Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. kapi

    Czarne zagrożenie

    ​Arceus zaczął sam siebie opatrywać każda rana bolała, ale był do tego przyzwyczajony. Blood uśmiechnął się do niego po czym podszedł zobaczyć jak się czuje Gravelyn. Ta akurat zaczęła się ruszać niespokojnie. Ogier chwycił jej kopyto, a ona wbrew wszelkim oczekiwaniom zwinęła się w kłębek, przytulając jednocześnie kopyto ogiera. Ten lekko się speszył, co rozśmieszyła Areusa, widział, jak klacz otwiera powoli oczy mrucząc coś pod nosem, po czym szklisty i nieobecny ich wyraz zmienił się na surowy realizm. Natychmiast puściła kopyto Blooda, odsunęła się od niego lekko. Najwyraźniej poczuła ból, gdyż skrzywiła się, po czym powiedziała lekko zdyszanym i w dalszym ciągu niepewnym, zmęczonym głosem: - Dziękuję za ratunek, czy Wy jesteście cali? - Podziurawieni... - wtrącił Blood, po czym odrzekł już bardziej na poważnie - Żyjemy, dzięki naszemu wysiłkowi. No i mi znacznie lepiej się zrobiło jak tak bezbronnie się we mnie wtuliłaś słodka. Grzywa Gravelyn zafalowała gniewnie niczym wybuchający pożar. Klacz otworzyła usta, szukając dobrego słowa, podczas gdy ogier śmiał się w najlepsze. Klacz zdałą sobie sprawę, że będąc nieprzytomną nie zanotowała wydarzeń, więc moimo chęci nie była w stanie zripostować bezczelność kompana. Stała więc tak z otwartymi ustami, przez co wyglądała głupio. Blood postanowił to wykorzystać i zarzucił kolejnym żartem rodem z wulgarnych koszar. - Słuchaj jak chcesz mnie pocałować, to są lepsze metody niż otwieranie ust i czekanie, aż podejdę. Tu wybuchnął istną kanonadą śmiechu. Gravelyn wręcz gotowała się ze złości. - Co na takie teksty poderwałeś swoją pierwszą dziewczynę? Byliście wtedy w przedszkolu, że zadziałało, czy po prostu klacz była głupia? Tak poważna odpowiedź zbiła trochę z tropu Blooda, który jednak przypomniał sobie coś, bo chwilę siedział zamyślony, a potem znów parsknął śmiechem, Gravelyn nie mogła tego znieść podeszła do Arceusa i zapytała szorstkim i płomienistym głosem - Przypomnij mi dlaczego ciągamy tę łachudrę ze sobą, aby swoim śmiechem zwabić na nas stado bestii?
  2. Dan rozpoczął manewr. Główny silnik został wyłączony, a on zaczął się obracać. Jednak Cyloni tylko na to czekali. Poszła w jego stronę potężna seria z działek wroga. Ponownie statkiem zabujało, ale osłona wytrzymała. Jego Pegasus szybko namierzył cele i sam puścił serię. Przyjemny pisk karabinów laserowych przebiegł przez kabinę. Niestety Ridery przeleciały za jego statek. Skoncentrowany ogień nie wystarczył tym razem na zniszczenie choćby jednego z wrogów. Kilka fragmentów ridera oderwało się w prawdzie, ale Dan musiał teraz szybko zawrócić, bo wlatywały w niego kolejne grupy myśliwców. Rozpoczął manewr obrotu. Non stop coś przelatywało obok niego, osłona często wydawała magnetyczne dźwięki, w końcu uruchomił ponownie silniki. Zdał sobie sprawę, że znacząco został w tyle za rozpędzoną do maksymalnej prędkości resztą. W przestrzeni w okół niego latały fragmenty Riderów, a co ciekawe nie widział kolorowych maszyn kuców. Pegasusy muszą mieć piekielnie dobrą osłonę. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym. Na radarze pojawiły się cztery punkty, zmierzające w jego stronę. Dan miał jeszcze chwilkę, zanim nastąpi spotkanie, mógł obmyślić dalszą strategię.
  3. Serenity zeszła schodami w mrok. Już nie słyszała metalicznych kroków. Awaryjne zasilanie przestawało działaś, a niebieskie światłą gasły. Srebrny statek wyglądał w nikłym blasku jak wspomnienie świetlanej przeszłości. Serenity weszła do środka. Statek okazał się być dość ciasny. Pięknie wyprofilowany interfejs był cały zgaszony. Pulsował tylko jeden przycisk z delikatnym napisem "włącz". Siedział na wygodnym fotelu. Otaczała ją panoramiczna szyba oraz konsola sterownicza. Wszystko było lekkie, ale ciemność jaka ją otaczała dalej wkradała się w jej serce. Być może ten statek to ostatnie co pozostało po jej domu.
  4. Tural jechał przez górzysty teren. Srebrne szczyty błyszczały nieopodal nadając wyjątkowego charakteru całej krainie. Mężczyzna wydawał się szczęśliwy, ale cały czas zastanawiał się dlaczego wyruszył na kolejną misję, miał przecież przejść na emeryturę, ustatkować się, a przynajmniej tak kazała mu Rada. Co więcej nurtowało go dlaczego Artens wysyłał członków Mieczy na misje, w końcu zakon praktycznie został rozwiązany. Zastanawiania przerwał mu charakterystyczny pisk sokoła. Tural zauważył sylwetkę ptaka, która szybowała ku niemu. Już chciał się uchylić, gdy jastrząb wyhamował i uderzył już lżej w siodło jego konia. Podmuch wiatru rozwiał Turalowi krótkie siwe włosy. Mężczyzna przypatrzył się wielkiemu ptakowi, którego stare, ale dalej bystre oczy wpatrywały się w człowieka. Na szyi miał zawieszony list. Zdziwiło to zabójcę potworów, bo przecież do przenoszenia listów wykorzystywało się gołębie, a nie takie drapieżne ptaki. Zjawisko niecodzienne wymagało uwagi. Nie zatrzymując się mężczyzna otworzył kopertę opatrzoną herbem z szachownicą w tle, a w godle mieczem oraz otwartą księgą runiczną. Znajomy znak rady dodał smaku całemu zjawisku. Tural rozwinął zagięty papier i zaczął czytać: Drogi Turalu Piszę w ważnej sprawię i dlatego nie traktuj tego listu jako żartu. Niestety nie dostałeś ode mnie prawdziwych informacji, gdy rozmawialiśmy w moim gabinecie. Sytuacja jest o wiele trudniejsza, a ściany Moontenerskiej siedziby Rady mają uszy. Cały kraj potrzebuje nas bardziej niż kiedykolwiek, a Wielka Rada zarządziła rozwiązanie zakonu. Z pewnością zdajesz sobie sprawę co to znaczy. Na szczęście bogowie nam sprzyjają, bo pojawiłeś się akurat u mnie i to w Moontenerze. Tutaj jeszcze nie zamknięto naszej siedziby. Oficjalny posłaniec z listami przybędzie za kilka dni. Muszę być na miejscu podpisać dokumenty i zdać budynek miastu. Oburzające było, że tylko ja na zebraniu zatwierdzającym rozwiązanie zakonu protestowałem. Cała reszta tych biurokratów zatwierdziła to z radością. Teraz znasz już powody tego całego zamieszania. Chciałbym Cię przeprosić, bo miałeś już przejść na emeryturę. Wiem, że pragnąłeś się ustatkować, a przynajmniej tak mówiono, jednak uważam, że wszyscy potrzebują tak dobrych Mieczy jakim Ty jesteś. Więc proszę Cię jak brat brata, nie porzucaj dzieła swojego