Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. Ruszyliście. W związku z pewnymi wydarzeniami przenoszę tymczasowo wątek drużyny przy dworcu do
  2. Drużyna z Ice Swordem na czele ruszyła w stronę dworca. Mijała spokojnie kolejne domy, nie spodziewając się, że czeka na nią zagrożenie. Atlantis stał przytulony do ściany jego sensor magiczny wskazywał, że grupa zbliża się. Teraz albo nigdy, zaraz straci element zaskoczenia. Wyskoczył zza rogu, tuż przed zbliżającym się oddziałem, ale nie za blisko, aby nie wpaść pod miecze. Wtedy ujrzał swoich przeciwników. Wyglądali w większości jak zwykłe kuce, ale magia nie mogła się mylić. Dwóch dalej nieranionych żołnierzy trzymało związaną półsmoczycę. Jej fioletowa maść i płomieniste włosy zdziwiły niebieskiego maga. Na przedzie stał niepozorny kuc, który najwyraźniej prowadził oddział. Poza tym stało jeszcze trzech rannych. Nawet podmieńce nie zamaskują upływu krwi. Na dodatek wyposarzenie przypominało te używane przez te plugawe bestie. Atlantis miał pewność, że walczy z właściwymi kucami, a pierwszy krok dalej należał do niego. Uwaga jak to teraz będzie wyglądało: 1. Każdemu graczowi przysługuje JEDEN post na turę(do mojego odpisu), a w nim Jedna akcja. 2. Atlantis ma przewagę zaskoczenia, więc jego akcje są rozpatrywane pierwsze (przeważnie, ale może się zmienić) i w pierwszej turze tylko on pisze post. (czyli nikt ze strony zła się nie odzywa dopóki nie napiszę następnego posta w tym temacie. 3. Wydarzenia, które wyniknął z tej walki będą wiążące dla sesji. Zatem miłego, nieoczekiwanego starcia PS W razie jakiś pytań to piszcie na PW, albo w tym temacie poprzedzając wypowiedź "offtop" albo czymś takim
  3. Shadow patrząc na rozwój sytuacji na naradzie zarządziła: - Dobrze, kończymy posiedzenie sztabu. Wszystko zostało omówione. Wdrażamy plan Pułkownika Grima i Sandstorm. Wysadzamy mur w dwóch miejscach. Markujemy szturm, gdy większość sił będzie przerzucana tunelami lub do trzeciego miejsca zbiórki. Niszczymy fortyfikacje w trzecim miejscu i atakujemy. Na rozwój tego planu daję wszystkim pół godziny. Yellow i Thermal wypocznijcie. Smok jak słyszałam dużo pomógł. Przyda się ponownie taka broń psychologiczna. Pułkowniku może Pan się udać do swoich sił i zorganizować je. Niestety to Panu oddziałom przypadnie w udziale fałszywy atak. Czy chce go Pan sam poprowadzić, czy oddać dowództwo części sił innemu oficerowi. Jak słyszałam Rebon Pana zastąpił, gdy spotkała Pana kontuzja. Decyzję zostawiam Wam. Siły około 300 kucy mają być gotowe do fałszywego szturmu. Reszta jednostek ulicznych ma być ukryta w miejscu trzeciej wyrwy. Yellow odpoczniesz koordynując przerzut zaopatrzenia z koszar. Rebon zaopiekuj się tym dziwnym dwunożnym stworzeniem, które łaziło po suficie, a teraz chce nam powiedzieć, że nie możemy zabić więźnia. Jeśli będzie przeszkadzać zostanie uwięzione. Yellow zasalutował i udał się w stronę koszar. Shadow zastanowiła się chwilę po czym znów zaczęła mówić beznamiętnym głosem, acz wypełnionym stanowczością. - Teraz sprawa więźnia. Powtórzę raz jeszcze, bo chyba nie wszyscy zrozumieli. Ja zajmę się zdrajcą. Jednakże najpierw będę musiała poinformować Generała Greena o nowym planie działania. Do tego czasu Nick będzie siedział w celi. Masked, jeśli twierdzisz, że nie jesteś pod moimi rozkazami, to się grubo mylisz. Możesz mnie co najwyżej nie słuchać. Uprzedzałam już raz, że tu wszyscy mi podlegają. Straże! Odprowadźcie czarnoksiężnika i zdrajcę do jednego lochu. Gdy rebelianci ruszyli się i cała grupą podeszli do dwóch obecnych jeńców, Shadow kontynuowała: - Chciałeś koniecznie go przesłuchać, będziesz miał okazję, dostaniecie chwilkę tylko dla siebie w przytulnej celi, zanim ja nie wrócę. Normalnie za świadome i nieuzasadnione niesłuchanie rozkazów przełożonego powinna cię spotkać kara śmierci. Jednak jesteś członkiem drużyny specjalnej, chronionej immunitetem nadanym przez samego Księcia Wolnej Equestrii, więc nie mogę zrobić ci krzywdy, chyba, że dasz mi ku temu powód. Co do odczarowania Nightmare Moon to sprawę podejmiemy po bitwie, albo po wypuszczeniu cię z celi. Gdy strażnicy podchodzili do Maskeda zapanowała dość napięta sytuacja. Każdy wiedział, że czarnoksiężnik miewa swe humory i może zrobić coś nieprzewidywalnego. Ane widząc zachodzącą sytuację stanęła obok mężczyzny. Jej palce powędrowały na rękojeść pięknego miecza, którego jednak nie dobyła czekając na reakcję Maskeda. Shadow utopiła swe oczy w magu cienia, a jej mięśnie lekko naprężyły się. Trwając tak w gotowości przywódczyni znów się odezwała: - Reszta może odpocząć jak chce. Goelmie zapytaj swego pana czy możesz odprowadzić więźnia wraz z Maskedem do bezpiecznej celi. Tu Shadow wskazała na jaskinie wypełnioną dziwnymi kryształami, zamkniętą przezroczystą ścianą, znajdującą się blisko groty ze źródłem, w której wszyscy obecnie przebywali. Następnie klacz zwróciła się do pewnego fioletowego kuca, w szacie Uniwersytety Canterlockiego, aby przypilnował więźniów. Ten ruszył się z lekkim strachem w stronę dwóch więźniów. Tymczasem Atlantis na powierzchni zajął strategiczną pozycję. Ukrył się za zaułkiem i czatował na przeciwników.
  4. Ja prowadzę i nie zamierzam się na razie wycofywać, więc będę wdzięczny jeśli pozwolicie mi kontynuować działalność
  5. Dragon szybko została związana, a oddział zameldował gotowość do wymarszu. Wszyscy ustawili się w kolumnę, biorąc w środek smoczycę i Hearta. Dark Shadow zaczął ściągać swą energię chaosu z ciała. Było to ciężkie każda jej cześć wyrywała się i nie znosiła uporządkowywania. Jednak stopniowo jego nogi, później tułów, a na końcu głowa przybierały dawny kształt. W końcu zgromadził całą magię w rdzeniu rogu. Czuł, że umysł mu się męczy, a na dodatek nie mógł się skupić na otaczającym go świecie. Poczuł lekki ból głowy, ale nie zaprzestał. Ujarzmił swą słabość i choć przymulony ciągłym przymusem okiełznania całej jego magii, cieszył się, gdyż znów wyglądał jak dawniej. Mag chaosu poczuł lekką falę energii. Nic szczególnego, gdyż podczas walk działają siły magiczne, ale ta zdawała się dochodzić z bliższej odległości. Jeden z changelingów odezwał się: - W którą stronę idziemy? W komnacie pułkownika gospodarz spojrzał na Moonlight i posłuchał danych. Na początku wydał się zadowolony, ale gdy