Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. Moonlight Star dosiadła się do Ruby w karczmie. -Tak, biblioteka jest w skrzydle magicznym, tam sobie możesz w spokoju poczytać- zwrócił się do Dakelin. - Zaraz zaraz, uspokójmy się, dolina przed Canterlot powiadacie, ale co oznacza przed, od której strony?
  2. Quantum przemierzał spokojnie opustoszałe ulice Canterlot. Księżyc świecił wysoko, a dźwięki zamierały w powietrzu. Changeling szybko, acz nie galopem przemieszczał się pomiędzy budynkami. Nie rozglądał się, szedł pewnie i zmierzał prosto w kierunku pałacu. Po ok 10 minutach stanął przed zamkniętą bramą. Wysokie mury wewnętrzne odgradzały siedzibę Nightmare Moon od reszty miasta. Ogier zapukał w żelazne drzwiczki dla pojedynczego kuca, po chwili zostały otworzone. Podmieniec wszedł do środka, a wrota zamknęły się za nim ze skrzypem.
  3. - Hmmm, rozumiem, oczywiście już się Panem zajmuje, nie mamy tutaj aktualnie rannych, czy niedomagających, więc bez przesady z jakimiś zapisami do kolejek- powiedział, po czym uśmiechnął się przyjaźnie. Zaprowadził Magica do wielkiej sali z łóżkami, którą przeszli wchodząc, do innych drzwi. Tam oczom ogiera ukazała się jakaś skomplikowana maszyneria, zasilana magicznym rdzeniem, który emanował blado błękitnym światłem. Całe urządzenie było białe i przypominało stół operacyjny. Lekarz wskazał by Magic usiadł, co ten posłusznie zrobił. Po chwili zapaliły się nad nim runy światła oblewając go blaskiem, tak , że nic nie widział. Usłyszał za to ruch jakiś wielkich kawałków metalu, a po chwili poczuł ukucia. -Nie bój się te środki powinny Ci pomóc, spokojnie, zaraz obejrzymy wszystko... tak, tak będzie dobrze, nieźle Cię pociachali, ale wyjdziesz z tego. Magic poczuł jak jakiś rozgrzewający płyn wlewa się do jego żył, od razu ból w większości z ran ustał, a tam gdzie pozostał zdecydowanie osłabł. Po chwili światła zgasły, a ogier ponownie ujrzał co się dzieję dookoła. Medyk właśnie schodził z pulpitu sterowniczego machiny, podszedł do pacjenta, poklepał go po grzbiecie. -Będzie dobrze- stwierdził, po czym wyszedł z pomieszczenia. Green tymczasem dopłynęła do Grassa.
  4. Wspaniale jest żyć, lecz jeszcze wspanialej żyć dla kogoś... ( z dedykacją dla Bellaminy )

    1. Tisosek

      Tisosek

      Know that feel. :P

    2. Anathiela

      Anathiela

      Oj widzę wiele serduszek i kupidyna. :D

  5. Grass obserwował całą salę. Część kucy z ich drużyny spała inne gdzieś zniknęły, pewnie poszły w jakieś miejsce, być może do szpitala. Cała jaskinia biła światłem, powoli serce kuca napełniało się spokojem, wydawać by się mogło, że ten złowrogi sen już minął, że wszystko jest za nim. Jednak coś krążyło po myślach lekarza, coś nie dawało mu spokoju, jakieś złowieszcze przeczucie, ze to nie był tylko sen. Ciężko w tych podziemiach było stwierdzić godzinę, jednak ilość kucy szwendających się to tu to tam zmalała znacznie. Tak na prawdę Grass widział już tylko rebeliantów ubranych w odróżniający się sposób, od panującej tu mody, czyli czarnych płaszczy. Większość posiadała kolczugi, czy nawet zbroje płytowe, gwardii królewskiej. Każdy dobrze uzbrojony, chodzili w małych grupkach, po ok czterech, rozglądając się. Wszędzie panowała przejmująca cisza. Jedyny odgłos oprócz lekkiego szczęku metalowych części w zbrojach wydawała delikatnie spływająca woda. To wszystko mogło wskazywać na to, że są późne godziny nocne. Green lekko podniosła głowę z wody, która spływała po ciele, w Jej oczach był strach, najpewniej myślała podobnie jak Grass, tyle że przeżyła mniejszą część tego koszmaru. Kilkoro strażników zwróciło uwagę, na przebudzone kuce, ale po chwili odwrócili głowy nie dostrzegając zagrożenia. Z okolic karczmy dobiegły ich uszu głosy przyciszonej rozmowy, najwyraźniej ktoś jeszcze nie spał i omawiał jakieś sprawy. W sercach Green i Grassa pozostawało jednak to przejmujące uczucie. W pewnej chwili usłyszeli przyciszony, lecz tak samo złowrogi śmiech, który towarzyszył Im przez koszmar i dobiegał zza ich pleców. Szybko odwrócili głowy, nic tam nie znaleźli. Spojrzenie w oczy drugiego wyjaśniło od razu, że zarówno klacz jak i ogier usłyszeli to samo. Wszystko wydawało się bardzo dziwne.