życia, gdy jest ono prawie skończone. Do licha nie umiem czynić metafor. Wiesz o co mi chodzi. W każdym razie nie chcę Cię zmuszać, jeśli wolisz się osiedlić, możesz przyjechać do dowolnego miasta, nawet do Moonteneru, gdy już zdam siedzibę i zgłosić się do burmistrza. Mają Cię tam w papierach jako emerytowanego członka bractwa, więc wypłacą Ci godną emeryturę i wszystko co masz zaległego w naszym stowarzyszeniu. Jednak zaklinam, jeśli tli się w Tobie jeszcze pociąg do przygód, chęć ratowania ojczyzny i świata oraz czujesz, że masz siły na tę niebezpieczną zabawę to jedź tam, gdzie Ci mówiłem. Południowe góry żlebowe jak wiesz są niebezpieczne, a teraz nawet bardziej zabójcze niż były kiedykolwiek. Dlaczego tam się spotykamy powiem Ci na miejscu, tylko nie daj się zabić. Spotkałem Danadisa. Powiedział mi co się stało i wiem, co od Niego dostałeś. Sam nasz sojusznik ma udać się nad morze, aby odwrócić uwagę nekromantów od gór. Stamtąd będzie nam okazywać tyle wsparcia ile zdoła. W obliczu znanego nam zagrożenia postanowiłem ocalić z naszego zakonu co najlepsze. Jednak okazało się, że jest tego niewiele. Sam zobaczysz ilu starych druhów udało mi się zebrać. Razem będziemy Cię wspierać i pokonamy nekromantów. Przyjedź do Szarego Szczytu, jeśli postanowisz pozostać z nami. Tam zostaniesz powitany. Więcej informacji nie chcę Ci podawać, bo nie wiem kto może przeczytać ten list, poza Tobą. Dodam tylko, że będziesz miał uczennicę. Miecz do Śmierci Artens. Podpis barona na prawdę robił wrażenie. Zamaszyste pociągnięcia piórem wyrażały życie i wigor tlące się w tym zacnym wojowniku. Tural stanął przed wyborem. Pieniądze z emerytury wystarczały zasłużonym Mieczom na życie w dostatku do samej śmierci, ale ile jeszcze przetrwałoby państwo, gdyby nekromanci się rozwinęli. Dobrym pytaniem też było ile potrwałoby jego życie. List był trochę zaskakujący, zwłaszcza, że obieranie Południowych Gór Żelbowych na siedzibę było dość dziwne. Leżały one poza całym Midragen i były całkowitym odludziem, które znane było z dziwnych i mrocznych opowieści oraz szorstkich ludzi. Szary Szczyt był jedną z najwyższych gór, do której nikt się nie zapuszczał ze względu na legendy o potworach tam żyjących. Wyróżniał się z pośród całego brązowego pasma gór, tym, że jako jedyny był całkowicie szary i pokryty skałami. Jeżeli Tural chciał się tam dostać czekała go ciężka podróż. Mężczyzna podniósł wzrok, przejechał nim na lewo od Srebrnych Gór i za nimi dostrzegł wyraźne i surowe Południowe Góry Żelbowe, a na ich północnym skrawku Szary Szczyt. Majaczyły one na horyzoncie. Obejrzał się za siebie. Widniały tam potężne mury Moonteneru, a jego srebrne dachy błyszczały bardziej niż księżyc w nocy. Jego koń szedł w stronę gór, niezatrzymany do tej pory przez jeźdźca, a jastrząb patrzył na mężczyznę spokojnym wzrokiem, pełnym mądrości i poczucia obowiązku.
  5. - Hoho, to niezłe mięśnie musiała mieć. Ja osobiście wolę jednak delikatne dziewczyny takie, jak moja Snow. Mięśni sam mam dosyć, a wdzięku mi brak ,więc klacze za mnie to nadrabiają. A co do Ciebie nieznajoma klaczo, to zastanawiam się jeśli chodzi ci o jedzenie, to czemu nie wyszłaś z lasu do normalnych kuc. My tu mamy żarcia w bród, poza tym bardziej pasujesz do nas, niż do tych dwunożnych stworzeń. Właśnie skoro o tym mowa jak stoi się tak non stop na dwuch nogach. Dla nas wygląda to dziwnie, ale z waszej perspektywy to jak to jest? Snow podała do stołu zapowiedziane pyszności. Szeryf od razu rzucił się na szarlotkę, pochłaniając ją w hurtowych ilościach. Biała klacz przysiadła się obok ogiera. Ten przytulił ją czule i powiedział: - Ach, nikt nie robi tak dobrej szarlotki jak Ty moja droga. Klacz trochę się zarumieniła, otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, gdy ogier pocałował ją nagle, choć czule i mocniej przycisnął do piersi. Klacz po chwili spytała Darkie: - A czemu moja droga spędzałaś tyle czasu w lesie, przecież to niebezpieczne, a poza tym samotne, jeszcze zrozumiałabym zwykły las, ale Everfree jest już wyjątkowo... dziwny.
  6. kapi

    Płonący Mrok [duosesja]

    Gray Whisper podeszła i położyła się na trawie twarzą do ziemi. W między czasie New Moon odezwała się do klaczy - Bez procesu szpiegom nic się nie stanie, chyba, że będziecie próbowali uciec. Jednak wyrok, jakikolwiek by nie zapadł będzie wykonany. Gray również poczuła silne szarpnięcia, gdy jej kopyta były wiązane. Obchodzono się jednak z nią delikatniej. Następnie postawiono ją i przytrzymano, żeby nie upadła. Havoc i Gray zostały zabrane z powrotem do Canterlotu. Tam mijali majestatyczne budynki, które teraz wyglądały przygnębiająco. Kolejne warstwy murów miejskich, podkreślały, że wolność dla szpiega z każdą sekundą się oddala. W końcu doszli do wielkiego, białego, marmurowego budynku. Jego ściany zdobione były srebrem, częstym motywem był płomień. Nad drzwiami, pokrytymi płaskorzeźbą, przedstawiającą księżyc, którego okalały języki ognia widniał napis w języku Equestriańskim "Bractwo Srebrnego Płomienia". Wprowadzono ich do środka. Tam biegły szerokie korytarze, skąpe w wystroju. Były dość surowe, a po granatowych dywanach poruszały się postacie okryte płaszczami, często zaopatrzone w broń. New Moon i Iron Heart skręcili z klaczami w jakieś wąskie przejście. Biegły tam kręte schody, które prowadziły w dół. Schodzili jakieś piętnaście minut i zeszli do opustoszałych lochów. Panowały tam dobre warunki. Ciemność była rozwiana przez wiele pochodni, wilgoć nie dawała się we znaki, a powietrze tylko trochę przeszywało chłodem. Cele w większości były puste, choć czasami siedziały w nich zasępione kuce. Klacze nie zdążyły jednak się nikomu dokładniej przyjrzeć. Zaprowadzono ich do pokoju, gdzie stało biurko z czterema krzesłami. Posadzono ich, ale nie rozwiązano. New Moon i Iron Heart zasiedli po drugiej stronie. To pomieszczenie też było oświetlone przez pochodnie, które grały na twarzach członków bractwa. W końcu odezwała się New Moon, zwracając się do Havoc: - Dobrze, proszę o podanie celu twojej misji, stopnia, oraz przełożonego. To w jakim stopniu będziesz współpracować znacznie wpłynie na wyrok. Do rozmowy wtrącił się Iron Herat, mówiąc do Gray. - Skąd znasz tę tu klacz, co cię z nią łączy i dlaczego zdecydowałaś się na walkę z nami?