usłyszał ilość pegazów wroga, az przetarł oczy. - Dobrze się spisałaś, ale to oznacza, że nie mamy dużych szans. Łącznie wymieniłaś ponad 15 tysięcy wojska po stronie rebelii. To dużo więcej niż my mamy zwłaszcza po tym fatalnym początku. W dodatku zdobyli nam sprzęt... cholera. Adiutant! Przekaż wszystkim oddziałom bezwzględny zakaz ruszania się z umocnionych pozycji i niech meldują o wszystkim. Możemy przetrwać tylko wytrzymując oblężenie... Ale jeśli rebelianci dysponują taką przewagą ,to czemu jeszcze nas nie zmiażdżyli, ani nie przypuścili szturmu. Z tyloma pegazami... to się nie trzyma kupy. Skąd masz te wszystkie informacje? Nadal nie odpowiedzieliście ile wojska potrzeba wam do odbicia Nightmare Moon. Choć ta akcja wydaje się samobójcza przy takiej liczebności wroga, który zna nasze siły, a my o nim nie wiemy nic. Jak duży oddział chcecie, bo to, że wy wyruszycie, aby odbić Władczynię chyba jest pewne prawda? Nikt lepiej nie zna tych przeklętych podziemi niż wy.
  6. Mam małą uwagę. Dakelin nie uważasz, że to dziwne, że tak sobie zauważyłeś co robi nick. Raczej robił to dyskretnie. Nie należy zbyt często uznawać, że się coś widzi, teraz uznaję, bo mógł być taki łud szczęścia, ale czasami zignoruj informacje, które mogą być przeoczone, wtedy wygląda to dobrze Na naradę przybywało co raz więcej wezwanych kucy. Dyskusje zaczęły się ciągnąć. Główna uwaga rozmówców skupiła się na głównym planie następnego szturmu. Shadow z zaciekawieniem wysłuchała pułkownika i Sandstorm, po czym kiwnęła głową. Yelowowi zabłysnęły oczy. Dowódczyni powiedziała głosem spokojnym i rozważnym. - Plan może się powieść i oferuje możliwość dużego sukcesu. Goniec! Poślij po Greena, niech przegrupuje siły i przyjdzie do nas po dalsze instrukcje. Ma zebrać wszystkich swoich w dolnej dzielnicy. ​Chyży kuc szybko pobiegł. Następnie Grim poruszył temat więźnia, gdy tylko Masked poprosił Ane o znalezienie celi. Kobieta spojrzała na czarnoksiężnika z lekkim wyrzutem. Widać, że wysoka i blada dziewczyna nie paliła się do tej roboty. Wstała jednak, a w jej oczach tliła się złość, jakby czuła się pomijana. Jednak słowo proszę wypowiedziane przez Maskeda trochę ją obłaskawiło. Już ruszyła, aby wziąć się do roboty, gdy golem Atlantisa pokrzyżował plany czarnoksiężnika. Nastąpiła wymiana zdań i oczekiwanie na wysłanie wiadomości do błękitnego ogiera. Dało to czas Shadow na zastanowienie się. Powiedziała głosem mrożącym krew w żyłach i przebiła umysł Maskeda szybkim rozkazem. - Nie zabierzesz więźnia. Jest pod naszym zwierzchnictwem. Odsuń się od niego. chwile później ściszyła głos i zwróciła się do Grima: - Pułkowniku więźniem zajmę się osobiście. Jestem zbyt zmęczona, aby bez wyraźnej konieczności brać udział w walce, ale umysł mam sprawny. Przesłucham więźnia. - środek zdania wypowiedziała dość ciężko. Po raz pierwszy okazała trochę emocji. Cierpiała z powodu ran, które odniosła, a także czuła, iż porzuca niejako walczących towarzyszy. Masked kontynuował rozmowę z więźniem, a golem sprawdzał, czy może ona następować. Wtedy do Nicka podszedł Thermal i mówić coś uprzednio kopnął podmieńca silnie, naruszając jego ledwo zagojone rany. Shadow zerwała się ze swego łoża, stając na przednie kopyta i rzuciła: - Nie bij więźnia. Jesteśmy lepsi niż on twierdzi i nie wprowadzaj go w błąd. Jeńców traktujemy z honorem, nawet jeśli oni go nie mają i wolą strzelać z ukrycia w plecy. Tu spojrzała wymownie na Nicka, chcąc powiedzieć " nie jesteś taki czysty jak o sobie mówisz". MT zwrócił się do Yellowa o serum bądź telepatę: - Nie wydaję mi się, żeby to było konieczne. Jeśli Shadow będzie się osobiście zajmować tą sprawą. Nikt nie zrobi tego lepiej niż Ona. Ponieważ żółty ogier już się odezwał postanowił kontynuować i wyjaśnić sprawę z energią - Skorzystaliśmy z magii Thermala i dzięki niej zebraliśmy moc pożarów, płomieni, ciepła i eksplozji prochu, które nastąpiły na dworcu. Nie jest ich bardzo dużo, ale na rozsadzenie murów w paru miejscach powinno być akurat. Przewiduję, że w trzech miejscach damy radę naruszyć konstrukcję umocnień, tak że nasze siły będą mogły przejść. To jednak za mało jak do naszego planu. Jednak smok, którego udało nam się stworzyć z Thermalem mógłby zapewnić za pomocą wzmocnionej magii naszego kowala dodatkową dziurę. Nie wiem jednak czy starczy mi siły magicznej, aby przekazać ją w dostatecznej ilości aby utworzyć drugi wyłom. Zawsze mamy jeszcze proch z dworca i koszar, a także działka z pociągów pancernych, które ocalały. Eksplozją prochu moglibyśmy zawalić mury w innym miejscu. Jednak pochłonęłoby to ogromne ilości tego materiału, a należy pamiętać, że poza murami do dzielnicy arystokracji czekać nas będą mury zamku. Nagle wypowiedź Yellowa przerwała Shadow: - Podczas walki z Nightmare Moon magia Pani Nocy zniszczyła jedno ze skrzydeł zamku. To ułatwi nam jego zdobycie, gdyż nie można utworzyć po tamtej stronie silnej obrony, a także mamy gotowe wejście. Mimo to proch się przyda. Zwłaszcza, że możemy uzyskać większe działa z koszar. Sądzę, że kilka takich zdolnych do zniszczenia murów powinno się znaleźć. Jednak ich transport pod mury potrwa... Goniec! biegnij do koszar i sprawdź, czy z ich szczytu da się strzelać od wewnątrz w mury dzielnicy arystokracji. Yellow korzystając z kolejnego zabrania głosu przez Shadow, skupił się na czymś innym. Rozglądał się po jaskini i nagle jego wzrok spoczął na Sytuacji rozgrywającej się w okół więźnia. Przybliżył głowę do czarnego ucha przywódczyni i pułkownika Grima i coś wyszeptał. Tymczasem na dworcu Atlantis po głębokiej przemowie zaczął skanować okolicę. Badał badał i nagle... wykrył changelingi! Jakieś kilka przecznic od dworca był ich oddział liczył sobie... pięć tych stworzeń i kilka dziwnych towarzyszących. Razem nie więcej niż dziesięciu. Mag wytężył się i udało mu się stwierdzić, że te potwory są zmęczone i ranne. Musiał działać szybko nie wiadomo czego mogła chcieć podejrzana grupka. Jeśli kogoś pominąłem, albo zgubiłem jakąś akcję czy odpowiedź to napiszcie w Waszych postach. Jest już późno, a ja jestem zmęczony, więc z góry przepraszam jakby coś było nie tak. Po prostu chciałem w miarę sprawnie odpowiedzieć
  7. Wszystkiego najprzepinkastyczniejszego , niech kucyki będą z Tobą i Bożego błogosławieństwa i światła.
  8. kapi

