Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. Ok przepraszam, że tyle to trwało, ale wiecie, Grunwald i inne sprawy opóźniły całość. Teraz jednak chciałbym z wielką przyjemnością rozpocząć tę dość dużą Multisesję. Odbędzie się ona w lekko zmodyfikowanym świecie Equestrii, nad którym pracowałem od jakiegoś czasu, gdyż chciałem stworzyć swój własny pełnoprawny system RPG. Nie wiem jak mi to wyszło, a raczej jak mi to wyjdzie, gdyż jeszcze nie skończyłem. Aby opisać wszystkie rasy i krainy oraz ich historie potrzebne będą wydaję mi się, że lata niemniej jednak mam nadzieję, że Wam się to w miarę spodoba. Gdybyście mieli jakieś spostrzeżenia, jak to ulepszyć, co jest złego, a co z kolei jest dobre i za wszelką cenę tego nie zmieniać ( o ile takie elementy w ogóle wystąpią) to prosiłbym o powiadomienie. Od razu podam miejsca w których to wszystko będzie odbiegało od konwencji pierwotnych założeń mego systemu: 1. Aktualne wydarzenia światowe (nie zostały jeszcze przeze mnie opisane i raczej będą wyglądać finalnie inaczej niż w naszej multisesji) 2. Brak broni palnej (chcieliście średniowiecze, a w założeniu oryginalnym mojego systemu występuje jedna cywilizacja dysponująca bronią palną o zaawansowaniu np. muszkietu). To tak pobieżnie, na co wpadłem czym będzie się to różnić od podstawowego założenia mego systemu. Za wszystkie komentarze i słowa zarówno pochwały jak i krytyki będę bardzo wdzięczny. Od razu uświadomię jak wyobrażam sobie kwestię broni. Jest to dość ciężkie i długo nad tym myślałem jak kuce mogą dobrze trzymać oręż. Różne są na to odpowiedzi, ja zastosowałem następującą: Skoro rękojeści i uchwyty naszych ludzkich broni zostały stworzone pod nasze ręce, to kuce musiałyby wymyślić rękojeść, a raczej kopytojeść odpowiednią dla nich. Wydaje mi się, że byłyby to swego rodzaju opaski uciskowe, czy po prostu zwykłe paski jak od zegarka. Szczegółów ciężko mi tu podawać więcej, bo przecież nie wiadomo co kucyki by zrobiły, ale na potrzeby rozgrywki przyjmujmy zasadę, że każda broń posiada odpowiedni uchwyt dla kuca, czy to będzie opaska, czy coś innego, co też dobrze by się sprawdziło w tej roli, a na co nie wpadłem. W ten sposób zostaje w sposób dość łagodny rozwiązany problem trzymania oręża. A teraz chyba wypadałoby zacząć sesję Od razu pragnę uprzedzić, że ciężko było Was wszystkich razem sklecić na początku, więc wybaczcie, jeśli początek nie będzie jakiś porywający, przepraszam, to co tutaj zaraz napiszę jest najlepszym, na co wpadłem do tej pory. No cóż LET'S GET THIS RPG STARTED Lavithan leżał wśród krzaków w lesie. Jego serce biło jak oszalałe, ktoś się wyraźnie zbliżał. Niedawne nieprzyjemne doświadczenia nakazywały sądzić, że przybysz nie będzie miał dobrych zamiarów. Mimo iż było popołudnie, jednorożec tak skrył się w gąszczu, że nie dosięgały go promienie słońca, które dzisiaj wyjątkowo mocno grzały. Po chwili ujrzał postać pewnego pegaza, na jego ramieniu siedział sporych rozmiarów ptak. Kuc ów szedł spokojnie, a oczy miał wpatrzone w ziemię. Czegoś szukał, zaintrygowało to Lavithana, bo spojrzenie było skierowane zbyt nisko, jak na poszukiwanie kogoś, musiało tu chodzić o jakąś roślinę, czy małe zwierzątko. Obserwował dalej, jeden z przebijających się przez koronę drzewa promieni słońca oświetlił przybysza, miał on biały kolor i srebrzystą grzywę. Światło pozwoliło także na określenie gatunku zwierzęcia, które siedziało na nim. Był to feniks. Stworzenie rzadko spotykane w ogóle a co dopiero w tych okolicach, cała sytuacja