  6. kapi

    Dyskusje dotyczące sesji

    Wygląda to następująco, o wszystkim decyduję, za pomocą kości, których używam, aby wprowadzić większą losowość, trochę dobrych bądź złych krytyków, które uwielbiam opisywać i raczej po tym je poznacie (szczegółowy i długi opis zdarzenia) oraz nie ukrywam, że ja raczej lubię graczy, więc gdyby nie kości to zawsze by Wam się udawało Czyli podsumowując to ja decyduję o tym czy akcja się powiodła czy nie. Pozdrawiam
  7. Kelner udał się po zamówione danie. Przyniósł ogromny talerz z wieloma krewetkami, kawiorem i małżami, wszystko polane gęstym sosem o brązowej barwie. Wszystko pachniało. Quantum zauważył iż podobne danie właśnie je połowa stanu karczmy. Tymczasem jego antena łapała wiele rzeczy z otoczenia. Słyszał masę rozmów, z których znakomita większość dotyczyła ostatniego przedstawienia w teatrze. Nagle jego głośniki wychwyciły ciekawą rozmowę. -Tak proszę pana, potwierdzono iż te ataki, były zaplanowane i powiązane ze sobą.- powiedział jakiś strażnik miejski, jednak wyglądający bardziej na gońca. - Trzeba to przekazać księżniczce i przesłać dalej, no cóż to już nie pańskie zadanie, proszę wracać do domu i się wyspać, ja się dalej tym zajmę- skwitował szybko jakiś Changeling odziany elegancko, po czym szybko wstał od stołu i skierowała się ku wyjściu.
  8. Na dźwięk słów, że magiczny podpis ciężko podrobić Shadow się tylko uśmiechnęła. -Widzę, że nie znasz się na podrabianiu...- westchnęła klacz, ledwie słyszalnie. Wysłuchała do końca wypowiedzi jednorożca, pokręciła głową, na dźwięk słowa Archiwum. - Jeśli uda Wam się włamać do tych pomieszczeń to chylę czoła.- klacz widać nie widziała na to najmniejszej szansy i chyba nie chciała tłumaczyć dlaczego. - Co do sprowadzenia to też będzie ciężko nie wiem gdzie są dokładnie, możecie poszukać w różnych miejscach w końcu się pewnie znajdą, choć przekarzę, że chcecie ich zobaczyć, może ktoś ich widział.
  9. Witam Was wszystkich ponownie, jeśli nie macie nic przeciwko znów sobie pogderam, a coś tak mam, że cały czas narzekam . Faktem jest, że mógłbym być mniej czepialski, lecz uważam, że na niektóre sprawy trzeba wspomnieć, no to wyliczamy sobie 1. Sprawa najmniej ważna, a mianowicie Sajback pisał czarnym kolorem, który w czarnym stylu forum jest ciężki do przeczytania, jednak jak widzę po ostatnich postach problem został zażegnany, bardzo dziękuję. 2. Teraz to sobie ponarzekam... Sam nie wiem czy zacząć od kolejnej porcji dość dużego spawnu, czy od jakości co poniektórych postów. Po namyśle jednak sądzę, że o spawn bym się nie czepiał, gdyby posty były rozbudowane, bo po prostu by się je przyjemnie czytało, tak więc poruszę tylko temat drugi. Przede wszystkim chciałbym się zwrócić do Ciebie MasterDash. Doszło w Twoim wykonaniu do wielokrotnego pisania jedno linijkowych postów, czego chcieliśmy uniknąć. Szczerze to na prawdę da się tam wycisnąć więcej tekstu, wystarczy opis jakim głosem mówisz, mimiki twarzy i reakcji emocjonalnych na wypowiedź drugiego gracza, takie posty byłyby milsze i ładniejsze, bo przykro mi ,ale jeśli tak to ma wyglądać, to będę się czuł ,że traktuje w sposób niesprawiedliwy ludzi, którzy na prawdę starają się przy swoich postach. Tak więc wydłuż swoje, ale żeby nie było to lanie wody. (ta prośba tyczy się też lekko Anathieli, chyba widziałem tam jeden przypadek jedno linijkowego posta, ale nie jest to aż tak odczuwalne w Twoim przypadku). PS do punktu 2 w przypadku niedostosowania się do tych zaleceń, chyba będie trzeba pomyśleć o ograniczeniu możliwości wypowiedzi, bo Twoje posty MasterDash liczą się do spawnu i go podsycają, ale mam nadzieję,zę do tego nie dojdzie, bo na prawdę nie lubię ograniczać czyjejś zabawy. 3. Ten spawn, zastanawiam się jak go tu potraktować, teoretycznie rozmowy w sesji są dozwolone, ale wypadałoby to jakoś porządnie ubarwić słowami, a nie sam suchy tekst, który tutaj czasami występuje. Mam zatem pytanie do wszystkich graczy co sądzą na ten temat, czy jakoś ograniczyć te rozmowy, bądź stworzyć oddzielny wątek na nie, lub wprowadzić obowiązek pisania, że ten post zawiera rozmowę, która nie jest uzasadniona do końca, czy jakieś inne Wasze pomysły, czy z kolei jeszcze to co tutaj widać mieści się w granicach przyzwoitości. Dobra to by było tyle z mojego gderania. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, jeśli tak to przyjmijcie moje najszczersze przeprosiny. Wiem ,że narzekam, jak nie wiem co, ale na prawdę niektórzy się skarżą na poszczególne rzeczy, poza tym uważam, że rzeczywiście różnica pomiędzy poszczegulnymi postami tak w znaczeniu merytorycznym jak i staraniu się w nim są ogromne, co stawia w niesprawiedliwej sytuacji osoby udzielające się (choć jest to cześciowo rekompensowane przez PD, które dostaniecie) PS do narzekania. Właśnie elementy rzeczywistości można tworzyć i kreować, ale nie na czysto własny użytek. Tutaj przed chwilą spotkaliśmy się z jakimiś duchami lasu, które powiedziały Mellionowi o tym i tamtym. Niestety ja nic takiego nie podałem, a duchy lasu są pod moją kontrolą, więc równie dobrze mogły sobie siedzieć w Canterlocie i pić herbatę, a nie mówić to i owo. Trzeba wyczuć co można zastosować, a co nie i pamiętać o najważniejszej zasadzie. W sesji stawiamy na klimat, a nie na bycie OP, zapewniam ,ze jeśli ktoś będzie miał choćby i najlepsze statystyki to i tak mu się gorzej powiedzie od tego, który stawia na klimat, poza tym paradoksalnie to Ci drudzy dostają więcej PD i przez to są potężniejsi. Kuce na spokojnie zjadły pyszną zupę, która dodała im sił. Wypowiedź Solida wzbudziła poruszenie w drużynie, jednak finalnie nikt nie poszedł sprawdzić co znajduje się w krzakach. Budowniczy miał wrażenie, że gałęzie poruszyły się w momencie, gdy wołał i zapraszał ewentualnego gościa na kolację, jednak nikt się nie wyłonił. Od czasu do czasu coś ponownie odbijało światło księżyca, lecz nikt tak do końca nie był tego pewien. Niejeden z drużyny myślał, że Solidowi chodziło o maga w krzakach, jednak ten stał o wiele dalej, najwyraźniej po prostu nie zrozumieli przesłania. Decyzja o pozostaniu w altanie mogła być jeszcze dobra, gdyby nie spacer kilku członków drużyny. Ci wyszli z bezpiecznego schronienia i udali się w mroki puszczy, być może przyjdzie im tego słono pożałować. Mellion zagłębił się w las i oddalił od wszystkich innych, Clover i Onyksis rozkoszowali się samotnością. W pewnym momencie usłyszeli z krzaków stłumiony, złowrogi głos z dość dziwnym akcentem. - Jeśli ktoś krzyknie nie dożyje jutra, a teraz grzecznie robić to co powiemy, a wasza skóra zostanie ocalona. W tym momencie z pobliskich zarośli wyłonił się dość dużych rozmiarów kuc ziemny. U boku miał buzdygan, a na grzbiecie powieszony puklerz. Jego kolczuga zamieniła się w świetle księżyca, tak samo jak jego zęby wykrzywione w złowieszczym uśmiechu. Głowa była odsłonięta, przez co zobaczyli jego długą czarną grzywę opadającą po lewej stronie na brązowy tułów. Na kolczudze wisiała skórzana tunika, podzielona na trzy pola. Na dole tło było brązowe, a na nim widniał wizerunek pagórka, po lewej, bardziej u góry na tle chmur widniała głowa kuca, obdarzonego skrzydłami, z kolei po prawej na czerwonym tle znajdowała się korona wysadzana klejnotami. Było to godło Trihoofenii, musiał to być jakiś żołnierz z tego kraju, lub dezerter. Akcent również świadczył o pochodzeniu z tamtych obszarów. W oczach ogiera błyszczał płomień szczęścia, widać lubił robić to, co robił i cieszył się mogąc zaskakiwać kuce w lesie. Nie sprawiał wrażenia kogoś szczególnie miłego, a już na pewno jego liczne blizny na twarzy jakby dodatkowo potwierdzały to spostrzeżenie. Za nim wyłoniło się kilka innych kucy w podobnym opancerzeniu, te jednak trzymały naciągnięte kusze wycelowane w wędrowców. Nie była to broń przedniego wyrobu, choć z tej odległości potrafiła zasiać spustoszenie. U boku żołnierzy wisiały kołczany z dużą ilością bełtów, a do pasów przypięte były toporki, buzdygany i krótkie miecze. Ostre bełty w naładowanych kuszach biły w oczy odbitym światłem księżyca. -Nie radzę Wam też uciekać- dodał żołdak z udawaną słodyczą w głosie, choć nadal mówił bardzo cicho. Oprócz jego przy Clover i Onyksisie stało trzech uzbrojonych wojów. Analogiczna sytuacja spotkała Melliona, tyle że z krzaków wyłoniło się tylko dwóch, lecz też ich bełty wskazywały linię prostą do jego gardła. Jeden z nich rzucił ściszonym głosem: -Nie waż się wydawać choć najmniejszego dźwięku, a tym bardziej uciekać, chyba, że śpieszno Ci do grobu. Wszystko to działo się w sporym oddaleniu od altanki i światła ogniska, w pochłoniętym mrokiem lesie. Jednak Solid notorycznie obserwował krzaki, wciąż mając to złowrogie uczucie, w pewnym momencie jego bystry i wyczulony na każdą ryskę w budynku wzrok spostrzegł większą ilość błysków w ciemnościach, te już tak szybko nie znikły i ogier był pewien, że ktoś tam musi być, poza tym jakby kilka głów zamajaczył przez chwilę w oddali. Księżyc znów skrył się za chmurę i ciemność ogarnęła okolicę.
  10. Mądrość, głębia, piękność i wspaniałość, czegóż więcej chcieć? Weekend z Bellą :)

  11. - Ech na prawdę, kuc myśli, że ma do czynienia z poważną sprawą a tu taki zawód. Nie pamiętasz mnie? No cóż, ktoś dał ci moc, którą posiadasz, ktoś przekazał ci księgę, a ty nawet Go nie pamiętasz. Jestem z tego powodu bardzo zdegustowany. Czy ty na prawdę sądzisz, że zdobędziesz ten zamek za pomocą tych lichych sił, jaki w ogóle masz plan? Was jest powiedzmy z tego co widzę ok 500, a w zamku siedzi 350 strażników, którzy są szkoleni i dobrze uzbrojeni, a na dodatek posiadają fortyfikacje i co najważniejsze magię księżniczek. Jeśli nie masz jakiegoś błyskotliwego pomysłu, to rozbijecie się o mury tej twierdzy, jak fala o skały i polegniecie- Cały swój wywód jegomość prowadził grobowo, obojętnym tonem, który wskazywał, że nie obchodzi go tak na prawdę czy ta armijak zginie czy też nie.