    Ogłoszenia

    Planuje w Harmoaniach odpisać w piątek wieczorem, ale mogę być zbyt wykończony. Inne sesje postaram się w weekend, ale to różnie może z tym być jak wiecie. Miłego czasu Wam wszystkim życzę.
  9. Uwaga mały offtop. (nie przeczytałem wszystkich postów, więc coś się może nie zgadzać, ale muszę zainterweniować) Jaenr przystopuj trochę z tym przesłuchaniem Nick, nie jest Twoim więźniem i nikt nie wydał Ci rozkazu przesłuchania (ani Shadow, ani Grim, ani żaden inny wysoki rangą nie przyznał Ci tej możliwości) zatem ani golem, który posłusznie wykonuje rozkaz Atlantisa pilnując więźnia (także przed Tobą ) ani straż nie dadzą Ci zabrać Nicka. Poza tym skąd Ane ma wiedzieć gdzie tu są lochy nie ma sensu iść donikąd. Takze poczekajcie z tym przesłuchaniem do czasu aż ktoś mający na to wpływ się wypowie. Wszystkie posty, które wprowadzą informacje wbrew temu założeniu nie zostaną uznane. Tak tylko przypomnę, że limit 1 akcja na turę (gadać spoko, ale jak kojarzę zacząłeś medytować, a to już poważniejsza akcja, a później chcesz zabierać Nicka, trochę wolniej bo inni nie nadążą) Ogarnę sprawę, jak będę miał chwilkę na odpis
  10. kapi

    [RPG] Pod Gryfim Pazurem

    Jeszcze przed przybyciem gości karczmarz zebrał całą służbę na odprawę. Chciał aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wielki turniej miał się zacząć niebawem, a to oznaczało gości i co również ważne przychody dla jego przybytku. Służba kończyła sprzątać wszystkie sale w zamku, a reszta obsługi przebrała się w najzacniejsze stroje. Czarny gryf wyznaczył jednego ogiera, aby spisywał rachunki poszczególnych gości. W końcu niegrzecznie było prosić o zapłatę z góry. Nigdy wcześniej karczmarz nie próbował tej taktyki na klientach, więc był ciekaw czy system zda egzamin. Właśnie wydawał polecenia kucharzom, którzy rozpalili w piecach i naszykowali noże, patelnie, garnki i czapki kucharskie, gdy rozległ się odgłos kroków w korytarzu. Gryf szybko skinął na orkiestrę, która zaczęła grać przyjemną i lekką muzykę, a następnie posłał służbę, aby przywitała gościa. Młoda błękitna klacz o granatowej grzywie, ułożonej w zgrabne loki, żółtych oczach i ubrana w długą, koronkową suknie w białym kolorze podeszła do Jegomościa w czarnej szacie zapinanej na złote guziki. - Czy mogę zaproponować specjalność zakładu "Czarującą Mgiełkę"? Jest to wyśmienity napój, bardzo pokrzepia, a smak wprost unosi umysł ponad najwyższą zamkową wieże. Zaraz do pomieszczenia oświetlonego blaskiem słońca, które majestatycznie rozlewało się po ścianach wszedł następny gość. Przypominał cień, dlatego kolejny obsługujący ogier nie wiedział czy ma podejść. Dopiero lekki kop barmana zmusił go do ruszenia się. W lot usłyszał, jak klijent zamówił piwo. Skoczył do wielkich drewnianych beczek. Przystawił litrowy kufel i złoty płyn wlał się do naczynia, wzbudzając lekką piankę. Brązowy ogier w dystyngowanym stroju i z uśmiechem na ustach, a także z lekkim przerażaniem podszedł do cienistej postaci i położył jej na stole piwo. - Pański napój... w czym mogę jeszcze służyć? Błękitna klacz spojrzała na następnego gościa. Była nią dostojna i piękna Pani w czarnej spódnicy i płaszczu. Zanim klacz zdążyła spytać o zamówienie, dziewczyna przysiadłą się do czarodzieja i poprosiła o wino. Błękitny kuc szybko odszedł z gracją i wrócił podając czarownicy piękny srebrny kielich, zdobiony szkłem, przez które prześwitywało czerwone niczym krew wino. Klacz spojrzała na nerwowego czarodzieja chcąc dowiedzieć się ,czy skusi się na specjalny napój. W kącie mały ogier skrupulatnie spisywał rachunki na kartce, od czasu do czasu oglądając gości. Nagle rozległo się potężne skrzypnięcie. Czarny gryf spojrzał surowo na stojącego przy nim technicznego, po czym szepnął mu kilka mocnych słów do ucha. Pomarańczowy kuc w okularach z jukami wypełnionymi narzędziami pogalopował wprost do drzwi i zaczął porządnie je oliwić. Najwyraźniej przestraszył się swojego szefa, który chciał, aby wszystko było idealnie. Wtedy rozległo się potężne wołanie nowego gościa, który zamówił wino. Sam barman ruszył się spokojnym, opanowanym i dostojnym krokiem. Wszedł do kuchni i zaraz wrócił do stolika, przy którym grzecznie stał "tuptuś" i jego właściciel, z wielkim dzbanem wina. - Proszę bardzo, tylko uwaga to porządny przybytek i ostrzegam przed nadmiernym upojeniem alkoholowym. Czy w czymś jeszcze mogę pomóc szanownemu Panu. Może coś na przekąskę, albo od razu główne danie. Serwujemy każdą potrawę ze wszystkich krain wszechświata. Polecam "Czarującą Mgiełkę" idealna po winie i przed obiadem. Gdy karczmarz dalej czekał na odpowiedź pewien wielkolud wszedł do głównego pomieszczenia przywitany serią uderzeń w kotły grajka, który właśnie kończył pierwszy utwór. Żółta klacz ze służby widząc, iż błękitna koleżanka będzie już miała trójkę do obsłużenia postanowiła pomóc i podeszła do kelnerki. Spojrzała na nowo przybyłego muskularnego mężczyznę, po czym spytała miłym i delikatnym głosem - Witam serdecznie "Pod Gryfim Pazurem", coś podać, jakiś napój, gorący lub zimny posiłek? Czarny gryf spojrzał na ogiera przy notatniku pytająco. Ten tylko skinął głową i uśmiechnął się. Pojedynki nawet się nie rozpoczęły, a już pierwsze zamówienia zostały złożone. Orkiestra rozpoczęła nowy utwór, równie wesoły co poprzedni. Jeden z grajków wyszedł bardziej na środek i do muzyki zaczął śpiewać pieśń o wielkich magach dawnych czasów. Natomiast część służby, która nie miała co robić zaczęła szeptać między sobą. W końcu rzadko można zobaczyć tylu ludzi i innych dziwnych tajemniczych stworzeń. Towarzystwo wzbudzało emocje, a niedługo klientów miało przybyć.
  11. - Dobrze, czy to wszystko? Bo za bardzo nie widzę dalszego tematu do oficjalnej rozmowy. Kucyki są pokojowe, nie atakujemy jeśli inni nas nie zaatakują, ale umiemy się też bronić. Jeśli już skończyliśmy to możecie iść, albo... zostać na kolacji. Snow masz jakieś dodatkowe jedzenie dla gości? - zwrócił się do białej klaczy ogier, ta odgarnęła wdzięcznie grzywę i odezwała się czystym głosem. - Oczywiście, wiem że gdy zapraszasz gości to zakładasz, że dam im coś do jedzenia, kochanie. Mam, przygotowuję szarlotkę, zupę marchewkową i zapiekane w sianie pomidory. - Znów nie uraczysz nas mięsem najdroższa? - Mówiłam ci, że zwykłe kuce nie tknął czegoś takiego. Tylko w wojsku karmią takimi świństwami, bo od tego rosnął mięśnie jak mówiłeś. Na szczęście przydzielili cię teraz tu i nie będziesz więcej jadł jak ci barbarzyńcy z armii. - Mówiłem Ci, że to porządne chłopy. U was także kobiety tak reagują na służbę wojskową? - spytał szeryf Kylego, zmieniając temat. Klacz spojrzała się na ogiera z pobłażaniem. Szery choć spytał człowieka przyjrzał się klaczy, która siedziała jako jego gość. - Ty się nie odzywasz, mówisz, że oni cię tu ciągną, o co chodzi, jesteś ich zakładniczką?
  12. kapi