zaintrygowała jednorożca. Pegaz właśnie przemieścił się z pola widzenia Lavithana, dlatego ten przesunął się, aby lepiej widzieć. Niestety gałęzie zaszeleściły. Najwyraźniej srebrzysto grzywy pegaz przebywał dużo w lesie, albo miał wyśmienity słuch gdyż w mig odwrócił się w tamtą stronę. Spostrzegł jednorożca, choć nie dał tego po sobie poznać. Owym pegazem był Mellion Silverleaf. Zagłębił się w te gęstwiny w poszukiwaniu ziół, co czynił często. Właśnie po to tak na prawdę wyruszył w te podróż. Chciał lepiej poznać świat, w którym się już w miarę zadomowił i po obcować z naturą nie tylko w swej okolicy, ale także i dalej. Ponieważ nie były to czasy najbezpieczniejsze, podróżni często łączyli się w grupy, aby zwiększyć szanse szczęśliwego dotarcia do celu. Tak się też stało z Mellionem. W jego kompanii znajdowało się kilka innych kuców przesiadujących teraz najpewniej przy ognisku na skraju lasu. Ta drużyna wędrowała już wiele godzin, idąc w kierunku Wielkiego Lasu. Teraz nastąpił zasłużony odpoczynek, w którym każdy mógł zregenerować siły i zjeść strawę. Oprócz Melliona, który oddalił się od wszystkich, w poszukiwaniu ukojenia w naturze i okazji do porozmawiania z Indis. Do kompani należeli: Treasure Chest, Olo Bonecrusher, Clover Scamp, Onyksis oraz Solid Builder wraz ze swoją świtą budownalą ( Scribler Quillem). Każdy miał inny powód dlaczego wędrował po Księstwie Ertovel kierując się ku krańcowi Equestrii. Treasure Chest zwyczajnie został powiadomiony o ciekawym znalezisku w Wolfenburgu - ogromnej twierdzy Wilków zamieszkujących Wielki Las i góry na północ od niego. Nie wiadomo co tam dokładnie znaleziono, lecz jemu wystarczyła sama pogłoska w karczmie, żeby wyruszyć. I tak nie miał ostatnio lepszych i bardziej obiecujących doniesień o skarbach. Tak oto znalazł się na tym szlaku. Olo poszukiwał swego "Beonara", który rzekomo znajdował się gdzieś w Górach Wiecznego Śniegu, czekała go długa droga na północ, a z rozsądku lepiej było przejść przez Trihoofenię, niż przez Changelię, tak oto wyruszył traktem prowadzącym do Wielkiego lasu. Clover Scramp natomiast podążyła za swą przyjaciółką Orchid. Ta bowiem przed kilkoma tygodniami wyruszyła do kraju Wilków, aby zaopatrzyć się w liczne zioła, które tam tylko rosną oraz wymienić się doświadczeniami ze znakomitymi zielarzami, zamieszkującymi tamte tereny. Clover nie mogła wyruszyć od razu, zwaliło się na nią dużo rzeczy, również w znaczeniu dosłownym, gdyż szafa z książkami złamała jej nogę. To uniemożliwiło wyruszenie z Orchid. Teraz jednak, gdy klacz czuła się dobrze, a noga odzyskała dawną sprawność, jednorożec wybrał się w tą podróż. Onyksis również zdobył informacje o odkryciu w Wolfenburgu. Jednak ten ogier nie wpadł na to przez farta, ale od dawna studiował stare zapiski w różnych archiwach. Doszedł do wniosku, że w tamtych okolicach musi znajdować się potężna broń nasączona magią księżyca. Więcej informacji nie zdołał zdobyć, lecz prawdopodobnie jest to oręż Shadow Light'a kapitana oddziału Nocnych Gwardzistów, wspierających wilcze siły przeciwko wielkiej inwazji Changelingów kilkaset lat temu. Ciała tego wielkiego bohatera, który podobno sam stawiał czoła wojskom wroga w wąskim przesmyku przez dwa dni, aby umożliwić odwrót armii wilków zagrożonej okrążeniem nie odnaleziono, a jego ekwipunek przepadł. Jako, że Nocna Gwardia stanowiła elitarną jednostkę Księżycowej Gwardii, taki oręż stanowił łakomy kąsek dla każdego poszukiwacza skarbów. Solid Builder natomiast dostał zlecenie od Wielkiego