  12. Widać, że ogier od razu zrozumiał powagę sytuacji, ale jednak zachował spokój. - Wyjść jest wiele, a my raczej chcemy dostać się jak najbliżej Waszej towarzyszki, gdzie Ona jest?
  13. Strażnik patrzył na przybysza bez zainteresowania, pierwsze słowa, jakby wpadły jednym uchem a wyszły drugim, lecz na dźwięk słowa wilkołak woj aż cofnął się o krok. Jego brwi uniosły się, a twarz struchlała. Pod jego męskością kryła się teraz dusza przerażonej małej dziewczynki, widać, że nigdy nie zapuszczał się z dala od miasta bez oddziału żołnierzy, a już na pewno ,ze nie miał nigdy zamiaru polować na te straszne, kudłate i rządne krwi potwory. Zachowanie pozostałych strażników wskazywało na bardzo podobne nastawienie do sprawy. Każdy otworzył szeroko oczy i odruchowo przesunął się w bok robiąc przejście. Jedyny, który dalej stał na drodze był ów rycerz. Po chwili opanował się wewnętrznie, uważnie przeleciał wzrokiem po postaci przybysza, znów otworzył szerzej oczy. - Jakiś dowód na to wszystko?- spytał, choć jego głos wydawał się z lekka drżeć i nie być pewnym tego co mówi, to jednak jegomość starał się zamaskować to pod ostrym wojskowym tonem i kamienną miną, której jednak nie udało się do końca zachować. Pozostali strażnicy natomiast pokrzepieni taką reakcją ich kapitana znów utworzyli bardziej zwarty szereg, zasłaniając przejście w wielkiej bramie. Mężczyzna z tarczą widać usilnie próbował zachować pozory obojętności i wyższości oraz autorytetu, jednak w głębi najwyraźniej czuł pewien lęk.
  14. Thermal i MT dobiegli do Reda, który stał przy wejściu do kuźni. Przyjrzał się ogierom, jego oczy wyrażały zdziwienie, widział ,zę gdzieś im się bardzo spieszy. -Co tak biegniecie, jakby Was goniła teściowa?- Spytał z zaciekawieniem. HappyHatter u Ciebie puki co nic specjalnego kuce łażą w te i we wte z różna częstotliwością, nie zauważając Cię, od czasu do czasu jakiś patrol nic szczególnego.
  15. kapi

    Ogłoszenia

    Ach te wakacje, zalatane i zaoboowane, w środę wyjeżdżam na obóz RPG, mam nadzieję podłapać jak najwięcej z prelekcji tam się odbywających, aby móc lepiej mistrzować, wracam 05.08.
  16. Przepraszam, że informuję dopiero teraz, nie ukrywam ,że przeżywam okres zalatania wakacyjnego, w każdym razie informacje dotyczące tej sesji mogą się pojawiać także w ogłoszeniach w moim poddziale RPG/PBF (głównie dotyczące nieobecności) tak więc daję link do tamtego tematu: http://mlppolska.pl/watek/6428-og%C5%82oszenia/
  17. - Żadne papiery nie są konieczne, zbyt łatwo je podrobić, aby można im było ufać. Dostałam powiadomienie o Waszej drużynie. Szczerze mówiąc myślałam, że powinniście być już o wiele dalej na północ, najwyraźniej coś Was zatrzymało. Co do odczarowania księżniczki Luny, to pomożemy, pod warunkiem, że macie jakiś logiczny pomysł na to. (chwila milczenia) Ciekawe, bo podobny cel miała grupka kucyków, którzy wczoraj wieczorem przybyli w to miejsce, znacie ich może? Większość dalej śpi, musieli być bardzo zmęczeni, ale kilkoro z nich szwenda się po tych jaskiniach.
  18. kapi

    Ogłoszenia

    Chciałbym ogłosić kolejne ogłoszenie, a mianowicie, wyjeżdżam na weekend i wracam w niedzielę wieczorem. Nie przewiduję bym mógł wchodzić na forum. Przepraszam za tą nieobecność i pozdrawiam wszystkich. lala lala lala la lala la ŁIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII
  19. ​Witam Was wszystkich. Najpierw chciałbym podziękować za takie zaangażowanie w sesję i liczne odpisy. Niestety zanim opiszę panującą sytuację, mam kilka próśb, które mam nadzieję ,że zostaną spełnione, gdyż pewne rzeczy, które się wydarzyły mogą psuć zabawę innym. Teraz je wymienię i omówię. 1. Na prawdę nie wiem dlaczego z popołudnia w sposób tak szybki stałą się noc, ale tu akurat nic nie szkodzi, podaję to jako ciekawostkę przyrodniczą, aczkolwiek prosiłbym o zwracanie uwagi na to co piszę, bo wiem, że większość z tego wszystkie to bzdury, ale czasami zdarzy się ważna informacja , a w moim początkowym opisie stoi jak byk, że jest popołudnie, ale tak jak mówię to raczej większego znaczenia w tym przypadku nie miało. 2. Pisanie w kolorze: Tutaj kilka uwag. Pierwszą jest taka, że nie mam mocy sprawczej ,aby nadać prawo do pisania w kolorze Wam. Rozumiem całkowicie potrzebę kolorowania dialogów i z chęcią bym na to pozwolił, lecz nie mam uprawnień. Ja bezpośrednio nie zabraniam tego robić, ale zauważcie, że coś co stoi nade mną pod tym względem to robi. Jest to regulamin tego forum, zatem pragnę uprzedzić, że ktokolwiek pisze w kolorze robi to na własną odpowiedzialność, bo ja po prostu nie mam mocy sprawczej, aby Wam to zalegalizować. Ja też oficjalnie prawa do pisania w kolorze nie posiadam i po to napisałem oddzielny punkt w moim regulaminie, aby wyjaśnić wszystkim dlaczego to robię. To działanie z mojej strony też idzie na moją odpowiedzialność, lecz mam nadzieję, że Ekipa i Inkwizycja zrozumieją w tym wypadku to, dlaczego ja używam koloru. Tak więc pisząc coś w kolorze liczcie się z potraktowaniem tego z całą surowością ze