  7. Hej, chciałem przeprosić za długi czas nieodpisywania, czekałem na Thorona, ale niestety jak się okazało dużo spraw Mu wyskoczyło, więc nie odpisze. Powoduje to dziwną sytuację, ale cóż... To zabieram się za odpis. Grupa dzielnych wojowników ponownie rzuciła się do kolejnego zrywu. Corpse skupił się na wyszukiwaniu w okolicy trupów, lub zwłok. Zdziwił się, gdyż jego moc, przelatująca nad równinami nic nie była w stanie dostrzec, jakby na owych ziemiach nikt nigdy nie umarł. Za to jego Smoczy Rycerz nie próżnował, wziął kolejny zamach mieczem, tym razem dobrze go wymierzył i potężnie ciął zjawę. Ta zafalowała i rozpadła się. Terg natomiast postanowił ponowić próbę, kolejna strzała została nałożona na cięciwę. Łuk jęknął, a pocisk trafił między oczy cienia. Ten również padł od ran. Na koniec Harmonic skupił się i wygenerował świetlną kulę, którą posłał w bok, dla zmylenia przeciwnika. Skupisko błyszczącej magii zaczęło emitować różnobarwne światło, co ponownie spowolniło cienie, które mimo swych szybkich ruchów nie trafiły skaczącego za nie Harmonica. Mag rzucił kolejny czar, tym razem chciał oślepić wrogów. Kolejny błysk zdawał się rozwiewać zjawy, niczym podmuch silnego wiatru, te tylko zasyczały i zaczęły znikać w mroku. Oponentów zostało mało. Jakby same cienie to zauważyły i patrząc po sobie zaczęły spiesznie oddalać się od drużyny. Ich oczy przestały błyszczeć złowrogo pośród ciemności. Wrogowie bez słowa zniknęli. Drużyna była bezpieczna przynajmniej na razie. Clover omdlała. Jej bezwładne ciało leżało na miękkiej trawie. Od ziemi bił chłód, który przenikał ją. Jednak sama do końca nie zdawała sobie z tego sprawy. Wtem poczuła czyjeś ciepło. Snow Flower klacz widząc, jak czarodziejka mdleje od razu podbiegła do niej. Objęła ją swymi drżącymi kopytkami i otuliła w niebieskiej grzywie. Zaczęła delikatnie cucić Clver - Już po wszystkim proszę Pani, już sobie te zmory poszły. Niech się Pani obudzi... proszę.
  8. Arceus ja tylko powiem tak bardziej po ludzku jak wygląda sytuacja. Wyobraź sobie platformę rozładunkowo/lądowniczą. Taka duża pusta przestrzeń ze skrzyniami itd. Tam wylądowała kapsuła Republiki i tam też padły licznie pociski (są leje po wybuchach). Wy jesteście w tej chwili ok 10m nad tym lądowiskiem. Był tam metalowy pomost, przerzucony pomiędzy dwoma wieżami. W jednej mieliście swoje kwatery. Pomost został przerwany pociskiem i teraz jesteście przy tej wyrwie co oznacza świetną pozycję. Bowiem jesteście nad wrogiem, macie osłonę w postaci pancernego pomostu, po prostu żyć nie umierać. Ponownie biały ogier wychylił się lekko zza rantu pomostu. Jego działko kręciło się złowieszczo. Pociski zaczęły sypać wraz ze złowrogim buczeniem. Często słychać było kruszony beton, czy charakterystyczny dźwięk stali. W tym momencie Dawn Blade wziął rozbieg i rzucił swym potężnym granatem. Następnie osunął się od krawędzi, aby nie dostać odłamkami. Biały ogier dalej sypał potężną serią. Z dołu odpowiadały mu inne wystrzały. Co chwila seria z karabinów szła ku górze, ale żołnierz sprytnie się chował. Aion w tym czasie cofnął się i badał sytuację. Przypomniał sobie, że w wierzy po drugiej stronie pomostu powinna być radiostacja, a także gniazdo wyrzutni przeciwlotniczej "Duster". Była to wielofunkcyjna broń o dużej precyzji strzału oraz olbrzymim zasięgu. Strzelała rakietami zarówno przeciwpancernymi, jak i odłamkowymi. Nadawała się zatem do rażenia celów naziemnych. Aion ucieszył się w tej chwili, że ich baza była tak dobrze wyposażona. Natomiast spostrzegł coś, co umknęło uwadze innych. Dawn Blade wyrzucił granat, ale ten zamiast spaść w dół zaklinował się w wystających prętach zbrojeniowych, wybuch miał nastąpić lada chwila, a jego siła była obrócona nie przeciw Republikanom, a przeciw obrońcom placówki. Czas uciekał...
  9. kapi

    Ogłoszenia

    Uwaga ogłaszam, że jestem chory (boli mnie głowa... bardzo). Plus jest taki, że nie idę do szkoły, więc mam potencjalnie więcej czasu na odpisy. Minus jest taki, że przez ból głowy mogę być niedysponowany, a zaległości trzeba będzie nadrobić, więc różnie może być teraz z moją aktywnością. Pozdrawiam wszystkich.