    Trudne Negocjacje

    Luna ciężko oddychała jeszcze przez około dziesięć sekund po podziękowaniu Saladina, ale w końcu sama odparła: - Nie ma za... co. Cooper zamyślił się. - Cóż, jak mówiłem płynęliśmy do Fogy Thorn, ale to raczej nie jest przyjazne miasto i tam dopłynie statek naszych porywaczy. W dalszej okolicy się nie znam, jestem wilkiem morskim, a nie lądowym handlarzem, a po Changeli nie podróżowałem. Niestety będziemy mięli jeszcze sporo do przejścia, nim znajdziemy się z powrotem w Equestrii. Będziemy musieli przejść przez równiny, a tam nie wiadomo czy spotkamy miasto. Wygląda na to, że idziemy na ślepo. Przygotować się dobijamy. Łódź porządnie uderzyła w piasek, z siłą wioseł i morskich fal. - Wychodzić, szybko zanim... Cooper zamilkł, jakby do głowy wpadł mu jakiś pomysł. Wszyscy wyskoczyli z łodzi. Rany piekły od słonej wody, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Księżniczki były zbyt zmęczone, żeby użyć skrzydeł. Celestia poczekała i pomogła Youngowi opuścić łódź. Widać było, że jego rany na nogach nie są lekkie i będą ciążyły w marszu. Cooper zatrzymał przez chwile Celestię. - Księżniczko, pomóż mi i pchnij łódź! Podczas, gdy Luna, Twilight i Saladin wydostali się na względnie suchy brzeg, tak że woda sięgała im w przypływie do kopyt, zobaczyli, iż Pani Słońca i marynarz pchnęli łódź. Ta popłynęła w stronę morza, ale zaraz wróciła, siłą fali i uderzyła ich. Kuce zniknęły pod wodą. Już trójka uciekinierów chciała rzucić się na pomoc, gdy głowy Celestii i Coopera wychynęły morskich odmętów. Udało im się dojść na ląd. Byli wyczerpani dodatkową walką z prądem, ale od razu ruszyli w głąb lasu, który zaczynał się tuż za brzegiem, na dużych piaszczystych wydmach. - Prądy zabiorą tę łódź i nie musimy się martwić o nią - stwierdził ogier, patrząc na odpływającą w morze szalupę. Kroczyli wolno, choć tak szybko jak dawali radę. Byli już około 1km od brzegu. Las zgęstniał, a piach pod ich kopytami zaczęła pokrywać w niektórych miejscach trawa. Cooper zdawał się być przyzwyczajony do skrajnego wycieńczenia. Spowalniał kompanię przez swe zranione nogi, ale szedł pewnie i trzymał równy oddech. Luna najwyraźniej korzystała z nocy. Jej nosek wdychał świeże morskie, burzowe powietrze. Zdawało się ,że cała chłonie mrok nocy, który w jej obecności nie stawał się złowrogi, ale piękny i tajemniczy. Celestia natomiast nerwowo poruszała oczami, jakby czegoś szukając, oddychała ciężko i szybko. Nic dziwnego, w końcu, gdy Saladin i Luna odpoczywali po płynięciu, ona wiosłowała, a później odpychała łódź. Twilight miała jakieś nieobecne oczy. Po następnych pięciu minutach, gdy piasek się skończył i już stąpali po trawie najmłodsza księżniczka jęknęłą żałośnie i przewróciła się, tracąc przytomność - Stać, musimy odpocząć. Trzeba opatrzyć rany pana Coopera, a i Twilight nie wytrzyma takiego tępa, jest jeszcze młoda. - Mną się nie przejmujcie, dam sobie radę, trzeba zająć się księżniczką. (głos Coopera był słabszy niż ostatnim razem i choć nie chciał by to widziano Saladin domyślał się ,że rany szybko pozbawiają go sił) Możemy tu stanąć, zaczęły już w koło rosnąć krzaki, które nas zasłonią, a i pościg nie możliwe, aby dotarł w to samo miejsce co my. Będą szukać śladów po ciemku, co zajmie tym changelingom dużo czasu, o ile w ogóle to potrafią. O rozmowy nie musimy się bać. Grzmoty i szum morza świetnie wszystko zagłuszają. Chyba się udało. - Zasłużyliśmy na odpoczynek, ktoś potrafi pomóc Twilight? - spytała zmartwiona Luna. - Wydaję mi się, że odpoczynek na miękkiej trawie pomoże jej bardziej niż leki. Poza tym trudno będzie coś znaleźć w naszym stanie i to jeszcze w ciemnościach. - Przydałoby się jakieś lepsze miejsce z gęstszymi krzakami - mruknął Cooper Luna z wolna wstała i zmęczonym głosem powiedziała ​- Siostro zostań ze swą uczennicą, ja poszukam miejsca, a pan Cooper nie może nadwyrężać swych rannych kopyt.
  13. Serenity wstała i szybkim krokiem, dalej potykając się z goryczy i smutku przeszła komnatę tronową i dotarła do drzwi. Obraz, który do niej docierał co raz ostrzej wżynał się w jej świadomość. Jej dom był zniszczony, a ona nie wie nawet jak i przez kogo. Nie widziała żywej duszy. Otworzyła je i weszła do środka. Szybko zamknęła. Znalazła się w całkowitej ciemności i ciszy. Po chwili usłyszała jakieś ciężkie kroki. Stukot metalu o posadzkę był powolny, ale systematycznie przybliżał się do drzwi. Czasami zatrzymywał się na chwilę, tak że Serenity w swym smutku zostawała zupełnie sama i jakby zapominała o istnieniu świata poza jej duszą.
  14. Po chwili znów w radiu odezwał się głos dowódcy: - Uwaga na naszej 2 nadlatują jednostki wroga. Chcą nas oskrzydlić. Przejąć i zestrzelić wszystkie. Uwaga, lecimy na czołowe. Gdy dam znać zacznijcie ładować działka plazmowe, po wystrzale, podrywamy dzioby do góry. Pegasusy zaczęły lekko skręcać. - Silniki na full Dan zaraz dołączył do reszty. - Uwaga, za 3, 2, 1 ładować działka! Z całego skrzydła rozległ się charakterystyczny, przeciągły dźwięk, po chwili cała masa świecących niebiesko kul poleciało w stronę Riderów. - Do góry!... Uniknęły, też lecą w górę, będzie gorąco panowie. Dan usłyszał serie z działek i tuż przed jego kabiną przefrunęła seria. Ridery wmieszały się w szyki jego nowych sprzymierzeńców. Zauważył, że jeden z cylonów wleciał przed niego, ale z wstrząs Pegasusa uświadomił mu, że drugi bierze go z tyłu.
  15. kapi

