-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Smoczek popatrzył na ciebie, potem na owoc. Rzucił się na smakołyk. Patrzyłaś jak pochłania owoc. Po posiłku oblizał pyszczek i nieśmiało podszedł do ciebie. Po każdym kroku przystawał i patrzył jak na to zareagujesz. Kiedy dotarł do ciebie, otarł się o twoje kopyta.
-
Maluch ciął korę pazurkami, aż wbił je w drewno. Udało mu się wejść na najniższą gałąź, która była na poziomie twojej szyi. Powoli jadłaś owoc. Smoczek patrząc jak jesz, oblizał się.
-
(co mnie teraz napadło ze smokami??) Krzak zapłonął, a z ognia wyskoczyło coś małego, czarnego o zielonych oczach i błoniastych skrzydłach (mini wersja Szczerbatka). Wielkie oczy patrzyły na ciebie przez chwilę. Nagle maluch rzucił się do ucieczki, a na bezpieczne miejsce obrał drzewo. Darł pazurami korę, próbując się wspiąć.
-
Znowu??
-
- Dzień dobry panie Whisperer. Dziękuję, że pan tak szybko przybył. Nazywam się Redheart. O, witaj Auroro. - zwróciła się znów do doktora - Proszę za mną, zaprowadzę was do chorych. Tylko uważajcie i nie zbliżajcie się do nich.
-
Krzak znowu się zatrząsł. Nie wiedziałaś co to, ani czy jest groźne. Parę razy znowu coś potrząsnęło gałęziami. Postanowiłaś sprawdzić co.
-
Aurora długo się zastanawiała. W końcu postanowili, że razem pójdą do siostry Redheart.
-
To była najpyszniejsza rzecz, jaka kiedykolwiek jadłaś. Niestety przyjemność szybko się skończyła. Pomimo wielkości, wnętrze owocu stanowiły głównie pestki. Już miałaś ściąć następny, gdy zobaczyłaś, że krzaczek niedaleko się poruszył.
-
- Hmm... Masz może naszą awaryjną maść? Niestety okazało się, że tym razem zapomnieliście wziąć apteczki. Spojrzeliście na wystraszonego smoczka. Wzrost mówił, że niedawno się wykluł.
-
Oboje wchodzą do biblioteki. Aurora przegląda katalog.
-
Zeszłam na parter, do recepcji i zapytałam: - Przepraszam, gdzie są sale treningowe?
-
Luelle odstukuje. Po chwili jej głowa wychyla się przez okno. - Cześć! Niestety nie mogę teraz. Pakuję się na obóz. Możesz jechać z nami?
-
Ich twarze były ukryte pod kapturami. Róg jednorożca rozbłysł. Po chwili już ich nie było. Spojrzałaś na smoczka. Mały wciąż piszczał, a na łuskach na lewej przedniej łapce była plama o niezdrowym fioletowym kolorze.
-
Słodki smak rozlał ci się po podniebieniu. Ani trochę nie był gorzki, sama słodycz.
-
Już miałaś wychodzić, gdy zobaczyłaś, że pod drzwiami leży kartka. Z treści wynikało, że dziś nie ma zebrania, ale jutro wyruszają na obóz.
-
Spokojnie, to nie temat na kłótnie!!!
-
Miało delikatne błoniaste skrzydełka, a zielone oczka patrzyły na kucyki ze strachem. Maluch był pokryty czarną łuską, a w pyszczku miał zaokrąglone ząbki. Wyglądał jak mały smok (Szczerbatek wersja mini).
-
(mi to się kojarzy z "pajdą chleba" ) Odwrócili głowy. Przeskakując nad kłodą nie zauważyli konara. Uderzył on najwyraźniej w róg kuca, ponieważ worek wyleciał w powietrze. Pyde złapał go w ostatniej chwili. Stworzonko piszczało i szamotało się w worku. Najwyraźniej się dusiło, ponieważ worek był związany.
-
Grimdark, nie wiem co to... Akcja i krew? A Crossover to nie przygoda?
-
Twoja lewitacja jednak była słaba. Owoce wyleciały na ziemię. Dostałaś w głowę pomarańczą, a kilka gruszek się rozbiło o deski podłogi. Zrobił się niemały bałagan.
-
(Pyde? Czyta się Pajd? Trochę dziwne imię, ale oki.) Pyde machnął kopytem. Naciągnął łuk i wystrzelił. Rozciął nim worek, z którego wypadł mały czarny kształt. Jeden z kuców uniósł go magią, więc to musiał być jednorożec. Dwa inne wyciągnęły inny worek i piszczące stworzonko znowu wylądowało w ciemnościach. Porywacze pobiegli w stronę Canterlotu.
-
Jak na razie bez przypominania napisał tylko wiej007. Myślę tylko... wielu MG do kart postaci dodaje tagi... Oświeci mnie ktoś jakie istnieją?
-
Z tej samej strony dobiegły szydercze śmiechy, a następnie jeszcze głośniejsze piski. Delikatnie rozsunęłaś gałęzie. Tyłem do was stały trzy kuce w płaszczach. W powietrzu wisiał nieduży worek, z którego dobiegały owe piski. Kuce nie zauważyły ciebie ani Groove'a.
-
Inni MG we wzorach piszą świat, tylko, kiedy chodzi o własny.