  10. Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć. Witamy w I rundzie II Edycji Turnieju Magicznych Pojedynków! Dzisiaj stają przeciwko sobie Gray Picture i Spacetime Dancer. Niech Wasze czary dadzą publice powody do wiwatu, niech Wasze babeczki zawsze będą smaczne, niech Wasze moce pokarzą nam potęgę,a to wspaniałe starcie niech emanuje dobrą zabawą. Zatem powodzenia magowie
  11. Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć. Witamy w I rundzie II Edycji Turnieju Magicznych Pojedynków! Dzisiaj stają przeciwko sobie Dayan i Szydło. Niech Wasze czary dadzą publice powody do wiwatu, niech Wasze babeczki zawsze będą smaczne, niech Wasze moce pokarzą nam potęgę,a to wspaniałe starcie niech emanuje dobrą zabawą. Zatem powodzenia magowie
  12. Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć. Witamy w I rundzie II Edycji Turnieju Magicznych Pojedynków! Dzisiaj stają przeciwko sobie KubaGR8 i Monti. Niech Wasze czary dadzą publice powody do wiwatu, niech Wasze babeczki zawsze będą smaczne, niech Wasze moce pokarzą nam potęgę,a to wspaniałe starcie niech emanuje dobrą zabawą. Zatem powodzenia magowie
  13. Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć. Witamy w I rundzie II Edycji Turnieju Magicznych Pojedynków! Dzisiaj stają przeciwko sobie Serox Vonxatian i Ohmowe Ciastko . Niech Wasze czary dadzą publice powody do wiwatu, niech Wasze babeczki zawsze będą smaczne, niech Wasze moce pokarzą nam potęgę,a to wspaniałe starcie niech emanuje dobrą zabawą. Zatem powodzenia magowie
  14. Pierwsza runda turnieju odbywała się na podstawowej arenie. Organizatorzy najpewniej nie chcieli nikomu dawać lepszych kart na początek. Sama zaś arena była prosta. Wysoki kamienny mur otaczał długi na kilkadziesiąt metrów plac pokryty ubitą od licznych walk ziemią. Arena nie miała dachu, więc prócz naturalnego, dodano też magiczne oświetlenie, by walka była doskonale widoczna dla widzów. Ci zaś oddzieleni byli, jak zawsze, silnym polem antymagicznbym od toczących się starć. Witamy w I rundzie II Edycji Turnieju Magicznych Pojedynków! Dzisiaj stają przeciwko sobie Scyfer i Zmara. Niech Wasze czary dadzą publice powody do wiwatu, niech Wasze babeczki zawsze będą smaczne, niech Wasze moce pokarzą nam potęgę,a to wspaniałe starcie niech emanuje dobrą zabawą. Zatem powodzenia magowie
  15. Narada dobiegała końca. Shadow patrzyła czujnie na Maskeda. Golem odpowiedział zgodą na jej pytanie. Jednak doniósł niepokojącą wieść o oddziale changelingów przy dworcu. Shadow szybko coś przekalkulowała, po czym odezwała się do jakiegoś przechodnia, który pomagał w szpitalu. - Szybko idź do naszych w podziemiach, którzy nie walczą. Niech dziesięć szybkich pegazów znajdzie najbliższe oddziały stacjonujące w okół dworca. Mają wesprzeć niebieskiego maga. Szybko. Ogier szybko popędził, aby wypełnić rozkaz przywódczyni. Strażnik podchodził blisko Maskeda, jego nowa znajoma również czekała, w podobnym do czarnoksiężnika spokoju. Mięśnie w jej ciele nie były naprężone, ale oczy w swym morzu czerni błyszczące czerwienią obserwowały uważnie każdy ruch. Mag mroku nie dał się dotknąć rebeliantowi i zaczął iść w stronę celi. Rzucił w stronę Shadow prośbę o osobną jaskinię dla siebie i Ane. Ewidentnie pokazał, że nie chce być zamknięty ze zdrajcą. Głos miał jakby do końca niepewny, przez co częściowo nie swój. Shadow przystała na to i trójka więźniów został odprowadzona przez strażników, golema oraz czuwający wzrok przywódczyni. Cela Nika była dość obszerna. Jej kryształowe ściany zostały wygładzone, a teraz majaczyły barwami płomieni. W środku przezroczystych kamieni jakby przelewały się morza energii, przypominając płynną lawę. Cela oświetlona była runą magiczną, świecącą przy suficie na biało. Drzwi do komnaty się zamknęły odgradzając podmieńca od reszty skupiska rebelii. Nick zdążył zauważyć, że cała komnata jest doskonale widoczna z głównej jaskini. On jak się okazało nie widział nic poza ścianami swej celi. Kryształy tworzyły coś na kształt weneckiego lustra. Wnętrze było przytulne, dzięki uspokajającym barwom. Przy ścianie więzień zauważył ławkę, a raczej specjalnie poszerzoną kryształową półkę do siedzenia. Nie był skuty kajdanami. Podobnie wyglądała cela Maskeda i Ane. Z tą różnicą, że czarnoksiężnik poczuł specyficzną aurę tej jaskini, jakby ściany posiadały olbrzymi deficyt energii magicznej, co sprawiało, że magowie czuli się w tym pomieszczeniu dość nieswojo. Trudno było oszacować co stanie się z zaklęciem, które tu zostanie rzucone. Ane bez słowa poszła za swym znajomym, gdy ich zamknęli delikatna i małomówna dziewczyna usiadła na brzegu kryształowej półki i zamknęła swe piękne i tajemnicze oczy. Wyglądała spokojnie, a jej suknia falowała lekko, choć w pomieszczeniu nie było wiatru, spływając niczym łagodne morskie fale ze zgrabnych nóg, odbijających swój kształt na fałdach lekkiego materiału. Jej czarne włosy opadały na bladą twarz, zakrywając ją, a następnie rozpływając się na piersiach. Biała linia pasma włosów stapiała się w jej profilu z błyszczącymi kryształami. Dziewczyna nie mówiła nic. Przed celami stanął strażnik i golem. Shadow pamiętała, że ma zająć się więźniem, lecz najpierw musiała omówić ważniejsze sprawy. Pożegnała większość sztabu i oczekiwała na przybycie Greena. W tym momencie do dowódczyni podszedł Poison. Po zapytaniu klacz spojrzała mu w oczy dość głęboko, jakby chwilę badała duszę. Mag krwi poczuł się jak wrzucony w morze nieprzebytej czerni jej tęczówek. - Po pierwsze chciałam jeszcze raz podziękować za mężną obronę moich współtowarzyszy. Po oblężeniu