    Czarne zagrożenie

    Blood widząc, że czas na odpoczynek, usiadł, lekko się uśmiechnął do Arceusa, po czym rzekł powoli. - Różne sytuacje zmusiły mnie do nauczenia się tego i owego. Z tego co widzę, wszystko będzie z nią dobrze, choć głowy nie dam. Uffff, przyda się nam odpoczynek. Wiesz nie lubię stworów, których nie da się zabić kuszą, denerwują mnie. Swoją drogą ładnie walczyłeś, dzięki za pomoc. Gravelyn zaczęła oddychać co raz głębiej, śnieg w okół niej zaczął topnieć, a grzywa poruszała się niczym płomień małej świeczki. Klacz lekko jęczała przy każdym oddechu. - To dobry znak. Napój pomaga, jeszcze chwilę i odzyska przytomność - powiedział Blood i uśmiechnął się. Sam sprawdzał swoje liczne otarcia i rany i zacżał je opatrywać.
  16. ​- Bo jestem zmęczony mój mały. Przywykłem do długich podróży, ale nie z ekwipunkiem wojskowym i zawsze jak wiesz nocowałem w przytulnych karczmach przy ogniu, a tu mam wrażenie, że się przeziębię. Z zewnątrz dobiegł odgłos galopu wielkich łap. Potężny głos Feldfebela rozdarł powietrze: - Budzić się zgredy! Szybko do szyku formuj szereg! Ich przełożeni mogli surowo karać niesubordynację, lub nawet niezdolność fizyczną do wykonania rozkazu chłostą. W związku z tym stary bard i smok podnieśli się i wyszli na burzę. Krople ciężkiego deszczu uderzały im o głowy i ubrania, które szybko przemakały. XIV Brygada ustawiła się w szeregu, wtedy do wioski wjechało pięciu jeźdźców. Każdy z nich odziany w lekki pancerz ze znakami Gryfiego Królestwa. Ich potężne mantykory jeździeckie dyszały ciężko od wysiłku. Najwyższy z gryfów wzleciał z grzbietu wierzchowca i wylądował w błocie, nie zważając na to zakrzyknął: - Gerd Długodzioby wzywa posiłki na pole bitwy, ruszać się szybko! Formować kolumnę! ​- Formować Kolumnę! - zakrzyknął w ślad za gońcem Feldfebel. Nagle z tłumu gryfów dobyły się głosy: - Czy wygrywamy? - Co z nami będzie! - Jak król wzywa to pewnie porażka na polu bitwy! - Lepiej uciekajmy! - Zamknąć się wszyscy! Rozkaz jest to wykonać! - zakrzyknął goniec, jednak nikt się nie ruszył. Rozzłoszczony Feldfebel wyjął bat i wykrzykując groźby zamachnął się nim i smagnął jakiegoś starego gryfa, tak, że tamten upadł z bólu. Tego było wojsku za wiele. Dość obelg, dość tych złych warunków i jeszcze mają czelność bić starca. Jeden z młodszych, brawurowych gryfów podszedł z zaciętą miną do Feldfebela i bezprecedensowo wbił mu swój miecz w pierś. Ostrze przeszło na wylot, a krew trysnęła w twarz zabójcy. Dowódca osunął się na ziemie stękając ze zdziwienia. Nie trzeba było czekać nawet sekundy dłużej, aby pozostała część brygady rzuciła się na pięciu przybyłych jeźdźców. Tłuszcza zaczęła ich otaczać. Rozległy się strzały, gdy gońcy zwolnili bełty z kusz, a później dobyli broni. Chcieli uciec, ale już brygada zastąpiła im drogę. Pięcioro gryfów dzielnie siekło na prawo i lewo wściekłych podwładnych, ale wyglądało na to, że nie zdołają się przebić.
  17. Zgadzam się, a Selune już odblokowałem jakoś wczoraj czy przedwczoraj Ech Ty właścicielu dwulicowego szpiega, który nie zdradził
  18. Ogier dziwnie spojrzał na mężczyznę. - Upewnić się, powiadasz. I co, to już się przekonałeś? To tyle? Na razie to sam wprowadzasz nieporozumienia, bo nie wiem z której osady, a poza tym to ja powinienem pytać was, czy nie jesteście wrogo nastawieni. My żyjemy na tych ziemiach od kilku tysiącleci, a nagle pojawiają się dziwne istoty i pytają czy my nie jesteśmy wrogo nastawieni? Wszystko zależy od tego jak wy jesteście nastawieni. Poza tym nie odpowiadam tutaj w imieniu Equestrii, tylko mojej małej osady. Jak chcesz znać zdanie Księżniczek, to musisz udać się do stolicy. Kuc zdawał się dość zdziwiony odpowiedzią na jego poprzednie pytanie i nie spuszczał z oka tajemniczego tykającego urządzenia człowieka.
  19. Jakim prawem tu piszesz zdrajco, jesteś przyblokowany Sorry nie mogłem się powstrzymać.
  20. kapi

    Płonący Mrok [duosesja]

    Klacz poczuła silne pociągnięcie za kopyta w jednym płynnym ruchu jej przednie kończyny zostały związane. Po chwili to samo stało się z tylnymi. Klacz upadła na ziemię, puszczona z morderczego uścisku. Jednak ostrze miecza groźnie wisiało nad nią. Lina zacisnęła się mocno, drażniąc skórę, a węzły zdawały się być ściśnięte. - Otóż twoja koleżanka jest podejrzana o bycie szpiegiem. Zabijamy szpiegów z rozkazu Jej Wysokości Celesti i Luny. Radzę, abyś poszła z nami po dobroci. Pominę w raporcie fakt, że walczyłaś z nami razem z podejrzaną. Krótkie przesłuchanie, sprawdzimy jedną rzecz i będziesz wolna. Jeśli zamierzasz dalej stawiać opór zabijemy twoją koleżankę, uznając, że jest szpiegiem, mamy takie uprawnienia, a ciebie spotkają gorsze konsekwencje. Teraz podejdź do nas na odległość pięciu kroków i połóż się na ziemi, twarzą do trawy. New Moon mówiła delikatnie, jakby w ogóle nie walczyła. Zdawała się ignorować rany na kopytach. Jej kolega bacznie obserwował Havock, położył na niej jedno kopyto, aby skrępować jej ruchy, ale nie oparł ciężaru ciała zbyt mocno.
  21. kapi

    Magiczne Odrodzenie

    Do podziemnej komnaty ponownie wkroczył gospodarz. - A co tu tak ciemno? - spytał i nie czekając na odpowiedź, ponownie zapalił wszystkie pochodnie. Następnie schylił się do stołu i postawił trzy złote kielichy z płaskorzeźbami w kości słoniowej. Nalał do nich krwistoczerwonego wina. - Proszę pijcie. Jakie macie plany po dzisiejszej nocy? Zostajecie na dłużej w mieście czy może gdzieś wyjeżdżacie? A właśnie macie na coś jeszcze ochotę, może coś do jedzenia. Czemu ma Pan tak przerażoną minę? Czyżby coś się stało? Wygląda Pan, jakby zobaczył Pan ducha. - powiedział mężczyzna widząc zlękniony wzrok Remusa. W rezydencji Paul podskoczył i zatarł ręce. Widać, że wino mocno uderzyło mu do głowy. - Świetnie pokarzemy tym dziwnym bestiom, że z czarodziejami się nie zadziera. Wreszcie dostaną za swoje. A właśnie zwykle starożytne istoty gromadzą w okół siebie dość ciekawe przedmioty. Oczywiście dzielimy się na trzy równe części, chyba że ktoś z nas zginie. Teraz chodźcie, nie mamy czasu do stracenia. Mężczyzna wstał, otworzył swoją szafę, wyjął z niej skórzany pancerz, pokryty gdzieniegdzie płytkami z różnych metali. Założył go na siebie, a następnie założył obszerną, dużo za dużą na niego narzutę, przypominającą płaszcz, że tylko głupiec nie domyśliłby się, że coś pod nią jest. Z boku szafy stała pochwa miecza. Była grubsza niż zwykłe i zawierała w sobie miejsce na dwa ostrza. Dwie rękojeści dumnie wystawały z niej, gdy Paul przewiązywał sobie bronie do pasa. Na koniec włożył wysokie buty okute metalem. Jako starszy, grubszy jegomość w takim ekwipunku wyglądał przekomicznie, zwłaszcza gdy zrobił pewną siebie i zdeterminowaną minę. - No to panowie komu w drogę temu... piwa polejcie. Paul chwycił kielich i wypił jeszcze więcej. Choć zaczął się kiwać na boki podniecenie na tyle otrzeźwiło mu umysł, że przestał seplenić mówiąc. Ruszył ku drzwiom i dał ręką znak, żeby czarodzieje poszli za nim.
  22. kapi