Mistrza Strażników Zachodu. Chodziło konkretnie o zamek Occidens Arce, jednak murarz nie wiedział co w nim ma zrobić. Była to zbyt ważna informacja, aby słać ją pocztą. Jedyne co wiedział, to że jest tam potrzebny, a jeśli się nie zgodzi wykonać roboty, to całe koszty podróży zostaną mu zwrócone z nawiązką, jeśli przystanie na robotę, oczywiście zostanie jeszcze hojniej potraktowany. Tak oto wszystkie te kuce spotkały się na szlaku wiodącym przez Occidence Arce do Wielkiego Lasu i dalej na północ. Żaden z nich się wcześniej nie znał, ale normalnym było aby tworzyć takie drużyny, po prostu ze względów bezpieczeństwa. Podczas, gdy wszyscy odpoczywali przy ognisku, w lesie zapanowała napięta sytuacja. Lavithan nie był pewien czy został dostrzeżony i trwał w bezruchu, natomiast Mellion stał osłupiały i zastanawiał się jak zareagować na postać kryjącą się w krzakach. PS Jeśli chcecie mam narysowane mapy świata (jeszcze nie całego, ale tych obszarów na których będzie się toczyć akcja tak), więc jeśli jesteście zainteresowani to mogę Wam je udostępnić, choć nie wiem czy dam radę, ale to już inna sprawa. Oczywiście jeśli macie pytania co do jakiś przedstawionych miejsc, czy organizacji to zapraszam, pytajcie śmiało albo na PW, albo w dowolny inny sposób. Teraz natomiast chciałbym życzyć miłej zabawy
  2. MT i Thermal weszli po schodach. Ich oczom ukazywała się wyższa część kuźni. Po bokach do ścian były przytwierdzone ogromne drewniane konstrukcje z żelaznymi okuciami, które się poruszały. Przekazywały one siłę na kolejne młoty różnych rozmiarów. Tutaj też dopiero poczuli żar. Wszędzie płynęła mieszanka metali rozgrzanych do białości. Tutaj jednak w części wysokiej znajdowało się znacznie mniej kowali. Większość usytuowana była w dolnej, znacznie obszerniejszej części. Tam odbywała się produkcja masowa, tutaj na górze czuło się prawdziwy kunszt. Każdy z rzemieślników przykładał się nadzwyczaj do wykonywanego oręża. Co ciekawe produkowane były tu tylko jego zaawansowane odmiany, takie jak zbroje płytowe. Po lewej znajdował się mały stolik, o wiele mniej toporny niż wszystkie inne, tam też stało kilka jednorożców i wkuwało różnego rodzaju runy magiczne, czy inne materiały, które za pomocą czarów wzmacniały i usprawniały oręż. Na środku przy ogromnym kowadle stał pewien czarny kuc ziemny, jego umięśnione kopyto miarowo uderzało w jakiś metal, rozgrzany do białości. Grzywa krótko przystrzyżona, taką jaką preferowali wszyscy pracujący przy wysokich temperaturach ( mniejsze ryzyko podpalenia) świadczyła o znajomości fachu. Widać było, że zna się na tym co robi, wyglądał surowo, a jednak gdy kół odnosiło się wrażenie, że odnosi się do tego jak do żony. Sądząc po ubraniu, które przypominało te Solid Box'a to on tutaj był najwyżej postawiony. Tymczasem Ruby znalazła się wśród kucyków w karczmie, nie zwrócono na Nią szczególnej uwagi, co najwyżej kilka spojrzeń w Jej stronę i to wszystko. Wszędzie dalej rozbrzmiewały rozmowy, lub śpiewy co poniektórych rebeliantów.
  3. Blue i Pokemona przeszły przez cienki korytarz do swojego pokoju. Ściany były ozdobione tylko świecznikami, tak to wszędzie gołe deski. Weszły do izdebki, znajdowały się w niej dwa łóżka i mały stoliczek z zapaloną lampą. Blue położyła się spać. -Dobranoc, lepiej się wyśpij, miałaś dzisiaj ciężki dzień. Tymczasem w kryształowych podziemiach klacz uniosła wzrok na Magica, po czym bez słowa wskazała kopytem jedne z drzwi, które się tam znajdowały, co najwyraźniej miało oznaczać, że ogier ma tam wejść.