nie ominie Cię nagroda. Nie zostało Ci wyznaczone zadanie, bo od nikogo nie wymagam więcej niż może znieść. Doniesiono mi, że skończyłeś walkę jako zamrożony sopel. Stwierdziłam, że pewnie potrzebujesz odpoczynku i wytchnienia, jednak jeśli uważasz, że nadajesz się do dalszych działań możesz dołączyć w dowolne miejsce. Kopyt brakuje nam wszędzie. Wybierz sobie coś. W tym momencie do jaskini wbiegł Green. Zbroja chrzęściła metalem. Gdy przygalopował skłonił się Shadow. Ona zabrała go do swego gabinetu i tam rozmawiali. Chwilę wcześniej MT poszedł szukać kwatermistrza. Przejrzał wiele jaskiń, miał problem, ale w końcu znalazł wypełniony skrzyniami i rozładowanym towarem podziemny korytarz, prowadzący w stronę koszar. Wiele kucy uwijało się jak w ukropie. Na wielkich stosach układano beczki, najwyraźniej z prochem. Nad wszystkim panował potężny głos kwatermistrza. Właśnie MT minęło ciągnięte przez kilka ogierów działo. Kuc podszedł do Solid Boxa, ten nie zwrócił na niego uwagi, dyrygując przerzutem zaopatrzenia z koszar do oddziałów na ulicach. Mruczał coś pod nosem od czasu do czasu i uśmiechał się. Pokemona siedząc przy ścianie czuła się co raz bardziej samotna. Tymczasem Sanstorm napiła się ze źródła i przeszłą do skrzydła magicznego. Było puste, a przez to jakby ponure. Jednak ucieszyła, bowiem nikt nie będzie jej przeszkadzać w ćwiczeniu. Sala do ćwiczeń wiała pustką, ale również dobywającą się z kryształów olbrzymią mocą. Sandstorm zaczęła manipulować swą nieokiełznaną magią. Początkowo wychodziły jej zagęszczone ciśnieniem kule powietrza, ale w pewnym momencie do jej serca wkradł się zapał o którym rozmyślała. Pobudziła ją do tego frustracja, że zaklęcie nie wychodzi. Jej grzywa zaczęła spontanicznie podskakiwać niczym płomień. Nagle małą kulka powietrza zaświeciła i zaczęła układać się podobnie, jak jej fryzura. Po chwili miała już mały płomyczek. Ucieszyła się i wtedy ognik zniknął, gasząc się. Nie chciała pobierać mocy z otoczenia, chciała się nauczyć rozpalać płomień normalnie, bez pomocy. Ponowiła próby, raz za razem wychodziło co raz lepiej, aż w końcu utrzymała płomień przez minutę. Grim dotarł do swych sił. Posunęły się już daleko. Stał teraz na placu około 100m od murów dzielnicy arystokracji. Już stąd widział je. Powiewały na nich dumnie chorągwie Changeli. Paskudny, zatruty zielony wżerał się w serca rebeliantów plując im w twarz, że nie mają jeszcze stolicy. Potężne oddziały uzbrojonych changelingów obserwowały linię frontu. Co chwila odzywały się strzały pojedynczych muszkietów. Jednakże nie tak często jak dowódca się spodziewał. Najwyraźniej oszczędzali proch. Pułkownik po zebraniu dowódców grup przekazał im rozkazy i odesłał. Zaczęto zbierać trzystu. Ich dowódcą miał być Cramp the Strange. Jego przydomek pasował do niego. Ogier był bowiem niski i prawą stronę ciała miał nienaturalnie umięśnioną. Podobno zawsze chciał być wojskowym, ale nie przyjęto go ze względu na nierozmiarową budowę. To nie złamało w nim ducha i kształcił się na własną rękę. Był jednym z bardziej oddanych, ślepo posłusznych oraz zaznajomionych z polem bitwy kucy w całej armii Grima, a przynajmniej tak go określali. Samego Crampa pułkownik zobaczył wcześniej, gdy robił obchód swych sił. Nie wzbudził większego zainteresowania dowódcy, ale to dlatego, że stał lepszym profilem. Teraz Grim mógł go dokładnie obejrzeć. Ogier rzeczywiście prawą stronę ciała miał bardzo umięśnioną, a lewą, na odwrót wychudzoną. Na plecach leżał mu w pochwie wielki miecz, a na lewym kopycie miał stalowy puklerz. Odziany był w tradycyjną zbroję rebelii. Nie nosił natomiast hełmu. Jego prosta, szczera twarz patrzyła bystro na otoczenie. Gdy przybiegł do Grima zasalutował. Podkomendny miał ciemnofioletową sierść, wchodzącą, w czerń oraz kontrastującą błękitną, krótko przystrzyżoną grzywę. Przyjął wszystkie instrukcje w ciszy i zaczął zbierać ludzi. Jednocześnie posłał do kwatermistrza po cięższe pancerze dla trzystu. Musieli w końcu przetrzymać zdwojony ostrzał.
  16. kapi

    Dyskusja o dziale RPG

    Net mi się zawiesił i wysłałem post z opóźnieniem W każdym razie nie dyskwalifikowałbym nikogo ze względu na wiek. Można dać notkę, że preferowane by było +16, ale to jako informację ogólną, bo i tak najbardziej liczą się umiejętności. Natomiast popieram, aby żadna osoba poniżej 18 roku życia nie mogła prowadzić sesji +18 (w prawdzie nie znam specyfiki takich sesji pod względem gore, bo nie wiem co dokładnie kwalifikuje czy sesja jest krwawa, czy już +18, więc chętnie bym się od Was dowiedział), ale jednakowoż clopy itd. powinny być ograniczone takimi obwarowaniami. Jestem również za pomysłami listy MG i tematu, w którym gracze zgłaszali by swoje kandydatury, a MG ich przyjmowali ( mam wielką nadzieję ,że nie pozabijamy się o graczy ) Co do kącika porad, to wiem, że Serox bardzo lubisz radzić, ale świetnie to wychodzi przez PW i zgadzam się z Zegarmistrzem, że dla różnych MG inne rady są pomocne. Natomiast samo założenie tematu nie zaszkodzi. Jak któremuś MG zachce się napisać coś do całego świata, to niech pisze Multisesję popieram całym sercem, bo takie sprawy najbardziej ożywiają. Można by spróbować zaangażować dodatkowo graczy poprzez konfrontację dwóch, lub więcej grup (tak jak to ma miejsce już w kilku sesjach). Fakt pozostaje faktem, że należałoby dobrać takich MG, którzy nie wchodzili by sobie w drogę. Alternatywą byłoby powołanie drużyn w różnych wszechświatach i uniwersach (w miarę zbieżnych możliwościami) i zrobić między nimi bitwę. Wtedy każdy MG prowadziłby jedno z uniwersów i tam pokazywał swój styl. Tak więc obok świata post apo byłoby szczęśliwe królestwo babeczek, a zaraz obok dark fantazy itd. Powiem Wam wszystkim szczerze, że bardzo się cieszę mogąc z Wami wymieniać zdania, bo czuję się szczęśliwy, iż próbujemy podtrzymać coś naprawdę wartościowego na tym forum, bo luźne gry są wspaniałe, ale jednak one czerpią z normalnych sesji i te najlepsze z nich są podobne do tych tutaj ( nie chcę ubliżyć jakiemukolwiek MG z luźnych, bo cenię ich pracę, ale bardzo jestem dumny z tego co my tu tworzymy)