strony stróżów prawa, choć tak jak mówię uważam, że pisanie w kolorze dialogu ułatwia czytelność posta (pod pewnymi warunkami), a co z tym idzie cała rozgrywkę. Chciałbym tutaj nawiązać do wspomnianej przed chwilą czytelności. Wychodzimy tematu dozwoloności pisania w kolorze, a przechodzimy do innego aspektu tego czynu. Chodzi mianowicie, że niektóre kolory są ciężkie do przeczytania. Starajcie się zatem wybierać takie, które nie utrudnią nikomu rozczytania tego, co napisaliście . Tu także chciałbym podać radę dla każdego, kto taki tekst czyta. O wiele łatwiej będzie zrozumieć wszystko, nawet w nieczytelnych barwach, jeśli się dany fragment zaznaczy myszką, tak jak np. do skopiowania, dzięki temu tekst zmienia barwę (przynajmniej u mnie) na białe litery na niebieskim tle, co już łatwo rozczytać 3. Przejdę teraz do poważniejszych problemów, a mianowicie zacznę od pewnej tendencji, która się nasunęła, aby zakładać, iż czynności same z siebie wychodzą. Jest to jak najbardziej błędne. Wszystko zależy od rodzaju czynności, czyli np. jeśli Solid buduje altanę, to wiadomo, że mu się uda. Jest to wynikiem wieloletniego doświadczenia, oraz małego stopnia skomplikowania tej budowli. Należy jeszcze zwrócić uwagę na sposób, w jaki Fisk (mam nadzieję, ze nie obrazisz się za skrócenie Twojego nicku) opisuję budowę. Jest to relacja bardzo szczegółowa, nie pozostawiająca wątpliwości, że jego postać dałaby radę zrobić to nawet przez sen. Dlatego się tu nie czepiam, tego iż altana powstała tak jak było zaplanowane. Po prostu z opisu i historii postaci stwierdzam, iż jest to czynność bardzo prosta i powszednia dla Niego jak otworzenie drzwi i w takich sytuacjach testy umiejętności, a co za tym idzie rzucanie kośćmi przeze mnie nie jest wymagane. Natomiast, tutaj wielokrotnie napotykamy sytuację niecodzienną i trudną, która takiego czegoś wymaga, a Wy sami stwierdzacie, że się to udaję. Najbardziej rażącym przykładem jest czytanie w myślach drugiej osobie, czy korzystanie ze zdolności niezależnej od siebie, jaką jest poczucie rzeczywistości w tym samym czasie, ale w oddaleniu od danej postaci. Rozumiem, że są to umiejętności wyćwiczone, ale w pierwszym wypadku duże znaczenie ma sama siła woli i odporność na zaklęcie kogoś komu czyta się w myślach, a w drugim przypadku jest to umiejętność niezależna od woli i to także wymaga sprawdzenia, czy akurat zdolność się uaktywniła. Rozumiem całkowicie, że nie zawsze będę wiedział kiedy chcecie, żeby coś zadziałało i w stosunku do czego, tak jak nie wiem, czy zorientowałbym się, że Sajback chcę zobaczyć co się dzieje w lesie. Jednak w takich sytuacjach należy zasygnalizować swą chęć, albo przez myśli postaci, albo przez tekst poza sesją, który należy oddzielić jakimiś znakami graficznymi, ze chcę się tego użyć, po po czym poczekać na mój odpis, czy Wam się udało i w jakim stopniu. Tutaj kolejna prośba do Sajbacka. Nic nie mówiłeś o umiejętności określania wieku, jeśli coś nie zostało podane w początkowej KP, a wiążę się z jaką zdolnością postaci, która nie jest oczywista, jak otwieranie drzwi, to należy ustalić ze mną czy może ona wystąpić. W związku z powyższym cofam wszystkie czynności, które doprowadziły do wyjawienia wieku i tajemnicy Melliona w sposób nadnaturalny. Wiecie tyle ile powiedział na początku, czyli, że ma tam 25 lat (z liczbą strzelam bo nie pamiętam, jaka była pierwsza odpowiedź MasterDasha. Prosiłbym, żeby starać się unikać takich sytuacji, bo mi wtedy jest trudniej, a wychodzą często z tego nieklimatyczne zawroty fabuły do punktu wyjścia, które jednak muszę robić ze względu na spójność i sprawiedliwość. 4. Chciałbym teraz poruszyć problematykę magii i innych spraw z nią związanych. Sama siła magiczna może dla mnie być postrzegana różnie. Każdy ma własna interpretację jej działania, opartą na różnych poglądach. Ponieważ magia nie istnieje w normalnym świecie to dopuszczam każdy jej rodzaj do moich sesji. Jednak ten pogląd wyznawany przez jednego gracza nie może ograniczać drugiego w jego twierdzeniach. Czyli innymi słowy nie chcę tu kłótni, że ktoś nie ma many, jeśli pierwsza osoba twierdzi, że nie ma czegoś takiego i moc magiczna wynika ze wszystkich otaczających przedmiotów, czy z samego umysłu maga. Tak czy siak każde postrzeganie będzie się musiało zmierzyć z moimi kośćmi zanim czar wyjdzie. Jest natomiast inna sprawa. Zaczęliście tutaj bardzo ładnie opowiadać o tym jaka magia jest w artefakcie, jaką potęgą dysponuje, że jest zapieczętowana i jeszcze, że potraficie to wszystko wyssać. Cieszy mnie bardzo, że wymyślacie coś takiego, pokazujcie kreatywność jak najczęściej, jednak chciałbym zauważyć, że takie coś bez konsultacji ze mną nie jest wiążące i uprzedzam, że miło sobie o tym porozmawiacie, sesja nabierze klimatu ,ale czy ja daną rzecz wprowadzę faktycznie w życie to inna sprawa. Może się okazać, że to co twierdzi Wasza postać, nieważne z jakiego źródła, jest po prostu kłamstwem i ona cały czas w to wierzyła, a rzeczywistość okazuję się inna. Nie zdziwcie się zatem jeśli np. wyssanie magi się nie powiedzie, albo przedmiot mający ścinać lasy jednym zamachem okaże się tylko mieczem, z pewnymi właściwościami magicznymi. Jednak należy także zauważyć, że do Waszych pomysłów mogę się zastosować i uczynić je obowiązującą i realną prawdą. Mówię to wszystko, zęby po prostu uniknąć Waszego ewentualnego oburzenia, po tym, jak coś co sobie zaplanowaliście, a okaże się to bujdą na resorach. 