  4. - Nie tolerujemy więźniów w Canterlocie, zbyt duże ryzyko demaskacji naszego całego kompleksu. Jeśli kogoś na prawdę chcemy uwięzić, to w planach jest transport do bezpieczniejszych i mniej utajonych baz, jednak my musimy pozostać w całkowitej niewidzialności dla wroga, który w wypadku odkrycia nas zniszczy wszystko nad czym pracujemy. Nasze stanowisko jest uszami i oczami rebelii, a nie zbrojnym ramieniem. Proponuję zatem tego tutaj, albo posłać z farmerem do Fillydelphi, czy gdzie indziej, albo skasować część pamięci i niech leży z pozostałymi, choć to pierwsze wydaje się lepsze. Yellow zwrócił się teraz do Brown Hay'a - Czy byłbyś tak miły i zabrał tych podmieńców do którejś z naszych baz, to ułatwiłoby sprawę. Ogier nieznacznie skinął głową, wszedł do domu i wyciągną linę ułożoną w dużą ilość okręgów. Zaczął pomału, ale dokładnie wiązać wszystkich, którzy leżeli na ziemi. - Dobrze, a zatem, wszystko załatwione- powiedział Yellow, po czym jego róg rozbłysnął potężnym blaskiem ogarniającym dolinkę. Powstała wielka kula przypominająca słońce, po chwili z charakterystycznym dźwiękiem pękła. Na miejscu pozostali tylko farmer, changelingi i Masked, gdyż odszedł w las. Pozostali (włącznie z Wiktorem) znaleźli się na dole kryształowej jaskini, z której sufitu spadała czysta woda napędzając rozmaite koła wodne. W okół panowała przyjacielska atmosfera, gdzieniegdzie ktoś śpiewał i grał. Wszędzie chodziły kuce ubrane w czarne płaszcze. Na ścianach widniały płaskorzeźby słońca i księżyca, na ścianach znajdowały się olbrzymie drewniane rusztowania i pomosty. Blue czuła się tu ostatnio jak w domu, a Atlantis przypomniał sobie, że to w tej grocie oświadczył się swej ukochanej. - Musimy się spotkać z Shadow, choć zdaję sobie sprawę, że możecie chcieć odpocząć, zatem jeśli chcecie mogę Was wpierw zaprowadzić do szpitala, bądź karczmy, aby opatrzyć rany i posilić się. Wybór należy do Was. Tymczasem Masked przeszedł wąski pas lasu, które w tej okolicy nie były jakieś wyjątkowo rozłożyste za wyjątkiem lasu Everfree. Jego oczom ponownie ukazała się kraina, pokryta krzaczastą roślinnością i pagórkami. Po lewo na horyzoncie widniało pasmo górskie, na którym osadzone było Canterlot, przed sobą widział kolejne farmy różnych właścicieli ziemskich, z prawego przedniego ukosa unosił się zza pagórka dym kilku ognisk.
  5. Red pokazał Ruby korytarz, którym weszli, nawet nic nie powiedział ,a z resztą udał się w stronę kuźni. Po pewnym czasie i przeciskaniu się pomiędzy rzeszami kucy, które non stop coś nosiły w te i we wte dało się słyszeć głośne łomotanie i stukanie, a także dźwięki towarzyszące paleniu się wielkiego ogniska. W końcu weszli na dość długie spiralne schody. Prowadziły w dół, biło z tam tond czerwono-żółte światło. Powoli zniżali się, a z każdym krokiem temperatura wzrastała, a stukanie stawało się bardzo mocne. W końcu zeszli na platformę, schody prowadziły jeszcze głębiej, jednak tutaj Red się zatrzymał, podszedł do ogromnych żelaznych drzwi, odciągną je i wszedł do środka. Thermal i MT (i ktokolwiek, kto jeszcze się z nimi udał, choć nie napisał) weszli do środka. Pierwsze co odczuli to potężny żar, bijący od gigantycznych otwartych piecy, wszędzie lała się rozgrzana do czerwoności mieszanka metali. Kuce krążyły to tu to tam, nosząc materiały, przyrządy do obróbki, czy gotowe wyroby, a czasami wielkie drewniane skrzynie wypełnione uzbrojeniem. Wszędzie były rozmieszczone stoły z metalu, na których kuto rozmaite przedmioty, najczęściej miecze, obok tych płynęła rzeka płynnej mieszanki, z której każdy kowal brał ile chciał i wyrabiał z niej uzbrojenie. Z sufitu zwisały napięte łańcuchy, które poruszały się. Połączone zostały z różnego rodzaju młotami, czy dmuchawami. To do tego była wykorzystywana energia spadającej wody w głównej sali. W całym pomieszczeniu powietrze było ciężkie, a wszędzie unosił się dym. Nikt nawet nie zauważył wejścia przybyszów, Red podszedł i zaczął krzyczeć, aby go usłyszano. -No to panowie jesteśmy, teraz możecie sprawdzić czy zrobicie to, co chcieliście. Jeśli o coś chcecie zapytać, to śmiało, choć lepiej któregoś z kowali, a nie mnie, jestem wojskowym, nie rzemieślnikiem, jednak gdybyście szukali zwierzchnika tego pomieszczenia, to stoi tam, na tym sporym wzniesieniu. Właśnie teraz wzrok wszystkich skierował się ku końcowi jaskini, który wznosił się wyżej, pionowa ściana, odgradzała wyższe partie od dolnych. Przejście zostało jednak wykute w krysztale i na górę prowadziły ładne, choć surowe schody. Sufit dolnej części zasłaniał wszystko, co było wyżej.