  17. Atlantis zdobył początkową przewagę. Gdy światło z jego rogu jeszcze biło rozpoczął inkantację następnego zaklęcia. Jego czysty umysł skupił się na oczyszczającej mocy światła, zdolnej zmieść całe zło. Od rogu zaczęły mu odchodzić faliste, złote linie energii i zbierać się w kulę. Ta po chwili zaczęła pulsować energią. Sama kula biła jeszcze energią, podtrzymując gasnące już światło poprzedniego zaklęcia. Z wrogów zszedł paraliż. Dragon szybko sięgnęła pazurami do węzła. Zdała sobie nagle sprawę, że nic nie widzi. Miała biel przed oczami, ale nadal czuła. Spróbowała rozciąć więzy. Szarpnęła swym pazurem i poczuła jak ciężka konopna lina zelżyła swój uścisk. Skrzydła półsmoczycy rozwinęły się i samica wzniosła się. Dalej nie odzyskała wzroku, ale chciała zalać wroga ogniem. Wzięła głęboki wdech, a w swym wnętrzu poczuła przyjemne ciepło, które miało przynieść zgubę magowi. W tym samym czasie IceSword, gdy światło osłabło, skupił się na utworzeniu tarczy z lodu. Zaczął wznosić kopyta ku górze, gdy równocześnie mag chaosu zbierał swą niezorganizowaną energię, aby plunąć nią prosto w róg wroga. Mięśnie wszystkich były napięte, liczyły się każde sekundy, które magowie tracili na inkantacje swych zaklęć. Dzięki temu przewagę zyskała smoczyca. Dalej oślepiona zionęła w stronę, gdzie jak sądziła znajdował się Atlantis. Powietrze przeszył buchający płomień, wydając złowrogi dźwięk. Oblał okolice, jakby złowrogim płaszczem. Atlantis przestraszył się, ale strumień minął go o dwa metry w prawo. Języki ognia muskały białe ściany, osmalając je, aż drewno zaczęło trzaskać. Smoczycy skończył się dech i musiała nabrać nowy. Dragon, podobnie jak pozostali bohaterowie Chaosu i Changeli przejrzeli na oczy, gdyż światło zaklęcia Atlantisa do końca osłabło. Ich oczom ukazała się metrowej średnicy kula światła, która spadła niczym piorun w dół. Wybuch światła omiótł IceSworda i trzech innych changelingów. Wszyscy zostali odrzuceni w tył. Dowódca poczuł szarpnięcie i lekkie przemieszczenie kości. Dalej był zdrów, ale oberwał. Pozostałe changelingi zaczęły się podnosić, chyba nikt nie zginął. Ice Sword rzucił sztyletem, ale kopyto odmówiło mu posłuszeństwa i ostrze przeleciało obok celu. Chwilę później kula różnokolorowej energii wyskoczyła niczym z katapulty, pędząc ku niebieskiemu magowi. Atlantis wyczuł zwielokrotnioną energię chaosu i skupił na niej uwagę, rozbijając ją i dezintegrując. Ten manewr obronny wroga dał czas oddziałowi IceSworda, do kontrataku. Wszystkie niepowalone wybuchem kuce rzuciły się z obnażoną bronią na rebelianta. Cahngeling z dwoma toporami doskoczył i z wyćwiczoną sprawnością uderzył. Pierwszy topór odbił się od tarczy stworzonej przez amulet, ale drugi przebił kolczugę na lewym kopycie i ranił Atlantisa. Mag zauważył, że od boku zamachnął się na niego drugi changeling z mieczem dwuręcznym. Obaj przeciwnicy byli mocno poranieni, ale w ich oczach płonęła nienawiść. Błękitny ogier uskoczył w porę, gdy ciężkie ostrze opadało niczym gilotyna. Chciał się dalej cofnąć, lecz kolejny wróg, lżej trafiony kulą, szybko poderwał się i spróbował długą włócznią dźgnąć Atlantisa nad głowami towarzyszy broni. Ostry szpikulec był wymierzony idealnie. Czuć było w tym ataku karność changelińsiej armii. Cios ze zgrzytem przebił kolczugę zagłębiając się w sierść Atlantisa na kilkanaście centymetrów. Ogier cofnął się odruchowo i poczuł bryzgającą krew. Oddychał ciężko, a obraz mu się zamglił. Wiedział ,że musi walczyć, wrogowie szykowali się do natarcia, ale sytuacja momentalnie stała się dla niego beznadziejna. Miał sam pokonać wszystkich. Początek, był dobry, ale teraz to on został poważnie ranny i zmuszony do cofania. Grupa żołnierzy zakrzyknęła tryumfalnie, gdy czerwona krew oblała białe ściany okolicznych domów. Mało kto po takim przebiciu miał taką siłę i ochotę, aby dalej walczyć. Z punktu widzenia taktyki starcie było wygrane. Bo czy ktokolwiek w to wątpił? Jeden mag bez obstawy atakujący mały oddział wojska nie miał najmniejszych szans. Ten w prawdzie pokazał, że czary dobrze mu idą, ale w zwarciu się nie sprawdził. IceSword powstał z ziemi i ujrzał cofającego się w głąb ulicy, rannego Atlantisa. Uśmiech pojawił mu się na twarzy. Zuchwalec będzie ukarany. Wtedy wzrok dowódcy padł na jednego changelinga, który jakoś ociężale i mozolnie wstawał, rozglądając się nieobecnym wzrokiem po okolicy. Dobrze, żeby była jasność oślepienie ustało, Dragon jest w powietrzu, Shadow stoi przy IceSwordzie, który powstał z ziemi (zaklęcie sopla nie wyszło). Dwa changelingi są bezpośrednio przy Atlantisie, a jeden s tyłu uderza włócznią. Następny z żołnierzy wstaje, a ostatni - piąty jest na nogach, ale jakby nie orientował się co się dzieje. Rany mają wpływ na grę i statystyki. Więc dobrze rozplanujcie swoją akcję, zwłaszcza ta rada do Atlantisa, który nieźle oberwał. Następne akcje już są rozgrywane w kolejności logicznej, gdyż Atlantis utracił przewagę inicjatywy, pamiętajcie, że rzucanie czaru jest dłuższe niż cios w walce w ręcz. Powodzenia w dalszych zmaganiach.