5. Ten punkt jest bardzo ważny. Chodzi mianowicie o szybkość z jaką przybywają posty. najpierw chcę zwrócić uwagę jak to utrudnia innym uczestnikom sesji grę. Jeśli bowiem ktoś nie ma oktyliarda godzin na śledzenie tematu non stop, to ciężko mu będzie się tutaj dobrze bawić. Rozumiałbym pisanie takiej ilości postów, gdyby niosłyby ze sobą jaką wartość do sesji. O ile na samym początku wszelkie dialogi były ładne rozbudowane, wnosiły coś, bo poznawaliście swoje postacie i cele ich podróży, tak potem wszystko zaczęło się przeradzać w najzwyklejszy spawn, który znam z biwaku na uniwersytecie, czy innych sesji, które w związku z tym szybko upadały. Pomyślcie najpierw tak: ile czasu potrzebuje Fisk na napisanie jednego posta? Sądzę, że w miarę dużo i przez ten właśnie okres pojawiają się trzy inne posty, które zmieniają sytuację. Staje się to bardzo uciążliwe. Prosiłbym zatem o umiarkowanie w tym co robicie. Pomaga w tym bardzo przykładanie się nadzwyczaj do tego co piszecie. Taki kunszt pisarski wydłuża czas potrzebny do napisania czegoś, a także zmienia Wasze podejście do samego tekstu. Lepiej pisać jeden post, ale porządny niż 10 000 jedno linijkowych. Nie zrozumcie mnie tu źle, widzę, że na prawdę się staracie aby wszystko było ładnie i to widać, jednak gdy zaczynają się rozmowy nie wiadomo o czym, wszystko obraca się w ruinę. Prosiłbym zatem o większą uwagę na to co się pisze, w przeciwnym wypadku chyba będzie trzeba wprowadzić kolejność odpowiedzi, czy jakoś Was w Waszej twórczości ograniczyć, a tego nie chcę. Zastanawiam się jeszcze, że może dobrym rozwiązaniem byłoby pisanie na początku postu takiej np notki [post nie wnoszący nic do tematu oprócz użytkownika x] to np. w sytuacji dialogu właśnie tak na prawdę o niczym pomiędzy dwoma graczami. Dzięki temu ktoś, komu się śpieszy może ominąć niepotrzebne wiadomości i czytać tylko to ,co jest ważne. Na razie jednak nic nie wprowadzamy i szczerzę na Was liczę, że będziecie potrafić zrobić wszystko, tak aby nikomu nic nie przeszkadzało. 6. Tak tylko wspomnę na koniec, że Solid zbudował na prawdę fajne schronienie, a Wy nie wiem czemu zostaliście na zewnątrz, ciekawe prawda? 7. Na koniec chciałbym jednak złagodzić tą poważną atmosferę, która wprowadziła poprzednia część posta. Po pierwsze rozumiem, że jest początek sesji i każdy się angażuje ,bo na to długo czekał, doceniam to i na prawdę większość pomysłów jest na prawdę ciekawa. Tylko tak, jak mówię, głównym celem sesji jest dobra zabawa. Niestety niektóre zachowania mogą psuć zabawę innym. Wszystkie te uwagi były nie po to, żeby Was znieważyć, czy upokorzyć, tylko aby nikt nie czół się pokrzywdzony oraz aby wszystkim było w tej sesji jak najlepiej. Jeśli kogoś moja wypowiedź dotknęła, to bardzo przepraszam, nie miałem tego na celu i proszę pokornie o wybaczenie. Dobra a teraz wracając do rozgrywki... Księżyc świecił już wysoko, kiedy Solid skończył gotować zupę. Zapach roznosił się w powietrzu. Był na prawdę ładny, do tego stopnia, że ogier pokusił się o stwierdzenie, iż przy tak polowych warunkach dokonał kulinarnego cudu. Wszędzie panowała cisza, przerywana tylko rozmową Melliona i Clover. Roślinność w okół napawała lekko przerażeniem, zwłaszcza cienie potężnych drzew, jednak języki ognia, które wesoło tańczyły na ognisku, dodawały otuchy. W zapach zupy mieszała się charakterystyczna woń dymu. Drużyna spała spokojnie, nic nie wydawało się zakłócać spokoju tej wspaniałej nocy. Właśnie wielka pierzasta chmura zasłoniła tarczę księżyca, pokrywając mrokiem okolicę. Solid właśnie kosztował wywaru, który sporządził, gdy jego uszu dobiegło szeleszczenie liści w lesie. Odczekał chwilę, lecz żaden nawet najmniejszy podmuch nie nastąpił, ani przed ani po zajściu. Odwrócił się w tamtą stronę. Miał wrażenie, że kątem oka dostrzegł jakiś ruch w lesie, jakiś cień, lecz po dokładniejszym przyjrzeniu się, nic nie odnalazł poza gałęziami i liśćmi okolicznych roślin. Odwrócił się z powrotem w stronę paleniska, lecz tym razem nie czuł już tej swobody i beztroski, coś burzyło ten spokój, jakieś złe przeczucie, tak na prawdę nie dające się wytłumaczyć. Od środka pomału zaczął Go trawić lęk. Rozejrzał się raz jeszcze, spojrzał w tył do lasu, właśnie wtedy chmura zasłaniająca księżyc przepłynęła i zarośla zostały ponownie oświetlone, jego blaskiem. Coś przez chwile jakby w nich błysnęło, a później zgasło. Przez kilka sekund ogier obserwował tamto miejsce, lecz nawet w blasku wielkiej srebrnej kuli na niebie nie zauważył niczego niepokojącego. Uczucie jednak jakby się wzmogło i nie dawało spokoju. PS Już można normalnie pisać w sesji.
