Batty pokazał ci pazur na skrzydle, jakby mówił "poczekaj". Po chwili zaczął odstawiać bardzo przekonujący teatrzyk, w którym najpierw ryczał, trzymając się za skrzydło, a następnie doznał cudownego uleczenia po łyknięciu kilku łyżek papki.
Pokemona wciąż nie wracała. Najwyraźniej coś ją zatrzymało w mieście. Zdążył cię jeszcze odwiedzić Batty z jakąś papką w misce. Nie miałaś bladego pojęcia, do czego ona.
Skorpionek skończył jeść kurczaka i wylazł z pudełka. Ze środka wypadł sam szkielet. Maluch nie przejął się nim, wszedł na kanapę i zwinął się w kłębek przy twoich tylnych kopytkach.
- Nic - odpowiedziała szorstko klacz i wszelka przyjaźń, którą poczułaś wcześniej, ulotniła się. Klacz wyszła z domu. Batty jeszcze wzruszył skrzydłami i wyleciał za nią.