  18. kapi

    Trudne Negocjacje

    Luna kroczyła dumnie po co raz miększym podłożu. Gdzieniegdzie pojawiały się już większe krzaki, trawa gęstniała i ciemniała w mocnym świetle. W okół księżniczki rośliny nabierały nowego blasku w odcieniu bladego, nocnego błękitu. Huk fal cichł przy spokojnej klaczy, a rozświetlające niebo sztormowe błyskawice, które wcześniej powitały Saladina w celi, teraz pięknie grały na delikatnych rysach Luny. Arab odezwał się nagle. Wśród tej swoistej atmosfery jego słowa, były niczym huragan, który wywrócił wszystko do góry nogami. Jednak na samą przyjemność nie zadziałał tak destrukcyjnie. Luna odwróciła się do ogiera wraz z jego pierwszym zdaniem. Początkowo wydała się być trochę zaskoczona, przez chwilę spięła mięśnie, jakby oczekiwała alarmu, czy ostrzeżenia. Po chwili jednak rozluźniła się, a nawet lekko zaśmiała, gdy ogier wymieniał kolejne przygody, przez które dzisiaj razem przeszli. Jej głębokie, ciemne jak sama noc, ale błyszczące jak gwiazdy oczy spojrzały na Saladina. Już otworzyła usta i płynnie zafalowała piersią, nabierając powietrze do odpowiedzi, gdy ogier zwrócił się do niej już bardziej bezpośrednio. Tym razem Luna na dźwięk jej umiejętności posługiwania się bronią, zamyśliła się, jakby przypominała sobie dawne wydarzenia. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, ale już nie rozbawienia jak poprzednio, teraz było to co innego. Gdy Saladin spojrzał na nią, nieśmiało oczekując odpowiedzi, księżniczka zaczęła mówić, dalej trochę zmęczonym i lekko zaniepokojonym głosem: - Mam nadzieję, że nie uchybiłam Szanownemu Ambasadorowi uskuteczniając walkę na pokładzie. Jednak mimo iż w Equestrii klacze także nie walczą, to niektóre musiały się tego nauczyć. Wynika to z praktyki, wraz z moją siostrą musiałam prowadzić niejedną kampanię wojenną. Gdy dopiero zaczynałam życie, myślałam, że moją rolą będzie tylko pomagać kucom śnić piękne sny. Jednak przez lata mego współpanowania musiałam nauczyć się zakładać zbroje. W kopycie dzierżyłam miecz i nim dla obrony Equestrii i moich poddanych walczyłam z wrogami. Przeżyłam wiele kampanii, bitew, potyczek. Z czasem nawet zaczęłam lubić walkę i dostrzegać w niej sztukę. Wielu wybitnych fechtmistrzów uczyło mnie i moją siostrę władania wszelkimi rodzajami broni. Czasami lubiłam stanąć z nauczycielami w szranki na turniejach. Wszystko tak pięknie wtedy wygląda. Powiewające proporce, błysk pancerzy, radość kuców, które wiwatują, brak trosk, które zwykle towarzyszą wszelkim innym walkom. Luna zdawała się rozpływać we wspomnieniach. Jej oczy błyszczały co raz bardziej, albo Saladinowi tak tylko się zdawało, a usta poruszały się delikatnie, pozostając w łagodnym, ślicznym uśmiechu. Nagle jednak klacz lekko spochmurniała, jej oczy wzniosły się ku zasłoniętemu przez gęste chmury księżycowi. Przerwało to tę piękną więź wzrokową, która powstała, a która dla Saladina mogłaby trwać wiecznie, zamykając jego umysł w niebiańskiej sferze obcowania z Panią Nocy. - Tym jednak co naprawdę nauczyło mnie walczyć, był mój obowiązek wobec poddanych. Sny kucy okazały się nie być takie kojące, jak myślałam w pierwszych latach życia. Zwłaszcza w trakcie wojen wielu śniły się koszmary. Niejedna zła siła próbowała wedrzeć się do dusz mieszkańców Equestrii. Wiedziałam, że tylko ja zostałam obdarzona mocami, które pozwolą mi ukoić cierpienia i osłonić poddanych. Często więc w dzień prowadziłam wojska, a w nocy toczyłam samotną batalię, aby moi żołnierze i ich rodziny mogły spać spokojnie. Właśnie ten obowiązek nauczył mnie walczyć tak ze swymi słabościami, jak i dla innych. Na koniec wypowiedzi Luna ponownie spojrzała na Saladina. To spojrzenie było jednak inne. Choć zachowało całe swoje piękno i niezwykłość, to we wnętrzu zawierało obrazy dawnych przeżyć, mroku i ogromnego brzemienia, jakie ciążyło na księżniczce. Ogierowi zdało się, że dostrzegał przez ułamek sekundy jakby cienie sennych mar, które musiała spotkać Strażniczka Marzeń. Nie trwało to dłużej niż blask kolejnej błyskawicy, która rozdarła niebo, a oczy księżniczki z powrotem uspokoiły się, wyłagodniały, nabierając ponownie blasku tysiąca najwspanialszych gwiazd.
  19. Chciałbym tu tylko zaznaczyć, w sprawie Generalka, że MG nie pokazuje całego swego asortymentu w sesjach na forum. Niektórzy mają dar zmiany klimatów i wprowadzania x różnych. To, że w dużej ilości sesji wykazują określony styl prowadzenia, nie znaczy, że dzięki uzgodnieniom z graczem nie zmienią czegoś. Jak tutaj bardzo dobrze Sreox stwierdza MG są elastyczni i to, że prowadzą świat cukierków, miłości i tęczowych barw, nie znaczy, że w innej sesji nie dadzą rady sobie z dark fantasy, aby później przejść na zabawnie utrzymane post apo. Natomiast, jeśli chcesz Generalku klimat fantasy, to jakikolwiek by on nie był, jest to pewna klasyka i większość MG zna się na tym. Podejrzewam, że znalazłbyś tutaj dobrych mistrzów, którzy spełnili by Twoje oczekiwania. Proponuję tylko ustalić z nimi na czym Ci najbardziej zależy w klimacie. Osobiście znam trochę Seroxa i Zegarmistrza i obaj trzymają psoty na, na prawdę wysokim poziomie i spodziewam się ,że bez większego problemu mogliby sprostać Twoim oczekiwaniom. Większość pozostałych MG, których nie znam tak dobrze,podejrzewam, że także sprawdziliby się równie dobrze. Wychodzę z założenia, że rozmowa nie boli, a wszystko można ustalić. Pozdrawiam serdecznie i życzę znalezienia dobrego MG, z którym będziesz się naprawdę dobrze bawić Generalku
  20. Atlantis nie czekając na dalszy rozwój wypadków rzucił zaklęcie świetlistego rozbłysku. Był to podstawowy czar magii światła, którego adepci tej sztuki uczyli się jeszcze przed studiami. Zaklęcie nie stanowiło najmniejszej trudności dla rzucającego. Róg niebieskiego ogiera zajarzył się świetlistą bielą, która padła na wrogów. Efekt został spotęgowany przez białe ściany okolicznych budynków. Promienie odbijały się wielokrotnie tworząc wręcz klatkę jasności, w której znalazły się changelingi. Wszyscy wrogowie odruchowo zasłonili oczy. Dwa ogiery, które trzymały Dragon (chodzi o tą półsmoczycę - wyjaśnienie dla Atlantisa) również podniosły kopyta do czoła. Klacz upadła na ziemię, ale nic nie widziała. Podobnie zresztą jak cały oddział. Wszyscy zostali wręcz ogłuszeni potężnym blaskiem. Dla Atlantisa nie stanowiło problemu, aby podtrzymać czar trochę dłużej, więc miał chwilkę na rozpoznanie sytuacji. Jeden changeling przemieniony w szarego kuca nosił przy sobie długą włócznie i tarczę. Podobnie wyposażony był drugi, ranny pomarańczowy ogier. Drugi zdrowy changeling trzymał tarczę i topór jednoręczny, który lśnił czarną stalą w blasku światła, z kolei następnych dwóch rannych trzymało miecz dwuręczny i dwa topory. Jeden i drugi byli ogierami o brązowej maści. Niepozorny kuc na przedzie okazał się mieć ranne, podobne lekko do kryształu kopyto, czego nie zauważył Atlantis. Za oddziałem stał jeszcze inny dziwny powykręcany kuc. Zdawał się właśnie odmieniać ze zwykłego ogiera w dziwną istotę. Biła od niego dość silna aura magii chaosu. Róg miał powyginany, cały był jakby nadpalony i ciemnobrązowy. Atlantis zdobył więcej informacji o wrogu, gdy zauważył, że changelingi, choć oślepione zaczynają dobywać swej broni. Oszołomienie dobiegło końca, choć wrogowie dalej nic nie widzieli. Każdy z nich miał zamknięte oczy. światło dalej pięknie odbijało się od ścian i żelaza na zbrojach changelingów, z których każdy nosił kolczugę na korpusie, na nogach skórzane nogawice, a głowę przykrywały im hełmy. Dobrze ponownie inicjatywę pisania pierwszego postu ma Atlantis, ale cała drużyna zła może już się wypowiadać kontrakcjami. Gdy każdy napisze po 1 poście, ja znów odpiszę i tak dalej będzie się toczył pojedynek.