  6. - W obecnej sytuacji proponuję by szanowny Pan Brown zabrał MAntykory, rodzinę dobytek i wszystkich swych znajomych o podobnych poglądach i udałsię do jakiegoś bardziej bezpiecznego dla rebeliantów rejonu, na przykład do Fillydelphi. Wystawię list, w którym potwierdzę, ze to dobry człowiek i że należy Go przyjąć w szeregach rebelii z otwartymi ramionami. Dzięki temu załatwimy także problem z mantykorami... Co do zamaskowanego, to wydaję mi się że to całkiem dobry pomysł ,aby Go gdzieś na razie przechować, ale zaraz zaraz, gdzie on się podział? Masked tymczasem zagłębiał się w las i ledwo słyszał już rozmowę na farmie. W gąszczu panowała jednak na tyle głęboka cisza, że mimo wszystko rozumiał wszystko ,co tam mówiono.
  7. Karczmarz pomyślał chwile wszedł za ladę, pogrzebał pod nią, po czym wyją kluczyk do pokoju z numerem 5. ​-Proszę bardzo, wyśpijcie się porządnie. Jutro będzie na Was czekać ciepłe śniadanie. Dobranoc- powiedział z uśmiechem, po czym wskazał schody na górę sugerując, że tam znajduje się pokój. Blue ruszyła śmiało na górę, po chwili jednak obejrzała się na Pokemone. -Idziesz?- spytała z troską w głosie.
  8. - W takim razie możesz spróbować pójść do naszej karczmy w głównej jaskini, tam kuce chętnie słuchają muzyki i bawią się.- powiedział Red kierując słowa do Ruby. Potem zwrócił się do Thermala - to jak idziemy?
  9. - Cieszę się ,że wszystko się jakoś klaruje. Na prawdę powinniście pogadać z Shadow, być może dowiecie się przydatnych informacji. Pozostaje jeszcze kwestia zamaskowanego, nie mogę go teraz przeteleportować do naszej Canterlockiej siedziby, jak rozwiązać tę kwestię, ma ktoś może jakiś pomysł?
  10. -Możemy pójść z Wami, byłoby to dobre dla naszej grupy, gdyż jesteś jednym z nielicznych kucyków, które potrafią z nami rozmawiać, będziemy z Wami, dopóki będziecie o nas dbać, to proste.- stwierdził dość obojętnym tonem przywódca.
  11. - To już moje zadanie, z chęcią pokarzę drogę- powiedział Red, po czym się uśmiechnął, spojrzał następnie pytająco na pozostałych członków drużyny, nie wiedział czy oni także pójdą do kuźni, czy wolą tu poczekać na jego powrót.