    Trudne Negocjacje

    Saladin ruszył po zemstę. Nie dał się jednak opanować brutalnym emocjom i nie nacierał ostro. Po chwili walki z changelingiem zorientował się, że żołnierz nie ma dzisiaj najlepszego dnia, a i dalej jest lekko zaskoczony tym co się dzieje. Ogier silnym uderzeniem wytrącił mu broń z ręki, a później podciął krtań wrogowi. Ciepła, czarna i gęsta krew trysnęła mu w twarz, gdy ostrze z łatwością przerywało tkankę nad kolczugą. Za sobą usłyszał jęk i obejrzał się. Luna właśnie powstawała i wyciągała swą broń z ciała leżącego changelinga. Robiła to z gracją i lekkością, mimo niesprzyjających warunków, musiała przez wiele lat ćwiczyć walkę. Z zapatrzenia wyrwał Saladina świst bełtu. Pocisk upadł 10 cm od jego kopyta. Szybkie spojrzenie na mostek kapitański i ogier zauważył strzelca, który naciągał ponownie śmiercionośną broń. Na niego nadbiegało kolejnych 3 marynarzy. Arab zdążył dobiec do lampy z oliwą i roztrzaskał ją o olinowanie łodzi, widząc, że Celestia, Twilight i Cooper już wsiedli. Szalupa szybko opuszczała się w dół, a płonące liny gwarantowały, że nikt ich nie wciągnie z powrotem, bo nie zdąży. Sam ogier cofnął się do burty. Jeszcze tylko chwilę, już za chwile będzie mógł skoczyć i opuścić statek. Pierwszy z changelingów natarł na niego. Saladin wyparował pchnięcie, odbijając je w bok, a następnie sam pchnął. Uderzenie nie przedarło się jednak przez kolczugę napastnika. Ogier usłyszał świst broni i odruchowo odskoczył w tył. Topór changelinga przeszył powietrze obok jego głowy. Było blisko. Luna walczyła obok niego z trzecim. Zwarła swój miecz z orężem wroga, a później wykonała bezprecedensowe pchnięcie głową. Jej róg przebił skórzany czepiec i zagłębił się w głowę przeciwnika. Changeling jęknął lekko i opadł na ziemię. Księżniczka wyjęła swój róg zręcznym ruchem szyi, tak że otarła większość resztek przeciwnika o jego czepiec. Szybko zaatakowała następnego marynarza i odciążyła Saladina. To dało możliwość ogierowi obejrzenia się. Szalupa już prawie była na wodzie. Charakterystyczny dźwięk rozległ się w powietrzu, gdy liny pękły od ognia, a następnie plusk łodzi o morze. Szybki ruch kopytem i kolejny cios napastnika został zbity. Saladin przypuścił chwilowy szturm. Changeling cofnął się, a wtedy ogier wskoczył na krawędź burty, już chciał skoczyć, gdy po krótkim świście bełt wbił się w jego nogę, przeszywając mięśnie. Arab zachwiał się i upadł. Udało się mu tak pokierować ciałem, aby połową zwisać poza statek. Poczuł uderzenie, zbyt lekkie jak na miecz i wypadł za burtę. Leciał w stronę wody, skierował się tak, aby delikatnie wpłynąć w wodę. Udało się, z wrodzoną koordynacją ruchów przeciął powierzchnię i otoczył go przenikliwy chłód. Poczuł silne prądy morskie. Zaczął ruszać kopytami, próbował się utrzymać na powierzchni. Udawało mu się, gdy usłyszał chlust i fala zalała mu głowę. Jego ranna noga zaczęła drętwieć, a utrzymanie ponad wodą stawało się co raz cięższe. Przez myśl przeszło mu, że nie dopłynie do bezpiecznej szalupy, która majaczyła mu przed oczami jakieś 30 m przed nim i cały czas przez fale zmieniała położenie, raz znikając, a raz się pojawiając. Nagle poczuł jakieś ciepło, a delikatna niczym jedwab poduszek jego komnat sierść dotknęła jego ciała. Poczuł jak coś ciągnie go w górę i w przód. Obrócił głowę i zauważył skupioną twarz Luny. Sam jej widok dodał mu sił i zaczął płynąć o własnych siłach. Po morderczej minucie walki z prądem morskim dobili do szalupy. Zostali wciągnięci na pokład. Saladin wypluł wodę, której się nałykał. Poczuł silne pociągnięcie, gdy Cooper zdrowymi i silnymi, przyzwyczajonymi do wiosłowania kopytami pociągnął za drewniane kije, których pióra rozbiły wodę. Na pokładzie statku słychać było zgiełk i krzyki. Ktoś wrzeszczał, a później chlust wody i cisza. Księżniczki zaraz dopadły do wioseł i łódka ruszyła do przodu. Brzeg nie był tak daleko, a monotonny głos Coopera wyznaczał rytm wioślarzom. Saladin leżąc na ziemi wycieńczony wysiłkiem dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Luna leży blisko niego, tak że jej sierść dalej ocierała się o jego. Księżniczka oddychała ciężko i głęboko, a jej pierś poruszała się to w górę to w dół. Widać, że byłą potwornie zmęczona. Najpierw walka z changelingami, a później z morzem zabrała i jemu i jej prawie wszystkie siły. Arab nawet nie próbował się ruszać, bo nie mógł jego mięśnie prosiły o wytchnienie. Po dwudziestu sekundach poczuł, że odzyskuje panowanie nad sobą, a częściowo ciemny obraz przed jego oczami zaczął się klarować. Poczuł, że Luna także się poruszyła i zaczęła powoli wstawać. Jak przez mgłę Saladin usłyszał głos Coopera: - Jeszcze trochę, jesteśmy już w połowie drogi, a prądy będą ustawać. Ładnie ich załatwiłeś drogi panie podpalając te liny. Druga szalupa na tej burcie wpadła im do wody bez nich na pokładzie. Na szczęście są tu płytkie wody i nie mogli nas gonić statkiem, więc spuścili pozostałe szalupy, ale musieli dodatkowo opłynąć statek. Jest szansa, że zgubili nas. Trudno wypatrzeć mała ciemną łódkę na czarnym nocnym morzu. Za jakieś 5 minut dobijemy do brzegu. Trzeba się zastanowić co zrobić z łodzią... Na ostatnie zdanie Coopera nikt nie odpowiedział, wszyscy byli zbyt zmęczeni aby myśleć.
  23. Changelingi popatrzyły po sobie, w prawdzie nie usłyszały wyraźnego rozkazu do przemiany, ale nie miały na co czekać. Wszyscy z oddziału przeistoczyli się w zwykłe kuce. W prawdzie dalej uzbrojenie, a zwłaszcza ciemne pancerze nie odpowiadały realiom rebelii, ale reszta wyglądała w porządku. Żołnierze Changeli byli przyzwyczajeni do takich akcji honor w bitwie nie sprawiał im większego problemu, były to siły stworzone z myślą o skuteczności. Jeden z kucy odezwał się, gdy IceSword zastanawiał się nad liną. - Ja mam linę dowódco. - od razu wyjął ją i podał kapitanowi. W zamku pułkownik zmierzył lodowatym spojrzeniem przybyłych. Certain zdawał się ignorować błagalne spojrzenie swej towarzyszki. - Dobrze, jeśli Królowa została porwana musimy ją odbić. Czego potrzebujecie do akcji i jak chcecie to zrobić. A jeszcze jedno jakimi siłami dysponuje rebelia, chcę wiedzieć z czym mam do czynienia, wiecie chociaż to, czy też " nie zdążyliście zdobyć informacji o sile wroga" ? - spytał lekko piorytowany pułkownik