  21. To teraz ja coś napiszę Wpierw odniosę się do pomysłu utworzenia tematu, gdzie gracze będą się ogłaszać, a MG będzie ich szukał. Pomysł sam w sobie jest wyśmienity, gdyż na pewno istnieje grupa "zagubionych" forumowiczów, którzy nawet nie wiedzą do którego MG chcą się zgłosić. Pisaliby w takim temacie i sprawa z głowy. Zgadzam się też z Generalkiem, że należałoby dać furtkę graczowi. To znaczy jeśli zgłosi się do niego MG, a on go nie trawi, to po prostu odmawia, a ogłoszenie zostaje (byłoby to załatwiane przez np. PW). Trzeba zastrzec, że MG nie może się obrażać za coś takiego i co ważne oprzeć cały temat na zdrowym rozsądku. Boję się powstania bitew w stylu "ja przygarnąłem go pierwszy, a Ty napisałeś post 5 sekund po mnie, ten gracz jest mój!!!", ale wydaję mi się ,że mamy tu bardzo kulturalną i ogarniętą ekipę MG, którzy raczej kierują się rozsądkiem i życzliwością, niż czymś takim Postanowiłem też się wypowiedzieć w sprawie luźnych gier. Popieram pomysł, aby nie zamykać tego działu. Jest bardzo dobry i cieszy się popularnością, więc nie należy pozbawiać ludzi szczęścia. Nie wiem jednak czy najlepszym rozwiązaniem byłoby umieszczanie go w dziale PBF. To dwa kompletnie różne światy. Oficjalni Mg podobno mają mieć poprawną ortografię i pisać długie posty itd. a tam jest wolność i swoboda, co często (ale nie zawsze) owocuje dość kontrowersyjnymi sesjami i postami (np. jednolinijkowcami). Łączenie tego nie miałoby większego sensu, bo tak każdy wie, że w PBFie spotka raczej bardziej dystyngowane sesje, a tam będzie mógł zrobić sobie co zechce. Każdy woli co innego i nie mylmy użytkowników co jest gdzie. Jak chcemy coś ożywić to można zorganizować ogólnodziałową sesje taką jak te w działach kucy. Takie eventy zawsze przyciągają, a wielka sesja w dziale sesji będzie no cóż... dość widowiskowa. Na koniec zgłaszam sprzeciw wobec mówienia, że ten dział (oficjalnych MG) jest bardziej spięty, kontrolowany i trzeba uważać. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że mogę pisać co chcę (puki mieści się to w granicach przyzwoitości) i nigdy się nie spinałem. Jak coś będzie źle to najwyżej mnie wywalą, ale czy coś się wtedy stanie tak de facto? Zasady mają być po to, aby każdy dobrze się bawił i przyjemnie tu spędzał czas, więc jeśli przez przypadek jakąś się złamie w imię lepszej zabawy (oczywiście nie kosztem innych, mam na myśli obiektywne wartości) to nikt nie powinien się d tego przyczepić. Nie widzę powodu dla którego gra tutaj miałaby być bardziej kontrolowana. Poza tym nikt także graczom nie każe pisać poematów (a przynajmniej tak mi się wydaję) każdy ma się starać, ale w granicach rozsądku i ponownie powtórzę, miłej zabawy. Popieram także pomysł częstszego ogłaszania się w ogłoszeniach. To zawsze pomaga w informacji, zwłaszcza nowych użytkowników. Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy przeczytają mój post, za wytrwałość i cierpliwość w przekopywaniu się przez moje wypociny literackie
  22. Dobra lubię czytać Wasze rozmowy, ale muszę uskutecznić ten bełkocik, że to offtopowe i tak dalej. Oficjalnie macie przestać pisać takie rzeczy, żeby inkwizycja się nie czepiała, ale mam nadzieję an wyrozumiałość naszych kochanych forumowych stróży prawa, więc jeśli macie coś ważnego to piszcie, jak nie to lepiej nie zaśmiecajcie (bo greenpiece przyjdzie i oskarży o brak segregacji śmieci ) Atlantis jeszcze nie przeczytałem Twojego postu, bo chciałem ogarnąć offtop i robię to na szybko, ale na luzie zdążysz odpowiedzieć golemowi. Zrób to w normalnej harmonii, tak żeby wszyscy widzieli co mówisz, a nie tutaj. Nie stracisz akcji, bo odpowiadasz jakby przed wydarzeniami z tego tematu. Sorry Arceus, że pomyliłem imiona, po prostu z Nickiem częściej obcuję niż z IceSwordem, a że było późno to i mi mózg nie działał PS Zostawcie Nightmare, w dziale jest zasada, że mamy się dobrze bawić i nie flejmimy innych bez konieczności i jeśli osoba flejmowana (nie flejmująca) nie odczuwa radości z flejmu. Ale przeprosiny były, to wszystko ok, tak tylko zebrało mi się na pilnowanie zasad xd Jak dam radę to dzisiaj odpowiem, ale różnie z tym może być.
  23. Sorry za tę ortografię. Jestem wykończony i ledwo znalazłem czas, żeby odpisać, a że kolekcja dysów mi w tym przeszkadza, to powstają takie perełki. Co do sprawy lini. Zgadzam się nie po to Nick Ci pokazywał gdzie ciąć, żeby nie zadziałało. Podnosi Ci to szanse do 100% po prostu piszesz, że rozcinasz liny i jest ok, nie jesteś związana, a akcja Ci zostaje i możesz coś spopielić ogniem , albo dać muffinka
  24. Liny są w miarę mocne, ale luźniej zawiązane, wiec masz łatwo. Jednak samo ściągnie potrwa. Oczywiście możesz spróbować rozerwać, bo to szybsze, ale może się nie udać.
  25. PS Atlantis chwilowo Twoja akcja będzie się rozgrywać poza głównym tematem sesji Tam są zapisane dalsze informacje o co chodzi miłej potyczki życzę
×
×
  • Utwórz nowe...