  20. Mam małą prośbę chwilowo nic nie piszcie w sesji, bo chcę odpowiedzieć, a to trochę pewnie zajmie, a nie chciałbym, żeby potem wynikły jakieś nieporozumienia z góry dziękuję.
  21. Długa droga to nie była. Yellow przeszedł wzdłuż tej głównej groty nawet nie wchodząc do żadnego korytarza. Wszyscy weszli za wystającą ścianę skalną i tam ich oczom ukazały się bogato zdobione, małe metalowe drzwi. Yellow zapukał, po czym wszedł do środka, zamykając jednak je od razu za sobą, co wskazywało, że nikt poza nim nie może tam wejść. Po chwili wyszedł. Za nim powolnym krokiem podążała ciemna postać. Mroki małego pokoju spowijały ja całkowicie. Długi czarny płaszcz bezgłośnie ciągną się po ziemi. Po chwili jasność jaskini oświetliła ową tajemniczą klacz. Ta odsłoniła kaptur, a śnieżnobiała grzywa, kontrastująca z doskonałą czernią jej sierści rozlała się na boki. Oczy miały w sobie zarówno coś opiekuńczego, jak i głębokie niebezpieczeństwo. Gdy klacz się odezwała, powietrze przeszył, piękny choć chłodny głos, który zamarzał duszę. Nie był to kucyk, którego chciałoby się mieć za sobą. Biła od niej aura tajemniczości i grozy, ciężka do wytłumaczenia. - Witam, nazywam się Shadow Lightning, czego szukacie w naszej podziemnej kwaterze rebelii?
  22. Magic ujrzał małych rozmiarów salkę, w której siedziało kilka kucy i rozmawiało, każdy w białym kitlu. Wyglądało to na pokoik służbowy, jeden z nich, odwrócił głowę w stronę przybysza i zapytał: - W czym mogę Panu pomóc? Pokemona tymczasem zasnęła, była bardzo zmęczona po trudach dnia.
  23. Thermal dostrzegł, że kuc kuje jakiś olbrzymi kawał metalu, ładnie i opływowo go profilując. Po dokładnym przyjrzeniu się temu ogier stwierdził, że będzie to napierśnik płytowy zbroi. Widać było już na tym etapie produkcji olbrzymi kunszt wykonania i niezwykła odporność przyszłego napierśnika, choć tak na prawdę był to aktualnie rozgrzany do białości kawał mieszanki metali.
  24. Tural kroczył spokojnie głównym traktem w mieście. Droga prowadziła prosto do rynku. Dzięki temu dało się wyczuć ogrom całego miasta, gdyż aleja ciągnęła się i ginęła za rozstawionymi stoiskami ,a jej końca widać nie było. Dzielnego męża otaczały wyniosłe budynki w stylu gotyckim, z białego kamienia, ozdabiane srebrem. Większość posiadało swe wieże, z których każda była zakończona srebrzystą kopułą. Słońce świeciło wysoko, a jego promienie iskrzyły się w tym metalu, kując po oczach. Wszystko to nadawało niepowtarzalny charakter temu miejscu. Po obu stronach alei oprócz innych mniejszych uliczek, znajdowało się mnóstwo sklepów, domów mieszkalnych, czy zakładów rzemieślniczych. Ruch na głównej ulicy był olbrzymi. Tural czuł się bardzo nieswojo, w każdej chwili w takim tłumie ktoś może podejść do Ciebie niezauważony i zabić Cię, bądź okraść. Nie chciał jednakowoż skręcać w boczne, mniej uczęszczane alejki, gdyż nie znał tego miejsca n tyle dobrze, aby mieć pewność, że dotrze na rynek. Po kilkunastu minutach przepychania się wreszcie minął kolejną warstwę, tym razem wyższych murów i wszedł na wielki plac. Całe podłoże wyłożono srebrem, a wszędzie roztaczały się stragany, kramy i sklepy z najrozmaitszym asortymentem, począwszy od jedzenia przez broń skończywszy na bogato zdobionych szatach. I tu wszędzie krzątali się ludzie, a do uszu dochodził potężny gwar rozmów, a czasami nawet i krzyków, gdy ktoś usłyszał cenę niektórych przedmiotów. Po lewo od Turala na wzniesieniu otoczonym kolejnym murem, widniał olbrzymi budynek ratusza. Na jego szczycie powiewała ogromna flaga Moonteneru. Ciemnogranatowe tło ozdabiał srebrny księżyc w nowiu, a po obu jego stronach znajdowały się miecze ostrzami skierowane do dołu. Przy samym maszcie na chorągwi widniała wijąca się ku górze srebrna winorośl. Obok znajdowały się możnowładcze rezydencje. Te budynki obfitowały w witraże, kolumny i zdobienia oraz płaskorzeźby. Wielokrotnie na ścianach tych willi dało się dostrzec kamienie szlachetne, co świadczyło o bogactwie właścicieli tutejszych ziem i kopalni srebra. Mężczyzna