  24. Atlantis korzystając z ogromnej mocy wypełniającej podziemia bez trudu teleportował się na dach jakiegoś solidnego budynku. Dworzec wyglądał jak pobojowisko. Mury otaczające sekcję wojskową były zburzone, bądź stopione. Wszystkie ściany były czarne, jakby niedawno paliły się żywym ogniem. W powietrzu dalej latały fragmenty dopalonych drzazg. Przez otwartą, zgiętą, żelazną bramę ogier dostrzegł szereg wagonów pancernych. Większość była jakby rozszarpana przez wielkie szpony, albo przyspawana do trakcji poprzez stopione koła. Niektórzy rebelianci zabierali pozostałe beczki z prochem i wymontowywali działa oraz sprzęt ze zniszczonych pojazdów. Na placu walały się w nieładzie ciała zarówno buntowników, lecz przeważały changelingi. Martwe i sczerniałe bardziej niż zwykle od ognia. Na środku placu mag dostrzegł kolegę po fachu - Yellowa i Thermala. Obaj wyglądali na wycieńczonych, ale uśmiechali się lekko. Żółty uczeń Uniwersytetu Canterlockiego właśnie zdawał się odchodzić, a kowal najwyraźniej pogrążył się w rozmyślaniach, połączonych z nieobecnym spojrzeniem, które wędrowało po zgliszczach na wpół zawalonego budynku dworca. Masked powędrował oczami po ciemnym stropie, gdzie światło docierało w małych ilościach. Jego oczy przywykłe do mroku nie zrobiły sobie z tego nic. Czarodziej dostrzegł pewną przyczajoną postać. Jej oczy zdawały się nie poruszać i niknęły w ogromie sufitu, ale jednak tam coś było. Przez myśli czarodzieja przemknęło dlaczego Ane nie reaguje. Może to coś nie jest groźne, a wręcz przyjazne. Mężczyzna starał się bliżej przyjrzeć tajemniczej istocie. Jednak wtedy do głównej komnaty weszło kilku rebeliantów. Na ich twarzach malowało się wycieńczenie. Pancerze były obryzgane ciemną krwią, a kompanię wyprzedzał nieprzyjemny zapach. Kilka ogierów szło jednak dumnie, często ze zmęczenia, potykając się o własne nogi. Najmłodszy dźwigał znanego większości tu obecnych Poisona. Jeden z rebeliantów podszedł do Shadow i skłoniwszy się powiedział: - Moja Pani zagrożenie ze strony oddziału changelingów zostało zażegnane. Udało nam się odeprzeć natarcie, a wszyscy wrogowie nie żyją. Shadow podniosła się ociężale z łózka, na którym była leczona, odgarnęła swą białą grzywę i spojrzała przenikliwie na grupę obrońców. - Ilu dokładnie było changelingów? Jej głos brzmiał tak samo aemocjonalnie jak zawsze. - Około pięćdziesięciu. - Jak ich odparliście? - To wszystko dzięki czarodziejowi, przejął dowodzenie gdy zginął nasz dowódca i czarami stopniowo zniszczył oddział. - głos chłopaka załamał się lekko, gdy wspomniał o zmarłych, faktycznie z bohaterskiego oddziału mało kto pozostał przy życiu. - Gratuluję Wam wszystkim, ocaliliście wielu, na prawdę. Usiądźcie w jadłodajni i weźcie sobie coś do zjedzenia. Wypocznijcie trochę. Wasze zasługi nie zostaną zapomniane, ale teraz czekają nas inne sprawy. Możecie odejść - Shadow kwitowała wszystko swym tradycyjnym tonem. Jednak w jej oczach raz po raz błyskały przejawy troski i współczucia. Widziała jak walka odbijała się na jej młodych i czystych podwładnych. Wszyscy chcieli przywrócić Equestrii jej dawny porządek, a zostali zmuszeni, aby zabijać i posyłać niewinne kucyki na pole bitwy. W tym samym momencie do jaskini zaczęli przychodzić posłańcy z wieściami, jak i wyznaczone przez niektórych dowódców oddziały wsparcia, które miały pomóc w zwalczaniu changelingów w podziemiach. Shadow zaczęła na osobności wysłuchiwać wszystkich gońców, a większość wojska odesłała z powrotem na górny plac boju. Nawet po tej twardej klaczy widać było, że z ledwością zachowuje przytomność. Lekarz, zajmujący się nią od czasu walki z Nightmare Moon wielokrotnie nakazywał jej odpoczynek, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Jej pierś poruszała się ciężko i miarowo przy każdym, najwyraźniej z trudem łapanym oddechu. Masked zajął się tworzeniem runy ogniskowej na jego wyniszczonym ramieniu. Gdy odsłonił swoje ciało aż wzdrygnął się odruchowo. Skóra wyglądała okropnie. W kilku miejscach przez wyniszczone, zgniłe płaty mięsa przebijały się poczerniałe spalone kości. Wraz z odsunięciem rękawa na materiale pozostały płaty złuszczonej, wypaczonej skóry. Masked nie czół bólu z tej ręki, ale zauważył już od dłuższego czasu, że ciężej przychodzi mu nią poruszać. Zdał sobie sprawę dlaczego. Jego mięśnie uległy zniszczeniu. Pozostały nędzne ochłapy i strzępki, które trzymały tę organiczną kupę w całości. Czarnoksiężnik skupił się mocno i dotknął ściany. Poczuł bijącą od niej potężną moc i zaczął ją formować w znak, skupiający magię. Nie miał za dużej wprawy przy tym, ale pokłady energii, które czerpał ze ściany dawały mu pewność powodzenia czaru. Na skrawkach mięsa zaczęła pojawiać się krwistoczerwona linia. Skóra najpierw pękała jak po ciosie toporem, a później gotowała się. Nigdy jednak nie poleciała z niej krew. W końcu w połowie długości przedramienia znak domknął się w pełną pętle zapisaną złowrogimi słowami w mrocznym języku. Runa powoli przygasała i z krwistej czerwieni przeszła w ciemny brąz, prawie niczym nie różniący się od spalonej wyniszczonej skóry czarnoksiężnika. Wtedy z korytarza prowadzącego do skrzydła medycznego wyłoniła się wszystkim dobrze znana postać. Ogier o ciemnordzawej sierści i czarnej grzywie stanął dumnie patrząc na jaskinie. Dalej czuł się nie za dobrze po oberwaniu tą kulą od muszkietu, ale leki, które dostał, znacząco ułatwiały mu zadanie. Wojskowi, którzy stali na straży zaczęli szeptać pomiędzy sobą imię pułkownika, którego byli podkomendnymi. Grim wsławił się brawurowym szturmem na dworzec plotki nawet w armii szybko się rozchodzą, a stagnacja na polu bitwy sprzyja temu. Do uszu rdzawego ogiera dochodziły już wersje, w które sam ciężko by uwierzył. Słyszał coś, że podobno przemienił się w złocistego smoka, albo sam po wyważeniu drzwi zasiekał cała obronę dworca. Bujdy, ale te dyrdymały sprawiały, że wszyscy patrzyli na niego z równym szacunkiem, jakim darzyli swych dawnych dowódców. Shadow zobaczyła spod swej długiej białej grzywy pułkownika. Grim od razu poczuł jej przenikliwe spojrzenie na sobie. Teraz jednak zamiast mrozić duszę jakby aprobowało jego osobę. Prosty