  12. Tural przemierzał las. Drzewa zieleniły się, a słońce ładnie prześwitywało pomiędzy liśćmi. Wspomnienia skierowały się ku czasom, gdy taki gąszcz dla większości ludzi był pewną śmiercią, a potwory czaiły się na każdym kroku. Teraz w lesie dało się odpocząć i czuć bezpiecznie. Była to zasługa takich, jak On, dzielnych mężów, którzy bez względu na wszystko ścigali zło. Jednak w miarę posuwania się na przód i wchodzenia co raz głębiej Tural odczuwał w swym sercu niepokój. Coś się zmieniło w tych lasach, niby drzewa były takie same, pokryte szorstką korą, niby liście dodawały otuchy i przekonywały o pięknie przyrody, niby w okół rosły piękne kwiaty, ale coś czaiło się poza zasięgiem wzroku. Jakieś zło, którego ten kraj nie widział od dawna. Nieopisane i niespodziewane. Coś unosiło się w powietrzu, coś wskazywało na to ,że czasy spokoju już się kończą, coś zwiastowało burzę. Po godzinie drogi las został w tyle za Turalem, mężczyzna wyszedł odtrącając ostatnie krzaki zasłaniające drogę. Znów oświetliło go słońce, a przed nim jawiło się wielkie, ufortyfikowane miasto. Spojrzenie okiem wystarczyło, aby określić co to za gród. W prawdzie nie był tu nigdy przedtem, ale opowieści krążące o tym miejscu pozwalały na takie stwierdzenie. Była to stolica Moonteneru czyli najbardziej na południe wysuniętej prowincji kraju. Miasto to słynęło z rud srebra, którym okolica była przepełniona, dlatego to nazwano je Silvermoon. Tural spojrzał w górę. Ponad białymi murami tego miasta, które sięgały 15 metrów wysokości, wznosiły się potężne wierze ze srebrnymi kopułami. Wszędzie widać było płaskorzeźby przedstawiające dzieje wielkich ludzi z tego miasta, bądź fazy księżyca. Na murach spacerowały zbrojne patrole, które odstraszały wszelkich najeźdźców. Miasto opływało w bogactwa i przepych, nie dało się go w prawdzie porównać ze stolicą Midragenu, lecz przytałaczało swoimi rozmiarami. Tural spojrzał w lewo, znajdowała się tam główna droga i potężne wejście do miasta. Wielka żelazna brama chroniła tę perłę południa, obudowana wieżami, była prawie nie do przejścia, gdy obrońcy jej chronili. Ruch panował jak zwykle o tej porze dość duży. Wieśniacy z okolic ściągali aby sprzedać i kupić rozmaite dobra. Czasami zdarzał się także jakiś rycerz ze swym orszakiem, choć najwyraźniej nie był to nit znaczący, gdyż trąby nie ogłaszały jego przybycia, jak nakazywał zwyczaj panujący w Midragenie.
  13. Blue spokojnie odczekała. Ze schodów zszedł podstarzały pomarańczowy kuc, zobaczył dwie przybyszki, szybko spojrzał na zegar na ścianie, poprawił swoje okulary, aby upewnić się, że dobrze widzi, po czym niepewnie otworzył usta. -Szanowne Klacze czego chcą w mej karczmie?- spytał głosem eleganckim, miłym, przyjacielskim, choć starym. -Czy możemy u Pana przenocować?- odpowiedziała pytaniem Blue. - Oczywiście, a co robicie o tak późnej porze?- odczekał chwilkę, jednak widząc, że nikt nie pali się do odpowiedzi znów zaczerpnął tchu - wspólny pokój, czy oddzielnie wolą Klacze mieszkać? Blue spojrzała na Pokemone - Mi jest obojętne, a Ty jak wolisz?
  14. - Dobrze... Jeśli potrafisz robić jakąkolwiek broń, to będziesz nam przydatny. Porozmawiaj z jakimś kowalem, ja się dokładnie nie znam do czego byś się najlepiej nadawał, ale widzę dla Ciebie przyszłość. Obgadaj z nim wszystko i zgłoś się po to, co uznasz za słuszne- powiedział w stronę Thermala, po czym zwrócił się do MT. - Co do Ciebie to mamy wielu zdolnych inżynierów i mało części. Jeśli potrafisz robić urządzenia maskujące, bądź miny to też będziesz przydatny, ale nie chcę tu nic mówić, lepiej pójdź do któregoś z inżynierów, to dostaniesz konkrety.