spojrzał uważnie, początkowo nie dostrzegł budynku Rady. Zdziwiło go to bardzo, jednak po chwili zauważył ogromny herb tego stowarzyszenia po prawej stronie ratusza. Tarczę tworzyła szachownica w kolorach danej prowincji, w tym wypadku był to granat i srebro, a na głównym planie znajdował się położony miecz, a nad nim otwarta księga z pismem runicznym. Najwyraźniej to tamta jego część była przeznaczona dla dostojników z tej organizacji. Skierował się do tamtego miejsca pewnym krokiem. Jego przewidywania co do strażników okazały się prawdziwe. Brama do części administracyjnej była zamknięta. Jej żelazne wrota napawały lękiem, ale i dumą. Widniała w nich jedynie mała furtka dla pojedynczej osoby, która także była zamknięta. Przed bramą stało dziesięciu strażników, odzianych w zbroje półpłytowe, pozostałe części ciała pokrywała kolczuga. Każdy dzierżył albo halabardę, albo berdysz. Jeden tylko trzymał tarczę i miecz. Każda zbroja przyozdobiona była odpowiednią tuniką ze znakami prowincji i miasta. Wszyscy siedzieli i nie wyglądali na zbyt przejętych sytuacją na rynku, najwyraźniej nic się szczególnego nie działo. Jednak gdy tylko w zasięgu ich wzroku pojawił się Tural, tak pewnie kierujący się ku wrotom, szybko podnieśli się, a mężczyzna z tarczą i mieczem wyszedł do przodu i ręką pokazał, że należy się zatrzymać. - Stój! Czego chcesz i kim jesteś?- strażnik mówił głosem stanowczym, choć niezbyt wrogim, wdawało się, że jest mu tak na prawdę obojętne, kim jest przybysz, bo i tak raczej nie ma zamiaru go wpuścić.
  25. Oto nastał upragniony dzień. Słońce wstawało powoli i mozolnie oświetlając białe wierze Canterlot. Wszystko wyglądało tak niewinnie i tak błogo. Strażnicy spokojnie patrolowali mury i nie zwracali uwagi na przyczajoną klacz w krzakach. Ta ze spokojem obserwowała otoczenie, sprawdzała jaki plan działania podjąć. Jednak promienie słońca sięgały co raz bliżej jej kryjówki. Musiała się szybko ulotnić, kilka ostatnich spojrzeń na fortyfikacje i Dark Blood wycofała się niezauważalnie ze swojej pozycji. Zewnętrzna część murów padnie bardzo łatwo, z zaskoczenia i z przewagą sił nad tamtejszym garnizonem, Jej siły wedrą się bez najmniejszego problemu. Gorzej było już z samym zamkiem. Tam oprócz księżniczek znajdowały się wielkie siły zamkowych i królewskich strażników. Blood wielokrotnie myślała jak się tam wedrzeć, jednak nic pewnego do Jej głowy nie przychodziło. Jednakże była pewna zwycięstwa. Wróciła do swego rozległego obozu postawionego u stóp sąsiedniej góry, tak aby był zakryty przed oczami strażników. Rozpoczęły się przygotowania. Trochę ją denerwowało ,że nie miała nikogo, kto by mógł też pomyśleć, wszyscy byli zniewoleni mroczną magią, to gwarantowało lojalność, lecz pozbawiało wyższych funkcji mózgu. Siedziała tak na drewnianym pieńku w Jej wielkim czerwonym namiocie na samym środku obozu. Wtem usłyszała jakieś dźwięki walki dochodzące z zewnątrz. Poderwała się z obawą, że to armia Equestrańska wykryła ich pozycje i cały element zaskoczenia szlak trafi. Gdy odrzuciła kawałek płótna z namiotu omiotła wzrokiem okolicę. Jej podwładni próbowali powstrzymać pewnego kuca, przykrytego czarnym płaszczem. Szedł sobie spokojnie w stronę namiotu, nie zważając na uzbrojonych oponentów. Każdego z nich albo zabijał magicznym pociskiem, albo podnosił telekinezą do góry i tak go trzymał. Kuc był w połowie drogi, gdy dostrzegł Dark. W cienia kaptura rozświetliły się oczy, na ciemno fioletowy kolor. Klacz sparaliżował strach, coś złowieszczego biło od tej postaci, teraz jednak gdy na Nią spojrzał, wręcz nie mogła się ruszyć. Odniosła wrażenie że coś słyszy. Istotnie w głowie notowała różne szumy, aż w końcu pośród nich powstał wyraźny, syczący i złowrogi głos. - Zawiodłem się na tobie, ale no cóż nie cofniemy błędów z przeszłości, prawda, nie przy tak ograniczonej mocy. Przyszedłem porozmawiać. Usta przybysza nie poruszyły się, a jednak klacz wiedziała, że to ta postać wydawała owe dźwięki i wypowiedziała ostatnie zdania.
×
×
  • Utwórz nowe...