rolnik nie mógł zrozumieć co kryło się w tych głębokich oczach, że raz przybijały kuce do podłoża, a innym razem przemawiały do istoty pełnią kobiecego wdzięku i ciepła. Teraz niejako pokrzepiły Grima. Czarna klacz z ledwością uniosła kopyto i przywołała pułkownika do siebie. Grim uznał, że nie wypada odmawiać, gdy podszedł Shadow odezwała się cicho, choć dość stanowczo jak na jej stan zdrowia. Z bliska ogier zobaczył, że klacz była cała pokryta czarnymi ranami, które z trudem dało się odróżnić od koloru jej sierści. Każda pachniała Grimowi magią i to w jej całej czarnej kwintesencji. Rolnik przez pierwszych kilka sekund naliczył około 20 większych przerwań na skórze. Wtedy dopiero Shadow zdobyła się na wypowiedzenie zdania. - Przepraszam jeśli Ci uchybiłam tym skinieniem kopyta, ale nie miałam siły wołać. - To wyznanie nie było podobne do Shadow, jaką zapamiętał Grim, dawniej nieugięta i mroźna klacz teraz zdawała się delikatną kobietą, jednak następne zdanie oddało jej dawny charakter. - Z tego co powiedzieli mi zwiadowcy oblężenie postępuje z różnym skutkiem. Ja wykonałam swoją część zadania z pomocą twych kompanów. Uwięziliśmy Nightmare Moon i uciekliśmy z zamku. Jeden z nas był zdrajcą. - Tu Shadow wskazała na pewnego changelinga, który siedział związany i ogołocony ze wszystkich rzeczy. Pilnował go duży niebieski golem, swą barwą przypominający maść Atlantisa. - Znałeś go jako Nick. Posłał mi strzałę w trakcie walki z Nocną Wiedźmą, poza tym jeśli dobrze pamiętam imię Moonlight Star także okazała się wrogiem. Została zabita przez Maskeda. - Mówiąc dalej klacz zwróciła się na chwilę do posłańca i kazała sprowadzić wszystkich, których zdoła do niej. Ci, którzy byli w sali przy niej od razu zostali przywołani. Tak oto Pokemona, Rebon, MT, Lenitha, Masked i Poison stanęli przy Grimie. Ane została pilnując Nicka razem z golemem. Shadow kontynuowała swą wypowiedź. - Na powierzchni po twojej... kontuzji pułkowniku udało się zająć dworzec, dzięki pomocy smoka. Nie wiem dlaczego ani jak się tu znalazł, ale zadął changelingom potężne straty. - W tym momencie na schodach pojawił się Yellow, który czym prędzej biegł w dół. Usłyszawszy coś o smoku teleportował się do sztabu. Grim aż odskoczył zdenerwowany używaniem magi w jego obecności. - Smok był pomysłem Thermala, który ja pomogłem wykonać. Czar moja Pani, czar. Gdy skończyła mi się energia wylądowaliśmy. Udało nam się także zebrać energię z pożarów na dworcu i zgromadzić ją w kryształach. Mamy jej dość, aby wywołać potężne eksplozje. Jednak ja muszę porządnie odpocząć. Na całą akcję z lataniem poszła znaczna część mojej energii i nie jestem zdolny do niczego jak na razie. Mam jednak i złe wieści. Changelingi zgrupowały wojska w zamku i dzielnicy arystokracji. Nasze wojska bez oporu zajmą niżej położone rejony, ale w tamtych miejscach ich obrona jest bardzo silna. Nie wiem czy mamy tyle sprzętu, aby ich oblegać. Na oko, gdy leciałem można powiedzieć, że jest ich jeszcze około 8 tysięcy. Shadow podniosła kopyto przerywając Yellowowi. - Dobrze tym zajmiemy się później teraz podsumujmy stan rzeczy po dwóch godzinach boju. Zgodnie z tym co przekazali mi posłowie Greena strażnicy w dolnej dzielnicy zostali wyrżnięci, bądź wzięci do niewoli. Akcja z otoczeniem patroli powiodła się i około 800 changelingów, stanowiących obstawę murów i straż miejską udało nam się unieszkodliwić. Na dworcu poległo kolejnych 50 wrogów. Przy bramie do prowadzącej do wyższych dzielnic zabiliśmy następną setkę. Green idzie do przodu i nie napotyka oporu, co potwierdza informacje, które przekazał Yellow. Do strat wroga należy zaliczyć jeszcze wystrzelane pegazie patrole i koszary. Z tego co wiem naszym siłom zabrakło dynamizmu. Element zaskoczenia nie wypalił i musieliśmy zagazować. Zatem straty wroga w koszarach są mniejsze niż się spodziewaliśmy. Jednak co pozytywne zdobyliśmy zaopatrzenie. Prochu mamy dużo, a co najważniejsze wróg go już tyle nie ma. Sami rannych mamy około 200, a do tego są polegli w liczbie nieznanej. Wiem, że za sprawą Grima do powstania przyłączyły się nowe kuce, też nie znamy ich ilości. Wydaję mi się, że można uznać, iż wygrywamy. Początkowy plan wypełniliśmy w większości. Jednak jeśli changelingi nie wyjdą zza murów dzielnicy arystokracji i zamku będziemy mieli duży problem. Trzeba teraz omówić dalszy plan działania. Bo szturm na 8 tysięcy changelingów przy naszych możliwościach zbrojnych to samobójstwo. Pułkowniku Grim, Pan był głównym koncepcjodawcą poprzedniego planu, więc może Pan powie co o tym Pan myśli, musimy szybko ustalić dalszy plan działania wróg nie będzie czekał. Gdy w głównej jaskini trwała narada z jednego z korytarzy wyszła młoda niebieska klacz o pięknej błękitnej grzywie. Włosy układały się w nieład od ciężkiej pracy w szpitalu. Na oczach błyszczały świeże łzy. Podbiegła w okolice źródełka i gorączkowo kogoś wypatrywała. W końcu, nie widząc tej osoby zaczęła pytać strażników o Atlantisa. Niestety nikt nie był w stanie jej odpowiedzieć. W końcu zobaczyła towarzyszy swego niebieskiego ukochanego, ale właśnie wszyscy zgromadzili się w okół Shadow. Blue nie śmiała podejść i w obecności przywódczyni zapytać się o maga, stanęła więc na środku i czekała. Z jej pięknych oczu co chwila płynęły łzy. Do Adler przybył kolejny goniec. Przyniósł meldunki, że nie napotkano oporu za pierwszą bramą i rozkaz od generała Greena, aby wysłała swe siły dalej. Już zastanawiała się dlaczego changelingów nie ma, gdy przybiegł kolejny spocony i zalatany kucyk. - Porucznik Adler, Pani Shadow wzywa na naradę. To rozkaz, rzuć wszystko co masz i idź do głównej jaskini, ja wyznaczę zgodnie z wolą dowódczyni Twego chwilowego zastępce. - Ogier zasalutował. ​Adler nie pozostało nic innego jak wykonać rozkaz. Była przecież tak uczona, polecenie - wykonać. Ruszyła biegiem do podziemi. Wkroczyła na naradę chwilę po jej rozpoczęciu, prawie równo z Yellowem i zaczęła się przysłuchiwać temu, co mówiła Shadow.
  25. kapi

    Ogłoszenia

    Moi drodzy gracze. Wróciłem z ferii bez internetowych, więc zabiorę się za odpisywanie Chciałbym również ogłosić, że mam zaszczyt uhonorować SolaraIsEpica Krzyżem Gwardzisty, gratuluję
×
×
  • Utwórz nowe...