  15. - Przychodzą tutaj różni od czasu zajęcia i nękają moją rodzinę. Niektórzy tylko pytają, inni zabierają i grabią. Nie zdarza się to jakoś bardzo często, ale do rzadkości również nie należy- powiedział farmer. Tymczasem Yellow patrzył trochę niezrozumiale na Grima, zastanawiał się nad słowami tu zebranych. Po chwili teleportował się na środek polany i stanowczym głosem powiedział. ​- Twierdzicie ,że znacie Fearless Storma i zostaliście wysłani z misją. Teraz mówicie coś o rebelii, którą trzeba stworzyć. Zgodzę się, zryw jest potrzebny, jednakże chyba w takim razie nie macie zorientowania w sytuacji. Rebelia tworzyła się od samych początków okupacji. Przygotowywaliśmy się do działania. Mamy zorganizowane siły bojowe, zaopatrzenie, kucyki gotowe do poświęcenia życia i plany. Łączność działa dobrze, a nam chęci nie brak. Dwa dni temu został wydany rozkaz przez tymczasowego księcia Wolnej Equestrii, aby każde większe miasto, za wyjątkiem Canterlotu i Manehattanu zapłonęło. Tak też się stało, wojna została rozpoczęta, nasze oddziały są nieuchwytne, tam gdzie nie mamy przewagi, lecz opanowały także gorzej bronione przez wroga tereny. Dwa wcześniej opisane miasta nie pokryły się płomieniami ponieważ w stolicy stacjonują zbyt silne wojska, a w Manehattanie po prostu brakuje nam poparcia. Jeśli tego wszystkiego nie wiecie, sądzę, że będę musiał Was przedstawić Shadow Lightning. Może Ona wie więcej niż ja, o tej Waszej tajemniczej wyprawie. Martwi mnie Wasz brak wiedzy, lecz rozumiem go w obecnej sytuacji i doceniam Waszą chęć do działania. Zastanawia mnie ta całą sytuacja, wydaję mi się ,ze na prawdę powinniście porozmawiać z Shadow.- w miarę jak jego wypowiedź stawała się co raz dłuższa, ton głosu z dumy i charyzmy wchodził w ton pytający. Widać, że zastanawiała go napotkana sytuacja i losy kucy i człowieka, których miał okazję teraz poznać. Tymczasem przywódca stada mantykor, powoli obrócił głowę w kierunku Animal. - Nie wiem, może poczekamy, aż nasi panowie ockną się, albo wyruszymy w jakieś miejsce w poszukiwaniu nowych właścicieli, puki co wypoczywamy tutaj, czekając na znak co mamy robić.
  16. - Dobra rozumiem, nie będę mógł Ci nic dać, co jest ponadprzeciętne, bez odpowiedniej zapłaty. Rebelii pieniądze potrzebne, wojna nie jest tania, a my nie jesteśmy grupą charytatywną. Nie wolno jednak zapomnieć o co walczymy, stawka jest wysoka i jeśli chcemy wygrać, musimy sami przestrzegać pewnych zasad. Opcji zatem jest kilka. Mogę dać Ci magiczną runę grzewczą, tak całkowicie za darmo. Jest ich bardzo dużo i większość z naszych je ma, na prawdę przydatna rzecz, gdy nie możecie rozpalić ognia. Runa nie podpala, ale po aktywacji wydziela energię cieplną, przez mniej więcej godzinę, podobną do energii powstałej w wyniku palenia świeczki. Jednak nie wiem czy to Wam wystarczy. Nie jestem w stanie nic zaoferować, bez jakiegoś wkładu pieniężnego z Twojej strony. Możesz pogadać z jakimś kowalem w kuźni ile by Ci dał za Toją robotę. Jak się dowiesz i zapracujesz to możemy pogadać o czymś lepszym. To ja będzie bierzesz tą runę, czy staramy się o coś więcej? - Niby słowa na to nie wskazywały i głos także, ale każdy miał poczucie, że kwatermistrz na prawdę stara się pomóc, nie potrafił użyć do tego innych zdań, które były oschłe i nieprzyjemne, ale coś w nim mówiło, że się stara.
  17. Yellow zastanawiał się nad słowami Atlantisa. Myślał i nie odzywał się przez chwilę. W pewnym momencie otworzył oczy, jakby właśnie coś do niego dotarło. Teleportował się szybko do Grima, który stał w oczekiwaniu na uboczu. -Zaraz, zaraz, czemu odchodzicie i gdzie się udajecie?
  18. - Dobra, aha, aha, ej ty postaw to wyżej... !- Kwatermistrz wydawał polecenia i przeszukiwał w głowie odpowiednich materiałów. -W porządku, wiemy zatem czego szukamy. Ma Pan jakieś ograniczenia cenowe, czy dać od razu z najwyższej półki?
  19. -Czy mógłbyś o tym opowiedzieć trochę szerzej, bo mnie zaintrygowałeś.
  20. -Chyba nie myślicie, że teleportuję do jednej z głównych siedzib rebelii kogoś kto tak używa czarnej magii i bez poznania szczegółowych celów wyprawy oraz tego dlaczego narażamy się na wykrycie, atakując zbrojny patrol changelingów tak blisko stolicy?
