-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Klacz powoli podeszła i usiadła obok was. Gdyby obnażyła kły, wyglądałaby jak bestia. Dzieciaki usiadły przy niej...
-
Night cię przytuliła. Powoli stwory się pochowały. Maluchy zaczęły się bić o jakiegoś robala, inny zjadł w tym czasie żabę. Jakie słodkie...
-
- Nie mam imienia - rzuciła. - Odczep się od Shy, robi dobre babeczki - powiedziała Xylyn. Jeden z maluchów zakaszlał. W krzakach zauważyłeś jeszcze kilka źrebaków. Jeden ma zdechłą żmiję w pyszczku. A to nie jadowite?
-
Klacz spojrzała na maluchy. Jeden kichnął. - Jaką masz pewność, że to ich nie zabije? My nie jesteśmy jakimiś psami czy kotami.
-
- Nie potrzebujemy żadnego prowadzenia od kuca - rzucił. Ale chyba to sprawdzą.
-
- Może - odparł. Shy wypuściła maluchy. - Są nieszczepione i przeziębione - szepnęła do ciebie.
-
- Po co mamy zmieniać miejsce na łowy? - warknął.
-
Z krzaków wyszedł kolejny z tych stworów. Ale wyższy. Ogier... O sześciu parach skrzydeł.
-
- Niech najwyższy rangą zadecyduje - powiedziała. Cofnęła się trochę i spojrzała na krzaki obok siebie.
-
Obserwują uważnie jak Shy bada. Jakie słodkie. Gdyby nie kły i źrenice.
-
W krzakach nastąpiło poruszenie. - A ja chcę przeprosin za guza - dorzuciła Xylyn. Na źrebaki chyba działa ta aura ciepła bijąca od Shy. Przyszły do niej, a ona zaczęła je badać, obserwowana przez resztę stworów.
-
- Żyjemy tu od setek tysięcy lat i nagle mamy się przenieść? - Warknął ktoś. Źrebaki w pierwszej chwili wybiegły na polanę, warcząc. W drugiej się wystraszyły i zaczęły cofać.
-
- O czym? - rzuciła. Shy odsunęła się powoli.
-
Fuknęła. Zauważyłeś jedynego stwora, który odważył się wyjść poza drzewa. Mały źrebak. Shy, pewno zachwycona nowym gatunkiem, podeszła do niego i zaczęła go badać. Wszystkie dookoła zaczęły warczeć.
-
- Zaufałabym, gdybyś nie przyszedł tu z nimi - warknęła. Pewno jej chodzi o Twi i Shy. Elementy.
-
- Rodzina - warknęła. Twilight zemdlała. Night pewno zaraz pójdzie w jej ślady.
-
Była w pozycji gotowej do obrony. Zauważyłeś postaci wyglądające z mroku. Wyglądają jak ta klacz. Tylko inne barwy grzyw. Nie odpowiedziała.
-
W powietrzu rozległ się przerażający ryk. Z pomiędzy drzew wyszła ta klacz. Obok niej zatrzęsły się krzaki. Za wami też. Na lewo, na prawo... Wszędzie. Twilight skuliła sięze strachu. Shy zamarła, Night zblad£a, a Xylyn ukryła się pod twoim skrzydłem.
-
Skryła się wśród drzew. - Czego chcesz?! - zawołała.
-
Gdy się zbliżyliście do piór, zauważyłeś latającą między drzewami klacz.
-
Zauważyłeś gdzieś czarne pióra.
-
Po jakimś czasie dotarliście na bagna. - Ale śmierdzi... - skomentowała Xylyn.
-
Night i Twi zauważyły. Obie cię przytuliły. Shy bada drzewa i zwierzaki.
-
Rano znowu byłeś głodny... Jeszcze kilka godzin i będziecie na miejscu.
-
Siedzi i plecie warkoczyki w twoim ogonie. Gdy skończyła, położyła się na twojej głowie i usnęła.