawić je równomiernie po kraju.
-
- Uważają cię za gwałciciela i mordercę, ale ja i tak napisałam im, że cię kocham - powiedziała z lekkim rumieńcem Twi.
-
- Tylko napisali, że mnie kochają i siedzą w szpitalu w Manehatten. Podkreślali, że nic poważnego - powiedziała.
-
- Lekarze mówią, że powoli wszystko się goi - powiedziała spokojnie. Uśmiechnęła się do ciebie.
-
- Raczej tak. Wrócili już lekarze do Ponyville, miasto powoli wraca do życia - powiedziała i otarła się o ciebie.
-
- Witaj, kochanie - powiedziała Twi, siadając na łóżku. Najwyraźniej do tej pory spała.
-
Odpowiedziało ciche "Proszę".
-
- Oczywiście. Z powodu przenosin odwiedziny zostały przeniesione na rano, aby pacjenci mieli odpoczynek wieczorem - powiedziała klacz w różowy swetrze stojąca w recepcji. Też była Crystalianką.
-
Podróż ma przebiec teleportacją. Na drodze stąd do Equestrii zostaną rozstawione Crystaliany, czyli mieszkańcy królestwa Papillon, którzy będą teleportować do siebie chorych. W ten sposób podróż przejdzie szybko i bezpiecznie. Więc raczej nie bardzo byłoby z pasażerami.
-
Twi przenoszą dokładnie o północy, aby jej nie denerwować podróżą. Do tego na recepcji był już kucyk, a nie motyl.
-
Capo sobie chrapał w najlepsze z resztkami świątecznego ciastka na twarzy.
-
Dokładnie dwunasta.
-
W końcu rodzice nie wytrzymali i zabrali bachory z parku. Znowu nastała cisza.
-
Jakaś rodzinka znowu zawitała do parku. Tym razem byli to dwaj zmęczeni rodzice i wrzeszczące czworaczki.
-
Nagle para wstała i zabrała malucha. Wszyscy zmienili się w motyle i odlecieli.
-
Najpierw musi się urodzić. A do tego jeszcze szmat czasu.
-
Zauważyłeś niedaleko znowu te białe kucyki przypominające Podmieńce. Dopiero teraz zauważyłeś, że były mniejsze niż przeciętnie. Mały źrebaczek biegał dookoła drzewa, a jego rodzice się przytulali na ławce niedaleko.
-
Znalazłeś. Drzewa były przystrojone lodowymi lampkami i kryształowe łańcuchy.
-
Przez noc miasto odmieniło się na styl świąteczny. Wszędzie były girlandy, a nad drzwiami domów jemioły.
-
I wszystko było pyszne. Nie trzeba było długo, byś się najadł do syta.
-
Po kilku minutach dostałeś zaparzoną herbatę ziołową.