  21. - Nie chodziło mi o walkę aktywną, potrzebni są wszyscy. Jak ktoś nie walczy zbrojnie nadal jest wiele rzeczy, które może robić. Ktoś musi opatrzyć rannych, przenosić rzeczy, pracować dla wywiadu, być gońcem. Wszystkie te zadania są bardzo ważne.- spokojnie powiedział Red i uśmiechnął się do klaczy. -Nie chodzi mi o to, zapłata potem, najpierw żeby płacić musimy znać cenę zapłaty, a zatem jaki materiał by Cię interesował najbardziej, albo jeśli nie znasz konkretów to opisz pożądany efekt, którego byś chciał najbardziej.- Kwatermistrz dalej mówił głosem ochrypłym, jednak jakby milej, nie odpędzał także nikogo. Co chwila jednak odwracał się od rozmówców i krzyczał gdzie co postawić.
  22. Tural dokończył czytanie listu. W jego głowie kotłowały się myśli. Niektóre wprawiały w dezorientację, a inne wręcz wprawiały w strach. Jak jego kariera długa i szeroka nigdy nie mierzył się z tak potężnym nekromantą. Został jednak poproszony i to nie przez byle kogo. Jego duma, w mężnym sercu ozwała się z siłą, że oto On Tural Gabis nie zakończy działalności w taki banalny sposób, jak Mu powiedziano. Dostał szansę na pokazanie każdemu ile jest wart, na pokazanie, że duch starej elitarnej jednostki Rady jeszcze żyje, a co więcej jest potrzebny obecnemu światu. Rozejrzał się pewnym wzrokiem po jaskini. Przez obszerne i nierówne wejście wpadały pierwsze promienie słońca tego dnia. Oświetlały mu twarz, a po chwili doszły do oczu. Odruchowo przymrużył je, choć jego serce otwarło się i zabiło jeszcze mocniej. Poczuł wewnętrzną siłę, którą zapomniał przez ostatnie lata, gdy zaczął być traktowany jako doświadczony, choć niepotrzebny już nikomu staruszek. W takich chwilach mężczyzna bez względu na wiek czuję się młody i zdolny do działania. Słońce wznosiło się, oświetlając coraz więcej jego ciała. Na stalaktytach w jaskini rozjaśniły się krople wody i błyszczały tęczą. Przed chwilą jeszcze czarne ściany groty przytłaczały, teraz jednak gdy zostały oświetlone zmieniły kolor na jasny szary, dodając otuchy. Tural zrobił kilka kroków. Poczuł się jak nowy człowiek, który z jednej strony czuje się silny, jednak wyrusza na wyprawę, w której ta siła zdaje się być niczym ,a całe doświadczenie życia, przemienia się w naiwne myśli dziecka. Mimo to chciał wziąć w tym udział, czuł głęboką potrzebę tego, każdy krok był co raz pewniejszy i mocniejszy. W końcu wyszedł z groty. Pod nim rozciągał się zielony las, obrazujący niezakłócony spokój. Za nim znajdowało się pasmo górskie, dzikie niezdobyte i oschłe. Jego wzrok nie patrzył jednak wstecz, kierował się dumnie naprzód, ku przygodzie, na horyzoncie lśniło w słońcu jakieś duże miasto. Jego białe budynki świeciły się w promieniach gwiazdy porannej, a wysokie wierze i srebrne kopuły, przyciągały uwagę. Mężczyzna stał tak, powracały do niego wspomnienia. Powracał dreszczyk emocji i niepewność. Powracało poczucie obowiązku. Powracała męskość i chęć do życia. Nie czół się tak dobrze od lat, mięśnie mimowolnie się napięły, a twarz nabrała wojowniczego wyrazu. Głęboko czuł szczęście, że jeszcze przyjdzie mu napisać dalsze stronice swej historii inaczej niż siedząc w domu i zostawiając sprawy tego świata innym.
  23. - Witam, ma Pan coś konkretnego na myśli?- widać ,że ogier nie lubił się cackać, mówił w prost, głośno, nie przerywając pracy. Choć jego ochrypły głos i zachowanie mogły wydawać się lekceważące, a wręcz odrzucające to jednak miał coś takiego w swoich oczach i w tonie wypowiedzi, że wiedziało się, iż ma szczerze dobre intencje oraz stara się pomóc.
×
×
  • Utwórz nowe...